środa, 10 kwietnia 2013
wtorek, 9 kwietnia 2013
"Blok smoleński"
W TVP „blok smoleński“.
Na pierwszy ogień jakieś popłuczyny ugotowane w Kanadzie na
millerowyej kupie.
Obraz na poziomie „Kapitana Klossa“ lub „Czterech
Pancernych“... Przyjaźń polsko-rosyjska, zgodna współpraca, wina obcych ideowo
pilotów i bohaterowie: Miller oraz Lasek.
Wszystko narracją okrasił niejaki
Konstanty Gebert – funkcjonariusz „GW“ – zgodnie z linią rosyjskiej
propagandy.
Jednym słowem, całość – kupa mułu i 200 kg kitu...
Po filmie, w studiu profesorowie: Rońda i Artymowicz.
Rońda przedstawia konkrety, Artymowicz od czau do czasu
tylko uśmiecha się ale argumentów brak. To podobno jakiś „naukowiec“
z Toronto.
Może chłop tam w gimnazjum uczy?
Później film Anity Gargas.
W nim konkrety, rozmowy ze świadkami.
Są też pokazane kłamstwa rządzących, nieróbstwo władzy i
leserka komisji Millera.
Cały ten syf i bagno.
Tusk przed telewizorem ma czerwone uszy i rośnie mu nos. Kopacz już nie może odwrócić głowy w pokoju, bo strąca kichawką kryształy z komody i obrazy ze ścian...
Później znów profesorowie. Dyskusja bez sensu.
Rońda z konkretami i dokumentami, Artymowicz tylko
usmiecha się. Nie przygotowany, bo pewnie nie miał czasu. Wypracowania
dzieciakom sprawdzał,... czy coś tam innego?
Chwila przerwy.
Pojawiają się goście w studiu. Lisiecki, Karnowski,
Stankiewicz, Kleiber, Wroński i Krzemiński. Mniej ciekawa część wieczoru. I tak
nikt nikogo nie przekona.
Spokojne i logiczne wywody Lisieckiego.
Rzeczowość Karnowskiego, Stankiewicza, wstrzemięźliwość
prof. Kleibera... Wroński intelektualizuje.
Za to pedał pieni się i wierci na stołku. Przerywa i
zakrzykuje. Może kiszka swędzi...?
Wreszcie koniec bloku.
Mało ciekawie było ale za to pluralistycznie... i
z pederastą, co najwazniejsze!
Znaczy po europejsku.
niedziela, 7 kwietnia 2013
czwartek, 4 kwietnia 2013
Heniek w KMP!
Całą Polskę zmroziła informacja o odejściu
z szeregów Kongresu Kobiet Polskich - Henryki Krzywonos. To wielka strata,
zarówno dla kobiet jak i kongresu, już nie mówiąc o szeregach.
Oficjalny
komunikat głosi, że to brak czasu wpłynął na decyzję sławnej tramwajarki
z zatrzymanego tramwaju. Prawda jednak leży gdzie indziej. W tajemnicy
udało nam się zdobyć zdjęcie z Kongresu Mężczyzn Polskich, gdzie jako gość
specjalny wystąpił niejaki.... Henryk Krzywonos!
Kręgi zblizone do dobrze poinformowanych
donoszą, że między obiema formacjami nastąpiła ponoć wymiana w ramach której
Kongres Kobiet Polskich pozyskał z Kongresu Mężczyzn Polskich – Annę
Grodzką vel. Krzysztofa Bęgowskiego a Henrykę Krzywonos wytransferowano do
Kongresu Mężczyzn Polskich jako Heńka Krzywonosa.
Podobno między transferowanymi nawiązała się
nić sympatii, co dobrze wróży dalszej współpracy między organizacjami.
środa, 3 kwietnia 2013
Odwołają p..dę?
Korzystając z wolności słowa, której definicję tak pięknie nam wyłożyli obrońcy niezależnej wypowiedzi - Kazimierz Kutz, Janusz Palikot, Manuela Gretkowska, Armand Ryfiński.... przedstawię komentarz dotyczący własnej oceny pewnej osoby publicznej.
Etykiety:
bydło,
chamstwo,
Ewa Wójciak,
Palikot,
papież,
ruch palikota,
Ruchali kota,
wulgaryzmy
wtorek, 2 kwietnia 2013
Zdradek i jego klajniejsze jabłuszka. 3. Rany
- Tate, tate, nasz kochany tate... ratuj! – Tadełe i Aleś wpadli
do gabinetu ojca z wielkim krzykiem.
- Co? Co się stało moje judaczki, moje klajniejsze jabłuszka uwielbiane...
Zdradek przerwał w jedenj chwili dożynanie watah i przytulił
obu chłopców z troską.
- O co chodzi? Moje wy pejsiki i obrzezaki piękne, co się stało... no
już nie płaczcie, tylko wyjaśnijcie o co
chodzi – Zdradek próbował uspokoić chłopców oraz znaleźć powód tak
wielkiej histerii.
- Tate, tate... my nie chcemy zostać gojami.... nie chcemy! –
szlochom dzieci nie było końca.
- Ale, jak to? Zaraz zaraz... – Zdradek uważnie przyjrzał się
twarzom pociech.
- A co to za rany na waszych twarzach?!
Faktycznie na obliczach synów widniały krwawe zarysowania.
- Co to znaczy, wy moje jabłuszka, kinderki najsłodsze...?
- Ach tate... nasz goj-tate. To własnie powód naszego płaczu - my
bawili się w mecz fubolowy. Byliśmy jako bohatery od Maccabi Tel-Aviv... w
futbol biegaliśmy...
- W futbol....? To nie ma
lepszego sportu dla dobrej młodzieży od ważnego ojca i ważnej matki...?
- Ale tate, nasz goj-tate... To
nie jest goj-drużyna! Ona jest koszer-drużyna i korekt! My w słusznej drużynie
biegaliśmy... tylko, że nam ta futbol piłka w róże popadła...
- ... w Róże Thun? – przerwał zaskoczony Zdradek
- Nie tate, w róże, co to jest kwiat! W tem naszem Ogrodzie
Luksemburskim...
- Czyli w Różę Luksemburg! – wydedukował Zdradek. - O
matko moja gojowska, czy coś się tam złego stało? Mówcie żydeczki, moje klajniejsze
jabłuszka uwielbiane..
- Nam te paskudne antysemickie kolce od kwiata rany porobiły! Weszliśmy
za futbol piłką i wtedy te kolce na nas napadły... aj waj, bolało... tate, jak
bolało...
- A to nazistowskie kwiaty! Wasz goj-tate każe wyciąć... wyrżnąć...
dorżnąć te watahy róż....
- ...ależ tate, to nie jest jeszcze ajwaj najwięjszy! Nasze mame
zakazała nam w futbol kopać... póki nie staniemy się gojami... póki nasze rany
na twarzach nie zostaną gojami...
- .... gojami?! Jak to?!
- Bo nasze mame, nasza najdroższe mame... powiedziała, co te rany mają
zostać gojami na naszych koszer-twarzach!
- Ale co wam powiedziała dokładnie, moje jabłuszka pejsiaste i
klajniejsze... – Zdradek otarł łzy z oczu chłopców leżącą na
fotelu skarpetką.
- No powiedziała, że nie ma futbol dla nas, póki rany się NIE ZAGOJĄ! Aj, waj.... aj waj! My nie chcemy mieć ran
gojów! – dzieci znów uderzyły w płacz.
- Ach wy moje maleńkie, pejsiaste koszer-kinderki! To tak tylko się w
tym języku mówi, nie robi... wy tak po cichu idźcie w futbol kopać na drugi
koniec domu, tam gdzie was nie widać. Ale na wszelki wypadek to nie smarujcie
ran gencjaną... nie będzie się GOIŁO!
- Tate, nasz tate kochany... dziękujemy ciebie, ty nas tak kochasz,
mimo że ty tate-goj jesteś.... Ty nam takie piękne rady dajesz, że jak cymes...
i mace z czosnkiem – dzieci rzuciły się na szyję ojcu i poczeły go
całować po policzkach.
Niestety, chłopcy już nie zdażyli wybiec do ogrodu, bo w tym
momencie weszła Mame Jabłuszkowa i zarządziła:
- No, kinderki do tory marsz, bo czas na naukę. Nie teraz czas na
futbol grę... i chodzenie po różach... Nie przeszkadzajcie dłużej swojemu tate.
Tate musi jeszcze dorżnąć coś tam przed snem...
A skoro ten minister od rolnictwa nadal nie odwołał
pozwolenia na ubój rytualny, tate Zdratek podwinął mankiety i wziął się ochoczo
do pracy.
Ale czy dzięki temu domownicy przestaną
nazywać go gojem?
piątek, 29 marca 2013
Subskrybuj:
Posty (Atom)