wtorek, 17 maja 2011

Korzenie Obamy, czyli jak rozbawić prezydenta USA w czasie wizyty w Polsce

Wizyta Prezydenta Obamy coraz bliżej. 27. maja odwiedzi nasz kraj, spotka się z prezydentem Bronisławem Marią Komorowskim, Donaldem Franciszkiem Tuskiem i jeszcze kilkoma osobami już o żadnym znaczeniu.

Chłop popatrzy sobie na Warszawę, na ludzi. Wysłucha jakiejś „zabawnej” uwagi o swojej żonie w wykonaniu „króla ciętej riposty” oraz obliże się na widok lampki szampana, którą podbierze mu tenże Bronisław Komorowski.
Na koniec zapewni, że wizy będą zniesione i że tarcza antyrakietowa będzie budowana.
Wspomni się jeszcze o wieloletniej historii przyjaźni między naszymi narodami (może o Kościuszce, Pułaskim...) i o Konstytucji Trzeciego Maja.

Radość polskich władz wybuchnie przeogromna a sukces odtrąbiony już kilka minut po wylocie gościa.
Nastrój wizyty budowany będzie w oparciu o humor, wzajemne zrozumienie oraz ogólną wesołość.

W kształtowaniu odpowiedniej atmosfery zapewne pomoże nieoceniony „mistrz dowcipu i kawału” minister Radosław Sikorski. Wszyscy pamiętają słynny już dowcip „o Obamie” opowiadany przez ministra, kolegom w parlamencie.
Towarzystwo dosłownie „zrywało boki”...
Miejmy nadzieję, że prezydentowi Barackowi oraz jego małżonce też spodoba się ten dowcip, choć jak mówią Obama nie śmieje się z siebie, bo to już jest rasizm.
Na wszelki jednak wypadek, pozwolę sobie przytoczyć ten kawał zarówno w naszym języku jak i po angielsku.
To tak, aby w trakcie wizyty nie umknął zabawiającym prezydenta USA – bo ten wic, to prawdziwa bomba!

Zatem podaję za Radosławem Sikorskim:

Wiedzą państwo, że Barack Obama ma polskie korzenie? Tak, jego dziadek zjadł polskiego misjonarza.

You know that Barack Obama has Polish roots? Yes, his grandfather ate a Polish missionary.

Akt I kamień wmurowane. Ciekawy wpis Prezydenta.

W sobotę w Gdańsku Pan Prezydent Bronisław Maria Bul-Komorowski wmurował kamień węgielny pod Europejskie Centrum Solidarności.

Wziął też udział w grupowej erekcji, poprzez osobisty wpis wraz z innymi erekcjonistami pod Aktem Erekcyjnym.

Wałęsy nie było, bo focha strzelił.


poniedziałek, 16 maja 2011

Cud Donalda Franciszka

Szumnie i głośno zapowiadane przez Donalda Franciszka Tuska w kampanii parlamentarnej „cuda” i to na co Polskę stać, generalnie okazały się ”bajerem na Grójec” (za przeproszeniem).

„Cudotwórca” okazał się marnym fachowcem od sił nadprzyrodzonych a jego pomagierzy jeszcze gorszymi.
Że tak napiszę, przez cały okres sprawowania władzy, prócz cudu drugiej kategorii (ten się nie liczy) polegającego na tym, że ponad pięćdziesięcioletni chłop wraz z rówieśnikami zapiernicza co drugi dzień przez 90 minut po boisku za piłką i nic mu później nie jest, nie zanotowano.

Wszystko jednak zmieniło się jakiś tydzień temu.
Wprawdzie dopiero po czterech latach, ale udało się w końcu panu premierowi dokonać cudu.
Na skutek odpowiednich decyzji udało mu się pogodzić dotąd zwaśnionych krajowych kibiców.
Nie ma nic piękniejszego jak kibicowska brać fraternizująca się wzajemnie, mimo klubowych animozji.

Teraz dla takiego fana Widzewa, Górnika nie jest wrogiem kibic Legii czy Lecha.
Teraz oni działają wspólnie przeciw gościowi, który własne polityczne i gospodarcze wtopy leczy poprzez zamykanie stadionów.
Teraz Tusk And Co. nie mają już gorączki, bo stłukli termometr, a kibice mają wspólnego wroga i wreszcie działają razem.

Rzecz jasna, że lepiej jest zamiast naparzać się wzajemnie, zadedykować jakieś sympatyczne hasło premierowi, jak np. „Donald matole – twój rząd obalą kibole”, „Otworzyć stadiony zamknąć wojewodów”, „Zamknij Mira, Rycha i Zbycha, nie stadion”, „Tusk=Kononowicz, nie będzie niczego”, „Głupota Donalda groźniejsza niż raca i petarda”, „Zdelegalizować wszystko”, „Głupota Donka, gorsza niż stonka”, „Nawet jedno ziarenko cukru jest w stanie zmienić symetrię wyborczego kopczyka" (patrz Dzień Świra) itp....

Ze zdziwieniem muszę przyznać, że Tuskowi udało się dokonać tego, czego nikomu dotąd. Nawet wzajemne pobratanie się kibiców Wisły i Cracovii (po śmierci Ojca Świętego Jana Pawła II) trwało tylko siedem dni, a tu już leci drugi tydzień koalicji polskich kibiców przeciw Tuskowi i jego kibolom.
I to nie koniec...
Stadionów do zamykania jeszcze jest sporo, a z drugiej strony pomysłów na zabawne hasła w narodzie nie brakuje.
Bawimy się dalej, do wyborów...

sobota, 14 maja 2011

Lepper w Platformie!

Jak okazało się, polityczny transfer Arłukowicza z obozu SLD do Platformy Obywatelskiej nie był jedynym oraz największym hitem sezonu.
Dziś w południe kraj nasz obiegła sensacyjna wiadomość - Andrzej Lepper, były wicepremier i twórca blokad drogowych porozumiał się z liderem największego ugrupowania parlamentarnego Donaldem Tuskiem w sprawie przystąpienia do Platformy Obywatelskiej.

Niejako w uznaniu zasług Leppera oraz doceniając jego pozycję medialną, premier Donald Tusk zaproponował nowemu członkowi partii, w nadchodzących wyborach tzw. „jedynkę” w okręgu zachodniopomorskim.
Do tego czasu, Andrzej Lepper pełnił będzie funkcję pełnomocnika premiera ds. koordynacji współpracy organizacji pozarządowych i administracji w organizowaniu blokad „Marszów Pamięci 10. kwietnia” (w randze Sekretarza Stanu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów).





Spytany o szokujący transfer dawnego przeciwnika politycznego, a wręcz wroga Platformy do szeregów przewodniej siły narodu, poseł Adam Szejnfeld powiedział:
Platforma od samego początku była otwarta na różnych ludzi o różnych ideach, różnych światopoglądach. Ważne jest tylko to, że jeśli te osoby chcą z nami współpracować, z nami pracować dla Polski, to muszą akceptować nasz program i nasze cele. Jeśli akceptują, to proszę bardzo.

Nowemu członkowi partii rządzącej życzymy samych sukcesów!

------------------------------------------------------------------------
Oczywiście to wiadomość nieprawdziwa, ale czy nie jest to wszystko możliwe?
Jasne, że jest.
Z całości wyżej zamieszczonego tekstu, nie wszystko jest zmyślone. Prawdziwa jest wypowiedź Adama Szejnfelda.
Wprawdzie dotyczyła ona Bartosza Arłukowicza, ale czy nie może dotyczyć także np. Leppera?
Czy kryteria pozyskiwania nowych członków partii (de facto kupowania ich za fikcyjne stanowiska) nie są zbyt uniwersalne?
Dla porządku poszukałem w „netcie” informacji o „celach politycznych” partii.
Znalazłem coś takiego:

Cele polityczne PO
- cywilizacyjny i gospodarczy rozwój Rzeczypospolitej Polskiej jako demokratycznego państwa prawnego
- udział w życiu publicznym Rzeczypospolitej Polskiej
- wywieranie wpływu na działalność Państwa
- wysuwanie kandydatów na stanowiska w organach państwowych i samorządowych


Ble, ble, ble....
Czy pod takim czymś, nie może podpisać się Andrzej Lepper?
Czy Andrzej Lepper nie dążył z „Samoobroną” do osiągnięcia celów politycznych takich jak te?
Jeżeli tak, to albo zadziwiająca wspólnota idei łączy te dwa ugrupowania, albo kryteria politycznych celów są uniwersalne dla wszystkich bez wyjątku.
W tym drugim przypadku preferencje polityczne, zasady i poglądy nie mają najmniejszego znaczenia. Liczy się posiadanie władzy.
W tym Lepper jest niezły.
Póki jest jeszcze czas, bierz go Pan, Panie Tusk, do tego swojego Frontu Jedności Narodu!

środa, 11 maja 2011

„Zawsze i wszędzie zadymiarz gnębiony będzie" (P. Graś – ludowy poeta)

POlicja wraz z władzą pręży muskuły.
Po niewątpliwym sukcesie, jakim było bohaterskie wycofanie się na z góry upatrzone pozycje na stadionie w Bydgoszczy, teraz przystępuje do kontrataku!
Nie ma pobłażania dla chuliganów stadionowych.


Teraz, jak takiego chuligana się złapie, to tak go się załatwi, że przez długie lata na stadion nie wejdzie i nawet jak najlepsza opinia z przedszkola czy też podstawówki takiemu „kibolowi” nie pomoże...
O 6 rano we własnej chałupie na glebę go rzucą, że nawet misia przytulić nie zdąży.
Tak będzie teraz.
POrządek będzie i policja wraz z ZOPO (Zmilitaryzowane Oddziały Platformy Obywatelskiej – czyli ludzie z Agencji Ochrony Zubrzycki) nie dadzą „kibolom” rządzić na stadionach.
Doping ma być europejski i kulturalny.
Bez szalików, bez krzyków, bez zakrywania twarzy i innych mogących wydawać dźwięk narządów.
Oczywiście, bez antytuskowych haseł i bez obrażania ojca redaktora Adama.


Dziś nastąpił sądny dzień, dla wielu „kiboli”.
Aresztowano 21 osób odpowiedzialnych za burdy w Bydgoszczy.
Brygady antyterrorystyczne wspierane przez komandosów, GROM oraz wojska powietrzno-desantowe dokonały „nalotu” na domy „kiboli”.
Równo o 6 rano, niczym amerykanie Bin Ladena, połączone siły prewencji i nacisku unieszkodliwiły szalikowców.


Szczególnie ciekawie wyglądała brawurowa akcja zatrzymania niejakiego „Starucha” – kibica warszawskiej Legii. Miało to miejsce na dziedzińcu komendy stołecznej, gdy ów „Staruch” przybył wraz z adwokatem na przesłuchanie.
Przedstawiono mu zarzut naruszenia ustawy o imprezach masowych.
Jedyną rozsądną odpowiedzią na zarzutu, która mogła paść z ust kibica jak również jego adwokata było przysłowiowe „pocałujcie mnie w d...”, gdyż tenże „Staruch” wcale na murawę nie wbiegł (o co oskarżano go) a jak widać na filmie stał na trybunach.
Po pół godzinie adwokat ze swoim klientem opuścili komendę.
Mimo tego cała akcja mogła się podobać i stanowić kanwę jakiegoś dobrego kryminału.
Dalsze zatrzymania już jutro, bo policjanci poszli dziś wcześnie spać.

W ramach pomocy w identyfikacji autorów zajść na stadionie w Bydgoszczy, przedstawiam dwie fotografie. Może ktoś rozpozna... ktoś wie kto to jest?
Pomóżmy POlicji i ZOPO.

wtorek, 10 maja 2011

Donald Tusk i haubica (z cyklu “Czytanki kiboli”)

Od rana Premiera Tuska bardzo męczyły natretne muchy, które nie dość, że “bzdzyły” mu na nosie, to jeszcze fantazyjnie układały swoje odchody w antypaństwowe hasła na szybach okiennych w jego gabinecie.
- A to elementy aspołeczne – trapił się Premier i dodawał - chyba nasłała je opozycja….
Około 14.24 Premier nie wytrzymał.
Złapał słuchwkę rządowego telefonu i wykręcił numer prywatnej komórki swojego rzecznika Pawła Grasia.
- Paweł? Słuchaj, jak tylko obmieciesz już poseję, szybko do mnie! Zabierz ze sobą po drodze Klicha i Kozieja…, będzie robota. Over – zakończył z angielska Premier.
NIe minęło 37 minut a w gabinecie premiera zameldował się Graś z dodatkami.
- Panowie, - zagaił Premier - sprawa jest poważna i nie cierpiąca zwłoki. Natychmiast proszę o dostarczenie do mojego gabinetu broni ciężkiego kalibru…. Cel jest niewielki, ale szczytny…
- Może haubica 155 mm Caesar?
– spytał nieśmiało Koziej. Mamy chyba taką na stanie kolego ministrze – zwrócił się do stojącego obok Klicha.
- Mamy? Może mamy, a może nie… a skąd ja to mogę wiedzieć ?! – wyraźnie zniecierpliwiony Klich rozłożył ręce. Jakieś tam armaty mamy w wojsku… wiem bo lufy widziałem… – dodał.
- … I żeby mi taka haubica w gabinecie była za piętnaście minut – głosem nieznoszącycym sprzeciwu zadysponował Tusk.
Goście biegiem opuścili budynek Urządu Rady MInistrów.
Minęło zaledwie 14 minut i 35 sekund, a haubica Caesar 155 mm stała w gabinecie Premiera.
Donald Tusk okiem dobrego gospodarza mierzył centymetr po centymetrze działo haubicy.
Co jakiś czas dotykał jej drżącymi palcami i oblizywał usta.
- Donaldzie do dzieła – zakrzyknał wreszcie i zasiadł za sterem.
Zmrużywszy lewe oko, prawe przytknął do dalekomierza optycznego.
- Ładuj… Ognia!
W całej okolicy dał się słyszeć przerażający huk. Z okna w gabinecie premiera nie pozostao nic. Ba, nawet ściana frontowa budynku wyglądała jak odkryty balkon.
Wraz z nią znikły i antypaństwowe hasła i natrętne wrogie muchy.

Z premierem nie ma żartów. Donald Tusk zawsze potrafi znaleźć środki adekwatne do poziomu zagrożenia, by zaprowadzić spokój i ład w państwie.

poniedziałek, 9 maja 2011

Stara kobieta i może (w Agorze)

Zleceniodawcy „Akcji Kibol” powoli rozliczają władzę z wykonania zamówienia.
Chyba nie jest źle. Michnik And Company nie wyrzucili kasy w błoto.
Zniewaga w postaci bannera ze słynnym „Szechter przeproś za ojca i brata” została pomszczona.
„Gazeta Wyborcza” pieje z zachwytu nad prężnym premierem, który „dał popalić” kibolom oraz kibolkom z kibolętami i nie wpuścił ich w Warszawie i Poznaniu na stadiony.

Akcję poparcia dla władzy, „kłamczuszek” z Czerskiej prowadzi za pośrednictwem jednej takiej matrony rewolucji, wychodząc z założenia, że starocie więcej w życiu widziały i zawsze można zamknąć temat uniwersalnym „...za moich czasów” itp.
Oczywiście w tym wszystkim jest jedno „ale”, otóż desygnowana do napiętnowania „kiboli” niejaka Krystyna Naszkowska o poruszanym temacie nie wie nic.

Naszkowska nigdy nie była nawet w okolicach stadionu, no może w okresie studenckim brała udział w budowie Stadionu Dziesięciolecia (prace społeczne), ale to było 56 lat temu, to już zapewne jak wygląda stadion zapomniała.
Powierzanie kobiecie „stojącej już nad trumną” tak poważnej sprawy, to błąd ze strony Agory.

Naszkowska w swojej niby-to-śmiesznej tyradzie opiera się tylko na swoich wyobrażeniach oraz na tym, co usłyszała od kolegów w redakcji.
Niestety wyobraźnia z wiekiem się zawęża, a słuch stępia.
Trudno jej odróżnić kibica od kibola, co jest rzecz jasna uwłaczające dla tych pierwszych.
Tego typu uogólnienie bardziej byłoby zrozumiale dla autorki, gdyby np. ktoś porównał ją z dziennikarką, co dla tej drugiej strony jest obrazą.

Plecie Naszkowska trzy-po-trzy, a na koniec obrażą się na posła Hofmana, za to, że w TVN przypomniał „kibolską” przeszłość Premiera Tuska.
Nie bardzo rozumiem, o co chodziło matronie. Czy o ujawnienie tajemnicy państwowej dotyczącej przeszłości premiera, czy o coś zgoła innego...?
Może Naszkowska poruszyła komórkami i połączyła istotne fakty?
Skoro każdy kibic, to kibol.... Kibol to bandyta, zbrodniarz, autor paskudnych bannerów obrażających ojca-redaktora Michnika...
Donald był kibolem....?
Luuudzie, to nie możliwe (tak zapewne pomyślała Naszkowska) – jak Donald mógł obrażać Michnika i rzucać wyrwanymi krzesełkami?!
To potwarz!

Szybką reakcją Naszkowskiej było przyprawienie dalszej części wypocin, pieprzem posypanym na deser, czyli jak potocznie mówią – zastosowanie pieprzenia bez sensu.
W moim odczuciu nie obyło się bez alkoholu, bo poziom logiki i formy poniższego fragmentu, którego nie omieszkam przedstawić, na trzeźwo by nie powstał:

„Posła Hofmana ktoś kiedyś nazwał złotoustym, że niby ma taki dar wymowy. Mówi płynnie, z niezłą dykcją a słowa płyną mu z ust szeroka strugą. Pewnie dlatego został rzecznikiem największej opozycyjnej partii. Tyle, że "złotousty" to nazwa nie trafiona, bo to co wylewa się z ust posła Hofmana złota kompletnie nie przypomina. Ma zupełnie inną barwę i inaczej pachnie (gdyby złoto mało zapach).”

???! – stek absurdów i grafomaństwa! J
Na mój rozum Naszkowskiej też pachnie z ust, tyle że Żołądkową Gorzką.
Reasumując, Donald jest cacy, a wszyscy którzy tak nie myślą niech zbierają kupy psie (to pomysł innej intelektualistki z „GW” rodem - Joanny Szczęsnej) – kontynuuje Naszkowska.

Starzej się Michnik starzeje Pacewicz ze Stasińskim.
Wraz z nimi starzeje się grono geriatryczne z przechowalni Agory.
Głupich nie sieją, głupi rozmnażają się przez podział.
Podział zadań w redakcji „GW”.