sobota, 12 maja 2012

Reprezentacja PO-lski.


Jedyna słuszna władza skompletowała kopaczy (jakoś nie znalazło się tam miejsce dla p. Ewy Kopacz) na wiekopomną imprezę UEFA EURO 2012.
Wielbiciel i wspieracz Bronisława Bula-Komorowskiego – trener bez matury Franciszek Smuda wybrał odpowiednich ludzi i teraz drżyjcie narody i kibice!
„Tryndy“ panujące w PO dały znać o sobie też w przypadku krajowej piłki nożnej.
Internacjonalizm Panie...
Tam „Polacy“: Godson i jeszcze jeden murzyn w sejmie – tu Polanski i Perquis na boisku.
Internacjonalizm!
Wielkie tradycje myśli Róży Luksemburg i KPP, o które tak dba redaktor „Gazetki BezNapletka“ – Adam MIchnik, za sprawą „trenera“ Smudy zostały wprowadzone w życie.
„Nie ma państw, nie ma podziałów – są ludzie. Ludzie zwiazani celem i welką ideą internacjonalistycznego, socjalistycznego świata...“

Jako niemiecki obywatel, ów Smuda z wielką chęcią zaprosił do gry w reprezentacji – rodków, piłkarzy którzy niegdyś gdzieś około miejsca gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę mięli Polskę, a dziś odkryli, że Polakami jednak mogą ostatecznie zostać.
Tylko na jeden turniej, ale zawsze.
I tak pojawili się: Boenisch, Polanski, Matuszczyk. Wsparli ich „polacy z trzeciej ręki“ Perquis i Obraniak – Francuzi podejtrzewani o to, że niegdyś ich przodkowie widzieli Polaka!
To trzon reprezentacji.
Reprezentacji opartej o wielką ideę internacjonalizmu i kosmopolityzmu.
Dziwi tylko, że tak mało egzotyki w naszej kadrze.
Można by popatrzeć w innych ligach. Np. w Boliwii czy Burundi.
Istnieje prawdopodobieństwo, że mieszkają tam piłkarze, którzy posiadają związki z Polską, na przykład poprzez przodka, który zjadł kiedyś polskiego misjonarza.

Ciekawi  mnie bardzo w jakim języku porozumiewa się nasza kadra.
Większość z w/w gwiazd nie posługuje się językim kraju, który mają reprezentować.
Na przykład, jeżeli Perquis po polsku umie tylko „bigos“ i „pij do dna“, to nie wystarczy aby w trakcie meczu kierować defensywą.
Jeśli Polanski wzorem starej okupacyjnej przypowieści mówi „szloik“ zarówno na „człowieka“, „słoik“ czy „słowika“ to nie można wyzbyć się podejrzeń, że w końcu w ważnym momencie nie zostanie zrozumiany przez nielicznych Polaków na boisku.

Mam takie dziwne przyzwyczajenie, bo uważam że w moim kraju dominującym powinien być język ojczysty. Powinni nim posługiwać się zarówno zwykli obywatele, a przede wszystkim ludzie wybierani jako reprezentanci narodu.
Dotyczy to tak posłów, władzy jak i właśnie piłkarzy, siatkarzy, koszykarzy...itd. itp.
Dlatego jest wstydem a nawet „megaobciachem“, gdy poseł Godson oraz ten drugi murzyn z PO kaleczą polką mowę. Gdy Tomasz Tomczykiewicz dokonuje słownej ekwilibrystyki, by ktoś zrozumiał o co mu chodzi.
Tak samo wstydem, a nawet „gigaobciachem“ jest, że reprezentant Polski w piłce nożnej nie umie mówić w języku polskim!

Trener bez matury Franz Smuda poszedł na łatwiznę. Zamiast zająć się mozolną selekcją młodych piłkarzy z naszej ligi, wolał jechać do Niemiec, popić dobrego piwka, zjeść wurst z kohlem i beknąć z przejedzenia a następnie przeczytać w gazecie kto to grał ostatnio dobrze i zadzwonić do niego z propozycją zostania Polakiem.
I tak przez ostatnie trzy lata.
Polityka Smudy (a właściwie jej całkowity brak) już szybko wyda owoce.
Jeszcze tylko trzy mecze na Euro i  „..cały misterny plan w pi..u!“ – jak mawiał klasyk.
Nikt z „polaków“ Smudy nie zagra już więcej w kadrze.
Nie dlatego, że nie będzie dla nich miejsca – po prostu nie będą już tym zainteresowani.
Bo po co męczyć się w jakiejś, sklasyfikowanej na 66. Miejscu w rankingu FIFA ekipie, skoro nie można tam się wylansować i nie ma pewności zaistnieć w finałach znaczącej imprezy.
Minie UEFA EURO 2012, przyjdzie trudny czas eliminacji do MŚ... to już nie będzie opłacalne.
Osobiście, mimo wielkiej miłości do piłki nożnej kibicować reprezentacji Polski nie będę.
Niemców nie lubię a i do Francuzów miłością specjalną nie pałam.
Jeżeli będę odczuwał taką potrzebę, to zawsze są Ukraińcy (gdzie wszyscy mówią w języku ojczystym i pochodzą ze swojego kraju) lub np. Czesi.

Jakoś tak się dziwnie składa, że wszystko, co jedyna słuszna władza uznaje za warte nazwania autorytetem i wysokiego lotu, okazuje się w rzeczywistości niedoedukowanym i miernym.
Nie inaczej jest z trenerem Franzem Smudą, który za poparcie Komorowskiego uzyskał tytuł autorytetu. W rzeczywistości nie mogący zdać matury czy też ukończyć szkoły średniej Franciszek, nagle kończy szkołę trenerską w Kolonii (???!!).
Czy to cud czy jakieś fałszerstwo?
 Nie jest to wprawdzie najwybitniejszy autorytet PO, bo daleko mu do absolwenta szkoły średniej, nazywanego dla jaj „profesorem“ - Bartoszewskiego Władysława lub „cienkiego“ maturzysty Żółw-Mazowieckiego.
Jak widać, władzy wystarczy byle jakie wykształcenie, by stać się postacią sztandarową. Duże szanse u Tuska & Co. miałby Pan Kononowicz, (mający takie wykształcenie jak np. Wałęsa) ale ten wybrał własną drogę polityczną.
Jakieś to wszystko takie kurde sztuczne i plastikowo-podróbkowe...

4 komentarze:

Stary Niedźwiedź pisze...

Czcigodny Yarroku
Do doskonałego wpisu odniosę się później.
Teraz jestem po łokcie w robocie bo przenoszę "Antysocjala" na Bloggera (onet wali się szybciej niż Chile za bandyty Allende). Czy zgadzasz się na skopiowanie "homoswastyki" do działu symboli antywartości tępionych u nas?
Pozdrawiam serdecznie w imieniu Dibeliusa i swoim

Pelargonia pisze...

Witaj Yarroku,

Jeśli mam byc szczera, to w całej rozciągłości popieram rasistę Tomaszewskiego.

PS Dawno Cię nie było:)

Pozdrawiam

YARROK pisze...

Stary Niedźwiedź -
to będziemy sąsiadami :))
Oczywiście proszę brać, co będzie potrzebne.
Pozdrawiam!

YARROK pisze...

Pelargonia -
witam serdecznie i pozdrawiam :))
Tak, trochę się leniłem, ale chyba to mi się znudziło.
Wracam do zajęć...:)
Pozdrawiam.