„Lato, to uwikłany w
układy, niepoważny i niestety (przykro to mówić) dość prymitywny człowiek.
My (ludzie Platformy
Obywatelskiej – przyp.) jesteśmy poważnymi, odpowiedzialnymi i światowymi
ludzmi...
Dlatego popieramy
kandydaturę Romana Koseckiego.
Fachowca, człowieka honoru,
odpowiedzialnego i kulturalnego, który jest w stanie wszystko w polskiej piłce
nożnej zmienić.“
Takie dyrdymały opowiadał, zaraz po wydaniu przez Donalda
Tuska, rozkazu objęcia stołka prezesa PZPZN – Cezary Kucharski.
Kucharski też nie należy do najbardziej inteligentnych
ludzi, stąd być może zachwyty nad kolegą po fachu.
Kolegą, który tak na prawdę to nadawał sie tylko do kopania
piłki, bo gdy rozpoczynał wymądrzanie się i mądrkowanie, to przypominał zdegenerowaną
kapustę, czyli głąb wyrastał ponad główkę.
Kosecki zawsze chadzał swoimi ścieżkami, a przynajmniej
chciał, by go tak odbierano.
Kopał piłkę, grał na gitarze, udawał rastamana i
słuchał reggae. Taki image sceniczny.
Wprawdzie jako jeden z nielicznych polskich piłkarzy
odniósł sukces na zagranicznych boiskach, to w kadrze Polski nie specjalnie
zaistniał.
Nie wystąpił na Mistrzostwach Europy czy MIstrzostwach
Świata, nie rozegrał porywających spotkań, strzelił 19 bramek w rozegranyc 69
meczach.
Wizerunkiem swoim zawsze imponował, lecz raczej nie
prezentował szczególnie patriotycznej postawy (godnej przyszłego prezesa PZPN).
Ostatni raz w koszulce z Białym Orłem wystąpił w meczu
ze Słowacją w 1995 roku, zakończonym wynikiem 1:4. Oto co napisał wtedy o
występie Koseckiego „Przegląd Sportowy“:
„W 60. min boisko miał opuścić Roman
Kosecki, do wejścia szykował się Sylwester Czereszewski. Polacy wykonywali rzut
wolny, więc Apostel chciał opóźnić zmianę. Sędzia techniczny wciąż trzymał
jednak w górze tablice z numerami. Zdenerwowany Kosecki zaczął iść do linii
autowej. Wściekły zdjął koszulkę, wtedy podbiegł do niego sędzia i ukarał żółtą
kartką - drugą w meczu. Kapitan drużyny rzucił koszulkę, odepchnął Apostela i
poszedł do szatni. ...“
Jednym słowem gwiazda!
Człowiek honoru, kulturalny i odpowiedzialny, a do tego
szanujący barwy narodowe i godło na koszulce. Według norm panujących w
Platformie – idealny kandydat!
Podobną próbkę
zachowania na najwyższym poziome dał Kosecki już podczas „posłowania“
z ramienia PO. W 2008 roku, w czasie
debaty o przyszłości szpitali można było podziwiać jego jęzor i poczucie humoru
godne „naćpanego palikotowca“ (foto powyżej).
Jest ponadto Kosecki trwały w postanowieniach i wierny
zasadom.
W 2007 ogłosił, że będzie kandydował w
wyborach na prezesa PZPN, lecz niedługo potem zrezygnował z tych zamiarów,
twierdząc, że polskiej piłce niepotrzebny jest prezes będący członkiem partii
politycznej.
Jak widać obecnie Kosecki uważa, że
naszej piłce taki prezes-polityk partii rządzącej już jest potrzebny. Jak to
się w ciągu pięciu lat poglądy zmieniają.
Już za kilka dni Roman Kosecki stanie do wyścigu o fotel
prezesa PZPN.
Jego kontrkandydatami będą zapewne: Lato, Czarnecki, Kręcina,
może Boniek... może jeszcze ktoś.
By dużo nie gadać oraz już dużo nie pisać, - wszyscy tylko
nie Kosecki!
Takiego wstydu mógłby polski futbol nie zdzierżyć. Jedynie
Tusk i diabli wiedzą, co jeszce mogło by mu do głowy strzelić. A gdyby zamiast
ozora przyszła mu chęć co innego wywalić na wierzch...? W końcu to tylko taki „Wesoły
Romek“ – nieobliczalny.
8 komentarzy:
To jeszcze przypomnę do kompletu, jak mu się na nocne amory zebrało ;)
"Godzina 3 nad ranem. Noc po wyborze Sławomira Skrzypka na prezesa NBP. Kosecki i Biernat idą korytarzem hotelu poselskiego. Zatrzymują się przed pokojem Sandry Lewandowskiej, najatrakcyjniejszej posłanki obecnej kadencji. - Obudziło mnie głośne walenie pięściami w drzwi. Podeszłam więc i spytałam: kto tam?. Roman się przedstawił i chciał zaprosić mnie na drinka, ale odmówiłam. Razem z nim był Andrzej Biernat. Musieli wracać z jakiegoś pijaństwa - opowiada Lewandowska "Dziennikowi".
- Identyczne zajście miało miejsce rok temu. Wtedy przymknęłam na to oko. Pomyślałam, że chłopcy są jeszcze nieokrzesani, bo to początek kadencji. Myślałam, że z czasem nabiorą ogłady - denerwuje się."
Pozdrawiam
Gdyby przyjąć, że ohydny organizm koseckiego symbolizuje kadry platformy to obrzydliwa biała substancja na jego obleśnym jęzorze z całą pewnością symbolizuje jej program. Tie Fighter.
Witaj Yarroku,
Gdybym była na tym posiedzeniu Sejmu,
podeszłabym do Koseckiego i zapytała: Czy masz język na sprzedanie? Poproszę kilogram!
Pozdrawiam!
-> Rzepka
O, to była fajna impreza! Pijany Romuś był taki natarczywy... Nie pamiętam tylko, czy to po tej balandze poseł (i były wiceminister zdrowia) Grzegorek zalegał sejmowe korytarze w stanie kompletnego upojenia alkoholowego... Ale chłopaki się lubili...
Pozdrawiam hej!
-> Tie Fighter
To guma!
Czyżby został po "robieniu l.da" kierownictwu partii!?
Pozdrawiam.
A język to jego mocna strona! Zna ich Kosecki cztery: hiszpański, francuski, angielski i ten od butów.
Pozdrawiam!
Zaryzykuję twierdzenie, że przed chwilą w jakimś zaułku zrobił gałę biedroniowi - albo palikotowi - albo obu jednocześnie to tak w ramach poprawności politycznej. Pozdrawiam z obrzydzeniem Tie Fighter.
-> Tie Fighter
A fu..... :)
Pozdrawiam.
Prześlij komentarz