poniedziałek, 22 września 2014

Koparka czyli SNAFU


Podali, że Koparka zmajstrowała swój rząd. 
Tak całkiem serio, to wiadomo, że nie Koparka, tylko Tusk go zmajstrował, bo „pazerna baba z Radomia“ zmajstrować, to nawet porządnego zabiegu botoksu nie potrafi, co widać na licznych fotografiach, a co dopiero rząd...
Zatem Tusk zmajstrował Koparce rząd i uciekł do Brukseli, zaostać nowym Van Rompuyem, bo u nas to już był tylko tym, co się z Rompuyem brzydko rymuje.
W myśl powiedzenia: “po nas choćby potop“ wstawił jej do gabinetu Schetynę – a niech sie z nim teraz użera.
Tusk nie lubił się ze Schetyną użerać, bo towarzysz Grzegorz, to raczej nie jest typem myśliciela (co nad wyraz jasno prezentuje jego oblicze) i nie można mu intelektualnie dokuczyć.  Co najwyżej można było z nim futbolówkę pokopać i ogrywając go w ten sposób upokożyć. Ale to nie sprawiało Tuskowi takiej przyjemności.
Odstawił Schetyną do konta i nawet mu we Wrocławiu Jacka „Heil Hitler“ Protasiewicza po złości poparł.
Zaczęli już nawet w PO mówić, że Van Tuskuy już taki jest, że lubi ludzi wykańczać i nad nimi pastwić się (Rokita, Płażyński, Olechowski, Chlebowski, Gilowska...) toteż, teraz przed wyjazdem na saksy odkurzył Schetynę i dał go Koparce w prezencie, by sobie go wzięła a ludzie by gęby zamknęli.
Nakazał mianować Schetynę Minstrem Spraw Zagranicznych, bo Grzegorz lubi jeździć za granicę i lubi tam załatwiać różne sprawy.
Tego, który był do tej pory takim ministrem, Van Tuskuy nakazał usadzić w fotelu Marszałka Sejmu. Bo to niby większy zaszczyt.
Będzie teraz Sikorek stukał laską w podłogę i patrzył na posłów z góry.  To akurat towarzysz Radosław lubi bardzo, bo w domu, to żona patrzy na niego z góry a i laską też nie pozwala mu w podłogę (ani w nic innego!) stukać.
Tak ogólnie traktując, to Van Tuskuy powyciągał różne stare i zużyte POkemony i dał je Koparce do zabawy. Ta sobie je poustawiała, jak jej sie podobało i będzie teraz nas nimi męczyć.
A oto i one:
Tomasz Siemoniak – pozostał na stanowisku szefa MON, dodatkowo został,wicepremierem. Siemoniak, to taki wynalazek Tuska. Facet w młodości bawił się żołnierzykami i sklejał modele samolotów – znaczy wojskowy fachowiec.
Janusz Piechociński – „nietykalny“, bo koalicjant.  Został wicepremierem oraz Ministrem Gospodarki, bo tak chciał. Gdyby chciał, to nawet zostałby, dla trwania koalicji (czytaj trwania ryja w korycie) ministrem zdrowia albo sprawiedliwości... Dobrze, że nie chiciał...
Grzegorz Schetyna - Minister Spraw Zagranicznych – o nim już było. Kumpel Sobiesiaka i jednorękich bandytów.
Cezary Grabarczyk - Minister Sprawiedliwości! Dobry fachowiec – w latach 2007-2011, jako szef ministerstwa infrastruktury rozłożył do reszty PKP, tak że jego następca Sławomir „Tik-Tak“ Nowak nic już nie musiał robić. Znczy, że Grabarczyk, to pracowity i dobry kolega. Teraz ma nadzieję rozłozyć resztki sprawiedliwości.
Joanna Kluzik-Rostkowska – pozostała w Ministerstwie Edukacji Narodowej, bo ujęła Koparkę innowacyjnością własnej polszczyzny pisanej. Z racji stosowania innych reguł ortografii (podobnie jak p. Komorowski) uważana za kandydatkę PO na urząd prezydencki. Oczywiścei kiedy ten urząd się p. Komorowskiemu znudzi.
Małgorzata Omilanowska - Minister Kultury. Dłubek ksiażkowy i wykształcony Nikt. Chyba aż tak bardzo nie będzie przeszkadzała. Osoba od wręczania medali i dyplomów kupionym przez PO artystom.
Lena Kolarska-Bobińska - pozostała Ministrem Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Nic dziwnego, notowania PO w badaniach CBOS zwykują a i według Instytutu Sparw Publicznych, pod rządami „peło“ wszystko w kraju idzie w dobrym kierunku. Zasłużyła na nagrodę, za wychowanie lojalnych następców.
Władysław Kosiniak-Kamysz - Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Został - bo musiał. To resort koalicjanta, a tu PSL rozdaje karty. Mało w „peezelu“ kadr z wyższym wykształceniem, więc Kośniak-Kamysz musiał zostać.
Marek Sawicki – też został! Ministerstwo Rolnictwa, to jego drugi dom. I tak tam się też czuje! Gdzie nie popatrzy – rodzina. Od dyrektora gabinetu, do kierowcy.
Włodzimierz Karpiński – również został.  Minister Skarbu Państwa, człowiek, który życie odda za platformę, bo ze zwykłego kręciśrubki w Polfie tarchomińskiej, PO uczyniła go ministrem.
Andrzej Biernat -  Ministerstwo Sportu i Turystyki – zasłużenie został, bo się zasłużył. Nie finansował koncertów Madonny i nie szastał kasą – jak jego poprzedniczka. Tak, jakby go nie było. Jedyny ślad obecności Biernata, to jego nazwisko pod prasowymi nekrologami zmarłych sportowców.
Maciej Grabowski – kolejny ślad po Tusku. Też został z poprzedniej ekipy. Minister Środowiska. Facet był kiedyś oficerem pokładowym w PLO i to chyba dzieki temu wypłyna na szerokie wody. Nie należy do PO, ale ta go rekomendowała na ministerialny stołek. Tki współczesny TW.
Bartosz Arłukowicz – Ulubieniec Koparki. Ta zostawiła go w Ministerstwie Zdrowia, by się nad nim pastwić i w ten sposób dowartościować. A wszystko za nasze pieniądze.
Teresa Piotrowska – Nówka, nie śmigana - Minister Spraw Wewnętrznych. Dawna „paksówka – reifówka“. To tyle o niej. Może jeszcze tylko to, że przez kilka lat pracowała jako nauczyciel religii. I to właściwie wystarczyła, bu powierzyć jej nadzór nad policją, strżą graniczną i BOR.
Andrzej Halicki -  Nowiutki Minister Administracji i Cyfryzacji! Będzie nas cyfryzował i administrował nami. Być może ze społeczenstwem pójdzie mu lepiej, jak z własnym synem, który nie tak dawno został złapany z czymś, co się popala oraz z czymś, co się wącha. Wsponinając wiele wystąpień pana ministra, ma się wrażenie, ze syn nie zażywał owych specyfików sam. To dobry syn!  Będzie przynajmniej w ministerstwie wesoło.
Mateusz Szczurek - Ministerstwo Finansów. Został! Może i dobrze, bo ów Szczurek rąbał nas jednak mniej niż Vincio Rostowski. Gdyby nie daj Boże tamten miał wrócić...
Maria Wasiak – Pani od pociągów.  Ale nie z racji fizjonomii, tylko dotychczasowych zajęć. Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju – to jej nowa działka u Koparki. Kobieta przez wiele lat zajmowała się koleją, co jak widać efektów nie przyniosło, bo kolej jaka jest, każdy widzi. Teraz przejmie schedę po geniuszach takich jak Grabarczyk i Nowak, Bieńkowska, co stawia ją w komfortowej sytuacji, bo nic robić nie będzie musiała. W tym wypadku posłużę się angielskim wojskowym określeniem: SNAFU  (Situation Normal: All Fucked Up).
I niech to okreslenie pozostanie puentą.

1 komentarz:

tie_ fighter pisze...

Kolejna parada dziwadeł i tyle...