piątek, 6 lutego 2009

Rozmowy pod okrągłym stołem - TYLKO DLA DOROSŁYCH!!!

UWAGA, TYLKO DLA DOROSŁYCH!!!
Zainspirowany wpisem Rzepki, pod moim poprzednim tekstem, postanowiłem przedstawić rysunkowo jak właściwie mogła wyglądać rozmowa między dwoma, nazwijmy to „Bardzo Ważnymi Panami” i w jakich okolicznościach mogło to mieć miejsce...








Zbieżność postaci poklęczeci i poleżeci - przypadkowa.

Cały materiał o zapomnianych taśmach i Okrągłym Stole w czwartkowym wydaniu DZIENNIKA: http://www.dziennik.pl/polityka/article313116/Oto_nieznane_nagrania_z_Okraglego_Stolu.html

Dzień Świra

Podniosła atmosfera rocznicy rozpoczęcia obrad „Okrągłego Stołu” udzieliła się chyba wszystkim. Najbardziej, bo już od rana czcili ten dzień ci, którzy zebrali się w sejmie aby poglindzić i strzelić setkę z dawno nie widzianymi kolegami z „walki”.

Miło było popatrzeć i posłuchać tzw. „koncesjonowanej opozycji” kadzącej swoim dobroczyńcom i na odwrót. Przypominało to trochę stary góralski zwyczaj picia wódki: ja piję do Ciebie, ty pijesz do Niego, a On do mnie – a później wszyscy jesteśmy narąbani i rzygamy wspólnie.

Prawdopodobnie, to właśnie ta setka czy dwie, czyli wyskokowe alkohole spowodowały, że Frasyniuk postulował o wystawienie pomnika Jaruzelskiemu z Wałęsą (chyba na rękach), Michnik cytował „Gazetę Polską”, Mazowiecki opowiadał o słuszności grubej kreski, mimo że jeszcze niedawno tłumaczył, że został źle zrozumiany i to wcale nie chodziło o „grubą kreskę”, a reszta „czerwonych stolarzy” plotło pomniejsze baje.

Swoim zwyczajem, już pod wieczór wypowiedział się sam Wałęsa, który prawdopodobnie przesadził z napojami wyskokowymi i stwierdził, że „komuniści chcieli, by opozycja udławiła się władzą” czym zakłócił tak piękny rocznicowy dzień i popsuł nastrój sielanki. (Jacy komuniści? Przecież to była pre-socjaldemokracja!)

Na ekranach telewizorów przez cały dzień pojawiały się dawno nie widziane postaci bankrutów politycznych takich jak: Mazowiecki, Frasyniuk, Michnik, Reykowski, Kwaśniewki, Ciosek, Jaruzelski, Miller, Samsonowicz itd. itp.

Szczególnie sympatycznie, że operatorzy często zawieszali szklane oko kamery na „ojcu chrzestnym” całej imprezy czyli na profesorze Samsonomiczu.

Tak, gdyby nie Henryk Samsonowicz losy wielu z uczestników jublu potoczyły by się zapewne inaczej. To powołana przez niego 12 kwietnia 1990 roku tzw. „Komisja Michnika”, która w składzie Kroll, Holzer, Ajnenkiel i nieoceniony Michnik wdarła się heroicznie do archiwów MSW i wyprostowała życiorysy najbardziej zaufanych i dobrych towarzyszy walki z „komuną”. Warto przypomnieć, że „komisja” działała od 12 kwietnia do 27 czerwca 1990 roku, a jedynym efektem jej prac było stwierdzenie „o niekompletności akt”
Nigdzie nie rejestrowano jakie teczki były przeglądane i co z nimi robiono. Np. ile z nich wynoszono oraz czy w ogóle je oddano... itp.

Taką to komisję powołał Henryk Samosnowicz – ówczesny Minister Edukacji Narodowej (!!!) Po prawdzie, równie dobrze taką komisję mógłby powołać Minister Sportu albo Przemysłu Ciężkiego (był kiedyś taki) lub nawet Dyrektor Departamentu Śrutu, Drutu i Parasoli Giętych.
Faktem jest, że chłopaki robotę wykonali dobrze a dodatkowo, jako ciało powołane przez szefa MEN sprawdzili wszystkie błędy ortograficzne, interpunkcyjne oraz stylistyczne. Oczywiście w tym co po ich wizycie pozostało na miejscu.
Dziś ta komisja nazywana jest przez niewtajemniczonych „Chujwipoco” , a przez wtajemniczonych „KażdyTWwipoco”.

Właśnie dzięki temu ciału, dzisiejsze imprezy rocznicowe wyglądały tak pięknie i bratersko. Lansowany dla plebsu mit twardej, szlachetnej opozycji i dobrej komuny ocalał.
Duża buźka, jak dwadzieścia lat temu.
Panowie, zdrowie Samsonowicza!

Szkoda tylko, że nie mógł być obecny „główny architekt przemian” i „twórca Solidarności” - Bronisław „Drogi” Geremek.
Szkoda, że nie mógł wpaść "na jednego" za zdrowie wszystkich obecnych.
Niestety...
Już wcześniej wpadł na jednego..... w Ducato.


P.S. Przy całej tej imprezie „koncesjonowanych” zapomniano tylko o „Wielkiej Idei Solidarności”. Jakoś nie dotarła na bankiety.



Z ostaniej chwili...

Stoi w Warszawie zapomniany pomnik jakiegoś ALowskiego partzanta. Jak by tylko Władek F. chciał, to...


czwartek, 29 stycznia 2009

Z życia elit rządzących cz. 1

Zgrzyt w Operetce
Do niewielkiego zgrzytu doszło wczoraj podczas obchodów „Dnia Radości Narodowej i Cudu Objawionego” . Jak podaje Dyrekcja Operetki Narodowej, pomyłkowo, wystawiono zamiast wspaniałego dzieła Franza Lehara „Wesoła Wdówka” niemniej epokowe, lecz mniej znane dzieło naszego Premiera „Wesoła Żydówka”. Była to premiera dzieła Premiera w Operetce Warszawskiej. Początkowo nieco skonsternowani zaproszeni goście, już po kilku minutach zachwyceni dziełem szefa rządu i rozbawieni do łez, bili gromkie brawo i skandowali Hania, Hania.




















Na zdjęciu: zachwyceni oraz rozbawieni do łez goście oraz zachwycona i rozbawiona do łez odtwórczyni głównej roli.

Cenne znalezisko
Miło nam poinformować, że Pełnomocnik Premiera ds. Relacji Międzynarodowych, Pan Władysław Bartoszewski w dniu wczorajszym natrafił na cenne znalezisko.
Podczas spotkania z Panią Kanclerz Angelą Merkel, Pan Bartoszewski dokonał odkrycia zabytkowego pierścienia na palcu Pani Kanclerz. Reszta spotkania upłynęła w miłej i serdecznej atmosferze.















„Kutz napier..la o Śląsku” w Popierdułkach.
W ramach ogólnopolskiej akcji objazdowej „Kutz napier..la o Śląsku” były reżyser wystąpił wczoraj przed mieszkańcami Popierdułek koło Kurdemostu. Z przejęciem napierd..ał o swoim drogim mecenasie i przyjacielu byłym I Sekretarzu KW PZPR Zdzisławie Grudniu – Dycymbrze oraz wygrzał i wysiedział jaja po byłym sołtysie. Zachwycona publiczność nagrodziła prelegenta gorącym kompresem oraz głośno skandowała: „Niech gość z dala – dalej napier..la!”
(link do pierwszego wykładu z serii „Kutz napier..la o Śląsku”)

Zamach na Premiera!
CBŚ dotarło do tajnych dokumentów oraz zdjęć, z który jasno wynika, że kilka lat temu przygotowywany był zamach na Donalda Tuska. Zamachowiec (na zdjęciu z lewej) miał dźgnąć Premiera (wówczas członka kierownictwa UW) fajką w lewe ucho i wdmuchać do trąbki eustachiusza tajemniczy gaz o nazwie „garlicuvolium stupidity” co miało wyeliminować Tuska z grona osób ubiegających się o fotel szefa tej partii.
Na szczęście przyzwyczajenie do noszenia waty w uchu uratowało zdrowie Premiera. Zamachowiec zdając sobie sprawę, ze że nie będzie mógł przebić się przez gęste kłębowisko wiskozy w uchu zaniechał prób.
Zabieg w końcu okazał się niepotrzebny, gdyż jak wiemy i bez tego Premier przegrał te wybory.


Z ostatniej chwili....!

niedziela, 25 stycznia 2009

Wojna Polsko – Żydokomunistyczna

Jesteśmy w sanie wojny. Wojny wypowiedzianej Polsce i Polakom przez żydokomunę. Po prowokacjach niejakiego Grossa i wielu pomniejszych ekscesach, żydosowieci przekroczyli granicę. Przekroczyli granicę bezczelności i chamstwa.
Jak wiadomo, niedawno do kin na całym świecie trafił wyjątkowy antypolski paszkwil i wredny żydokomunistyczny obraz „Opór”.

Wiele już słów i protestów poświęcono tej prowokacji, dlatego nie mam zamiaru pochylać się nad filmem i grzebać w tej gnojówce.
Bardziej istotną kwestią jest to, że była to przemyślana akcja środowisk skomunizowanych żydów, obliczona na wywołanie waśni i uprzedzeń społecznych, spowodowania wzrostu nastrojów antysemickich.

O ile w Europie Zachodniej nikt z widzów zastrzeżeń do głupot oglądanych w filmie nie miał (z racji minimalnej wiedzy o wojnie i znikomego zainteresowania nią), o tyle w Polsce gniew społeczny sięgnął zenitu.
Nie mogło być inaczej, skoro zabiegi reżysera i scenarzysty skierowane były w kierunku totalnego przekłamania historii w sposób wręcz absurdalny. Producenci i mocodawcy filmu dobrze przewidzieli tę reakcję i zapewne na nią liczyli aby udowodnić, że to Polska jest siedliskiem antysemityzmu.


Za sprawą sprawnie działającej agentury, przygotowano uprzednio grunt i pole do walki.
Stojąca na straży każdego żyda-komunisty „Gazeta Wyborcza” odtrąbiła międzynarodowy sukces filmu i „prawdę objawioną” o Bielskich. Wtórowały jej środowiska lewicowe i lewackie.

Cała ta sytuacja przypomina (oczywiście ważąc proporcje) rok 1939.
Hitlerowskie Niemcy, dokonując całej masy prowokacji i fałszerstw, próbowały udowodnić światu, że to Polska jest winna antyniemieckim nastrojom i nieszczęśliwych Niemców prześladuje.

Czerpiąc z dobrych wzorów żydokomuna przystąpiła do walki.
Ówczesna „prowokacja gliwicka” dziś zastąpiona została „prowokacji Grossa” a propagandowe hitlerowskie filmy – superprodukcją „Opór”. Oczywiście wcześniej już próbowano przy pomocy głupawych filmików typu „Ucieczka z Sobiboru” mącić w głowach, ale nie była to akcja na tak wielką skalę.

W kontekście tych działań, tubę propagandy żydokomunitycznej jaką wydaje się być „GW” można przyrównać do gadzinówki „Nowy Kurier Warszawski” (wydawany od X.1939 do I. 1945 r. w Generalnej Guberni, redagowany przez kolaborantów) i przyznać palmę pierwszeństwa w otumanianiu czytelników.

Tyle głupot na temat stosunków Polacy-Żydzi nie napisał nikt inny. Tyle zasług w dziedzinie wzniecania nienawiści między obiema nacjami, również nie ma nikt inny. „Gazeta” przoduje również w temacie fałszów historycznych i kłamstw. Jak przystało na obce, mimo że polskojęzyczne pismo zawsze staje przeciw Polsce, Polakom i Polskości.

Również, jak przystało na żydokomunistyczny organ prasowy, wzorem najwybitniejszych towarzyszy stosuje chętnie relatywizm moralny.
Nie zauważa przy tym tylko, jak wielkiego papierowego głupa robi z siebie i jak następnie z tego głupa papierowego staje się głupem szmatławym.
Przykład?
Kilka miesięcy temu pisałem o bohaterskim generale Bułaku-Bałachowiczu, który tłukł, „co wlezie” sowieckie żołdactwo i wszelkiej maści kolaborantów. Powodem był „artykuł” z „Nowego Kuriera...” (przepraszam) „Gazety Wyborczej” pt. „Odłóżcie ten projekt do szuflady”. W nim niejaki Kowalski (zapewne nazwisko rodzinne przybrano w jego familii po 1945 roku) rozprawia się w imieniu całej redakcji z Generałem i nawołuje bydgoskich radnych do zaniechania pomysłu nadania jego imieniem jednej z ulic miasta. Powód? Niewyjaśnione do dziś oskarżenia o mordy (oczywiście żydów-kolaborantów sowieckich, co autora boli). „...odłóżcie projekt uhonorowania Bałachowicza do szuflady! Jest tyle wspaniałych i jednoznacznie pozytywnych postaci, że nie warto podejmować tak ryzykownej decyzji....” - plecie Kowalski.

Zapewne Tewje Bielski i jego bracia byliby lepszymi kandydatami na patronów ulicy, bo entuzjazm „GW” i jej akcja adaptacja filmowego peanu o zbrodniarzu nie może pójść na marne. Tyle roboty.
A zarzuty o zbrodnie?
Drobiazg, to co w przypadku Bułak-Bałachowicza przeszkadza, w przypadku Bielskiego jest powodem do dumy.
Jedna jeszcze rzecz jest istotna. O ile Generał Bułak-Bałachowicz wraz z Wojskiem Polskim wyzwalał spod komunistycznej, ruskiej niewoli umęczoną Białoruś, o tyle Bielski i jego zbrodniarze wraz z sowieckim okupantem dorzynali polskość na ziemiach wschodnich.
I tyle w tym temacie.
Wojna trwa, brońmy się.

Czy coś przeoczyliśmy w naszych kioskach?


P.S. Żydowski „historyk” Nachama Tec, autor książki o Bielskich oraz współscenarzysta filmu „Opór” okazał się historykiem z krwi, kości i ... macy. Podobnie zresztą jak reżyser Zwick.
Wstawili w filmie niemieckie czołgi, które bandyci od Bielskiego atakują, hitlerowców, na których napadają a na dodatek każą mówić Bielskiemu po rosyjsku itd....
Goebbels by się uśmiał ...!
Na tych terenach w okresie gdy banda Bielskiego grasowała, czołgów niemieckich nikt nie widział, do Niemców nikt z bandytów nie strzelał a Bielski nie znał rosyjskiego....

I tym razem żydokomuna zaczerpnęła szeroką garścią z dokonań propagandowych swoich wielkich poprzedników.
Bielski niczym Bierut z kronik filmowych.
Towarzysz Bierut z sarenką, Towarzysz Bierut tańczy z dziećmi..... dobry i serdeczny człowiek.Uczcie się Kowalski! Tak się robi propagandę. Wykorzystajcie ten model Kowalski przy kolejnej książce-rewelacji o jakimś kolejnym żydokomunistycznym zbrodniarzu. Np. Jaakow Penner - będzie w sam raz.

środa, 21 stycznia 2009

Trailer "OPÓR" - wersja beta ;)

Krótki trailer "dzieła epokowego", wersja bliższa prawdzie.

niedziela, 18 stycznia 2009

„Rozpór” w kinach od 1 kwietnia br.























Miło mi poinformować Szanownych Państwa, że na fali wynoszącej prawdziwych bohaterów, oraz epoki odkłamywania prawdy historycznej, już niebawem w polskich kinach zagości kolejny po „Oporze” wzruszający obraz .

Tym razem ceniony reżyser Edward Ćwok, przeniósł na ekrany powieść dobrze znanego już historyka-literata Na Chama Tec-Buca, p.t. „Rozpór”.

Akcja filmu rozgrywa się w połowie 1943 roku.

Jest to wzruszająca historia żydowskiego partyzanta, który wraz ze swoją komunistyczną, radziecką partyzantką, próbuje zmierzyć się z polskimi okupantami na terenach dzisiejszej Białorusi.

Osamotnieni i opuszczeni przez bohaterską Armię Radziecką bojownicy, organizują zbrojne oddziały, do walki ze znienawidzonymi nazistami z Polski.

Nie samą walką jednak człowiek żyje i dlatego dowódca partyzantów Aaron Czerwonka (grany przez Abrahama Down-Syndroma) organizuje w zakonspirowanym leśnym mieście prawdziwe „wielkomiejskie życie”. Są tu trzy karczmy, dwa banki, jedna giełda towarowa, synagoga, Biuro Komisarza Ludowego, Komórka Partii Komunistycznej oraz cztery punkty lichwiarskie. Gdyby nie nękający ich ciągle naziści z AK, można by powiedzieć „życie jak w Madrycie” (oczywiście za czasów komunistów).

Niestety wszystko co piękne szybko się kończy. Po kolejnej wyprawie do pobliskiej polskiej wioski po prowiant, chłopstwo niezadowolone z zapłaty (partyzanci dali wór złota za bochenek chleba) informuje o wszystkim oddziały okupantów polskich. Na miejsce przybywają cztery armie Polskiego Wojska z AK, oraz kompania czołgów i ciężka artyleria.

Trwa nierówna, krwawa walka.
Po dwóch dniach zmagań, Aaron Czerwonka wraz z garstką ocalałych z pogromu partyzantów kieruje się na zachód. Tam czekają na nich przyjacielskie wojska Wehrmachtu i SS. Wreszcie partyzanci docierają na rzekę. Tylko skok dzieli ich od stacjonującej i oczekującej na nich z chlebem i bimbrem bohaterskiej armii hitlerowskiej.

Wymęczeni i ranni partyzanci, tropieni przez zmasowane siły AK wiedzą, że to dla wielu ostatnia walka, decydują się jednak na podjęcie jej. Część z bojowników podejmuje wymianę ognia z polskimi nazistami, by w tym czasie pozostali towarzysze mogli bezpiecznie przeprawić się przez rzekę. Wśród tych, którzy pozostali na brzegu jest Aaron Czerwonka oraz jego brat Icchak (Benjamin Penhesh) i narzeczona Emma Goldzahn (Rywka Rottenpommen). W czasie nierównej wymiany ognia jako pierwszy ginie Icchak.

Wtedy też zdarza się największa tragedia. Czujący od dłuższego czasu ogromną potrzebę fizjologiczną, pragnący się wypróżnić Aaron, zmaga się z zaciętym rozporkiem w spodniach i nie zauważa, że dziesięciu polskich faszystów podchodzi pod jego stanowisko ogniowe. Potrzeba wypróżnienia jest bardzo wielka, jednak dobre maniery nie pozwalają mu załatwić się w spodnie. Wszystko obserwuje Emma, która z przerażeniem ale i z podziwem patrzy na swojego narzeczonego.

Aaron, który wielce cierpiąc, nadal szarpie rozporek, ostatkiem sił kładzie trupem dziewięciu napastników lecz otrzymuje śmiertelny postrzał od tego dziesiątego. Jeszcze przez 36 minut kona na jednej ręce narzeczonej, która drugą ręką jeszcze przez 42 minuty ostrzeliwuje się.

W tym czasie niszczy cztery czołgi, kładzie trupem pluton wojska i zestrzeliwuje samolot.

Polscy okupanci są pod wrażeniem i wstrzymują ogień. To pozwala Emmie na przepłynięcie rzeki wraz z ciałami Aarona i Icchaka na plecach.
Na drugim brzegu witają ją serdecznie dwaj młodzi oficerowie SS przypinają do piersi order i częstują landrynkami.
Film kończy się uroczystym pogrzebem Aarona i Icchaka na cmentarzu w Berlinie, gdzie przemawia sam Fuehrer.

Film jest przeznaczony szczególnie dla młodzieży polskiej, uczonej od dłuższego czasu historycznego fałszu. W celach naukowych udała się już na Białoruś specjalna ekipa naukowców z „GW” mająca za zadanie napisania prawdziwej historii braci Czerwonka i bohaterskiej Emmy Goldzahn.

Trudno nie uronić łzy!

sobota, 17 stycznia 2009

Tylko świnie siedzą w kinie - wiersz o pewnym seansie filmowym

  • Tylko świnie siedzą w kinie
    Przy „Oporze” czas im płynie

    Co raz któraś chrumknie gładko
    „O, mój rabi” lub „o, matko!”

    Gdy krew w świńskich żyłach mrozi
    Akcja, która śmiercią grozi

    I dotyka bohatera
    Świńskiej braci dech zapiera

    Milkną wtedy w całym kinie
    Zwykłe antypolskie świnie

    Za to z lewej chrumkać raczą
    Te co przy chrumkaniu płaczą

    Płoną im czerwone lica
    Świńska siedzi tu lewica

    Gdy z nich któraś ciut się wzruszy
    Krzyczy do proletariuszy:

    „Ach, ten film to prawda cała
    Bom w „Gazecie” to czytała”

    A tam dwójka literatów
    Prawdę przedstawiła światu

    „Bij faszystę, bij naziola
    Taka nasza, świńska wola

    Boski jesteś i anielski
    Bohaterze Tewje Bielski

    To poprawia nasze miny
    Że nie jadasz wieprzowiny

    Przeto nikt Cię ni obwini
    O skrzywdzenie zwykłej świni”

    „Świnionarodówkę” dalej
    Wszyscy ładnie odśpiewali

    I zbratali, trzoda z trzodą
    Antypolska z lewicową

    Tak się pojednały świnie
  • Na „Oporze” w miejskim kinie