niedziela, 28 grudnia 2008

Jak nazista z syjonistą!





















Die Fahne hoch! Die Reihen fest geschlossen…
(…הדגל מתנופף, השורות צפופות)

Słynna nazistowska pieśni z III Rzeszy śmiało może pretendować do stania się hymnem państwa Izrael. „Chorągiew wznieś, szeregi mocno zwarte...” - tak oto od kilu dni żydowskie państwo zwiera szeregi i wznosi chorągwie nad zwłokami zabitych w strefie Gazy Palestyńczyków, w większości kobiet i dzieci.

Niczym hitlerowscy naziści lub stalinowscy oprawcy, „bohaterowie” od Ehuda Olmerta stosują zawsze te same kryteria wobec niepokornych Arabów.
Odpowiedzialność zbiorowa – to najprostszy sposób na usprawiedliwienie zwyrodnialstwa i radosnego bezkarnego ludobójstwa które, ku radości żydowskiego społeczeństwa dokonuje się na sąsiadach – Palestyńczykach.

Izrael – kraj, który zbudowany został na terroryzmie i zbrodni, kraj którego przywódcami byli pospolici zbrodniarze i bandyci nie może inaczej rozumieć istoty oraz zasad swej państwowości i jako jedyny na całym świecie prezentuje kuriozum, które nazywa się „terroryzmem państwowy”.

Zalegalizowane prawo do ludobójstwa i praktyki gangsterskie stawiają ich w jednym szeregu z nazistowską III Rzeszą. Czym różnił się Adolf Hitler od Icchaka Szamira, Heindrich Himmler od Ariela Szarona czy też Rudlof Hess od Menachema Begina. Wystarczy prześledzić ich biografie. Niczym!

Wielką kpiną losu jest fakt, że naród, który wycierpiał tak wiele od nazistowskiej, hitlerowskiej machiny ludobójczej dziś te same sposoby stosuje wobec innego narodu.

Nie pierwszy to taki przypadek. W powojennej historii Europy znane są nierzadkie żydowskie zbrodnie na etnicznej ludności współzamieszkującej z nimi. Tak było w powojennej Polsce, Czechach, na Ukrainie i w Rosji. Żydo-komuna dopuszczona do władzy, niszczyła wszystko co nie swoje, narodowe, historyczno-religijne, w imię sobie tylko wygodnej ideologii i dla własnych korzyści.

Współczesny świat reprezentowany przez marionetkową ONZ może jedynie pleść bzdety i farmazony oraz udawać zatroskanie losem ofiar żydowskiego ludobójstwa.
Podobnie jak hitlerowskie Niemcy z lat 30-tych, Izrael dyktuje światu swój model przyzwoitości i postępowania. Swoim niezdecydowaniem i zaniechaniem tzw. cywilizowany świat przyzwala na dziejące się w strefie Gazy masakry ludności cywilnej, podobnie jak przyzwalał niegdyś, w 1939 roku hitlerowskiej hordzie na ludobójstwo na terenach Austrii, Czech i Polski.

Politycznie poprawna Europa, zdominowana przez żydowski i żydokomunistyczny zaciąg też nie jest w stanie nic sensownego wykoncypować i nawet tego nie pragnie. Dotyczy to zwłaszcza PE, gdzie niepodzielnie rządzą ludzie pokroju Cohn-Bendita i Schulza czyli żydo-europejscy mieszańcy. Na co ich stać? Poprosić w wystosowanym do obu stron konfliktu apelu, o rozejm i kropka.
Żywo przypomina to zachowanie Premiera Wielkiej Brytanii Neville Chamberlaina wobec Czech w 1938 r . czy też Polski w 1939 roku (silne naciski na przystanie przez Polaków na hitlerowskie żądania utworzenia korytarza do Prus Wschodnich). Gdzie proporcje winy i skutków?

Czym się to skończyło świat pamięta. Pamięta, lecz nie wyciąga wniosków. Świat boi się gniewu potężnego rozsianego po całym świecie żydostwa, jak bał się niegdyś hitleryzmu i nazizmu.

… juden marschiert mit ruhig festem Schritt…

wtorek, 23 grudnia 2008

poniedziałek, 22 grudnia 2008

Neonazista, ohydny stalinista i totalitarny komunistyczny karierowicz.

Ledwo wczoraj skończyłem kreślić wpis o komediowych talentach niejakiego Pacewicza, zatrudnionego chyba przez przypadek w „GW” a nie w dobrym i popularnym kabarecie, a już kolejny temat aż prosił się o stosowny wpis.

Jakiż to zbieg okoliczności, że sprawa dotyczy drugiego z zastępców Adama Michnika – Piotra Stasińskiego. Tu jednak nie może być mowy o komedii, humorze czy też kabarecie.
To raczej proza życia czy też bardzij dramat. Pan Stasiński przypomina raczej sposobem bycia i zachowania ekspedienta sklepu z częściami do malucha z okresu lat 80-tych, a z wyglądu oblicze z flagi karaibskich Piratów. Jak mawiają „nie ma śmiania”!

Przed samym snem obejrzałem powtórkę programu Loża Prasowa TVN, bo sprawa w pierwszej części dotyczyła nagrody dla Bogdana Rymanowskiego. Ciekaw byłem stosunku Pana Stasińskiego do skeczu Pacewicza i do nagrody dla dziennikarza TVN. Na rewelacje nie liczyłem i nie zawiodłem się. Stasiński bronił „pamfletu” (jak sam nazwał to dzieło) Pacewicza niczym Ben-Gurion niepodległości Izraela waląc na odlew w Rymanowskiego.
Druga część programu była o wiele ciekawsza, a traktowała o zamieszaniu w TVP.
Tu przechodzę do sedna sprawy. W trakcie gorącej dyskusji nad osobą nominowanego na tymczasowego prezesa telewizji Piotra Farfała, Stasiński raczył wyrazić pogląd (cytuję): „- To neonazista!”

Osobiście mam w ... (tu można wstawić dowolne miejsce, gdzie wydaje się, że go mam) osobę Pana Farfała, jego dokonania i drogę kariery polityczno-zawodowej. Jest mi całkowicie obojętne również kim był niegdyś, co robił i jakim gestem zamawiał piwo.
Dziś (od 2000 r.) Farfał jest działaczem Młodzieży Wszechpolskiej, organizacji legalnej, działającej jawnie w Państwie Polskim w zgodzie z prawem tego Państwa.
Stasiński waląc na odlew „neonazistą” wyszedł na przysłowiowego „jelenia” i „0,25 l”.

Farfał faktycznie przeszedł trudną drogę polityczno-ideologiczną. W wieku 15 lat został skinheadem, do roku 2000 był członkiem, kolejno: Polskiej Wspólnoty Narodowej, Stronnictwa Narodowego „Szczerbiec”, NOP. Wszystko to działo się do jego 22 roku życia.
Później wstąpił do MW (wiadomości te nie są sprawdzone – podaję je za „GW” ;))

Czy etykietka przyklejona do człowieka w wieku 15-22 lat ma obowiązywać do końca jego dni? Według Stasińsiego – tak!
Skoro tak, to przy tej okazji może warto prześledzić kariery polityczne postaci, co do których Stasiński i jego mocodawcy z „GW” nie mają żadnych zastrzeżeń a wręcz ustawiają je sobie na ołtarzyku i modlą się do nich. Może warto zrewidować pogląd „towarzystwa GW” na wiele młodzieńczych postawy i na ich podstawie nazwać rzeczy ostro i po imieniu.

Jacek Kuroń, miał 18 lat gdy wstąpił do PZPR, pracował jako etatowy instruktor w wydziale harcerskim stołecznego ZMP, czyli wbijał młodzieży do głowy komunistyczną papkę. Miał 19 lat gdy został przewodniczącym zarządu uczelnianego ZMP na Politechnice Warszawskiej, a 21 lat gdy założył Krąg Walterowski (był jego komendantem do 27 roku życia w 1961 r.). Jednym słowem typowy komunistyczny beton i karierowicz.
W nomenklaturze podobnej Stasińskiemu: „ohydny stalinista”.

Bronisław Geremek, miał również 18 lat gdy wstąpił do PZPR, do 1954 (22 lata) był II Sekretarzem POP na UW. Wyrzucał wtedy „niepewnych ideologicznie” z uczelni i piętnował reakcjonistów. W wieku 22 lat za zasługi dla komunistycznej władzy, wyjechał do USA na stypendium Smithsonian Institution, w latach 1956-1958 (w wieku 24-26 lat) odbył studia podyplomowe w École pratique des hautes études w Paryżu jako zaufany towarzysz, sprawdzony i pewny ideologicznie. Dopiero w wieku 36 lat (1968 r) wystąpił z PZPR.
W nomenklaturze podobnej Stasińskiemu: „stalinista i totalitarny komunistyczny karierowicz”.

Od dziś będę z nadzieją śledził wszystkie wystąpienia znanego z zamiłowania do radykalnych określeń Piotra Stasińskiego. Może wreszcie coś z prawdy o Kuroniu i Geremku usłyszę. Oczywiście też takim ładnym, typowym dla zastępcy redaktora naczelnego „GW” językiem.


P.S.> Zaczynam podejrzewać, że przy obsadzie stanowisk z-ców red. nacz. w „Gazecie Wyborczej” kierowano się starą zasadą - jeden mądry drugi ładny. W przypadku Stasińskiego i Pacewicza nie wiadomo tylko, który jest który. To tak dla niepoznaki i pełnej konspiracji.

"Dziennikarz - niedziennikarz" - nowy skecz Pacewicza

Grupa „dziennikarzy roku” wystosowali wspólny apel do publicysty "Gazety Wyborczej" Pacewicza o szacunek dla werdyktu środowiska. A poszło o humorystyczny tekst (prywatnie wielbionego przeze mnie komedianta i kabareciarza prasowego) odnośnie nadania tytułu „Dziennikarza Roku 2008” Bogdanowi Rymanowskiemu.

Ze sobie właściwym, jak zawsze zupełnie nie zamierzonym dowcipem i humorem, Pacewicz napiętnował Rymanowskiego, że ten śmiał być bardziej doceniany przez środowisko i lepszy od kogokolwiek z „Gazety” i okolic. Swój materiał wymoczony krokodylimi łzami zatytułował „Niedziennikarz Roku” i strzeliwszy focha, zawiesił na swoim organie (Sic!).

„Nagradzajmy dziennikarzy, a nie arbitrów elegancji podczas kłótni w maglu (...) Cóż to za dziennikarstwo? Co takiego ważnego Bogdan Rymanowski ma do przekazania Polakom? Na czym się zna? Jakich wartości broni? Co ujawnia, czego byśmy nie wiedzieli?" Tyle niedoceniony Pacewicz.

Polemizować z wicemichnikiem jest niezwykle trudno i zasadniczo jest to bezcelowe. Próba taka może być porównywalna nie przymierzając z nawracania np. Feliksa Dzierżyńskiego na katolicyzm czy też zawracania kijem Wisły.

Trudno jednak oprzeć się przyjemności skomentowania w kilku słowach tego zabawnego skeczu oraz pokrętnego humoru mistrza Pacewicza. Tym bardziej że poprzez nazwanie Rymanowskiego „Niedziennikarzem Roku” humorysta ustawił go w jednym szeregu z wieloma osobami nie będącymi dziennikarzami, w tym autorem powyższego wpisu (protestuję!). Ale po kolei.

Skoro Pacewicz nakreślił już jak wygląda „niedziennikarz”, zastanówmy się więc jak powinien prezentować się w takim razie „dziennikarz”, czyli ktoś kto na tytuł środowiska żurnalistów, według wicemichnika w pełni zasługuje.

1. Po pierwsze dziennikarz winien preferować raczej model „Gazeta W. Fashion” czyli w modzie są białe, wymięte, poplamione i rozchełstane koszule i wygniecione marynarki. O obszarpanych portkach i brudnych, wykoślawionych butach (a la Lizut) przez delikatność nie wspominam.
2. Nie powinien uczestniczyć w kłótniach w maglu a raczej w ułożonych dyskusjach, najlepiej środowisk żydokomunistyczno-lewackich, gdzie można potępić i napiętnować ksenofobię oraz wszystko później rzetelnie po „gazetkowyborczemu” opisać.
3. Ważne aby miał coś do przekazania Polakom i oczywiście się na czymś znał. Tu również wskazane jest prezentowanie modelu „Gazeta W. Fashion” czyli „pocałujta w d...ę wójta, jak piszemy to się bójta”.
4. Odnośnie wartości, to chyba jasne jest dla wszystkich, że powinien bronić idei jakie przekazują nam szczególnie postępowi pederaści wszystkich krajów połączeni wspólnym łańcuchem, którego zapięciem jest red. Pacewicz (homoseksualizm to jego konik).
5. Taki dziennikarz, pretendujący do zaszczytnych tytułów winien też coś ujawniać, czego inni nie wiedzą. Może ujawniać nietolerancję i w/w homofobię i ksenofobię – to najlepiej widziane, ewentualnie może ujawniać jakieś „przekręty” i wybryki „nazioli” i „faszystów” czyli wszystkich, którzy nie prezentują linii „Gazety Wyborzcej” i są np. szczuci Edelmanem.

Moim skromnym zdaniem właściwymi kandydatami (wg wzorca Pacewicza) z których można by wybrać tę postać numer jeden polskiego dziennikarstwa winni być: Monika Olejnik (ze względu na brudne włosy i wykrzywiony wyraz twarzy), Mikołaj Lizut (brudne buty i naszmalcowane owłosienie głowy oraz graniczące z obłędem tropienie wyimaginowanego „faszyzmu”) Jacek Żakowski (za wierność idei „Wielkiej Gazety Wyborczej” i jej „Wielkiego Wodza”) a nie jakiś tam np. Rymanowski, elegant i pustak.

Kolejny raz mistrz wysublimowanego humoru o twarzy cierpiącego Bustera Keatona - Piotr Pacewicz dał „czadu” czy nawet „mega-czadu”. Chowajcie się kabarety „Moralnego Niepokoju” czy inne „Ani Mru Mru” i „Neo-Nówki”.
Pacewicz rulez! (jak mawia młodzież)

P.S. Przy okazji przypomniał mi się fragment filmu „Kingsajz”.
Mówi Nadszyszkownik Kilkujadek do Ola Jedliny: „- A Ty sam polokoktowiec jesteś! Niuchać tu przyszedł...”
Pacewiczu Piotrze, a Ty sam niedziennikarzem jesteś! Mącić tu przyszedłeś?
(Piotr Pacewicz jest absolwentem Wydziału Psychologii UW a nie absolwentem Wydziału Dziennikarstwa).

sobota, 20 grudnia 2008

Michnik wraz z diabłami czyli obawy o "tę" demokrację.

Mino sobotniego popołudnia i czasu, który wypełniać winien zasłużony wypoczynek, zmuszony byłem niestety pojechać do pracy.
Taka robota, takie pieskie życie.

Podobnie jak w normalny dzień powszedni wsiadłem do metra i jak zawsze oddałem się lekturze informacji wyświetlanych na ekraniku monitora w wagonie. Właściwie czynię to tylko z nudów i dla śmiechu, bowiem serwis wiadomości w warszawskim metrze przygotowuje redakcja „GW”, która z sobie tylko właściwym urokiem stara się wtłoczyć do głów czytelników jak najwięcej głupoty i prosowieckiej propagandy.

Jadę i czytam. Ble, ble, ble... Ziobro zapłaci…. Ble, ble, ble…. Prezydent przegrał... itd. itp.
Wszystko papka i sokorsczyzna łączona z urbanizmem.

Jedyny na prawdę istotny i ciekawy fragment informacji pojawił się dopiero po dobrych kilku minutach. Podczas krótkiej reklamówki samej „Gazety Wyborczej” przeczytałem: „Michnik: Bałem się jak diabli, że tę demokrację przegramy”.

Majstersztyk i perfekcja informacyjna w jednym zdaniu. Ponadto wreszcie nazwanie przez „GW” rzeczy jakimi są i do tego po imieniu.
Z krótkiego zdania (tytułu) wynika mianowicie, że to głównie diabli bali się o tę demokrację. Znaczy to, że ta demokracja, lansowana przez oberredaktora i jemu podobnych, to taka szatańska demokracja, której udało się wreszcie zwyciężyć mimo obaw naczelnego „GW” i ku uciesze całego „diabelstwa”.


„Michnik: Bałem się jak diabli, że tę demokrację przegramy”
jest tytułem wywiadu innego „pulitzera” niejakiego Jacka Żakowskiego ze swoim guru. Materiał ukaże się ponoć w najnowszym wydaniu świątecznej „Polityki” oraz we fragmentach, oczywiście również w świątecznym wydaniu „GW”.

My o Narodzeniu Pańskim i cieple płynącym z rodzinnych świąt, a postkomuna o diabłach.
Strzał w dziesiątkę i wielkie dzięki za szczerość.

P.S. Sam tekst jest nic nie wart – tumańska papa. Za to tytuł – pierwsza klasa.

czwartek, 18 grudnia 2008

Kolejny "udany" występ "Mistrza Świata w Triathlonie".

Gdyby głupota umiała pływać, prostactwo jeździć na rowerze a obłuda biegać, to Pan Lech Wałęsa dawno już byłby bezapelacyjnym mistrzem świata w triatlonie.

Niedowartościowany były prezydent robi co może aby zaistnieć medialnie i spłacić dług wdzięczności wobec ekipy Donalda Tuska za wyciągnięcie go z lamusa, odkurzenia i ponowne napompowanie.

Chwali Tuska, chwali Platformę Obywatelską, gani wszystkich, którzy są na czarnej liście ekipy rządzącej. W zamian otrzymuje bukiety ładnych i zgrabnych peanów na swoją cześć (niekiedy nawet wierszowanych) co dla prostego i dość mało wymagającego intelektu Pana byłego prezydenta jest wielce łechczącym. Tak to sobie żyją w symbiozie PO i TW. A nich im dobrze będzie, niech się kochają, może nawet dzieci mieć będą. Tylko z dala do obywateli.

Dla krańcowo prostego człowieka każde zainteresowanie jego osobą oraz poklepanie go po plecach jest powodem do dumy i oddaniu się bez reszty klepiącemu. Tak to sobie platrformiacy klepią Wałęsę i patrzą jak z prostego człowieka wychodzi prostak niczym flegma z „zajętych płuc”.

Dziś w TOK FM były prezydent grzmiał na związkowców – „Chcą rujnować ojczyznę, to niech ją rujnują” „Rząd robi bardzo dużo... ja się dziwię” itp. itd. Odniósł się w ten sposób do protestu związków zawodowych w sprawie ograniczenie pomostówek.

Wszystko mówi to były lider związkowy i robotnik, który gdyby nie (nazwijmy to) „sprzyjające okoliczności” dziś pewnie razem ze związkową bracią szedł by w pierwszym szeregu (a znając Wałęsę pewnie nawet mianował by się przywódcą demonstracji).
Wiadomo, że z wyższego stołka inaczej widać, ale przyzwoitość winna być zawsze taka sama. Nie wiem co obiecali zrobić (bądź nie zrobić) Wałęsie Tusk, Palikot czy inny Chlebowski ze Schetyną ale musiało być to coś znaczącego, gdyż skłoniło byłego prezydenta do zrobienia przysłowiowej „kupy” we własne gniazdo. Chyba, że to nie jest jego gniazdo? Może Wałęsa miał swoje gniazdo gdzie indziej?

Ostanie pytania dedykuję wątpiącym w prawdziwość twierdzenia, że dr Wałęsa to w istocie także mr Bolek (tw Bolek?).























P.S. Po analizie radiowej wypowiedzi Wałęsy, naszło mnie takie skojarzenie, że wówczas w 1980 roku takie „mądrości” śmiało mógłby wygłosić minister spraw wewnętrznych Kowalczyk. Trzeba było by tylko zminić Tuska na Gierka. Reszta to samo. Szczególnie to „dobre serce” pasuje do obu.

niedziela, 14 grudnia 2008

DZWONEK POSTĘPU - WYDANIE SPECJALNE!









Wreszcie, Szanowni Wyborcy Rada Naczelna (Nadherszteria) naszej partii ustaliła nowy sposób na klasyfikacje hierarchii pozycji i ważności w Platformie Obywatelskiej.

Ku uciesze członków i sympatyków ustalono, że najlepszym sposobem na to będzie wprowadzenie stopni porównywalnych z wojskowymi czy też obowiązującymi w innych paramilitarnych organizacjach.

Od jutra przed nazwiskiem każdego z członków naszej partii winno podawać się jego stopień organizacyjny. Uniknie się w ten sposób spekulacji, kto jest ważniejszy od kogo w organizacji i kto powinien znajdować się w najbliższym otoczeniu Głównego Wodza.

Poniżej tabela stopni:























Z ostatniej chwili:

W sejmie odbyła się oficjalna prezentacja.