sobota, 15 października 2011

Mity i Fakty












Mity



(...) to niezwykle zaangażowany i ideowy człowiek. Być może dogłębne poznanie fałszu polskiego kleru pozwoliło mu zostać twardym w walce o świecki model państwa (...)
Zachwyconym postacią Romana Kotlińskiego, był nie tylko autor powyższych słów Jerzy Urban, ale też wiele innych, kojarzonych z tzw. postkomuną osób.
Jak tu nie być zachwyconym, skoro Kotliński, zdaniem jego wielbicieli, to wzór moralny, który przeszedł przez ciemnogród w jasną, świecką przyszłość.
Kotliński, to człowiek nie kłaniający się tzw. katolo-moralności.
Facet, który gloryfikował i wstawił do panteonu wojujących ateistów mordercę księdza Jerzego Popiełuszki - Grzegorza Piotrowskiego.
Gość, który dzięki swojej działalności i publicystyce w prowadzonym przez siebie piśmie „Fakty i Mity” poprowadził na barykady rzesze młodzieży, która już wkrótce tworzyć będzie podwaliny nowoczesnego państwa.
Czy może być lepszy fachowiec i specjalista od problemów kościoła niż Kotliński?
Jako katolicki ksiądz, w pewnym momencie nie wytrzymał obłudy kleru i rzucił wszystko. Przeszedł na drugą, jasną stronę mocy.
Nie mógł patrzeć na zakłamanie i obłudę kościoła.
Dziś piętnuje i odkrywa prawdziwą jego twarz.
Z ramienia Ruchu Poparcia Palikota znalazł się w sejmie,

Fakty


Kotliński, jako kleryk Wyższego Seminarium Duchownego we Włocławku, został pozyskany jako TW "Janusz" i w 1989 r. podpisał zobowiązanie dla SB o zachowaniu tajemnicy już na pierwszym tzw. rozpoznawczym spotkaniu, 29 marca 1989 roku.
Do formalnego pozyskania doszło 27 kwietnia w Kłodawie.
Niespełna rok później, 2 marca 1990 roku, kiedy upadł komunizm i priorytety służb specjalnych się zmieniły, SB nadal nie chciała rezygnować ze współpracy z TW "Januszem". Planowano zmienić jedynie priorytety z inwigilacji Kościoła na osoby świeckie. Współpraca została zakończona wraz z rozwiązaniem SB dwa miesiące później.
Roman Kotliński, jak wynika z ujawnionych faktów to jeden z wielu ubeckich kapusiów, umieszczonych wśród osób duchownych.
Należy przyznać, że nie miał chłop szczęścia.
Szansę na dobre i zasobne życie z pieniędzy za denuncjacje pogrzebał koniec PRLu oraz służb bezpieczeństwa. Nic dziwnego, że sfrustrowany i niepocieszony Kotliński zapałał nienawiścią do tych, którzy popsuli mu tak pięknie rozwijającą się karierę.
Do dziś wypisuje wierutne brednie i wylewa na papier własne urojenia, które czytają jemu podobni lub ludzie z marksistowsko-jaruzelskimi odchyleniami od normy.
Jest mocno popierany przez „Goebbelsa stanu wojennego” oraz pomniejsze sieroty po komunizmie, w rodzaju Palikota, Nowickiej, Senyszyn.
Dzięki poparciu otumaniałego motłochu wyniesiony do godności posła.
W oświadczeniu lustracyjnym (składanym przez każdego posła na sejm RP), Kotliński nie uważał za stosowne, bądź zapomniał o wszystkich tych faktach z własnego życiorysu.

Postscriptum


Prawo polskie przewiduje za kłamstwo lustracyjne, utratę pełnionej funkcji publicznej (w tym przypadku mandat poselski) oraz zakaz pełnienia innych urzędów publicznych, w tym kandydowania do sejmu i senatu przez okres od 3 do 10 lat.
Roman Kotliński (zarejestrowany jako IPN BU 00162/32 KOTLIŃSKI ROMAN - tzw. „lista Wildsteina”) to kolejna „godna” postać, po skazanym za rozbój Penkalskim, matce bandyty Wandzie Nowickiej... na liście Palikota.
Miejmy nadzieję, że i nie ostatnia.
Kibicujemy następnym.... „jeszcze jeden, jeszcze jeden, jeszcze jeden, jeszcze jeden.....”

środa, 12 października 2011

Ze sztucznym penisem i urbanowym ryjem do sejmu

Ten, kto uwierzył w geniusz oraz sukces Janusza Palikota jest durniem do kwadratu.

Cóż może zdziałać bankrut, bez przebicia, z długami - wobec możnych w elektorat i subwencje?
Rzecz jasna, że nic.
Dlatego Palikot, jako genialny twórca partii i charyzmatyk nie osiągnął właśnie nic.
Póki właściciel plastikowego penisa oraz świńskiego ryja wraz z watahą życiowych wykolejeńców i dziwolągów działali po omacku i bez właściwego wsparcia, pies z kulawą nogą, Walter z worami oraz Michnik z gruźlicą nawet go nie zauważali.
Wtedy to Ruch Podtarcia Palikota notował około 1% wspierających go, biorąc oczywiście „zapas” w postaci trzyprocentowego błędu statystycznego.
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko zmieniło się po niby-to tajnym spotkaniu Palikota z Jerzym Urbanem, około dwóch tygodnie temu.
Nagle stosunek mediów ocieplił się.
Palikot w TVN, Palikot w „GW”, rozmowa z Palikotem, wywiad z Palikotem, debata z Palikotem...
Nawet blondynka „z kropką” oraz Tomasz „bez zęba” Lis dali się oczarować „charyzmatycznemu od niedawna” Palikotowi.
Intensywna, darmowa kampania wyborcza prowadzona w żydokomunistycznych mediach dała rezultaty.
Palikotnicy doszusowali do dziesięcioprocentowego poparcia.

Wielka jest siła i możliwości „Goebbelsa stanu wojennego” wielkie też są jego wpływy.
Nie jest przypadkiem, że z małego „plastikowego penisa” nagle biłgorajczyk stał się wielkim „świńskim ryjem”.
Przecież zarówno Walter jak i Michnik to koledzy Urbana.
Pomogą doraźnie nawet za „friko”, chłopaki rozliczą się już później.
Daję głowę, że pomysł z dewiantami i „frikami” na listach wyborczych RPP, to sprawka Urbana. Że babochłop Rysio/Anna Grodzki(a), Biedroń, Nowicka znaleźli się tam, w skutek nacisków osobnika noszącego przydomek pochodzący od nazwiska najsłynniejszego nazistowskiego propagandzisty.
To samo dotyczy rzecz jasna niejakiego Kotlińskiego oraz Rozenka współpracowników Urbana.
Skoro „Goebbels” płaci, to i wymaga.

Sprzedał się Palikot i dał przysłowiowej d..py stetryczałemu karłowi w zamian za superkampanię wyborczą.
Czy opłaciło mu się to?
Jaki wpływ będzie miał teraz na swoją partię?
Już dziś „z tylniego fotela” całym tym cyrkiem kieruje Jerzy Urban.
To jego ludzie szykowani są na najbardziej prominentne stanowiska w partii i nadają ton i kierunek polityczny ugrupowania.
Komuna wróciła – w skórze Palikota, z penisem w jednym ręku i świńskim ryjem w drugim... ups... urbanowym raczej.

piątek, 7 października 2011

Świat Według Kiepskich - Wybory 2011 (PO+Palikot)

Najnowszy odcinek serialu polsatowskiego ŚWK.
Kiepscy wraz z Paździochami idą na wybory!

czwartek, 6 października 2011

Oni pójdą na wyboty. A ty?

Spot - odpowiedź na głupkowaty i chamski (zapewne pomysłu Nowaka lub Halickiego) klip wyborczy PO.



środa, 5 października 2011

Biegunka przedwyborcza

Spadkobierca internacjonalistycznej myśli Róży Luksemburg, ojciec nadredaktor michnik wraz ze zbliżającą się datą wyborów parlamentarnych, nabywa coraz większej bolesnej i uciążliwej biegunki.

Przysłowiowe „sr..ie” spowodowane jest perspektywą utraty wpływów w kręgach władzy, do tej pory tak wielbiącej rodzinę agora. Wiadomo, wybory i wszystko może się zdarzyć...
Nadredaktor michnik woli dmuchać na zimne (choć w jego przypadku intensywne dmuchanie grozić może przykrymi konsekwencjami natury wypróżnieniowej).
Dlatego też, teraz w gorącym momencie, michnik przebiera się za Polaka i próbuje namieszać w głowach obywateli, by ci zapewnili mu bezkarność i profity przez kolejne cztery lata.



Michnik straszy Kaczyńskim.
Straszy w sposób idiotyczny dorabiając ideologię do wymyślonych przez siebie faktów. Co gorsza produkty swojej chorej wyobraźni przedstawia jako prawdy objawione.
Michnik zamieścił w „GW” odezwę do narodu, w której wzywa do pospolitego ruszenia przeciw „kaczyzmowi” aby ratować demokrację (czytaj: zachować wpływy UBeków i kolaborantów oraz różnej maści elementów psychopatyczno-nihilistycznych).



Jak przystało na szefa najbardziej „kiciarskiej” gazety, sam też wciska przysłowiowy kit i nadaje wymiar realny postaciom wymyślonym przez swój obłąkany umysł. Wymyśla nawet jakiegoś młodego człowieka, który chce emigrować, bo nie podoba mu się Kaczyński (??!).



Generalnie każdy, kto jest przeciw agorze, to wróg i kłamca oraz mitoman, który zatruwa życie młodym, zdolnym oraz starym i w peerelowskim bagnie upieprz..ym.



Obłąkańcze i ośmieszające pomysły na współczesny model polskiej demokracji należy złożyć na karb nędznego samopoczucia michnika i ogólnego odwodnienia, spowodowanego w/w bolesną przypadłością przedwyborczą.



Jeszcze tylko kilka dni i zapewne minie mu...



Do tej pory, pozostaje dyżur w redakcyjnej wygódce z rocznikiem „GW” na kolanach.



Bynajmniej nie w celach czytelniczych.




poniedziałek, 3 października 2011

Kiepscy „głosują na lepszych”

Nie było mnie tydzień w kraju.
Żadnych informacji, njusów czy nawet strzępów wiadomości.
Nic, zupełnie nic nie docierało do mnie z Polski.
Liczyłem, że kampania wyborcza zaskoczy mnie czymś po powrocie.
Z przykrością stwierdziłem jednak, że ostatnie cztery lata zarówno rządząca partia jak też reżimowa telewizja oraz prasa przespały i leżały na przysłowiowych „worach” zamiast uczyć się.
Nudy i stare, stosowane już cztery lata temu ubeckie i głupkowate metody znów wracają na ostatni tydzień przed godziną X.
Wtedy, w 2007 roku napuszczanie na PiS i podgrzewanie atmosfery histerii poparte wymyśloną przez wyjątkowego quasi-matoła akcją „idź na wybory – zmień Polskę” część Polaków bez szemrania kupiła.
Kupiła i teraz pluje sobie w brodę, że pozwoliła zmarnować cztery lata ze swojego życia i życia kraju.
Dziś już nikt „taniego kitu” nie kupi, o czym wiedzą ludzie a niezbyt inteligentne media z przewodnią siłą narodu po społu –nie.

I znowu to samo lub w stylu tym samym...

Przyjeżdżam i czytam hipernjusa, że (jak i cztery lata temu) „znany aktor poparł PO”.
Któż to zacz ten znany aktor?
To znów, jak cztery lata temu, odgrywający Ferdka Kiepskiego, niezbyt lotny mózgowo Grabowski (uosobienie tegoż Kiepskiego), który zadeklarował, że „głosuje na lepszych”!
Chyba, by nie było mu smutno i nie czuł się samotnie, do Kiepskiego dołączył też dawny „komitet Komorowskiego” z Wajdą, Hollandową i jakimś Karolakiem (też podobno aktorem).
Szczyty intelektualnego bon-tonu osiąga wczoraj rano czerwony na gębie jak sztandar Budionnego „Maniuś” Kociniak (kiedyś, zanim przepił życie - też aktor), który bredzi coś w stylu „jak zbierzemy się w kupę, to tak wam damy w dupę...”.

Premier już nie jeździ, tylko biega.
Żeby choć po piwo, czy też flaszkę...
Nie, biega by mu rosły słupki.
Za nim zapierniczają dziennikarze, ochroniarze i kamerzyście z technicznymi.
Ubaw na dziesięć fajerek.
Nawet wywiad w trakcie biegu jedna panienka z Tuskiem prowadzi.
-„Powiedzą, że to przedwyborcza propaganda, ale ci co mnie znają, to wiedzą, że ja tak zawsze...” – glindzi premier i sapie w trakcie biegu do mikrofonu.

Inna znów propagandzistka, kobitka od niedoleczenia Polaków i mordowania służby zdrowia plecie, że „Tusk ma moc, nie boi się nikogo poza Bogiem”. Nie wyjaśnia tylko o jakiego to Boga chodzi, bo premier religijnym bywa rzadko - tylko raz na cztery lata (przed wyborami).
Czytałem kiedyś, że Jana Krzysztofa Bieleckiego nazywali z Kongresie Liberalno Demokratycznym – „Bogiem”. To może o niego chodzi?

Michnik w gruźliczo-patetycznym uniesieniu wystosowuje apele do Polaków, by „ratować Polskę!” – nie głosować na PiS. Przypomina w tym „wolność wiodącą lud na barykady” tylko bez cycka na wierzchu, bo klatkę jako gruźlik ma już zapadniętą.

Pierwszy „ogólnopolski dureń” Wojewódzki jako emerytowany młodzian agituje wśród nastolatków, by wspierali FJN (Front Jedności Niedouczonych - PO) i bełkocze coś o podsłuchach, odwetach i dyktafonach za czasów rządu PiS. Teraz ma tych podsłuchów w kraju dwa razy tyle, ale Wojewódzkiemu nie należy dziwić się, że nie wie o tym, bo to raczej przypadek kliniczny.

Całe szczęście, że ludzie poznali się już na metodach, którymi robi z nich idiotów „elyta III Rp”. Przecież dwa razy na ten sam bajer myślący człowiek nie daje się nabrać.
Czy „oni” mają „nas” za idiotów?!
Nie wystarczą lotne i chwytliwe hasła wypowiadane przez cudotwórcę i jego medialną świtę.
Czyny. Czyny i dokonania są wizytówką władzy.
Chwilowo sukcesów brak, a „tuski” proszą o kolejne cztery lata zaufania społecznego.
Jeżeli tym razem obywatele nie powiedzą „won”, znów cztery lata, jak w ...., a na koniec kadencji premier, niczym słynny gospodarz Anioł (z Alternatywy 4) stanie i powie: „...no, robili my,... budowali.... prr, ja już nic nie wiem. No, nie wiem...”

Kiepski w PO, Paździoch do Palikota – jako symbole ich kampanii!