W otchłani jednej z szuflad
znalezionego na wysypisku rupieci biurka, odnalazłem dziwny rekopis. Okazało
się, że jest to nieznane opowiadanie mistrza gatunku - Michała Zoszczenki. W
jaki sposób mistrz przewidział „panowanie“ w Rosji Władimira Putina, nie
wiadomo....
- To Wam powiem obywatele, że jednak
lud tam na zachodzie, a już w szczególności amerykańscy murzyni, to są bardzo
za naszym prezydentem.
Tu Ławr Aleksandrowicz Pyszałow
przestał żuć skórę od słoniny i otarł usta rękawem.
- Wiecie, miałem kiedyś taki przypadek…-
rozpoczął swoją opowieść.
- No, było to z dwa lata temu, a
może nawet dwa i pół.
Mieszkałem akurat wtedy w
Nazywajewsku, w obwodzie omskim. Za kierownika biblioteki państwowej tam byłem,
na urzędzie.
To rozumiecie, ważna posada i
odpowiedzialna wielce, że nie jakieś tam byle co.
Kierownik biblioteki, uważacie
towarszysze dba o intelektualny rozwój obywateli, o ich dusze. Trochę, nie
przymierzając jak pop.
No to urzędowałem w najlepsze,
godnie i ma się rozumieć z powagą odpowiednią na takim stanowisku.
Obywatele przychodzili, a często
byli nie zorientowani na konkretną książkę, to i radą służyłem i tytuł
podsunąłem – rzecz jasna w zgodzie obowiązującą polityką władz i linią.
Razu jednego na ten przykład taki
Jesupow, który kiedyś w hucie w Magnitogorsku pracował i w czasie zlewu surówki
palec u nogi mu spaliło, do biblioteki przyszedł i mówi: “Dalibyście, Ławrze
Aleksandrowiczu książkę jakąś, bo i potrzeba niezmierna mnie naszła na wiedzę a
i ciekawość podług tego czy czytać z czasem nie zapomniałem dopadła”.
Zaraz, zaraz - mówię – obywatelu
Jesupow, ale co wy czytać macie potrzebę? Czy na ten przykład o pięknych
sprawach i boże chroń miłości imperialistycznej, czy może coś fachowego, co by
wam jeszcze mogło świadomość zawodową podnieść?
Tu się Jusupow zamyślił i jął po
brodzie drapać.
- Nie czas teraz po brodzie się
wam drapać – mówię – tylko stosowną publikację dobrać.
Ja wam dobrze radzę, jako
człowiek na urzędzie i z doświadczeniem niemałym, - weźcie coś fachowego, bo
szkoda waszej głowy zaprzątać głupim czytaniem o miłości.
Tu Jusupow zamyślił się i rękę z
brody zdjął.
- To może coś, tak podług zawodu
bym poczytał?
- Bardzo proszę, czytajcie – boże
broń nie będę utrudniał wam, a nawet pomogę.
Wy hutnik po wykształceniu?
- Hutnik – odparł Jesupow i znów
podrapał się po brodzie.
- To ja tu dla was mam... i
ręką po grzbietach książek prowadzę. ...Ja tu dla was mam... O, mam na ten
przykład coś z waszej profesji: Mikołaj Ostrowski – „Jak harowała się
stal“!
I bach mu tę książkę na biurko.
- Rzecz fachowa i ideologicznie
słuszna. Do woli czytajcie, bardzo proszę, u nas na czas nie pożyczamy, tylko
do skutku – rozumiecie – aż dacie radę...
Jesupow popatrzył i mówi: - A dam
radę Ławrze Aleksandrowiczu, przysięgam się tu przed wami... dam radę, bo temat
mi bliski a i hutnictwo przyszłość niezmierną wciąż posiada.
Rozrywka, rozrywka mądra i
fachowa nade wszystko rozumiecie potrzebna...
Nie minął tydzień, a do
bliblioteki wchodzi znów Jesupow. Książkę w ręku dzierży i od drzwi woła: - Nie
dla mnie drogi Ławrze Aleksandrowiczu czytanie... oj, nie dla mnie - i kładzie
mi książkę przed nos na blacie.
Patrzę, to na Jesupowa, to na
książkę, a on dalej: - Liter za dużo, pamięci mało a umiejętności też
brakuje... Nie dla mie czytanie – pojmujecie – inne rozrywki jakieś w
naszym Nazywajewsku przydać by sie
mogły, bo naród tu niewprawiony w czytaniu tak jak i ja, a rozrywki jakiejś na
gwałt pospólstwo potrzebuje.
- Pomiarkujcie, mówię – dajcie
czasu dni kilka a wymyslę coś na miarę waszych potrzeb i w głowę zachodzę, co
by tu wykombinować.
I wtedy przypominam sobie, że mer
miasta a dawniejszy pierwszy sekretarz komitetu Widajew różne taneczne zabawy
niegdyś organizował.
- Idźcie obywatelu Jesupow do
domu – powiadam zatem – bo ważne sprawy kulturalne teraz będę organizował. A i
tam na egzekutywie w Domu Kultury powiedzcie, że jako kierownik biblioteki
państwowej, czuję na sobie odpowiedzialność za społeczną rozrywkę i relakację –
w najlepszym wydaniu, ma się rozumieć.
No to Jusupow kłania się i do
drzwi a ja do telefonu...
Nazajutrz Fiodor Stepanowicz
Widajew przyjął mnie grzecznie, - rękę podał.
- Usiądźcie sobie Ławrze
Aleksandrowiczu wygodnie w fotelu. Co mogę dla was zrobić – spytał.
- A no, drogi towarzyszu Widajew,
ja podług spraw rozrywki szeroko pojętej – mówię i z błaganiem wbijam w
niego wzrok.
- Pomóżcie w imię społecznej
potrzeby, uruchomcie wasze kontakty i umiejętności. Jednym słowem coś dla obywateli
w kwestii wyższych lotów rozrywki uczyńcie.
Tu Widajew podrapał się za uchem
i mówi po chwili:
- Tak,.... to wiecie, rozumiecie,
sprawa ma się następująco.... Tu w
Omsku, po sąsiedzku taka artystyczna trupa ma występy. Tańce – rozumiecie –
kobiety murzynki – big band – ensambl i całość z Ameryki – pojmujecie?
- Pojmuję, a jakże. Jako osoba
urzędowa i na stanowisku nie takie to rzeczy pojmuję. Ma się rozumieć,
murzynki, ensambl...
- No to pojmijcie też, że da się
to wszystko w naszym domu kultury w Nazywajewsku ludziom pokazać – wali
Widajew, a mnie jakby czart samogonem oblał!
- Niech was uściskam drogi Fiodorze
Stepanowiczu – krzyczę i rzucam mu się na szyję.
- A kiedy dadzą radę dojechać do
nas?
- A w czawartek przyjadą dajmy na
to – mówi Widajew i śmiejąc się wali z impetem ręką w udo.
Przyjechali.
Faktycznie w czwartek pod dom
kultury podjechała wołga z której wysiadło dwoch białych
z saksofonami i dwie murzynki oraz kierowca samochodu, niejaki Timofiej
Wasiljewicz Pierebiezow, emerytowany stróż medycznej przychodni.
No to idę i zgajam do gości:
- Drodzy obywatele Amerykanie,
towarzysze artyści bardzo proszę wejdźcie do budynku. I wy szanowne obywatelki
murzynki, jak najbardziej proszę dalej do sali.
Prowadzę ich zatem korytarzem. Ja
pierwszy, oni za mną. Opowiadam – tu prysznic, tu sala imienia Łomonosowa, tu
stołówka, tu toaleta.... a oni idą, ale widzę, że ani w ząb nie pojmują co do
nich mówię.
Wobec tego próbuję na migi.
Macham rękoma i pokazuję: prysznic – ruszamm palcami u rąk nad głową; łazienka
– przesuwam rękoma po ciele jakbym masował; pokój wypoczynkowy – składam ręce
pod głową i zamykam oczy...
Amerykanie patrzą na mnie w dziwny sposób, a szczególnie jedna murzynka
przygląda się i usmiecha.
- Czy ja coś niestosownego wam
pokazałem obywatelko murzynko – mówię i za rękę ją ujmuję. Ona tylko usmiecha
się i mnie do pokoju wypoczynkowego mnie ciągnie!
Drzwi zamyka i kładzie się na
kozetce. A mnie jakby zamurowało. Co do czorta?
– Obywatelko murzynko, w czym
rzecz – powiadam, a ona bieliznę zdejmuje i rozkłada się.
- Zaraz, zaraz - a występ a
kultura, a rozrywka...?
Ona nic, tylko nogi rozkłada i za
krawat przyciąga mnie do siebie.... szepcze coś....
Wsłuchuje się – uważacie - i
słyszę wyraźnie jak mówi do mnie: „Put in..., put in........, put in...“
- O droga towarzyszko murzynko,
skąd ja wam teraz wezmę Władimira Władimirowicza Putina?! Tu w Nazywajewsku w obwodzie omskim? Za dużo
ode mnie wymagacie...
- Wyskoczyłem czym prędzej
z pokoju i pognałem po Fiodora Stepanowicza Widajewa.
W końcu, to przedstawiciel
lokalnej władzy, można powiedzieć namiestnik naszego prezydenta Putina tu u nas
w Nazywajewsku!
Widzicie obywatele, jednak lud
tam na zachodzie, a już w szczególności amerykańscy murzyni, to są bardzo za
naszym prezydentem....
A występ to nawet się udał.
Ławr Aleksandrowicz Pyszałow
włożył do ust skórę od słoniny i począł ją znów żuć.
4 komentarze:
U towarzysza Pyszałowa kłopot taki narodził się że i Naczelnik po głowie by się drapał,a nawet w Radzie Komsomołu dobrze by się zastanowili,co by tu poradzić.Bo żeby to wyszedł na ulicę
towarzysz Pyszałow i kobiety na niego nie patrzyły,łatwo by było towarzyszowi w głowie pozamiatać i do zajezdni tramwajowej towarzysza wysłać,bo do lekarza to i po co? "...jak da się choremu proszki,to on ich nie chce żreć,tylko smyrgnie te proszki lekarzowi w twarz i każe mu
pisać zwolnienie".A w zajezdni tramwajowej posadę konduktora by objął i od razu do przytomności towarzysz Pyszałow by doszedł.
Wstał był w poniedziałek towarzysz Pyszałow ,herbatę wysączył i powiada:"znaczy się,kończę z tym swoim zawodem /.../obejmuję posadę instruktora hodowli kur i królików"
ale jak raz towarzysz Jesupow głowę zawrócił tak i skończyło się
u murzynów;))
O bracie,jeśli Ty jeszcze w dodatku Zoszczenką potrafisz,to ja się wprowadzam;))Bomba;)
Zawsze uważałem Michała Z. za wizjonera;))
Czasy,znaczy się analogiczne do bólu;)
Pozdrawiam;)
Szanowny Yarroku,
Życzę Ci ciepłych, pogodnych i rodzinnych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego, z nutką refleksji i nieustannego doświadczania łaski Pańskiej, oraz wszechobecnej miłości wśród najbliższych osób. A także mnóstwa wytrwałości i zapału do tego co robisz na swoim blogu. Nigdy nie przestawaj i pisz ku pokrzepieniu serc i dla rzadkiego w ostatnich czasach uśmiechu swoich czytelników.
TF.
-> Juggler
:)) Dziękuję bardzo! Pozdrawiam serdeczne - Wielkich i Wesołych Świąt życzę!!!!
- > Tie Fighter
Wzajemności... Dużo refleksji, radości i zadumy w Święta Wielkiej Nocy!
Serdecznie życzę!
Prześlij komentarz