środa, 8 lipca 2009

Halo, czy to SPATiF...?

Prawdę mówiąc do napisanie tego postu skłoniła mnie lektura bloga Pani Ireny Szafrańskiej pt. „Nekro szołbiznes czyli pogrzeb króla popu”. W istocie wszystkie zawarte tam spostrzeżenia i uwagi są celne i podpisuję się pod nimi czym tylko mogę.
Nic dodać nic ująć.
Spróbuję jednak dodać.

Wyczytałem gdzieś, że wśród chętnych do wzięcia udziału w ceremonii pogrzebowej rozprowadzane były bilety wstępu na „imprezę”. Bilety darmowe, losowane wśród chętnych.
Jak to zwykle w takich sytuacja bywa, są tacy którzy potrafią na tym zarobić, czyli mówiąc prosto „opylić” wejściówki po wygórowanej cenie.
Miłość do pieniądza bierze górę na miłością do Jacksona.

To trochę tak jak w starym dowcipie szkolnym.
Pani pyta na lekcji (a dodam, ze są to schyłkowe lata 60-te zeszłego wieku)
- Kto jest waszym idolem dzieci?
Jasio podnosi rękę i mówi: - Moim jest Towarzysz Lenin!
Pani bije brawo i gładzi Jasia po głowie: - Dobrze Jasiu, piątka. Dostaniesz odznakę „Wzorowy Uczeń”. Siadaj.
Jasio siada, wyjmuje z kieszeni zdjęcie Winetou i cicho mówi: Sorry Winetou, ale biznes is biznes!

Sorry Michael Jackson....

Ale nie o tym chciałem.

Pomyślałem sobie tak: skoro już nasze czasy tak cholernie zapętliły się w nić szołbiznesu, żadna impreza, uroczystość nie mogą być normalne, bezinteresowne, wszystkiemu musi towarzyszyć wydarzenie medialne, bilet, wejściówka, telewizja i prasa, może wkrótce dojść to sytuacji, gdy pomysł z biletem na pogrzeb trafi też do naszego kraju.
Ba, może nawet się rozwinie i pierwszy raz prześcigniemy w czymś amerykanów.

Już wyobraziłem sobie taką oto sytuację:

- Dzień dobry, czy to SPATiF? Proszę Pani ja dzwonię z pytaniem, czy jeszcze dostanę cztery bilety na środowy pogrzeb Klemensa Kapustki na warszawskim Bródnie?

- Zaraz sprawdzę....... niestety wszystko mamy wyprzedane. Wie Pan całe czoło sali to grupa zorganizowana, bilety zarezerwowane dużo wcześniej przez radę zakładową.

- Oj, szkoda.... mam gości z zagranicy, chciałem pokazać rodzinie ładną uroczystość....

- ... W takim razie polecam piątek na Wawrzyszewie!

- A co to będzie?

- Już mówię... piątek, godzina 14.30 ... uroczystość pogrzebowa... Pan Sergiusz Kur-Zapiał. Polecam serdecznie. Zapowiada się bardzo ciekawa impreza. Nie będą Państwo zawiedzeni.

- A proszę mi powiedzieć, jak z miejscami w domu pogrzebowym?

- Mam jeszcze wolne miejsca w piątym rzędzie... numery 18, 19, 20, 21... to jest bliżej prawej strony. Będzie dobrze widać.

- Dobrze.... a ostatnia droga i sama uroczystość?

- Tu niestety trochę gorzej. W szpalerze, możecie ustawić się Państwo dopiero w jedenastej linii. Cóż, bliższe miejsca wykupiła rodzina. Wie Pan to były bilety rodzinne-ulgowe – rozeszły się jak woda.

- Dobrze, w takim razie proszę o rezerwację czterech miejsc na nazwisko Kamulec Jan.

- Czy reflektuje Pan też na woreczek pisku do posypania trumny?

- Tak, oczywiście poproszę cztery.

- Już zapisałam. Konsolacja jest w cenie biletu. Szwedzki stół, karaoke – razem czterdzieści pięć minut.

- Dziękuję Pani bardzo... aaaa bym zapomniał, czy na dwudziestego września ma Pani może już coś ciekawego dla dwóch osób? Chcieliśmy tak na spokojnie z żoną miło spędzić popołudnie.

- No, niestety jeszcze nie mamy repertuaru. Wie Pan tak z dwumiesięcznym wyprzedzenie trudno coś przewidzieć... Wprawdzie mamy zarezerwowanych kilka prawdopodobnych terminów uroczystości, ale to zależy tylko od głównych bohaterów. Proszę dzwonić, proszę się dowiadywać.... Mogę tylko Panu powiedzieć, tak między nami, że szykują dwa ładne pogrzeby, ale kiedy.... kiedy nie wiadomo. Trzeba czekać. Czekać i dzwonić do nas!

- Dziękuję Pani bardzo. Kiedy mogę odebrać wejściówki?

- Każdego dnia w budynku administracji cmentarza, najpóźniej na pół godziny przed imprezą. Dziękuję i zapraszam ponownie.


Ufff, nie daję głowy, że za lat dwadzieścia tak nie będzie.


poniedziałek, 6 lipca 2009

Narodu Wybranego – Instytut Wybrany do szerzenia kłamstw.

Przetaczająca się przez kraj dyskusja spowodowana niby-naukowymi „odkryciami”, „niby-naukowca” z ŻIH - Aliny Całej staje się w istocie dyskusją nad kolejnymi żydowskimi kłamstwami dotyczącymi stosunków sąsiedzkich w naszej Ojczyźnie.

Nie pierwszy to raz środowiska żydów polskich próbują rozsiewać niepokój i przedstawić profil polskiego obywatela jako okrutnika, obciążonego dziedzicznym antysemityzmem. W istocie historia wzajemnych stosunków obfituje w wiele przykładów działań mających na celu niszczenia „Polskiej Dumy”, tradycji i historycznej prawdy.

Cel jest jeden – przeogromna potrzeba burzenia, dominacji, ambicjonalna niechęć do wszystkiego co odmienne oraz próba zatuszowania własnych zbrodni (również na swoich siostrach i braciach).
W takie właśnie działania wpisuje się Alina Cała wraz kolegami z instytutu.

Działania „badawcze” ŻIH przypominają jako żywo niemiecką Izbę Kultury - Die Reichskulturkammer pod przewodnictwem Josepha Goebbelsa, powołaną dla promowania jedynie słusznej dla III Rzeszy „prawdy”. Prze dwanaście lat swojego istnienia owa Izba tworzyła „nową historię” w podległych jej oddziałach i dbała aby prócz „prawdziwej historii i sztuki” nie przedostało się do opinii publicznej nic, co by mogło podważyć lub przedstawić w innym świetle tworzone dla dobra III Rzeszy fakty.

Właściwie wzorowanie się przez niektóre środowiska polskich żydów na sprawdzonych metodach propagandy (i nie tylko) rodem z III Rzeszy, nie jest niczym nowym. Wystarczy przypomnieć okres powojenny, gdzie pokaźna ekipa „polskiej” żydokomuny przywieziona przez sowieckich okupantów niszczyła i podliła Polski Naród. Zakłamywała historię, a właściwie tworzyła ją na nowo, pod szablon obowiązującej linii polityczno-propagandowej.

Dziś takie, bądź podobne środowisko „broni” ŻIH przed, jak to mówią „antysemickimi bojówkami” i próbami blokowania badań historycznych.
Warto przyjrzeć się kto w ŻIH bada i w czyim imieniu bada?
Instytut skupia na ogół miernej klasy naukowców. Z całej grupy tylko dwóch posiada tytuły profesorskie. Są to prof. Marian Fuks i prof. Feliks Tych.

Pan Marian Fuks (rocznik 1914), to w miarę „nowo upieczony” profesor. Dopiero od 1993 roku. Wcześniej, do 1967 był, w trudnym okresie umacniania władzy ludowej pułkownikiem LWP. Ponieważ powszechnie wiadomo jakie zasługi w powojennej Polsce mięli żydowscy oficerowie wyżsi, nie warto tracić czasu na dalsze opisywanie dokonań profesora.
Drugi Pan, też profesor, Feliks Tych był w latach 1971-87 szczęśliwym pracownikiem Centralnego Archiwum PZPR.
Był również wieloletnim redaktorem naczelnym „Słownika biograficznego działaczy polskiego ruchu robotniczego” (!).
Prócz w/w ciała profesorskiego, usługuje tam jeszcze grupka pomniejszych doktorów i doktorów habilitowanych oraz beztytułowców.

Dobrze jest też prześledzić listę „dobroczyńców” czy jak kto woli darczyńców, a inaczej: kto płaci za badania. Lista jest pokaźna. M. in. Taube Foundation for Jewish Life and Culture, San Francisco; Conference for Jewish Material Claims Against Germany, New York; United States Holocaust Memorial Museum, Washington D.C. ; Ronald S. Lauder Foundation, New York; Jack Burton-Weissman, New York; American Society for Jewish Heritage in Poland, New York.
Trudno spodziewać się obiektywizmu i choćby krzty naukowości w rozwiązywaniu zawiłych stosunków polsko-żydowskich gdy zda się sprawę z tego, że wszystkie te organizacje powiązane są (bądź były) poprzez zawiłe narodowe koneksje z takimi wpływowymi osobami jak: Elie Wiesel czy Szymon Wiesenthal i ich instytuty, fundacje.

Jak widać, amerykańskim żydom wcale nie przeszkadza komunistyczna przeszłość i koneksje ich podopiecznych w ciele naukowym ŻIH tu w Polsce.

Zadziwiającą metamorfozę przeszli skupieni wokół ŻIH „obrońcy tradycji narodu wybranego”. Z wyznawców jedynie słusznej idei światowego dobrobytu i ładu społecznego stali się na skutek przemian politycznych gorącymi propagatorami religii i kultury żydowskiej.
Zapewne dla nich to wielka nowość i atrakcyjne doznania, gdyż z tradycją i kulturą żydów wielu z nich styka się dopiero teraz.

Z całej populacji polskich żydów, zamieszkujących nasz kraj w momencie wybuchu II wojny światowej, ocalało z niemieckiej zagłady jedynie około 10%. Większość z ocalałych, po zakończeniu działań wojennych, wyjechała z kraju, gdyż w większości byli to ludzie wierzący, a sowiecka władza krzywym okiem patrzyła na przejawy zbytniej religijności.
Zastąpili ich „właściwi Żydzi” przywiezieni na sowieckich czołgach, komuniści i aparatczycy komunistyczni, po części zadekowani na czas wojny w sowieckich szkołach NKWD.
Komunistyczna ta banda, sprowadzona była do Polski w celu „rozprawy” z narodowym i patriotycznym podziemiem oraz katolickim kościołem.
Stalinowskie władze zdawały sobie sprawę, że w rdzennie Polskim społeczeństwie nie znajdzie wystarczającej ilości bezwzględnych, ślepych i gotowych na wszystko siepaczy. Kto zatem mógł być lepszym „utrwalaczem” i oprawcą Polaków? Tylko „żydokomuna” prześladowana niegdyś w Polsce za zdrady, szpiegostwo i kolaboracje z bolszewikami.

Dziś potomkowie „stalinistów” Żydów-bolszewików podnoszą głowy, przyodziane w jarmułki i wznoszą modły w synagogach za rychły upadek „polskiego nacjonalizmu”.
Dziś ludzie pokroju Konstantego Geberta czy Agnieszki Holland protestują w obronie ŻIH domagając się delegalizacji ugrupowań narodowych.
Tak właściwie w tym przypadku nic się od lat nie zmieniło. Przejawy narodowej dumy i poszanowania wartości katolickich nie podobały się też ich ojcom, tyle że z perspektywy innej ideologii. Dla Polski i Polaków żadna to różnica.

Niedawna „akcja poparcia wolności badań naukowych” przeciw zorganizowanemu przez Obóz Wielkiej Polski, protestowi pod ŻIH, była, muszę przyznać, nawet nieco zabawna.
Przeciw sobie stanęli, z jednej strony ludzie, którym nie podoba się oszustwo, kłamstwo i manipulacja a z drugiej niedobitki „żydokomuny”, pogrobowcy stalinizmu i różnej maści społeczne lewako-mędrki.
Obie te pikiety różniło to, że OBW posiadał oficjalne pozwolenie na zorganizowanie demonstracji, a „żydokomuna” pod ŻIH nie posiadała.
To co mnie rozbawiło, to „frontowy” ton postkomunistycznej geriatrii z ŻIH i jej obrońców. „Obroniliśmy Instytut...” , „Nasza zdecydowana postawa pokazała jak broni się prawa do prawdy” i tym podobne wzniosłe hasełka – jak za Stalina.

Prawda jest taka, że nikt z demonstrantów nie miał zamiaru nawet dotknąć „obrońców”. Gdyby taki zamiar był, gwarantuję, że garstka „starej gwardii od Bermana i Zambrowskiego” nawet przy wsparciu „ciućmowej” młodzieży, nie utrzymała by Instytutu nawet przez chwilę.
Wprawdzie nie obyło się bez łobuzerii i agresji, ale jedynie w wykonaniu Aliny Całej, która zapewne na skutek braku argumentów szarpała w małpim amoku Hrabiego Aleksandra Pruszyńskiego. Ukazuje to tylko poziom umiejętności prowadzenia dyskusji i możliwości intelektualnych łgarzy z ŻIH.

Kim jest agresywna chuliganka Alina Cała?
Jest historykiem z tytułem doktora. Jest ponoć byłą działaczką KOR, podążającą drogą ku „socjalizmowi z ludzką twarzą”, zafascynowaną swym rodakiem Adamem Michnikiem oraz różnymi feministycznymi bzdetami. Jest wreszcie niedoszłą radną z ramienia partii Zieloni2004. Po za tym jest autorką pomniejszych „dzieł naukowych” tworzonych na zamówienie płacących na instytut „dobroczyńców”.
Lewactwo i miłość do żydokomuny wyniosła z domu rodzinnego. Jej matka Krystyna Kulpińska-Cała, „nawrócona grzesznica z AK” miłość do komunizmu wpajała córce latami. A przygotowanie do zadań miła nieliche, gdyż od Kongresu Zjednoczeniowego w 1948 roku aż do 1989 roku była członkiem PZPR.

Co bada Alina Cała?
Bada głównie historie nieszczęść żydowskich w Polsce. A lista tych nieszczęść jest wydłużana w zależnie od potrzeb. W zależności od potrzeb, tworzone są też fakty.
Oczywiście jest z czego kleić pomniki, bo historia Żydów w Polsce sięga ponad tysiąca lat.

Jako pierwsi na dzisiejsze tereny Państwa Polskiego przybyli już w X wieku żydowscy handlarze niewolników słowiańskich.
Jak widać już na początku naszej znajomości, Żydzi doznali wielu nieszczęść, gdyż nasi praszczurowie niechętnie dawali się łapać i sprzedawać do krajów zachodniej europy oraz krajów arabskich. Antysemityzm polegał zatem, na pozbawiania biednych żydowskich pre-biznesmenów środków do życia.

Przez następne lata, aż do XVII wieku na skutek rozpieszczania i obdarowywania Żydów przez kolejnych władców, co raz to nowymi przywilejami, apetyt na posiadanie i przekonanie o własnej wielkości rozrósł się do niebotycznch rozmiarów. Świadomość własnej, nieograniczonej władzy i wpływów spotęgował jeszcze fakt obsadzenia na polskim tronie w czasie bezkrólewia (w 1587 roku) rabina litewskiego Saula Wahla (tzw. jednodniowy król).

Tym ciężej było polskim żydom znieść narastającą w połowie XVII wieku falę niechęci ze strony rdzennego polskiego społeczeństwo. Po latach ustępstw i prezentowania przywilejów, nagle stosunek Polaków zmienił się diametralnie. Miało to swoje podłoże w licznych i pospolitej wśród Żydów aktach kolaboracji ze Szwedzkim najeźdźcą.
Znów nasi rodacy nie wykazali zrozumienia dla pre-biznesowych zapędów judejskiej części społeczeństwa.

Sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej za panowania w Polsce Sasów. Germańscy królowie oraz ich administracja wyjątkowo niechętnie patrzyła na żydowskie bogactwa, wpływy i skutecznie tego żydów pozbawiała, dokonując masowych prowokacji antyżydowskich.

Wraz z nastaniem epoki rozbiorów, polskiemu społeczeństwu ukazało się prawdziwe oblicze żydowskich sąsiadów. Sytuacja ich była bardzo różna, w zależności od zaboru. Np. w zaborze niemieckim czy austriackim żyło się dobrze, natomiast jak podają sami Żydzi nie najlepiej wyglądało to w zaborze rosyjskim.

Nie zmieniło to faktu, że urodzonym w Polsce Żydom, na skutek zmiany władzy, bliżej było teraz do Rosjan niż Polaków. Niejako „z zasady” należało wkraść się w łaski panującego.
Jako przykład takiej filozofii niech posłużą dwa przypadki z okresu Powstania Styczniowego 1963 roku.

Niejaki Kronenberg, bogaty Żyd wszedł do Rządu zwanego Białym i finansował zakup broni dla powstańców. Zbiegiem okoliczności żaden transport nie dotarł do powstańców, wszystkie przechwycili Rosjanie, a w 1865 roku Kronenberg został odznaczony przez cara najwyższym odznaczeniem Imperium - Orderem Św. Jerzego.
W Rządzie Tymczasowym Traugutta (czerwoni) znalazł się Artur Goldman, który miał za zadanie zaopatrywanie powstańców. Zaopatrywanie kulało a gdy Powstania padło cały rząd w pięcioosobowym składzie został skazany na śmierć.... oprócz Goldmana. Okazało się, że bitny Żyd został przez władze carskie namówiony do współpracy (za trochę złota i zamianę kary na dziesięcioletnie więzienie) czyli mówiąc wprost został niezbyt drogim kolaborantem.

Nie były to jedyne przypadki działań przeciw Polakom. W zamian za usługi świadczone zaborcy podczas wystąpień zbrojnych społeczności polskiej, Żydzi nagradzani byli nawet majątkami odbieranymi powstańcom.
Schyłek XIX wieku dał Żydom nowe możliwości. Ich rodacy w Rosji i w „postępowej części” Europy ochoczo angażowali się w ruchy lewicowo-socjalistyczne. Dawało to nadzieję na utworzenie własnego państwa, bezwyznaniowego (czyli nie chrześcijańskiego) antynarodowego i antyetnicznie - tradycjonalnego. Państwa, w którym Towarzysze Żydzi będą mogli stanowić własną prawdę i całkowicie przejąć prawo do jedynie słusznej wizji. Rodził się Internacjonalizm, czy inaczej Interżydonacjonalizm.

Wraz z ewolucją ideologii socjalizmu, co bardziej zaangażowani rewolucyjnie, podążali za nową ideą wielkiego rodaka postępowych Żydów - Karla Heinricha Marxa.
Wraz z wybuchem Rewolucji Październikowej światu objawili się kolejni wielcy synowie judajskiego narodu: Włodzimierz Uljanow, Jakow Jurowski, Jakow Michajłowicz Swierdłow, Józef Unszlicht, Isaac Deutscher, Ernest Ezra Mandel czy Lew Dawidowicz Bronstein (Trocki). Rodzimi Żydzi (urodzeni na terenach dawanej Polski) m.in. Adolf Berman, Bernard Borg, Stefan Arski, Charnam Szaja, Feliks Kon, Wacław Komar (Kossoj), Jakub Wasersztum, również nie próżnowali, nie mogli być gorsi od radzieckich kolegów.

Krajowym Towarzyszom nieco pokrzyżowało szyki odzyskanie niepodległości przez Polskę w 1918 roku. Spaliły na panewce sny o Polskiej Socjalistycznej Republice Rad.
Trzeba było nawiązać kontakty kolaboracyjne z Sowiecką Rosją w czym najaktywniej uczestniczyła Komunistyczna Partia Polski, Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy oraz Komunistyczna Partia Zachodniej Białorusi.
Wszystkie trzy partie były zdominowane przez osoby pochodzenia żydowskiego, a właściwie na palcach jednej ręki można było policzyć osoby nie będące Żydami.
Wśród najwybitniejszych sowieckich kolaborantów znaleźli się: Franciszek Fiedler, Maksymilian Horwitz-Walecki, Alfred Lampe, Adolf Warski, Ozjasz Szechter, Józef Mitzenmacher, Pesach Stark (Julian Stryjkowski), Juda Katz (Julian Katz-Suchy).

II Rzeczpospolita rozprawiała się zdecydowanie z ruchem komunistycznym (czyli antypolskim) co powodowało protesty Żydów ochoczo wspierających dążenia do „sowietyzacji” Polski i głośne lamenty o ich prześladowaniach.

Wojna Polsko-Bolszewicka była nadzieją na urzeczywistnienie idei włączenia Polski do ZSRS, dlatego żydokomuniści stanęli czym prędzej do walki (oczywiście po stronie sowieckiej). Zachs, Kon i Unszlicht właczyli się aktywnie w tworzenie Tymczasowego Komitetu Rewolucyjego Polski.
Niestety wojna Polsko-Bolszewicka skończyła się odwrotem wojsk sowieckich, z którymi to do gościnnego ZSRS powróciło niemało bojowników „narodu wybranego”. Ci, którzy zostali przystąpili do wbijania noża w plecy wybawionej z sowieckiego najazdu Rzeczpospolitej.
Nasiliła się działalność KPP i jej satelitów, wzmogły się akty szpiegostwa, prowokacji i dywersji.
Agresję Rosji Sowieckiej na Polskę w 1939 roku, przyjęto w środowiskach żydokomunistycznych jak zbawienie. Wielu z działaczy żydowskich włączyło się aktywnie w umacnianie władzy ludowej na okupowanych terenach. Rozbrajano polskie wojsko, patriotów denuncjowano do NKWD, grabiono i mordowano bez pardonu.

Wraz ze zmianą „politycznego kursu” III Rzeszy i rozpoczęciem działań wojennych wobec dotąd koalicyjnej Sowieckiej Rosji, sytuacja na dawnych terenach wschodnich Rzeczpospolitej uległa dramatycznemu pogorszeniu.

Hitlerowcy z całą brutalnością przystąpili do realizacji planu wymordowania narodu żydowskiego na całym opanowanym przez siebie terenie.
Z całej populacji żydowskiej, zamieszkującej tereny II RP ocalało jedynie około 10% ludności.
Oczywiście „największe zasługi” w tym względzie miała stworzona przez Hitlera narodowo-socjalistyczna maszyna zagłady. Jednak trzeba odnotować, że do zbrodni hitlerowskich rękę przyłożyli też żydowscy kolaboranci, tacy jak: Czerniaków, Worthoff, Merin, Gancwajch, Gens, Lejkin czy Szeryński.

Wiadomo, że Judenraty wspomagały hitlerowców w czarnej robocie na terenach gett, a wielokrotnie żydowska policja i urzędnicy byli dużo bardziej brutalni od niemców.
Po latach jedna z najwybitniejszych myślicielek Żydowskich Hannah Arendt pisała: „Dla Żydów rola jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu, stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział tej całej historii”.
Nic dodać, nic ująć.

Ale kolaboranci poświęcali się nie tylko mordowaniu własnych rodaków.
Warto tu wspomnieć, o zbrodniach Żydowskich dokonywanych na Polskiej ludności z terenów Białorusi i Ukrainy. Osławiona banda żydopartzancka od Tewje Bielskiego czy inne jak partyzantka Yitzhaka Arada czy Natana Grinszpan-Kikiela (Romana Romkowskiego) siały spustoszenie wśród wymęczonej i wykrwawionej przez hitlerowców ludności polskich wsi, dokonując niejednokrotnie masowych mordów (np. Naliboki, Koniuchy).

Tuż po zakończeniu II wojny światowej i rozpoczęciu budowy przez Józefa Stalina - nowego, socjalistycznego ładu, wraz z sowiecką władzą przyjechali „działacze” komunistyczni, żydokomuna szkolona w ośrodkach NKWD.

Budowę zrębów nowej Polski rozpoczęto od rozprawy z patriotycznym podziemiem.
Morderstwa, więzienie i fałszywe procesy, to wszystko czekało bohaterów z AK w wolnej od hitlerowców Polsce. Aparat stalinowskiej represji obstawił wszystkie ważne stanowiska osobami pochodzenia żydowskiego, czyli zaufanymi towarzyszami – bezwzględnymi i gotowymi na wszystko.

Przedwojenni i wojenni kolaboranci sowieccy, tacy jak: Antoni Alster, Feliks Aspis, Jakub Berman, Michał Bron, Juliusz Burgin, Leon Chajn, Tadeusz Diatłowicki, Józef Feldman , Alicja Graff, Kazimierz Graff, Juliusz Hibner, Witold Leder, Hilary Minc, Ryszard Nazarewicz, Zygmunt Okręt, Leon Rubinsztein, Józef Różański , Bernard Borys Schildhaus, Marian Spychalski, Ludwik Szenborn, Eugeniusz Szyr, Henryk Toruńczyk, Beniamin Wejsblech, Józef Wekselberg, Mieczysław Mietkowski, Julia Brystygirowa, Anatol Fejgin, Helena Wolińska i reszta święcili triumfy. Doczekali pełni władzy w majestacie prawa. Teraz mogli bezkarnie mścić się na narodzie polskim i ustanawiać własne prawa.

Rok 1968, był rokiem zatrzymania żydokomunistycznej ekspansji na Urzędy Państwowe, za sprawą tzw. „nagonki antyżydowskiej”. Wiele osób pochodzenia żydowskiego zmuszonych zostało opuścić kraj, wielu usunięto z prominentnych stanowisk. W istocie dziś potępiany Władysław Gomułka, okazał się dobroczyńcom i mężem opatrzności dla wielu żydokomunistycznych zbrodniarzy epoki stalinizmu. Uniknęli kary i w glorii „żyda tułacza” mogli osiedlić się w bogatym zachodnim kraju.
W istocie Gomułka wcale nie był antysemitą. Najlepszym tego dowodem jest to, że posiadał żonę pochodzenia żydowskiego.

Rok 1968, jest też rokiem wystąpień „studenckich” w których uczestniczyła również młodzież z rodzin żydowskich prominentów, odsuniętych od władzy. Pod wzniosłymi hasłami walki z komunistycznym aparatem kryła się u nich chęć odzyskania wpływów na losy kraju, utraconych przez ojców.

Lata siedemdziesiąte zeszłego stulecia, to okres zamrożenia stosunków PRL-Izrael, a co za tym idzie nie skrywanej przez ekipę Edwarda Gierka niechęci do osób pochodzenia żydowskiego. „Czerwona opozycja” pozostawała w uśpieniu.

Dopiero protesty robotnicze na wybrzeżu i powstanie „Solidarności” pozwoliły pokomunistycznej „koncesjonowanej opozycji” podczepić się pod znaczący, silny ruch. Z czasem osoby takie jak Geremek, Michnik, Kuroń przejęły faktyczną władzę nad politycznym skrzydłem związku.
Znów żydokomuna triumfowała.
Obrady „Okrągłego Stołu” przypieczętowały porozumienie „czerwonej opozycji” z „czerwoną władzą”.
Paradoksem jest, że Polska za sprawą dwóch ugrupowań o rodowodzie komunistycznym, odrzuciła komunizm.

Tyle historii wzajemnych, negatywnych stosunków Polsko-Żydowskich. Oczywiście istniały też przykłady wzajemnego działania i braterstwa broni. Niestety wspólna walka i pamięć o tym jest niemile widziana przez tych, którym zależy na ciągłym mąceniu i sianiu niepokojów.

Mam na myśli choćby wspólną walkę Armii Krajowej i Żydowskiego Związku Wojskowego z hitlerowcami w płonącym warszawskim Getcie – pomijaną z racji niepoprawności politycznej przez lewicowe lobby żydowskie.
Organizacje żydowskie wolą czcić lewacki ŻOB i zarzucać Polakom brak pomocy i wsparcia dla powstańców, niż pokazać wspólne działania i poświęcenie Polaków.
Niejako do rangi symbolu odwiecznych pretensji urasta ostatni dowódca ŻOB - Marek Edelman, nazywający nawet „faszystami” bohaterskich żołnierzy ŻZW.

Elie Wiesel autorytatywnie stwierdził kiedyś: „Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki”. Nie czas się oburzać, ani pienić. Osobiście twierdzę, że w wypowiedzi „wielkiego syjonisty” jest sporo przesady. Wystarczy zwrócić uwagę, jak wielu mamy w kraju filosemitów, nałogowych czytelników „Gazety Wyborczej” czy obrońców „niezawisłości’ ŻIH.

A mówiąc całkiem serio, warto też spojrzeć na listę państw i liczbę obywateli uhonorowanych medalem „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata” nadawanym za ratowanie Żydów podczas hitlerowskiej okupacji.
Statystyki mówią same za siebie:
Polska: 6135 osób, Holandia: 4947 , Francja: 2991, Ukraina: 2246, Belgia: 1512, Litwa: 761, Węgry: 725, Białoruś: 602, Słowacja: 489, Niemcy: 460, Włochy: 468, Grecja: 282, Jugosławia (Serbia): 127, Rosja: 163, Czechy: 108.

Nie ujmując nikomu z bohaterstwa, dodam że „ze ścisłej czołówki” tylko w Polsce i na Ukrainie za ukrywanie Żyda groziła bezwzględnie kara śmierci.

Myślę jednak, że wyznawców Wiesela i wielbicieli ŻIH nie przekonają żadne statystyki. Dla nich Polak zawsze będzie antysemitą, a Polacy winni holocaustu i wszystkich zaraz dotykającym żydowski naród.

Oby takie uogólnienia nie weszły nam w krew, bo po głębszej analizie historycznej wzajemnych stosunków, można dojść do wniosku, że obecnie Żydzi nie mordują Polaków tylko dlatego, że nie mają ku temu możliwości. Bo faktycznie już nie mają.
Mają za to możliwości kłamania i oszukiwania. Co ŻIH skutecznie czyni.

piątek, 3 lipca 2009

Pomóż Platformie – zostań wolontariuszem OLECHOWSKI

Niestety brakoróbstwo i przysłowiowa tandeta swoją parchatą łapą dotknęły Platformy Obywatelskiej. Zapewne mało kto, z postronnych osób zauważył, że logo przewodniej siły narodu, tak często i pospolicie prezentowane w telewizji, prasie oraz pozostałych miejscach publicznych jest.... niekompletne!

Niestety, z pięknego i sympatycznego znaku firmowego Obywatelskiej Platformy znikły dwa istotne elementy. Być może stało się tak na skutek czyjegoś niedopatrzenia, odklejenia się tych elementów z loga-matki czy może prowokacji, dywersji wrogiej partii.
Taki też niekompletny znak firmowy został dostarczony do drukarni oraz stacji telewizyjnych i niestety powielony w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy oraz emitowany w czasie idącym już w setki godzin.
Tak też niekompletne logo „poszło w Polskę” i teraz widnieje wszędzie, fałszując wizerunek partii oraz zamiary artysty-twórcy tejże grafiki.

Specjalny społeczny komitet „Obrona Loga Ewidentnie CHamsko Okaleczonego W Sposób Kompletnie Irracjonalny” (w skrócie OLECHOWSKI) podjął uchwałę mające na celu naprawienie rażącego błędu.

Zapraszamy wszystkich sympatyków Platformy Obywatelskiej do czynu.
Zapraszamy do działania w zespołach, których zadaniem będzie dorysowywanie / domalowywanie brakujących elementów na plakatach, ulotkach i bannerach.

Obywatele sympatycy Platformy Obywatelskiej!
Łapcie za pędzle i farby.
Ruszajcie „w Polskę”!
-----------------------------------------------------------------------------------

Poniżej przedstawiamy instruktaż, aby nikt z wolontariuszy nie miał wątpliwości gdzie i co domalować / dorysować.

czwartek, 2 lipca 2009

Zwycięzcy nie próżnują

Wybory przewodniczącego PE tuż, tuż...
























P.S> A teraz z innej beczki (bonus).

Minister Czuma również nie próżnuje.

czwartek, 25 czerwca 2009

Mały Poczet Bolkowszczyzny!

Jest mi niezmiernie miło poinformować, że jest już dostępny, długo oczekiwany „Mały Poczet Bolkowszczyzny”.

Wreszcie można będzie dowiedzieć się, kto jest kim w dynastii panujących nam Bolkowików. Zapraszam do lektury i życzę miłych chwil z najwybitniejszym rodem III RP.


środa, 24 czerwca 2009

Dajcie mi przeciwnika, bo.... mi rośnie!

Janusz Palikot twierdzi, że znalazł się w tragicznej sytuacji. Sondaże mu rosną.

A skoro rosną, to przewiduje, że spotka go los podobny Rokicie, Marcinkiewiczowi i reszcie niegdyś bardzo elokwentnych szokerów.

Janusz Palikot woli atakować, niż leżeć na wysokich słupkach zaufania społecznego i dłubać w nosie. To człowiek czynu.

Pomiędzy chlaniem alkoholu na ulicach i organizowaniem happeningów, ma nadzieje zrobić jeszcze coś dobrego dla ukochanej partii i drogich towarzyszy, dlatego teraz bezczynny łzy leje i w tragedii swojej z rozpaczy się zanosi.

Odeszła od niego inwencja. Spakowała pomysły i wyprowadziła się do swojej matki.
Matka nazywa się Rozsądek i mieszka bardzo daleko od rodzinnego Biłgoraja.
Teraz Janusz pozostał sam w „czterech pustych ścianach” własnej inteligencji.

Dlatego też apeluje: - (...) pomyślałem, że może wy, Blogowicze – szczególnie ci z PiS – coś doradzicie? Z kim walczyć w kraju pelargonii i malwy, z kim się bić, o jaką sprawę? Czekam i błagam – ratujcie Palikota! Co zrobić, żeby przegrać? Czyli wygrać (...)

Zaniepokojony wysoce ciężką sytuacją pana posła, aby nadać jego życiu sens istnienia i wartości, proponuję kilka postaci, które warte są potyczki.
Właściwie daleko nie trzeba było szukać.
Pospiesznie w formie tabelki przedstawiam propozycję kandydatów na sparingpartnerów z uwzględnieniem „o co bić się”:





















To tak na dobry początek. Jak już Pan Poseł wygra turniej, dostarczę następnych nazwisk.

-------------------------------------------------------
A tu, bonusik:

poniedziałek, 22 czerwca 2009

Rety, antysemici mnie biją!

Gazeta Wyborcza ma nowego „świętego”. Został nim Rafał Maszkowski, od piętnastu lat entuzjasta Radia Maryja, wsłuchany co dzień w audycje radia Ojca Tadeusza.

A tak całkiem serio, Rafał Maszkowski, który bez wazeliny próbuje dostać się w zakamarki przychylności ojca redaktora Adama M. dzień w dzień monitoruje i nagrywa wszystkie audycje Radia Maryja i co jakiś czas donosi do prokuratury na rzekome nieprawidłowości na antenie.

Jak by tego było mało, Maszkowski postanowił w końcu też zbrojnie wystąpić przeciw RM.
Wydrukował sobie ulotki z jakimiś odezwami i udał się do Częstochowy na Ogólnopolską Pielgrzymkę Młodzieży Radia Maryja.
Aby nie trwać tam w samotności zabrał ze sobą kilku dziennikarzy BBC.

Biedny, nieustraszony bojownik stanął na uboczu pod Jasną Górą i dalej rozdawać ulotki.
To, że środowisko żydokomunistyczne nie jest mile widziane w oazie polskiego katolicyzmu wie każdy.
Stając tam Maszkowski zapewne też o tym wiedział.
Skończyło się to tak, jak jedynie mogło się skończyć. Prowokator został wyzwany i ponoć pobity. Zniszczono mu także mikrofon, dzięki któremu miał rejestrować dla BBC wypowiedzi czytających jego ulotki.
Ot, taki ubecki sposób, jeszcze z lat osiemdziesiątych.
Wstawić informatora-prowokatora i czekać aż spuszczą mu łomot. Później pisze się o bandytyzmie i łobuzerstwie.
Tak też ma się z mocodawcami Maszkowskiego.

Zaraz po incydencie „Gazeta Wyborcza” odtrąbiła: „Biją naszych!”, a absolwenci Wyższej Szkoły Dziennikarstwa Kreacyjnego im. Adama z Agory: Dorota Steinhagen i Marcin Kowalski zlinczowali prasowo o. Piotra Andrukiewicza, który próbując usunąć prowokatora, szarpał się z nim.
Całą sprawę bada policja.

Głupia, oj głupia ta policja. Ona bada, a „GW” już wie jak, co i dlaczego zdarzyło się pod Jasną Górą.
Biedny „święty” Maszkowski został bez powodu napadnięty i pobity brutalnie. Doznał też utraty czy też zniszczenia majątku własnego, bądź wypożyczonego na kwotę zapewne kilku milionów.
Potworność i zdziczenie.
Szczęście, że kara śmierci jest w Polsce zniesiona, bo właściwie to jedynie odpowiednia forma ukarania o. Andrukiewicza (oczywiście wg. Agory).
Szczęście też, że nie stało się to pół wieku temu, gdy nad bezpieczeństwem publicznym pieczę mięli przodkowie i powinowaci dzisiejszych „demokratów” z Agory.
Już taki Stefan Michnik „zatańczył” by z niepokornym zakonnikiem...

Pod Jasną Górą stało się jak jedynie mogło się stać. Podstawiony prowokator, mówiąc wprost dostał łomot, i reszta spotkania upłynęła w skupieniu i właściwej dla pielgrzymki atmosferze.
I bardzo dobrze.
Tak właściwie na moje oko, Maszkowskiego powinien, prócz lekarzy pogotowia zbadać też lekarz psychiatra. Nie może być wolnym od psychicznych schorzeń osobnik, który daje się dobrowolnie namówić do żydokomunistycznej agitacji pod Jasną Górą.
Samobójców się przecież leczy.
Tego też życzę Panu Łukaszowi Maszkowskiemu.


P.S> Jak widać podstawowa zasada „Nie idź tam, gdzie Cię nie proszą” obca jest „Rodzinie Agora”.
Przynajmniej w sytuacji jeżeli „wizytatorem” jest członek tej rodziny.
W przypadku odwrotnym. „GW” potrafi wszystko sprawnie wytłumaczyć.
Tak choćby jak po ekscesach na Uniwersytecie w Poznaniu (w styczniu), gdzie rozwścieczony chuligan z Izraela podczas uroczystości wręczania medalu „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata” zaatakował młodych anarchistów. Nie spodobał mu się napis na transparencie „Dość rzezi w Gazie”.
Wtedy „GW” pisała: „Podczas uroczystości wręczania medalu Sprawiedliwy wśród Narodów Świata doszło do AWANTURY WYWOŁANEJ przez ALTERGLOBALISTÓW”
Jak w takim razie powinien wyglądać tytuł w jutrzejszej „GW” (oczywiście gdyby pewne zasady i standardy stosowane były równo dla wszystkich)?
Może tak: „Podczas Ogólnopolskiej Pielgrzymki Młodzieży Radia Maryja na Jasną Górę doszło do AWANTURY WYWOŁANEJ przez ŁUKASZA MASZKOWSKIEGO”
Tyle w temacie.