wtorek, 2 czerwca 2009

Wizyta w Punkcie Quizowo-Handlowym - opowiadanie ze wstępem.

Panująca nam litościwie, rządząca kolalicja PO-PSL dba o zdrowie rodaków.
Cudownie naprawiona i doprowadzona do porządku po latach bałaganu spowodowanego przez PiS Służba Zdrowia kwitnie i wreszcie służy obywatelom.
Pani Minister Ewa Kopacz triumfuje i jest przez wdzięcznych Polaków noszona na rękach, codziennie między 14.00 a 14.30 (niestety tak krótko, gdyż bardzo aktywnie pracuje nad jeszcze lepszymi rozwiązaniami w lecznictwie).
Jakby tego było mało, rząd po podniesieniu jakości usług zajmujących się skutkami chorób, teraz zajmie się ich zapobieganiem.
Do laski marszałkowskiej trafił rządowy projekt ustawy o zapobieganiu chorobom tytoniowym i walki z tym zgubnym nałogiem.
Strzeżcie się nikotynowcy, rząd nie da wam popalić!
Nie dość, że nie będzie wolno palić właściwie po za własnym mieszkaniem, to jeszcze na dodatek, mogą być problemy z kupnem, gdyż obowiązywać ma zakaz wystawiania papierosów oraz informowania o sprzedaży wyrobów tytoniowych.
Sprzedawca już teraz nie będzie mógł pochwalić się dostępnym asortymentem, teraz palący będą musieli trafiać w ulubione gatunki, pod warunkiem, że trafią w ogóle do punktu sprzedaży papierosów.
Szczególną aktywnością w walce z paleniem tytoniu wykazuje się wybitna postać sceny ludowej Pan Poseł Aleksander Sopliński – szef podkomisji zdrowia publicznego.
Te wszystkie proponowane przepisy mają jego zdaniem (...) „chronić osoby niepalące przed biernym paleniem”. Zawiłe to i pokrętne, gdyż przez wystawienie na witrynie kioskowej paczki papierosów, żaden niepalący się nie nawdycha dymu, ale rozumiem, że tok myślenia posła szybuje dalej i wyraźnie „obok” tematu, co w przypadku członków jego partii nie jest rzadkie.
Przepisy powyższe mają wejść w życie od przyszłego roku.

Aż strach pomyśleć, co by się mogło zdarzyć, gdyby ta koalicja „panowała nam” jeszcze kilka lat.
Tyle niezdrowych produktów znajduje się na rynku...
Ale, ... chociaż.... pomyślmy.

W kraju nadal rządzi Platforma Obywatelska z jej liderem Donaldem Tuskiem.

Wyobraźmy sobie punkt quizo-handlowy, dawniej nazywany sklepem w roku 2014.

Punkt znajduje się na powierzchni około 30 m2, nie ma w nim nic, z wyjątkiem wielkiej lady za którą stoi pracownik.

Jest godzina 8.00, centrum Warszawy. Do punktu wchodzi obywatel zakupo-zgadywacz (dawniej nazywany klientem) i podchodzi do quizo-oferenta (dawnej sprzedawcy).



Zakupo-zgadywacz: Dzień dobry Panu.

Quizo-oferent: Dzień dobry, czym mogę służyć?

Z-z: Czy kupię u Pana papierosy?

Q-o: Ciiiiiiiiii......., cichooooo! Chce mnie Pan do więzienia wsadzić?! Nie daj boże usłyszy to jakiś niepalący, biernie się tym napali i wezwie policję tytoniową. Jeszcze mi koncesję zabiorą.

Z-z: No, dobrze. Przepraszam Pana. Zapomniałem. Ale czy dostanę to co przed chwilą powiedzialem?

Q-o: Powiem Panu w sekrecie, dostanie Pan! Podać?

Z-z: Tak poproszę, ale jakie Pan ma gatunki?

Q-o: Ja nie wiem, skąd Pan się wziąłeś?! Panie, Pan to naprawdę chcesz mnie do pierdla wsadzić. Jak ja mogę na głos powiedzieć Panu jakie mam gatunki tego co Pan powiedziałeś?
A jeżeli to ktoś usłyszy? Panie, to już wtedy po mnie!

Z-z: Jak to? Dlaczego?

Q-o: Jak dziecko, jak dziecko... Słyszał Pan o zakazie informowania o produktach tytoniowych? Co? No, właśnie!

Z-z: To co ja mam teraz zrobić?...

Q-o: ... losować! Zdać się na ślepy los. Sięgnę pod ladę, zamieszam i wyciągnę jedną paczkę.
A powiem Panu, że losuję dobrze. Wczoraj na ten przykład wylosowałem klientowi Marl.... upsssssss, ale mnie Pan zakręcił! Oj, narobił bym sobie kłopotów.

Z-z: No, dobrze. Tylko widzi Pan ja nie palę wszystkiego jak leci... Na przykład nie lubię mentolowych....

Q-o: Panie, ja to Pana wyproszę! Znów Pan zaczyna. To co Pan teraz powiedział kojarzy się jednoznacznie z tym co Pan wcześniej powiedział. Zaklinam Pana opanuj Pan język...

Z-z: No dobrze, nie Pan losuje. Trudno...

Q-o: ... nie będzie Pan żałował, postaram się.... O, mam! Jeszcze tylko opakuję „to” w czarną folię i już Panu podaję... Proszę bardzo...

Z-z: Dziękuję Panu. No dobrze, teraz mogę zobaczyć co to jest...

Q-o: Człowieku!!!! Co ty robisz! Nie zdejmuj folii. Nieszczęśniku, dlaczego akurat nawiedziłeś mój punkt? Czy chcesz mnie pognębić? Chcesz żebym resztę swoich młodych lat w wiezieniu spędził...? Kto Cię tu skierował, czy to jest prowokacja? Czy jest Pan urzędnikiem posła Soplińskiego?

Z-z: Bardzo przepraszam, bardzo... Nie, nie jestem nasłany... Ja po prostu lubię pal... „to robić” z tym co tu mi Pan wylosował.

Q-o: Ja przez Pana osiwieję... A trzeba było pójść do roboty w aptece. Był by święty spokój...

Z-z: Proszę Pana. Halo, proszę Pana, czy ja dostanę u Pana zapalniczkę? Dobrze powiedziałem? To nie jest karalne?

Q-o: Na szczęście nie. Ale musi mi Pan napisać oświadczenie, że pytając o urządzenie wytwarzające ogień i używając terminu „zapalniczka” miał Pan celu zakup tego na potrzeby kuchenno-grillowe.

Z-z: Z całą przyjemnością, już podpisuję.

Q-o: Tu, tu, proszę się podpisać. A oto ten przedmiot. Jest Pański.

Z-z: Wie Pan ja mam jeszcze do Pan taką sprawę....

Q-o: Słucham, Śmiało, proszę tylko ważyć słowa.

Z-z: Czy ja może przypadkiem, akurat... dostanę u Pana.... baleron.

Q-o: No, nie!!! A prosiłem... waż Pan słowa.... jak krew w piach...

Z-z: ..to tego też nie wolno mówić?

Q-o: A jak ma być wolno? Czy Pan wiesz że tłuszcze są szkodliwe? Czy wiesz Pan ile taki baleron posiada tłuszczu? Od tego się tyje, otłuszcza się człowiek! Mówi to Panu coś?
Oj, dobrze, że nikt nas nie słyszy, miał bym za swoje....
-
Z-z: ... no to może jajka?

Q-o: Matko kochana.... on nic nie rozumie. Wszyscy święci zabierzcie go z mojego sklepu... Dlaczego tak mnie doświadczasz Panie... Ja tylko chcę spokojnie prowadzić punkt quizo-handlowy... ja się do polityki i zdrowia nie mieszam...
-
Z-z: ...to i tego też się nie mówi?

Q-o: Nieszczęsny mój kacie, pomyśl człowieku, to co mówiłeś, te owalne małe przedmioty to bomba cholesterolowa! Śmierć z skorupce!

Z-z: To co ja mam jeść...? Głodny jestem. Jak sobie ten, teges... z tym co Pan mi sprzedał, to robię się głodny...

Q-o: Tego to ja nie wiem... Mamy demokrację i wolność, każdy decyduje o tym czym ma się żywić.

Z-z: Ech..., mam jeszcze trochę chleba w domu, to może...

Q-o: Proszę, powiedź mi człowiecze, że miałeś na myśli chleb czarny albo dietetyczny? Proszę!

Z-z: Tak, oczywiście – dietetyczny. To może sobie tu u Pana do niego masła kupię....

Q-o: Ja zwariuję! Pan to jesteś jakiś potencjalny przestępca. Pan cały czas balansujesz na granicy prawa. Oj, wróżę Panu przejście na ciemną stronę mocy... To co Pan powiedział to śmierć w kostce! Tfu, tłuszcz zwierzęcy!

Z-z: A sól mogę kupić? To sobie przynajmniej chleb solą posypię...

Q-o: Proszę wyjść! Wyjść, bo wezwę policję spożywczą! Już oni z Panem zrobią porządek. Wywrotowiec! Sól-biała śmierć!!! Do szkoły Pan nie chodziałeś?

Z-z: Wtedy, gdy ja chodziłem do szkoły, wolno było kupować i używać toto...

Q-o: W złych czasach Pan chodził do szkoły...

Z-z: No dobrze, to ja sobie pójdę już... ale niech mi Pan powie, czym Pan tu właściwie jeszcze handluje?
-
Q-o: Panie, rozmawiamy już dobre pół godziny i jeszcze Pan nic nie zrozumiał...
Jak ja mogę powiedzieć Panu, co ja sprzedaję kiedy jest zakaz informowania o produktach szkodliwych dla zdrowia? No już prościej nie mogę Panu tego wytłumaczyć.
O, popatrz Pan tam jest apteka, a tam znów sprzedaż eksperymentalna ekologicznej marchwi i buraka z unii europejskiej – idź Pan tam to sobie popatrzysz na produkty i nie będziesz Pan musiał zadręczać sprzedawcę pytaniami: „a czy jest to..., a czy jest to...”

Z-z: Nie lubię buraków i marchwi... To co mam z głodu umrzeć?

Q-o: To też jest jakieś wyjście. Wiesz Pan, podobno najbardziej nie zdrowie jest życie.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Marchew z Unii, ale w kolorze niebieskim, genetycznie poprawiona.
Nieszkodliwa biologicznie oraz ideologicznie.