środa, 2 lutego 2011

Funkcjonariusze i urojenia wielkościowe

Nie będzie o Palikocie.
Będzie o innych szkodnikach, które larwy swoje podkładają w zdrowych tkankach i czekają aż pasożyt się rozwinie niszcząc i unicestwiając swojego karmiciela.
Tak się jakoś dziwnie składa, że obecnie normalnym jest to, co powinno być nienormalnym i na odwrót.
Taka w pełni oczekiwana (przez twórców IIIRp) zmiana miejsc.

Jak napisałem, nie mam zamiaru być „przygłupim Jasiem” i dłubać patykiem w kupie, by nabrać przekonania co tam jest.
Wiem dobrze co jest w Palikocie, Kucu, „Gazecie Wyborczej”, TVNie, w przeróżnych polsatch, politykach i tokefemach...

Zdrową (choć czasy nie były zdrowe) cześć swojego życia udręczyłem się w PRLu.
Dlatego mechanizm manipulacji tej hałastry, którą wymieniłem powyżej, poznałem już wiele lat temu. Poznałem od ich nauczycieli, wykonujących świetną manipulację dziennikarską na łamach Trybuny Ludu, Głosu Pracy i reszty propagandowych tub.
Wtedy ludzie dawali radę i śmiali się w głos z głupot o „gospodarskich wizytach” oraz „imperialistach z USA”, więc i dziś dadzą.
Niech sobie jeden z drugim „agorczykiem” agituje i kręci propagandę.
Ludzie normalni wiedzą swoje.

Piszę o „agorczykach” czy jak kto woli „rodzinie agora” z „załganej szmaty”, gdyż chwilę temu przeczytałem informację na Onecie, podaną za Tok FM:
„Kaczyński poczuł się dotknięty wypowiedzią w programie satyrycznym. Złożył pozew”
Prawidłowo.
Chodzi o słowa Palikota: „Kaczyński to największy wilk polskiej polityki i trzeba go zastrzelić i wypatroszyć”, wypowiedziane w (podobno...) satyrycznym programie niejakiego Majewskiego.
Tak jest, za głupotę i agresję połączoną z podjudzaniem do zabójstwa trzeba płacić.

W normalnym świecie, przekaz prasowy po takim bajdurzeniu byłby jednokierunkowy.
Zbadać psychicznie Palikota i olać totalnie. Jednym słowem śmierć polityczna.
Ale nie u nas.
Nie tu gdzie normy wytycza Trybuna Lud.... ups przepraszam Gazeta Wyborcza.
W radiu „rodziny agora” wprawdzie opisali pięknie o co chodzi, ale aż nadto uwypuklili, że miało to miejsce w programie satyrycznym, więc (tak na marginesie) po co ten Kaczyński się pieni...?
Nie ma poczucia humoru?
Na dodatek funkcjonariusz obsługujący ten news, tak niby od niechcenia, na marginesie (oj, grube mają w agorze marginesy...) był uprzejmy zauważyć, że przecież Kaczyński wielokrotnie „formułował negatywne opinie” o Palikocie.
Znaczy się prowokował.
Tu sygnał dla słuchaczy: Sam sobie winien!
Słuchający stale Tok FM zapewne uwierzą w przekaz, tak jak niegdyś wielu wierzyło Trybunie Ludu i Dziennikowi Telewizyjnemu. Natomiast ci myślący sięgną pamięcią do wielu bezczelnych wypowiedzi Palikota o Jarosławie Kaczyńskim i jego najbliższych.
Co tu porównywać?
Jedno jeszcze jest istotne i niebezpieczne.
Miejsce, sytuacja i kwalifikacja wypowiedzi Palikota.
Da się zauważyć, że funkcjonariusz agory puszcza do słuchaczy oko: „to przecież program satyryczny”!
Znaczy, że skoro satyryczny, to można.
Kaczyński to mruk, nie ma poczucia humoru.
Brzmi to całkiem nonsensownie, zważywszy, że „ojciec redaktor - ja jestem Agora” Michnik, nauczyciel rzesz funkcjonariuszy prasowych, jest najlepszym przykładem na brak tegoż poczucia humoru. Przypomnę tylko, że za byle lajtowe wypowiedzi ciągał ludzi do sądu.
Za wypowiedzi w programach satyrycznych też.
Brak logiki działania.
Swoiste i oryginalne, jednokierunkowe poczucie humoru, jak widać dane jest tylko członkom i sympatykom „rodziny agora” i posiadają oni prawo do dysponowania nim na wyłączność.
Krótko - co mówią „agorczycy”, to jest śmiesznie i za to nie można się obrażać.
Za pozostałe rzeczy obrażamy się i skarżymy do sądu.
A gó...no!
Żeby było na przekór, może ktoś napisze, że np. Michnik, to hiena i należy mu up..olić łeb przy samej dupie!
Może to być nawet u Majewskiego.
I już jest weselej!
------------------------------------------------------------------
P.S. Teraz z innej beczki.
Będzie jeszcze przez minutkę o poziomie.
O poziomie ludzi, o poziomie wykształcenia i pojmowania właściwych norm oraz rzeczywistości.
Kiedyś „upiorny dziadunio” Bartoszewski wytrząsał się na mównicy i opowiadał o „dyplomatołkach” oraz o jedynym, który może ich ocenić, czyli ministrze Klichu.
Dlaczego?
Bo Klich jest psychiatrą! Tu rozległy się owacje i huragany śmiechu z Sali. Brać platformiana turlała się w ekstazie po podłodze. Rzecz jasna ze śmiechu.

Kilka dni temu w rozmowie telewizyjnej, Bogdan Klich wytłumaczył, ze wcale psychiatrą nie jest. Jest absolwentem Wydziału Lekarskiego AM w Krakowie, ot co. Próbował wprawdzie studiować na wydziale psychiatrii , ale szybko zrezygnował.
Niby nic takiego, ale sprawa ta jest niczym lustro w którym odbija się pewien sposób myślenia oraz zawłaszczania prawa do wypowiadania opinii nie zawsze w zgodzie z rzeczywistością.
Inaczej, nie ważne czy mówi się prawdę, ważne że się mówi!

Skoro Władysław Bartoszewski, mimo że jest tylko zdolnym absolwentem liceum ogólnokształcącego tytułuje siebie „profesorem”, to wydaje mu się, że również dwumiesięcznego słuchacza wykładów na wydziale psychiatrii można bez problemu nazywać psychiatrą.
Oby ta choroba urojeń wielkościowych nie była wśród członków PO zaraźliwa (choć kandydatów na pacjentów widzę).

Brak komentarzy: