*Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K *
Im bliżej dnia pojawienia się na rynku księgarskim opracowania Cenckiewicza i Gontarczyka "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii" tym bardziej histeryczne ruchy wykonuje „bohater” książki, były Prezydent a prywatnie były elektryk Lech Wałęsa. Udziela wywiadów, obraża się, udaje że wychodzi ze studia ale wraca – ot mota się jak przysłowiowy „Szmul po pustym sklepie”. Z wypowiedzi w trakcie licznych wywiadów nie wynika absolutnie nic, a sam Wałęsa już po pięciu minutach w kolejnej rzece wywodów nieświadomie zaprzecza temu, co na początku rozmowy twierdził. Z uśmiechem na ustach, póki starczy mu nerwów i z luzem niekontrolowanym opowiada coraz to bardziej sensacyjne historie.
Nie bardzo wiem, kto zacz jest jego doradcą ds. medialnych, ale powinien go były Pan Prezydent i elektryk jak najszybciej wyrzucić. Wiadomo, że Wałęsa bez doradców funkcjonować nie może, więc ktoś taki w otoczeniu jego znajdować się musi. Rzecz w tym, że kolejny raz Pan były Prezydent wywalił kasę w błoto. Po epoce Zakrzewskiego, Drzycimskiego i „kapciowego Mnietka” Wachowskiego, którzy pomogli mu zająć zaszczytne czwarte miejsce w plebiscycie na najlepszego prezydenta odrodzonej Rzeczpospolitej (gorszy był tylko, też Bolek - Bierut) , Wałęsa zatrudnił kolejnego geniusza i płaci – i traci. Traci resztki honoru i mitu. Traci wizerunek bojownika i człowieka z poczuciem przyzwoitości. Nie wystarczy przy każdej okazji opowiadać, że samemu obaliło się komunizm i podobne temu populizmy (ciekawe, że to samo już od wielu lat opowiada poza granicami kraju Bronisław Lewartow-Geremek. Panowie powinni coś między sobą ustalić) – trzeba też mieć twarz, z którą w sytuacjach trudnych wychodzi się z opresji.
„Lechu idź w zaparte” ponoć radził byłemu Prezydentowi inny wielki „rewolucjonista” Jacek Kuroń. Było to jeszcze w 1992 roku, po pierwszych „teczkowych zmaganiach z bezpieką”. Czas pokazał, że Wałęsa mocno wziął sobie do serca te słowa i mimo, że Kuronia nie ma już między żywymi jego słowa są żywe do dziś. Nie oznacza to, że „pójście w zaparte” trwać będzie bez końca. Może się zdarzyć, że na skutek publikacji (o której jak dotychczas mało wiadomo) Lech Wałęsa powróci do starej wersji obiegowej, o podpisywaniu „jakichś tam kilku dokumentów (inna wersja: coś tam podpisałem)” .
Mało natomiast prawdopodobne jest, że przyjmie model Boniego, to znaczy pochoruje się, popłacze, wzniesie pomstę do nieba, ale na koniec przyzna do współpracy. „Pokorne cielę dwie matki ssie” mówi przysłowie, dlatego w nagrodę Boni po latach współpracy z SB, został doradcą Premiera. A Wałęsa? Co jeszcze może zyskać, gdyby nawet posypał głowę popiołem i wyrzekł słowa – „tak, byłem!”?
Już nic! Przecież doradcą nie zostanie – sam potrzebuje doradców, ministrem – za niskie progi, prezydentem – za wysokie! Już tylko hipotetycznie można rozprawiać „co by było, gdyby...” Ja obstawiam pracę w „Gazecie Wyborczej” w jednym pokoju z Maleszką.
A całkiem serio, szumowi medialnemu wokół publikacji autorstwa IPN winien jest sam Wałęsa. Zamiast siedzieć cicho i spokojnie czekać, odgrywa tragikomedię wciągając w swoją grę najosobliwsze postaci. Z charakterystyczną dla osaczonej zwierzyny desperacją , sięga po pomoc kłusowników. Do grona autorytetów moralnych świadczących niegdyś o czystości Wałęsy dobił wczoraj Gromosław Czempiński – PRLowski szpieg i szef SLDowskiego UOP, który jednoznacznie zakwestionował prawdziwość dokumentów „Bolka”. Zestawiając ze sobą wydane uprzednio przez Wojciecha Jaruzelskiego „Świadectwo Moralności Wałęsy” (na usilną prośbę samego Wałęsy) i wypowiedzi Czepińskiego mamy wstępny zarys bohatera książki historyków IPN.
Problem w tym, że kłusownicy, jak to kłusownicy najpierw poklepią i uśmiechną się, a później przystawią nóż do gardła. Choćby taki Siemiątkowski. Naopowiadał wpierw o nieskalanej przeszłości byłego Prezydenta, by wkrótce dodać coś o „mocno zdekompletowanej teczce” która wróciła do UOPu z Pałacu Prezydenckiego. Po co kraść dokumenty, które nie mają żądnego znaczenia? Kto zatem podprowadził kartki z teczki Wałęsy? Znów jakaś sprzątaczka?
P.S> Trudno odmówić sobie też skomentowania „rewelacji” Wałęsy, którymi to sam zainteresowany obficie na raczy od kilku dni. Szczególnie spodobała mi się wypowiedź o planowanym porwaniu bohatera.
Jako wielbiciel filmów sensacyjnych z wypiekami na twarzy czytałem: - Dlaczego nie mówią, że chciano mnie porwać? Kto chciał to zrobić? Dlaczego nie mówią, że żona Gwiazdy chciała mnie wyciągnąć ze stoczni, żeby mnie porwano, a na moje miejsce wstawić Gwiazdę?
Okropność! Mniemam, że małżeństwo Gwiazdów swój plan przygotowało na tyle profesjonalnie, że do dziś nie udało by się zauważyć, że Wałęsa to nie Wałęsa tylko Andrzej Gwiazda. Szczęście Boskie, że ktoś pokrzyżował im plany! Ale temat jest mocny - polecam scenarzystom i reżyserom, szczególnie młodego pokolenia.
Mam też drugą wersję scenariusza – light science-fiction. Otóż, na ziemię przybywają „Obcy z Gwiazd” i planują porwanie Lecha Wałęsy. W tym celu żona jednego „przybysza” próbuje wyciągnąć przewodniczącego Wałęsę i uprowadzić go statkiem kosmicznym na inna planetę. W jego miejsce szykowany jest już odpowiedni „Obcy z Gwiazd” - sobowtór, który ma zastąpić miłościwie panującego przewodniczącego...... Ciąg dalszy dopisze wkrótce życie (albo też wkrótce, sam były Prezydent Lech Wałęsa w kolejnej opowieści).
środa, 18 czerwca 2008
poniedziałek, 16 czerwca 2008
Chciałem zabić...
*Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K *
Ciekawość naszą, ośmielonych szczerością Premiera, budzą też marzenia innych członków gabinetu.


"Jako premier polskiego rządu, muszę wypowiadać się w sposób wyważony, ale wczoraj... chciałem zabić" - przyznał Donald Tusk.

Czy pozostali wykażą tyle odwagi co szef rządu i też ujawnią swoje najskrytsze pragnienia?
Niestety, aby dowiedzieć się o czym marzą najpopularniejsi politycy koalicji PO-PSL musieliśmy posunąć się do drobnego podstępu i podczas posiedzenia gabinetu Premiera Tuska, podłączyć niektórym członkom rządu znajdującym się akurat w objęciach Morfeusza - „Wykrywacz pragnień”. Efekty przerosły najskrytsze marzenia...






czwartek, 12 czerwca 2008
Prawda leży na wierzchu?
*Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K *
Dziennik.pl poinformował wyczerpująco, że pejsiaste sieroty po żydokomunie napisały w dzienniku „Haaretz” (lewacka gazecina) o „polskich obozach zagłady” dokładając tym samym cegiełkę do budowanego z mozołem porozumienia między Polską a Izraelem (hie-hie!).
"Wolverine ma za sobą historię związaną z polskim obozem zagłady" - pisze Mordechai Shinefeld, w swoim tekście o gościu, którego rodzinę zatłukli tamże hitlerowcy. Analizując debilizm autorski, warto zwrócić uwagę na dalsze naziolskie prowokacje pismaka, który twierdzi jakoby obozy koncentracyjne zorganizowali Polacy, a nie Niemcy (hie!). Czyli (hie!) w okupowanej Polsce istniał spory, państwowy przemysł zajmujący się budową obozów zagłady.
Od kretynizmów łeb pęka - zawsze jak za polskie tematy bierze się ten zakapturzony tabloid.
Taka teoria znajdzie jednak wielu wyznawców. Na przykład Elie Wisel (lewacki antypolski świr z emigracji) od dawna już twierdził, że „Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki”. Czyli akt masowej kolaboracji z hitlerowcami na pewno był.
Jeśli chodzi o tego łacha, to wiadomo dziś, że współpracował z terrorystyczną organizacją Irgun, która dokonała m.in. w 1946 roku, ataku bombowego na hotel Króla Dawida. Zginęło tam 90 osób – Arabów, Brytyjczyków i Żydów. Widać, że pysie mieli radochę z wysadzania w powietrze też i swoich.
Wiesel i jemu podobni psychole z Irgun, aby wzmocnić swoje naziolskie wpływy w anektowanych arabskich enklawach, bawili się pysznie szczególnie 9. kwietnia 1948 roku, podczas dokonywania masakry w arabskiej wsi Deir Jassin. Zatłukli tam 254 osoby.
Widać, że koncepcja dialogu (przede wszystkim z największymi skurwielami) dostaje niezły łomot. O własnych rzeźniach pysie-psychole każą milczeć a w zamian wymyślają własne, kłamliwe historie, którymi zapychają gęby żądnej sensacji publice.
(przepraszam, ale tekst pisany „zaangażowanym barburem”)
P.S. Bardzo dziękuję Panu Eli Barburowi za inspirację i możność wykorzystania szerokiego wachlarza jego epitetów i określeń (płynących z tekstów tego poczytnego autora).
Oby Allach usunął wszystkie kolce spod jego stóp a słońce rozświetliło jego mądrość, która niech promieniami jak łaską Allacha na nas spływa. Salem-Olejkum.
Dziennik.pl poinformował wyczerpująco, że pejsiaste sieroty po żydokomunie napisały w dzienniku „Haaretz” (lewacka gazecina) o „polskich obozach zagłady” dokładając tym samym cegiełkę do budowanego z mozołem porozumienia między Polską a Izraelem (hie-hie!).
"Wolverine ma za sobą historię związaną z polskim obozem zagłady" - pisze Mordechai Shinefeld, w swoim tekście o gościu, którego rodzinę zatłukli tamże hitlerowcy. Analizując debilizm autorski, warto zwrócić uwagę na dalsze naziolskie prowokacje pismaka, który twierdzi jakoby obozy koncentracyjne zorganizowali Polacy, a nie Niemcy (hie!). Czyli (hie!) w okupowanej Polsce istniał spory, państwowy przemysł zajmujący się budową obozów zagłady.
Od kretynizmów łeb pęka - zawsze jak za polskie tematy bierze się ten zakapturzony tabloid.
Taka teoria znajdzie jednak wielu wyznawców. Na przykład Elie Wisel (lewacki antypolski świr z emigracji) od dawna już twierdził, że „Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki”. Czyli akt masowej kolaboracji z hitlerowcami na pewno był.
Jeśli chodzi o tego łacha, to wiadomo dziś, że współpracował z terrorystyczną organizacją Irgun, która dokonała m.in. w 1946 roku, ataku bombowego na hotel Króla Dawida. Zginęło tam 90 osób – Arabów, Brytyjczyków i Żydów. Widać, że pysie mieli radochę z wysadzania w powietrze też i swoich.
Wiesel i jemu podobni psychole z Irgun, aby wzmocnić swoje naziolskie wpływy w anektowanych arabskich enklawach, bawili się pysznie szczególnie 9. kwietnia 1948 roku, podczas dokonywania masakry w arabskiej wsi Deir Jassin. Zatłukli tam 254 osoby.
Widać, że koncepcja dialogu (przede wszystkim z największymi skurwielami) dostaje niezły łomot. O własnych rzeźniach pysie-psychole każą milczeć a w zamian wymyślają własne, kłamliwe historie, którymi zapychają gęby żądnej sensacji publice.
(przepraszam, ale tekst pisany „zaangażowanym barburem”)
P.S. Bardzo dziękuję Panu Eli Barburowi za inspirację i możność wykorzystania szerokiego wachlarza jego epitetów i określeń (płynących z tekstów tego poczytnego autora).
Oby Allach usunął wszystkie kolce spod jego stóp a słońce rozświetliło jego mądrość, która niech promieniami jak łaską Allacha na nas spływa. Salem-Olejkum.
środa, 11 czerwca 2008
Bohaterowie na stalowych rumakach
*Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K *
Bohaterowie walk z „polskimi bandytami” ...
„Izraelski czołg zabił palestyńską dziewczynkę
Dziewięcioletnia dziewczynka palestyńska zginęła w kontrolowanej przez Hamas Strefie Gazy na skutek ostrzału czołgu izraelskiego - poinformowały palestyńskie źródła medyczne.
Ciało dziewczynki znaleziono w ruinach domu w mieście Karara na wschód od Chan Junis po ostrzelaniu budynku przez czołg izraelski. W momencie ataku dziecko znajdowało się w środku.Rzecznik wojsk izraelskich powiedział, że siły naziemne zaatakowały w środkowej części Strefy Gazy palestyńskich rebeliantów, którzy usiłowali ostrzelać ogniem rakietowym Izrael. Dodał, że nic mu nie wiadomo o ofiarach cywilnych.”
Tyle PAP. W Polsce toczy się proces żołnierzy oskarżanych o udział w ostrzelaniu afgańskiej wioski Nangar Khel. Wszędzie tam, gdzie dotarła cywilizacja, za wojenne zbrodnie odpowiada się przed sądem, a w sytuacjach spornych, niejasnych gdzie śmierć ponieśli cywile, należy niewinności wojskowych dowieść. W przeciwnym wypadku, każdy żołnierz traktowany jest jak zabójca i winien odpowiadać jak pospolity przestępca. W tym celu prawo przewiduje procesy. Dotyczy to większości krajów.
Niestety nie dotyczy to państwa izrael, gdzie nadal odbywa się eksterminacja ludności palestyńskiej. Bezmyślna dzicz, izraelskie żołdactwo bezkarnie, na oczach świata morduje ludność cywilną z Palestyny, sprawiając tym nie lada uciechę licznemu żydostwu światowemu. Dla nich ludzkie życie warte jest tyle, ile kosztuje jeden pocisk czołgowy. To w ich mniemaniu łatwo daje się przeliczyć na dolary, funty i szekle.
Przykro stwierdzić, że sześćdziesiąt lat istnienia tego państwa nie wyrobiło w rządzących i większości obywateli (którzy tych rządzących wybierają) potrzeby ucywilizowania się, dostosowania prawa do standardów międzynarodowych oraz zwykłej ludzkiej sprawiedliwości. Obrońcy „terroryzmu państwowego” panującego w izraelu, jak mantrę powtarzają od lat: „Walczymy z terrorystami w taki sposób, w jaki oni walczą z nami”.
Zatem po co oburzenie, międzynarodowy szloch po zamachach na osiedla żydowskie? Przemoc nie usprawiedliwia innej przemocy. Stosując podobne metody do potępianych „terrorystów palestyńskich” siły zbrojne izraela niczym nie różnią się od celów swoich ataków. Dzicy walczą z dzikimi. Tylko gdzie w tym wszystkim jest miejsce na ludność cywilną, na bezbronne dzieci?
W tym miejscu nasuwa się na myśl, podobna sytuacja z naszej, Polskiej Historii. Hitlerowska okupacja, pociągi do Auschwitz, łapanki uliczne, germańskie żołdactwo mordujące bezkarnie dzieci, kobiety, starców. Powinniśmy w pełni rozumieć co mogą odczuwać zwykli bezbronni ludzie stojąc naprzeciwko machinie zagłady z „gwiazdą dawida” na fladze. Dla nich nie ma ratunku. Przecież w każdej chwili, bezmyślny wojak może jednym ruchem ręki unicestwić „potencjalny arabski terroryzm” w jego rodzinnym domu. Za około 1000 USD – tyle kosztuje pocisk i tym samym, tyle kosztuje życie palestyńskiego cywila (dziecka).
Po doświadczeniach II Wojny Światowej powtarzano sobie nie raz – nigdy więcej nazizmu, hitleryzmu, zbrodni ludobójstwa. Nie przewidziano wtedy jednak „bohaterskiej armii izraelskiej” i ich „bezpardonowej” walki z palestyńskimi dziećmi.
Kto mógł przewidzieć, że dziś, potomkowie ciężko doświadczonych przez holocaust, sami będą zachowywać się, jak oprawcy ich ojców.
Dziewięcioletnia dziewczynka palestyńska zginęła w kontrolowanej przez Hamas Strefie Gazy na skutek ostrzału czołgu izraelskiego - poinformowały palestyńskie źródła medyczne.
Ciało dziewczynki znaleziono w ruinach domu w mieście Karara na wschód od Chan Junis po ostrzelaniu budynku przez czołg izraelski. W momencie ataku dziecko znajdowało się w środku.Rzecznik wojsk izraelskich powiedział, że siły naziemne zaatakowały w środkowej części Strefy Gazy palestyńskich rebeliantów, którzy usiłowali ostrzelać ogniem rakietowym Izrael. Dodał, że nic mu nie wiadomo o ofiarach cywilnych.”
Tyle PAP. W Polsce toczy się proces żołnierzy oskarżanych o udział w ostrzelaniu afgańskiej wioski Nangar Khel. Wszędzie tam, gdzie dotarła cywilizacja, za wojenne zbrodnie odpowiada się przed sądem, a w sytuacjach spornych, niejasnych gdzie śmierć ponieśli cywile, należy niewinności wojskowych dowieść. W przeciwnym wypadku, każdy żołnierz traktowany jest jak zabójca i winien odpowiadać jak pospolity przestępca. W tym celu prawo przewiduje procesy. Dotyczy to większości krajów.
Niestety nie dotyczy to państwa izrael, gdzie nadal odbywa się eksterminacja ludności palestyńskiej. Bezmyślna dzicz, izraelskie żołdactwo bezkarnie, na oczach świata morduje ludność cywilną z Palestyny, sprawiając tym nie lada uciechę licznemu żydostwu światowemu. Dla nich ludzkie życie warte jest tyle, ile kosztuje jeden pocisk czołgowy. To w ich mniemaniu łatwo daje się przeliczyć na dolary, funty i szekle.
Przykro stwierdzić, że sześćdziesiąt lat istnienia tego państwa nie wyrobiło w rządzących i większości obywateli (którzy tych rządzących wybierają) potrzeby ucywilizowania się, dostosowania prawa do standardów międzynarodowych oraz zwykłej ludzkiej sprawiedliwości. Obrońcy „terroryzmu państwowego” panującego w izraelu, jak mantrę powtarzają od lat: „Walczymy z terrorystami w taki sposób, w jaki oni walczą z nami”.
Zatem po co oburzenie, międzynarodowy szloch po zamachach na osiedla żydowskie? Przemoc nie usprawiedliwia innej przemocy. Stosując podobne metody do potępianych „terrorystów palestyńskich” siły zbrojne izraela niczym nie różnią się od celów swoich ataków. Dzicy walczą z dzikimi. Tylko gdzie w tym wszystkim jest miejsce na ludność cywilną, na bezbronne dzieci?
W tym miejscu nasuwa się na myśl, podobna sytuacja z naszej, Polskiej Historii. Hitlerowska okupacja, pociągi do Auschwitz, łapanki uliczne, germańskie żołdactwo mordujące bezkarnie dzieci, kobiety, starców. Powinniśmy w pełni rozumieć co mogą odczuwać zwykli bezbronni ludzie stojąc naprzeciwko machinie zagłady z „gwiazdą dawida” na fladze. Dla nich nie ma ratunku. Przecież w każdej chwili, bezmyślny wojak może jednym ruchem ręki unicestwić „potencjalny arabski terroryzm” w jego rodzinnym domu. Za około 1000 USD – tyle kosztuje pocisk i tym samym, tyle kosztuje życie palestyńskiego cywila (dziecka).
Po doświadczeniach II Wojny Światowej powtarzano sobie nie raz – nigdy więcej nazizmu, hitleryzmu, zbrodni ludobójstwa. Nie przewidziano wtedy jednak „bohaterskiej armii izraelskiej” i ich „bezpardonowej” walki z palestyńskimi dziećmi.
Kto mógł przewidzieć, że dziś, potomkowie ciężko doświadczonych przez holocaust, sami będą zachowywać się, jak oprawcy ich ojców.
Bohaterowie walk z „polskimi bandytami” ...

sobota, 7 czerwca 2008
Ręce precz od komputera Wałęsy!
*Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K *
Z ostatniej chwili: Zaprzyjaźnionemu fotoreporterowi wreszcie udało się wykonać zdjęcie tajemniczej, podstępnej sprzątaczki!!!
„Czytałem wypowiedź o Bolku Prezydenta Kaczyńskiego i muszę powiedzieć, że to nie mieści się w głowie, przybliżenie normalnej. W obliczu faktów, prawa i pozycji już to samo powinno być powodem do prawnego w trybie natychmiastowym usunięty z urzędu.
Władzą komunistycznym w tamtym czasie o to właśnie chodziło, by w tą prowokacje tacy jak Kaczyńscy, Zybertowicze, Wyszkowscy, Macierewicze z Gwiazdami na czele uwierzyli i sojusznikami się stali. To się teraz udało na oczach całego świata w 25 rocznicę otrzymania Nagrodę Nobla, za wspaniałą pokojową walkę, przewodzenie i zwycięstwo. Czy z takimi ludźmi, często zastępcami, z takim ładunkiem zawiści, zazdrości, głupoty mogłem osiągnąć więcej.
Upokorzony, zawstydzony z trasy USA, Ekwador, Hiszpanii rozsławiający imię Polski Lech Wałęsa".
Władzą komunistycznym w tamtym czasie o to właśnie chodziło, by w tą prowokacje tacy jak Kaczyńscy, Zybertowicze, Wyszkowscy, Macierewicze z Gwiazdami na czele uwierzyli i sojusznikami się stali. To się teraz udało na oczach całego świata w 25 rocznicę otrzymania Nagrodę Nobla, za wspaniałą pokojową walkę, przewodzenie i zwycięstwo. Czy z takimi ludźmi, często zastępcami, z takim ładunkiem zawiści, zazdrości, głupoty mogłem osiągnąć więcej.
Upokorzony, zawstydzony z trasy USA, Ekwador, Hiszpanii rozsławiający imię Polski Lech Wałęsa".
(pisownia oryginalna!)
Tak napisał w e-mailu wysłanym do PAP (podobno?) Lech Wałęsa, odnosząc się do wypowiedzi Lecha Kaczyńskiego na temat osoby „Bolka”. Były prezydent uważa, że dotycząca go wypowiedź prezydenta o tym, że był on agentem o pseudonimie "Bolek", daje podstawy do natychmiastowego usunięcia głowy państwa z urzędu.
Nie może być prawdą, że powyższe słowa skreślił absolwent Technikum Elektrycznego. Szkoły, W której jak w każdej innej ponad podstawowej szkole uczono pisać, czytać i mówić w miarę poprawną polszczyzną. Przytoczony tekst prezentuje poziom co najwyżej podstawówki i to do tego, z zaległością kilku semestrów na skutek przewlekłej choroby.
Tak właściwie, to... nie bardzo wiadomo o co chodzi – i o to chodzi!
Daleki od spiskowej teorii dziejów, wietrzę kolejny spisek przeciw byłemu Prezydentowi.
Czyżby znów tajemnicza sprzątaczka, podczas nieobecności Lecha Wałęsy, świadomie podkopywała jego autorytet wysyłając ośmieszający mail do prasy?
Dopiero co, kilka dni temu, paskudna ta kobieta zadrwiła z Pana Wałęsy, wysyłając do Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy negatywną odpowiedź na apel i prośbę o mediację w sporze Związku z Rządem (co Pan Wałęsa był łaskaw już zdementować).
Tak napisał w e-mailu wysłanym do PAP (podobno?) Lech Wałęsa, odnosząc się do wypowiedzi Lecha Kaczyńskiego na temat osoby „Bolka”. Były prezydent uważa, że dotycząca go wypowiedź prezydenta o tym, że był on agentem o pseudonimie "Bolek", daje podstawy do natychmiastowego usunięcia głowy państwa z urzędu.
Nie może być prawdą, że powyższe słowa skreślił absolwent Technikum Elektrycznego. Szkoły, W której jak w każdej innej ponad podstawowej szkole uczono pisać, czytać i mówić w miarę poprawną polszczyzną. Przytoczony tekst prezentuje poziom co najwyżej podstawówki i to do tego, z zaległością kilku semestrów na skutek przewlekłej choroby.
Tak właściwie, to... nie bardzo wiadomo o co chodzi – i o to chodzi!
Daleki od spiskowej teorii dziejów, wietrzę kolejny spisek przeciw byłemu Prezydentowi.
Czyżby znów tajemnicza sprzątaczka, podczas nieobecności Lecha Wałęsy, świadomie podkopywała jego autorytet wysyłając ośmieszający mail do prasy?
Dopiero co, kilka dni temu, paskudna ta kobieta zadrwiła z Pana Wałęsy, wysyłając do Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy negatywną odpowiedź na apel i prośbę o mediację w sporze Związku z Rządem (co Pan Wałęsa był łaskaw już zdementować).
Teraz znów jątrzy i ośmiesza Wielkiego Polaka.
Ręce precz od Wałęsy i ... od jego komputera!
Ręce precz od Wałęsy i ... od jego komputera!
Z ostatniej chwili: Zaprzyjaźnionemu fotoreporterowi wreszcie udało się wykonać zdjęcie tajemniczej, podstępnej sprzątaczki!!!
środa, 4 czerwca 2008
„Targowica” A.D. 1992
*Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K *
4. czerwca 1992 roku dokonano zamachu na polską demokrację. Inicjatorem i pomysłodawcą rewolty był „TW Bolek” – Lech Wałęsa. Ponadto, awangardę grupy inicjatywnej tworzyli: Tadeusz Mazowiecki, Donald Tusk, Mieczysław Wachowski, Leszek Moczulski, Waldemar Pawlak, Bronisław Geremek, Aleksander Łuczak oraz Paweł Łączkowski – osoby w większości sprzyjające postkomunistycznym układom rodem z RPL.
Prominentni politycy przestraszeni możliwością upublicznienia donosicielskiej przeszłości własnej oraz swoich kamratów i wspólników, pospiesznie dokonali zamachu na Pierwszy Polski Rząd w pookrągostołowej Polsce.
Dzięki sprawnemu liczeniu głosów i „targowickiemu” knuciu udało się przywrócić do władzy na wiele następnych lat komunistyczny beton z SLD, UD czy PSL. Beton, który dawał wielu gwarancję nietykalności i możliwość dalszego tuszowania haniebnych uczynków .
Po zaledwie trzech latach nadziei na odcięcie się od bandyckich układów komunistycznych, po trzech latach od pierwszej próby demokratyzacji kraju – postkomuniści: Mazowiecki, Geremek, Łuczak wsparci ubeckim kolaborantem Moczulskim wspomogli zagrożonego międzynarodową kompromitacją tajnego współpracownika służb specjalnych „Bolka” w walce z prawdą.
Dziś te działania śmiało można umieścić na kartach historii obok „konfederacji targowickiej” a osoby w nich występujące, obok Potockiego, Branickiego, Rzewuskiego czy Kossakowskiego. Należy mieć nadzieję, że podobnie jak handlarzy polskiej niepodległości sprzed ponad dwustu lat, tych obecnych „targowiczan” spotka również zasłużona kara.
4. czerwca 1992 roku dokonano zamachu na polską demokrację. Inicjatorem i pomysłodawcą rewolty był „TW Bolek” – Lech Wałęsa. Ponadto, awangardę grupy inicjatywnej tworzyli: Tadeusz Mazowiecki, Donald Tusk, Mieczysław Wachowski, Leszek Moczulski, Waldemar Pawlak, Bronisław Geremek, Aleksander Łuczak oraz Paweł Łączkowski – osoby w większości sprzyjające postkomunistycznym układom rodem z RPL.
Prominentni politycy przestraszeni możliwością upublicznienia donosicielskiej przeszłości własnej oraz swoich kamratów i wspólników, pospiesznie dokonali zamachu na Pierwszy Polski Rząd w pookrągostołowej Polsce.
Dzięki sprawnemu liczeniu głosów i „targowickiemu” knuciu udało się przywrócić do władzy na wiele następnych lat komunistyczny beton z SLD, UD czy PSL. Beton, który dawał wielu gwarancję nietykalności i możliwość dalszego tuszowania haniebnych uczynków .
Po zaledwie trzech latach nadziei na odcięcie się od bandyckich układów komunistycznych, po trzech latach od pierwszej próby demokratyzacji kraju – postkomuniści: Mazowiecki, Geremek, Łuczak wsparci ubeckim kolaborantem Moczulskim wspomogli zagrożonego międzynarodową kompromitacją tajnego współpracownika służb specjalnych „Bolka” w walce z prawdą.
Dziś te działania śmiało można umieścić na kartach historii obok „konfederacji targowickiej” a osoby w nich występujące, obok Potockiego, Branickiego, Rzewuskiego czy Kossakowskiego. Należy mieć nadzieję, że podobnie jak handlarzy polskiej niepodległości sprzed ponad dwustu lat, tych obecnych „targowiczan” spotka również zasłużona kara.

Etykiety:
4 czerwca,
komuniści,
nocna zmiana,
Wałęsa,
zamach stanu,
zdrada
wtorek, 3 czerwca 2008
Odechciało jej się!
*Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K *
Jak się nie chce, to gorzej jakby się nie mogło. Takie powiedzenie funkcjonowało kiedyś i miało ukazywać beznbadzieję lenistwa. Lubimy się lenić i mając do wyboru ciężką pracę oraz opowiadanie o niej, większość wybierze to drugie.
Tak też postępuje niekwestionowany „hiperpracuś” w rządzie Donalda Tuska, pani Julia Pitera. Właściwie to o „palmę pierszeństwa” w pozorwaniu pracy może nawet konkurować z Panem Premierem, ale w medialnym show wokół własnej zaharowanej osoby znacznie Go prześciga.
Pan Tusk raczej nie kryje zamiłowania do wypoczynku. Tu pojedzie – tam pojedzie, przymierzy czapkę, przepchnie pociąg, wąchnie grzyba, kopnie piłkę – napracować się, nie napracuje, za to cały czas się uśmiecha. Znaczy się, wypoczynek sprawia mu przyjemność większą niż praca, przy której Go nie widać, a i efektów jej brak.
Minister Julia Pitera to co innego. Ona wkłada mnóstwo pracy w tworzenie pozorów, że ma tej pracy mnóstwo.
Narobiła się kobicina niemało przy raporcie nt. nieprawidłowości w CBA – noce zarywała, nagroziła się palcem różnym politykom, aż ich pot zimny oblewał. O mało całego Centralnego Biura Śledczego nie rozbiła opowiadaniami, co też w tym raporcie strasznego się znajdzie! Samochód nawet jej spalili źli ludzie, wiedząc zapewne, że w bagażniku gromadzi tajne dokumenty i haki na CBA. Nic jednak nie powstrzymało Julii Pitery przed opublikowaniem.... krótkiej notatki służbowej dla Premiera Tuska! Notatki, z której nic nie wynikało, a którą to zapewne Pani Minister rano, w trakcie drogi do pracy tramwajem (samochód jej spalili) na kolanie napisała.
W każdym razie zamiast dymisji szefa CBA, wielki bąk Pani Mister i pochwała za dobrze wykonywaną pracę dla Mariusza Kamińskiego.
Co przeszkodziło Pani Minister w spełnieniu swoich zapowiedzi, nie trudno zgadnąć. O tym na wstępie. Natomiast sama zainteresowana, po nabraniu sporej dawki wody w usta zamilkła. Dopiero po kilku dniach tę wodę przełknęła i raczej do tematu już nie wracała.
Dziś dowiadujemy się, że kolejny raport tworzony z mozołem przez Panią Piterę nie ujrzy światła dziennego. Nie dowiemy się za co płacili kartami kredytowymi ministrowie w poprzednim rządzie i do jakich to nieprawidłowości finansowych się posuwali.
Nie dowiemy się, bo Pani Minister odechciało się chcieć! Podobno, jak sama twierdzi „raport” jest gotowy, lecz jego obraz jest tak żałosny i straszny, że nieludzkim było by komukolwiek go pokazywać. Może się zdarzyć że ów „raport” (zakładając, że takowy w ogóle istnieje) będzie służył jedynie ścisłemu kierownictwu Platformy, w celu straszenia niegrzecznego potomstwa (w miejsce bicia), lub zamiast sztampowych i nędznych dreszczowców na długie jesienne wieczory.
Istnieje jeszcze cień szansy, że koledzy partyjni przekonają Panią minister aby jednak upubliczniła „raport”. W końcu długie miesiące opowiadania o nim w mediach, znów grożenie palcem, straszenie – i nic!?
Myślę jednak, że i tym razem może skończyć się, na kilku kartkach napisanych w czasie tramwajowej podróży do pracy (no może już w nowym samochodzie).
P.S. Krążył kiedyś (jeszcze w PRL) taki oto dowcip:
Przyjeżdża dziennikarz na budowę i widzi, że robotnicy „zasuwają” z pustymi taczkami od jednej strony placu budowy na drugi, w tempie przeokropnym.
Zatrzymuje, więc jednego i pyta: Dlaczego wozicie puste taczki w tę i z powrotem?
A na to robotnik: Bo jest taki zapierdol, że człowiek nie zdąży załadować!
To tak a propos działań Pani Minister.
Jak się nie chce, to gorzej jakby się nie mogło. Takie powiedzenie funkcjonowało kiedyś i miało ukazywać beznbadzieję lenistwa. Lubimy się lenić i mając do wyboru ciężką pracę oraz opowiadanie o niej, większość wybierze to drugie.
Tak też postępuje niekwestionowany „hiperpracuś” w rządzie Donalda Tuska, pani Julia Pitera. Właściwie to o „palmę pierszeństwa” w pozorwaniu pracy może nawet konkurować z Panem Premierem, ale w medialnym show wokół własnej zaharowanej osoby znacznie Go prześciga.
Pan Tusk raczej nie kryje zamiłowania do wypoczynku. Tu pojedzie – tam pojedzie, przymierzy czapkę, przepchnie pociąg, wąchnie grzyba, kopnie piłkę – napracować się, nie napracuje, za to cały czas się uśmiecha. Znaczy się, wypoczynek sprawia mu przyjemność większą niż praca, przy której Go nie widać, a i efektów jej brak.
Minister Julia Pitera to co innego. Ona wkłada mnóstwo pracy w tworzenie pozorów, że ma tej pracy mnóstwo.
Narobiła się kobicina niemało przy raporcie nt. nieprawidłowości w CBA – noce zarywała, nagroziła się palcem różnym politykom, aż ich pot zimny oblewał. O mało całego Centralnego Biura Śledczego nie rozbiła opowiadaniami, co też w tym raporcie strasznego się znajdzie! Samochód nawet jej spalili źli ludzie, wiedząc zapewne, że w bagażniku gromadzi tajne dokumenty i haki na CBA. Nic jednak nie powstrzymało Julii Pitery przed opublikowaniem.... krótkiej notatki służbowej dla Premiera Tuska! Notatki, z której nic nie wynikało, a którą to zapewne Pani Minister rano, w trakcie drogi do pracy tramwajem (samochód jej spalili) na kolanie napisała.
W każdym razie zamiast dymisji szefa CBA, wielki bąk Pani Mister i pochwała za dobrze wykonywaną pracę dla Mariusza Kamińskiego.
Co przeszkodziło Pani Minister w spełnieniu swoich zapowiedzi, nie trudno zgadnąć. O tym na wstępie. Natomiast sama zainteresowana, po nabraniu sporej dawki wody w usta zamilkła. Dopiero po kilku dniach tę wodę przełknęła i raczej do tematu już nie wracała.
Dziś dowiadujemy się, że kolejny raport tworzony z mozołem przez Panią Piterę nie ujrzy światła dziennego. Nie dowiemy się za co płacili kartami kredytowymi ministrowie w poprzednim rządzie i do jakich to nieprawidłowości finansowych się posuwali.
Nie dowiemy się, bo Pani Minister odechciało się chcieć! Podobno, jak sama twierdzi „raport” jest gotowy, lecz jego obraz jest tak żałosny i straszny, że nieludzkim było by komukolwiek go pokazywać. Może się zdarzyć że ów „raport” (zakładając, że takowy w ogóle istnieje) będzie służył jedynie ścisłemu kierownictwu Platformy, w celu straszenia niegrzecznego potomstwa (w miejsce bicia), lub zamiast sztampowych i nędznych dreszczowców na długie jesienne wieczory.
Istnieje jeszcze cień szansy, że koledzy partyjni przekonają Panią minister aby jednak upubliczniła „raport”. W końcu długie miesiące opowiadania o nim w mediach, znów grożenie palcem, straszenie – i nic!?
Myślę jednak, że i tym razem może skończyć się, na kilku kartkach napisanych w czasie tramwajowej podróży do pracy (no może już w nowym samochodzie).
P.S. Krążył kiedyś (jeszcze w PRL) taki oto dowcip:
Przyjeżdża dziennikarz na budowę i widzi, że robotnicy „zasuwają” z pustymi taczkami od jednej strony placu budowy na drugi, w tempie przeokropnym.
Zatrzymuje, więc jednego i pyta: Dlaczego wozicie puste taczki w tę i z powrotem?
A na to robotnik: Bo jest taki zapierdol, że człowiek nie zdąży załadować!
To tak a propos działań Pani Minister.
Subskrybuj:
Posty (Atom)