poniedziałek, 9 maja 2011
Stara kobieta i może (w Agorze)
Chyba nie jest źle. Michnik And Company nie wyrzucili kasy w błoto.
Zniewaga w postaci bannera ze słynnym „Szechter przeproś za ojca i brata” została pomszczona.
„Gazeta Wyborcza” pieje z zachwytu nad prężnym premierem, który „dał popalić” kibolom oraz kibolkom z kibolętami i nie wpuścił ich w Warszawie i Poznaniu na stadiony.
Akcję poparcia dla władzy, „kłamczuszek” z Czerskiej prowadzi za pośrednictwem jednej takiej matrony rewolucji, wychodząc z założenia, że starocie więcej w życiu widziały i zawsze można zamknąć temat uniwersalnym „...za moich czasów” itp.
Oczywiście w tym wszystkim jest jedno „ale”, otóż desygnowana do napiętnowania „kiboli” niejaka Krystyna Naszkowska o poruszanym temacie nie wie nic.
Naszkowska nigdy nie była nawet w okolicach stadionu, no może w okresie studenckim brała udział w budowie Stadionu Dziesięciolecia (prace społeczne), ale to było 56 lat temu, to już zapewne jak wygląda stadion zapomniała.
Powierzanie kobiecie „stojącej już nad trumną” tak poważnej sprawy, to błąd ze strony Agory.
Naszkowska w swojej niby-to-śmiesznej tyradzie opiera się tylko na swoich wyobrażeniach oraz na tym, co usłyszała od kolegów w redakcji.
Niestety wyobraźnia z wiekiem się zawęża, a słuch stępia.
Trudno jej odróżnić kibica od kibola, co jest rzecz jasna uwłaczające dla tych pierwszych.
Tego typu uogólnienie bardziej byłoby zrozumiale dla autorki, gdyby np. ktoś porównał ją z dziennikarką, co dla tej drugiej strony jest obrazą.
Plecie Naszkowska trzy-po-trzy, a na koniec obrażą się na posła Hofmana, za to, że w TVN przypomniał „kibolską” przeszłość Premiera Tuska.
Nie bardzo rozumiem, o co chodziło matronie. Czy o ujawnienie tajemnicy państwowej dotyczącej przeszłości premiera, czy o coś zgoła innego...?
Może Naszkowska poruszyła komórkami i połączyła istotne fakty?
Skoro każdy kibic, to kibol.... Kibol to bandyta, zbrodniarz, autor paskudnych bannerów obrażających ojca-redaktora Michnika...
Donald był kibolem....?
Luuudzie, to nie możliwe (tak zapewne pomyślała Naszkowska) – jak Donald mógł obrażać Michnika i rzucać wyrwanymi krzesełkami?!
To potwarz!
Szybką reakcją Naszkowskiej było przyprawienie dalszej części wypocin, pieprzem posypanym na deser, czyli jak potocznie mówią – zastosowanie pieprzenia bez sensu.
W moim odczuciu nie obyło się bez alkoholu, bo poziom logiki i formy poniższego fragmentu, którego nie omieszkam przedstawić, na trzeźwo by nie powstał:
„Posła Hofmana ktoś kiedyś nazwał złotoustym, że niby ma taki dar wymowy. Mówi płynnie, z niezłą dykcją a słowa płyną mu z ust szeroka strugą. Pewnie dlatego został rzecznikiem największej opozycyjnej partii. Tyle, że "złotousty" to nazwa nie trafiona, bo to co wylewa się z ust posła Hofmana złota kompletnie nie przypomina. Ma zupełnie inną barwę i inaczej pachnie (gdyby złoto mało zapach).”
???! – stek absurdów i grafomaństwa! J
Na mój rozum Naszkowskiej też pachnie z ust, tyle że Żołądkową Gorzką.
Reasumując, Donald jest cacy, a wszyscy którzy tak nie myślą niech zbierają kupy psie (to pomysł innej intelektualistki z „GW” rodem - Joanny Szczęsnej) – kontynuuje Naszkowska.
Starzej się Michnik starzeje Pacewicz ze Stasińskim.
Wraz z nimi starzeje się grono geriatryczne z przechowalni Agory.
Głupich nie sieją, głupi rozmnażają się przez podział.
Podział zadań w redakcji „GW”.
sobota, 7 maja 2011
Tak Premier walczy z chuligaństwem
Biuro podróży „Luksus” z Kolbuszowej, zorganizowało wycieczkę do Londynu. Pojechało 36 osób. Ostatniego dnia pobytu, dwunastu młodych kawalerów, członków ekskursji, popiło sobie nieco mocniej i zdemolowało lokal z wyszynkiem o nazwie „Hope for More”.
Następnego dnia Donald Tusk rozwiązał biuro podróży „Luksus”.
Wojewoda podkarpacki podjął decyzję, o nakazie organizacji wycieczek przez wszystkie biura podróży w województwie bez udziału klientów.
W Pajęcznie (woj. łódzkie) przy ulicy Bohaterów Leśnych róg 1 Maja, w godzinach nocnych, czterech młodych osobników pobiło i okradło wracających z nocnej zmiany dwóch pracowników PKS.
Następnego dnia Donald Tusk zamknął ulicę dla ruchu pieszego oraz samochodowego.
Wojewoda mazowiecki zarządził wyłączenie z ruchu osobowego wszystkich ulic w Wiskitkach, gdyż bardziej agresywny chuligan pochodził właśnie z tego miasta.
We wsi Trumieje, gmina Gardeja, powiat kwidzyński, województwo pomorskie, obywatel Antoni Kapłon nazwał swojego sąsiada zza miedzy Adama Purchla „ciulem” i kopnął dwa razy sztachety w jego płocie.
Następnego dnia Donald Tusk zarekwirował płot i nakazał zakneblować wszystkich dorosłych mieszkańców wsi.
Wojewoda śląski wydał zakaz rozmów w miejscach publicznych na terenie całego województwa, gdyż określenie „ciul” pochodzi z tego regionu.
Dość łobuzerii i kibolstwa w życiu publicznym.
Chuligani wysiadka – dziś rozróba jutro odsiadka!
środa, 4 maja 2011
Nie ma już Piotra, jest Rita!
Jednym słowem - tak jakby mniej go w mediach.
Wprawdzie co jakiś czas pisze coś, ale tak jakby był myślami gdzie indziej.
Celowo użyłem wielokrotnie określenia „tak jakby”, gdyż to bardzo popularne i lubiane wśród ludzi postępowych oraz nowoczesnych określenie, a redaktor Pacewicz, to bardzo nowoczesny i postępowy człowiek.
Można powiedzieć, zapewne będzie mu się to tak jakby podobało.
Ale do rzeczy.
Jakoś tak od lata zeszłego roku Pacewicz zniknął.
Nie, żeby w ogóle zniknął i go nie było.
Pacewicz jest, bo zamieszcza swoje humorystyczne felietony w „Gazecie”, ale pozostaje tak jakby gdzie indziej, w innym świecie.
Zniknął dawny zwarty i gotowy Pacewicz, bojownik i twardziel, a jest jakiś taki łagodny i wyciszony ersatz Pacewicza.
Głęboko zakłopotany problemem humorysty, postanowiłem rozwikłać zagadkę odmiennych stanów świadomości Pacewicza.
Z pomocą przyszedł mi znajomy, który podesłał mi poniższe zdjęcie.
- Mój Boże – wykrzyknąłem!
- Mój też... – wykrzyknął znajomy.
Po tak religijnym wstępie, przeszliśmy do konkretów.
Znajomy mówił o zeszłorocznej pardzie pederastów, która odbywała się pod egidą „Gazety Wyborczej” (a w szczególności właśnie Pacewicza), a mnie na myśl cisnęła się kwestia z kultowego filmu „Kingsajz” – „Panie Olu, pan naprawdę uwierzył, że jest krasnoludkiem”...
-...no, i ten Pacewicz Piotr uwierzył, że jest kobietą – ciągnął znajomy.
- A teraz podobno kuruje się w jednej klinice i stamtąd przysyła felietony do „Gazety”. Chyba nawet wiem w której klinice przebywa – dodał.
Po długich pertraktacjach udało mi się zamówić znajomego do odwiedzin tejże placówki i podjęcia prób przeprowadzenia wywiadu z panem/panią Pacewicz.
Minęło kilka dni. W końcu zeszłego tygodnia, około południa zadzwonił telefon.
- Mam, znalazłem go!
- Jestem już nawet po rozmowie z ordynatorem i mam jego zgodę na krótki, 10 minutowy wywiad z pacjentem – wypalił jednym tchem do słuchawki podekscytowany znajomy.
- Pacewicz będzie do mojej dyspozycji i odpowie na pytania. Czekaj, niebawem odezwę się!
Dziś na swoją skrzynkę mailową otrzymałem wiadomość, która zawierała ni mniej ni więcej tylko krótką i treściwą rozmowę-wywiad z Piotrem „Pacjentem” Pacewiczem.
Za zgodą znajomego zamieszczam ją poniżej w całości.
-------------------------------------------------------
Panie Piotrze, co się stało? Co spowodowało, że zniknął Pan z życia publicznego, a odnalazł się w tak, nazwijmy to specjalistycznej klinice?
PP: Na wstępie chcę coś wyjaśnić. Proszę nie mówić do mnie Piotrze, gdyż od zeszłego roku moje imię brzmi Rita. I bardzo proszę nie traktować mnie jako mężczyznę, ale zwracać się do mnie jak do kobiety.
Po prostu jestem kobietą i tyle. Kobietą ze świadomego wyboru.
Oczywiście, tak jak Pan... Pani sobie życzy. Proszę zatem Panią o kilka słów na temat tak nagłej zmiany w Pani życiu.
PP: Poruszona do głębi losem kobiet, a często też lesbijek – postanowiłam walczyć o lepsze jutro ludzi idących pod rękę z nowoczesnością europejską. Ciemnogrodzianie i tradycjonaliści niszczą nasz świat. Należy postawić temu tamę. Nie możemy też być zdani tylko na ślepy los i bezmyślną naturę, która decyduje za nas, kto ma być kobietą a kto mężczyzną.
Tu w tym Zakładzie Psychiatrycznym rozumieją mój problem.
Na każdym kroku spotykam się ze zrozumieniem i akceptacją mojej decyzji.
PP. Proszę mnie nie prześladować! A dlaczego nie można? Pan jest typową szowinistyczną męską łachudrą....
Pani Rito, nie chciałem Pani urazić, ale wydawało mi się, że o tych sprawach decyduje natura... no na przykład kobiety rodzą dzieci, a Pani raczej nie będzie mogła doświadczyć macierzyństwa...
PP. Aaaaaa...... znów mnie Pan prześladuje! Odmawia mi Pan prawa do posiadania własnych dzieci....
... ależ, Pani Rito, jak Pani wyobraża sobie swoje macierzyństwo? Gdzie będzie pani nosiła swój embrion, w pudełku?
PP: Ciągle mnie Pan prześladuje! To nie jest poprawne politycznie.
Dlatego właśnie walczę z tego typu myśleniem.
Domagam się swojego prawa do posiadania dzieci i to jest mój sztandarowy punkt programu walki o prawa świadomych kobiet.
To moja walka z uciskiem i dyskryminacją....
Chyba raczej z rzeczywistością.... ale proszę nam powiedzieć, jak czuje się kobieta, która jeszcze rok temu była mężczyzną. Jakie są różnice i na czyją korzyść?
PP: Bycie kobietą to wielkie wyzwanie, a bycie kobietą z wyboru jeszcze większe. Nie wiem czy też Pan wie, ale postanowiłam zostać kobietą o orientacji homoseksualnej. To znaczy lesbijką. To wielka sprawa.
Co do różnić, to są duże. Gdy byłam mężczyzną, to niezbyt dbałam o wygląd i kosmetykę. Teraz to co innego. Rano co dzień: malowanie, perfumowanie, golenie nóg... Bycie kobietą to wielkie wyzwanie.
Na koniec proszę mi powiedzieć, co z pracą zawodową? Kiedy wróci Pani do „Gazety”? Pewnie koleżanki i koledzy stęsknili się za Panią?
PP: Wszystko zależy od personelu naszej placówki. Doktor Szypuła – ordynator szpitala mówił coś o czerwcu-lipcu. Jednym słowem zdążę na tegoroczną paradę (europride – przyp. Red.).
Wcześniej mam nadzieję pojawić się w „Gazecie” i zorganizować w redakcji większą grupę uczestników parady.
Ja też stęskniłam się za chłopakami z redakcji, to takie przystojniaki i ciacha, ze ho...ho... Co do koleżanek, to wiem, ze mi zazdroszczą.... jak to między kobietami.
PP: Jasne! Mam zamiar paradować jako mężczyzna – homoseksualista wyzwolony. Planuję tez zorganizowanie ogólnego dmuchania na platformie w czasie parady....
PP: Też! Sewek Blumsztajn ma jeszcze sporo tego na stanie po Dniu Niepodległości. Nie podmuchali sobie wtedy chłopaki od Sewka, to teraz się będzie ostro dmuchać...
Szkoda, że kaftan nie pozwala uścisnąć prawicy, ale symbolicznie ściskam mocno...
PP: To ja dziękuję. Niech żyją świadome kobiety. Precz z dyskryminacją! Lesbijki z wyboru górą!
Niestety sanitariusze bezwzględnie trzymali się czasu przeznaczonego na rozmowę. Wszak zbliżała się pora podawania leków.
Na pożegnanie otrzymałem najnowsze zdjęcie Pani Rity. Na pamiątkę spotkania.

Teraz pora na czytelników. Co jest fikcją a co prawdą?
wtorek, 3 maja 2011
Wunderkindus Pawełek Olszewski
Taki jeszcze młody, a taki już dowcipny i inteligentny – mówią ludzie.
Człowiek renesansu, o szerokich zainteresowaniach podbija przedwyborcze notowania polityków. Jest obecny na Twitterze i Facebooku, gdzie prowadzi agitację oraz gdzie zamieścił wyjątkowo dowcipny fotomontaż Jarosława Kaczyńskiego w peruce i z umalowanymi ustami.
Podpisał Olszewski swoje dzieło „Jarosława Kaczyńska”.
Wprost boki zrywali ze śmiechu inni posłowie platformy i klepali z uznaniem Olszewskiego po plecach.
To taka nowa jakość wśród parlamentarzystów i nowy zwyczaj poselski.
Taki młody i taki zdolny... i do tego z czerwonym korzeniem
Paweł Olszewski od dzieciństwa był przysposabiany do wielkiej polityki, za sprawą tatusia, Wiesława Olszewskego, byłego działacza PZPR i wojewody bydgoskiego z ramienia SLD.
Szanowny Wiesław Kierbel, jeszcze przed zmianą nazwiska ma Olszewski, już dał się poznać jako dobry towarzysz i aktywny działacz robotniczej partii.
Dbał o syna niczym o idee socjalizmu w regionie i dzięki swoim pezetpeerowsko-eseldowskim koneksjom załatwiał swojej latorośli intratne etaty z dobrze płatnymi wynagrodzeniami.
Bo to taki genialny chłopak....
Młody Olszewski potrafił błysnąć intelektem a nawet geniuszem, już w wieku nastoletnim.
Już jako czternastolatek, potrafił odróżnić politykę finansową Balcerowicza od polityki finansowej Marka Borowskiego a jak twierdzi, Borowski go denerwował.
Kilkakrotnie mały Pawełek oparty właśnie o te eselowskie ramie ojca był gościem Aleksandra Kwaśniewskiego w Belwederze.
Jak mówią, ojciec-Olszewski przyjaźnił się bardzo z prezydentem i pozwalał mu klepać po pupci syna i głaskać po blond czuprynie w czasie wizyt, w ten sposób dopuszczając do symbolicznego namaszczania delfina. (Tygodnik Polityka, „Polityka polskich rodzin” 18 sierpnia 2008).
Mimo czułości okazywanych przez „najwyższego z czerwonych” Pawełek wykombinował sobie inny wariant i inną trampolinę do sukcesu.
Panowie Olszewscy podzielili role w rodzinie. Tatuś pozostał po stronie czerwonej natomiast syn zabezpieczył wariant „B” czyli wstąpił do PO.
Ubóstwo nobilituje czyli skromne a nawet ubogie życie posła
Poseł Platformy Obywatelskiej Olszewski Paweł, to jeden z uboższych posłów obecnej kadencji. Aż idzie zapłakać nad dolą parlamentarzysty.
Wszystko dla kraju, a nic dla siebie. Wystarczy prześledzić oświadczenia majątkowe Olszewskiego, by ocenić, że jest on kryształowym ideowcem.
Nie ma prawie nic.
Według jego oświadczeń majątkowych, w 2007 roku dysponował tylko 10.000 zł oszczędności. W 2008 roku nawet o złotówkę tych oszczędności nie powiększył (figuruje nadal 10.000 zł). Dopiero rok 2009 okazał się dla Pawła Olszewskiego przełomowy. Jego majątek powiększył się do 50.000 zł i taki też pozostał w roku 2010. Wynika z tego, że geniusz humoru platformianego bogaci się niewiele acz cyklicznie i okresowo tylko co dwa lata.
A czym jeździ geniusz? Rozpoczynał poselską służbę za kierownicą Citroena C5 z 2002 roku, o wartości (jak sam określił) około 30.000 zł.
Już w roku następnym zamienił go na piękne Audi A6 z 2001 roku (!) bezcenne – gdyż kwoty wartości z oświadczeniu nie podał.
Nieco wóz stracił na wartości w roku następnym, gdyż Olszewski wycenił już owe Audi na 35.000 zł. Na szczęście w 2010 roku spadek ceny samochodu cudownie się zatrzymał i Audi kosztowało nadal 35.000 zł.
Co jeszcze ma Paweł Olszewski?
Ma kredyt do spłacenia.
Kredyt zaciągnięty w Nordea Banku a przeznaczony na zakup mieszkania.
Zbiegiem okoliczności dyrektorem Nordea Banku jest... Wiesław Olszewski, tatuś i były już wojewoda eselowski, stąd wszystko pozostaje w rodzinie.
Z dokumentów sejmowych wynika, że ze spłatą zadłużenia Paweł Olszewski zbytnio się nie spieszy. Widocznie bieda zagląda poprzez okna w hotelu poselskim.
W oświadczeniu majątkowym z 2007 roku deklarował kwotę 498.000 zł zadłużenia. W roku następnym kwota ta pomniejszyła się tylko o 6.000 zł, a w 2009 roku w rubryce „zobowiązania pieniężne”, Olszewski deklaruje już, jak sam pisze „ok. 490 000 zł”.
2010 rok okazał się wyjątkowo chudy dla „wesołego geniusza” bowiem z deklaracji wynika, że nie spłacił nic z kredytu i dalej deklarował „ok. 490 000 zł”.
Wiadomo - kryzys.
Sejmowy Playboy
Młody i ambitny poseł, najwyraźniej prócz wielkiego mniemania o swojej inteligencji i roztropności, posiada przekonanie o swojej męskiej sile urody.
Posłanki PO wręcz piszczą na widok Olszewskiego a wyborcy ślinią się na jego widok.
Tak przynajmniej musi uważać sam zainteresowany.
Czym bowiem tłumaczyć, że na stronie poselskiej figuruje do dziś jako kawaler (stan: wolny), mimo że od 14.VI.2009 roku jest żonaty z Bogumiłą Wresiło, dziennikarką radia PiK. Co więcej również Wikipedia lansuje Olszewskiego jako wolnego kawalera.
Żonaty nie byłby już taki atrakcyjny dla wyborców.
Złośliwi mówią też o jego skłonnościach do męskich ciał... ale to zapewne złośliwcy.
Śpiewa, tańczy, recytuje....
Jak podaje na swojej stronie Paweł Olszewski, posiada on prócz obowiązku nudnej roboty sejmowej, szerokie zainteresowania humanistyczno-sportowe.
Tenis, narciarstwo, gra na gitarze elektrycznej, muzyka, literatura, malarstwo – to jego żywioł.
Nawet jestem w stanie wyobrazić sobie Olszewskiego naginającego na „Stratocasterze” solówkę z „Ballady o Tusku”, lub przy kominku delektującego się „Działami Wybranymi” Komorowskiego.... ale niech mu tam.
Co do malarstwa, to być może całość zainteresowań zamyka się w domalowaniu Kaczyńskiemu fryzury z ondulacją oraz czerwieni ust.
Jakoś dziwnie zarówno Pan Olszewski, jak i jego posłowanie trąci mi lipą.
Życie nauczyło mnie zachowania dystansu w stosunku do prymusów i „synków swoich tatusiów na politycznym gruncie”.
Mam wrażenie, że logika działalności politycznej rodziny Olszewskich zamyka się w twierdzeniu, że nie ważne z kim, ważne że u władzy.
Nawet nie zdziwił by się, gdyby szanowna matka pana posła wspierała LPR lub Samoobronę.
P.S.
Warto przeczytać materiał Pani Ewy Starosty na jej stronie Bydgoska Ośmiornica. Tam można poznać wiele faktów z życia rodziny Olszewskich, ot tak z pierwszej ręki...
http://ewastarosta.wordpress.com/moje-ksiazki/bydgoska-osmiornicaiii/pawel-o/
poniedziałek, 2 maja 2011
Bin Laden wyeliminowany…. teraz jeszcze tylko Palikot i Sikorski
Tfu, tfu… wcale nie namawiam amerykanów, by dupneli w obiekty “strategiczne” , na których to grlują karkówkę w czasie majówki lider (?) nieistniejącej partii oraz szef MSZ.
Wcale.
Moim pragnieniem jest aby, tak jak uporano się z megaterrorystą numer 1 na świecie, uporano się też z pomniejszymi terrorystami na naszej krajowej łączce.
Rzecz jasna, nie należy do nich strzelać i rozdupcać ich domowych ogródków wraz z chałupami, ale zdecydowanie dać sygnał, że miejsca dla osobników, nawołujących do terroryzmu i przemocy w naszej polityce nie ma!
Nie ma zgody na “ustrzelenie i patroszenie Kaczyńskiego” ani na “dożynanie watach”, bo nawet jeżeli to tylko słowa zabarwione (wątpliwym) humorem, to prowadzą do tragedii, takiej jak polityczne mordestwo w łódzkim biurze poselskim PiS.
Zbliżają się parlamentarne wybory. Już niebawem okaże się czy krajowi Bin Ladenowie dostaną na tyle duże wsparcie swoich “talibów” by znów zaistnieć w życiu politycznym.
Miejmy nadzieję, że ludziska wreszcie powiedzą “nie” politykom-terrorystom.
KIedyś przecież trzeba to zrobić.
Weźcie przykład z Amerykanów.
czwartek, 28 kwietnia 2011
Przejedzony czas koniunktury
Godson Onyekwere z ludu Ibo znany w Polsce jako John Abraham Godson, od niedawna Polak, polityk, poseł i czarna twarz Platformy Obywatelskiej podzielił się z nami efektem swoich przemyśleń na temat przyczyn tragicznego stanu finansów Polaków.
W wywiadzie dla portalu Onet.pl stwierdził, że “rząd PO został zmuszony podnieść podatek VAT m.in. ze względu na to, że rząd prezesa Kaczyńskiego przejadł i zmarnował czas koniunktury gospodarczej w Polsce".
Muszę przyznać, że nieźle ubawił mnie ów Godson.
Na czym opierał się poseł wypowiadając takie teorie nie wiadomo, bo nie powiedział.
Chyba tylko przejawem wyjątkowego poczucia humoru nazwać można wsłuchwanie się w głos fachowca od gospodarki rodem z czarnego lądu.
Z dostępnych informacji wiadomo, że rodzinnym krajem Godsona jest Nigeria, która to do krezusów gospodarczych nie należy, a wręcz przeciwnie lokuje się w dolnych rejonach statystyk, gdzieś między Zambią a Timorem Wschodnim.
Co więcej, ekonomia rodem z krajów czwartego świata, wcale nie dziwnie, kojarzy się z koralikami, woreczkami soli oraz dłubanymi rylcem posążkami afrykańskich bożków i korzonkami, co w naszych kulturowych rejonach raczej nie przyjmie się.
Diagnoza stawiana przez miłego Pana Johna Abrahama jest w swojej wymowie nad wyraz “afrykańska” oraz prezentuje typowe dla czarnego lądu spojrzenie i model myślenia.
Przywodzi panującą w Afryce zasadę konsumowania dóbr otrzymywanych z darów bez opamiętania i jakiejkolwiek myśli o dniu jutrzejszym, bez względu na koniunkturę.
NIe wszystko da się mierzyć jedną miarą.
Być może jest to jedyna zasada ekonomiczna ogarnięta przez posła PO i w euforii godnej Pitagorasa (z okrzykiem “Eureka”) nam objawiona.
Można tylko dodać, że w niektórych krajach w trakcie zmian na szczytach plemiennej władzy mogło dochodzi do “przejadania koniunktury” czyli praktyk konsumowania odchodzącej ekipy…
Nie wszystko jednak da się żywcem przeflancować na nasz grunt.
I na szczęście.
A zamiast wypowiadać karkołomne teorie, może lepiej dla posła Godsona aktywnie włączyć się w działania, dajmy na to sejmowej grupy Polska-Afryka?
Bezpieczniej i bez przysłowiowego obciachu.