wtorek, 5 stycznia 2010

Jarosław Urbaniak dla PMG (wywiad)

Poseł Jarosław Urbaniak staje się niekwestionowaną gwiazdą komisji hazardowej.

Spryt, elokwencja, przebiegłość - jednym słowem młody i ambitny człowiek na właściwym miejscu i z perspektywami na przyszłość.

Dlatego warto zapoznać się z wywiadem, którego udzielił Pan Poseł stacji Platformers Media Group.

Coś o polityce, przyjaciołach, Platformie i o... sobie w wersji „hard”.

wtorek, 22 grudnia 2009

Spokojnych, rodzinnych i pogodnych Świąt Bożego Narodzenia.

Niech radość oraz miłość zagości w Waszych domach i niech spełnią się najskrytsze marzenia.

--

Niech wreszcie „plastikowy men”, wielbiciel słupków sondażowych i bajek piarowych wyjedzie z gmachu URMu i odjedzie do lamusa.

--

Niech wreszcie beznadziejny antyintelektualista i bawidamek, obrońca agentów sowieckich z WSI zapisze się do ZBOWiD i tam się spełnia, już nigdy nie pojawiając się w gmachu sejmu.

--

Niech jego sejmowy pomagier, psychiatrycznie leczony tchórz, denuncjujących swoich kolegów już podczas pierwszego przesłuchania nigdy nie zaistnieje się w życiu publicznym i nie raczy obywateli wykrzywionym w grymasie pyszczydłem.

--

Niech nałogowy alkoholik, wiceszef PO, odda się leczeniu i zaprzestanie chlania publicznie wódy prosto z butelki oraz w pijackim amoku nie sieje zgorszenia wymachując plastikowym penisem.

--

Niech „profesor” z niepełnym średnim zaprzestanie wygrażania i wymyślania politycznym oponentom, oraz przeniesie się do Niemiec i tam realizuje swoją politykę „miłości do rasy germańskiej” jako wdzięczność za zwolnienie go „ze względu na zły stan zdrowia” z obozu koncentracyjnego oraz zaprzestanie udawania „Symbolu Warszawskiego Powstania” gdyż ubliża to prawdziwym bohaterom.

--

Niech największy „nierób rządowy” – zarozumiały babiszon, za ucho zostanie wyprowadzony z gabinetu ministerialnego i trafi tam gdzie jej miejsce: w kolejkę do pośredniaka.

--

Niech jeden „yntelektualista” ze średnim zawodowym, wreszcie zaprzestanie wypowiadania się publicznie i nie kompromituje naszego kraju oraz ruchu, na którego czele niegdyś na nieszczęście wszystkich stał.

--

Niech agent, będący niegdyś głową państwa zaprzestanie wreszcie śnić i na jawie przyzna się do donosicielstwa.

--

Niech Premier rządu, zanim sam się odjedzie „w siną dal” wyrzuci ze swojego otoczenia, piastujących ministerialne stołki ubeckich agentów.

--

Niech ....

Niech nam Święta w nastroju wielkiej nadziei wraz z życzeniami lepszego jutra dla naszej Ojczyzny upłyną.

Spokojnych, rodzinnych i pogodnych Świąt Bożego Narodzenia.

sobota, 19 grudnia 2009

Mądrości Śmiłowicza z tatuażem na czole

Właściwie reakcją na pisane głupoty winno być tzw. „olewactwo”.

Jest to bardzo prosty i skuteczny sposób, tym bardziej gdy dotyczy obiektu dużego o masie stosownej do solidnego „olania”. Tak być powinno, lecz nie zawsze starcza spokoju i zimnej krwi by nie przyłożyć delikwentowi za krnąbrność trzeciego stopnia oraz notoryczne lansowanie radosnych oszustw zwanych też michnikowszczyzną.



Obiekt ów, który powinno się olewać to były „gazetowyborczy funkcjonariusz” oddelegowany obecnie do Newsweeka, czyli inny odpowiedzialny odcinek socjalistycznej pracy – Piotr Śmilowicz.


Otóż Pan Dziennikarz, idąc za przykładem swoich wielkich rodaków wypowiedział wojnę religii. Przeszkadzają mu krzyże w urzędach i szkołach. Jako petent jest zniesmaczony gdy widzi krzyż, jako przyszły absolwent szkół jest zniesmaczony gdy musi uczyć się widząc krzyż na ścianie.



To można zrozumieć. Skoro jego rodacy Urban czy Sokorski dawali sobie radę z religią, to i Śmiłowicz jest pewien, że mu się uda.


„Ostatni Mohikanin Komunizmu” czyli „bezpotomny czerwonoskóry ideolog ” Śmiłowicz swoje wątpliwe wywody podpiera całą masą bzdur, których nawet nie jest w stanie udowodnić. Jakieś pierdoły o fałszu, o wyższości wbrew obywatelom, o równych prawach wszystkich religii.... głupota pogania brak wyobraźni.



A nich sobie Śmiłowicz idzie do szkoły przy Kwaterze Głównej SLD, niech sobie idzie na kurs demokracji stosowanej to się dowie dlaczego to większość ma rację a nie Smiłowicz i jego rodacy... Jednym słowem nikt się nie będzie ze Smiłowiczem cackał i przed nim zdejmował krzyży.


W chałupie nikt nie każe Śmiłowiczowi wieszania symboli religijnych toteż niech się Śmiłowicz z tego cieszy i napawa gołymi ścianami w domu.


Niech też, jak chce posyła dzieci do prywatnych szkół w których brak na ścianach krzyży, niech nie nosi na szyi „krzyżyka” i niech nie obchodzi świąt Bożego Narodzenia i im pokrewnych.



To Śmiłowiczowi polecam, to Śmiłowiczowi wolno.


Nie wolno natomiast zachowywać się jak pospolity cham, burak i kołtun.


Język Śmiłowicza to język genseka z epoki bieruto-gomułkowskiej epoki, dążenia też z w/w epoki.


„A wszystkim publicystom i politykom, którym zależy, by w kraju liberalnym krzyż mimo wszystko był publicznie widoczny proponuje jedną rzecz. By wytatuowali sobie krzyże na czołach.” – napisał Śmiłowicz. I przegiął.



Facet, którego rodacy musieli na skutek nazistowskich rozporządzeń nosić „gwiazdy dawida” jako piętno, znak pochodzenia, znak religii teraz śmie niczym naziol sugerować innym podobne rozwiązanie.



Jedynym co przychodzi na myśl, jako rada dla Śmiłowicza, to również wykonanie sobie tatuażu na czole. Mam nawet pomysł, który będzie dla niego do zaakceptowania.


Wielki amerykański autorytet w dziedzinie redukcji przyrostu naturalnego oraz wyrównywania szans międzyklasowych Charles Mason, zdeklarowany przeciwnik religii i lewicowiec, niech będzie mu za wzór osobowy, a jego tatuaż wzorem na tatuaż dla redaktora.



To prosty rysunek, każdy nawet początkujący rzemieślnik wykona go z łatwością.


Będzie to ładne zamknięcie tematu tatuaży na czole, zapoczątkowanego przez Śmilowicza. Wiele też wytłumaczy w sprawie dyktatorskich zapędów redaktora, a jego autorytet podniesie. W ostateczności stanowić może szczegółowo określone miejsce, które ułatwi celne pukanie się w czoło, czego mu serdecznie życzę.


piątek, 18 grudnia 2009

Naziści wraz z negacjonistą z Iranu ukradli napis.

Od rana tylko o jednym. Ukradli metalowy napis nad bramą wejściową do obozu w Auschwitz.

Kto ukradł, po co i nawet dlaczego nie wiadomo.

Wiadomo natomiast, że jest to super temat, by sobie zapewnić całodniowy program „na temat” i niezłą oglądalność.

Od rana w TVN tylko o jednym. Do studia zapraszani są różni fachowcy i bzdurzą i plotą....

I sekretarz (czy inny tam rzecznik) ambasady Izraela, i znani dziennikarze, i Kazio Marcinkiewicz – (najwyraźniej) specjalista od kradzieży metalu i.....

Właściwie to tylko nie spytano o zdanie Papieża Benedykta XVI oraz trenera Franciszka Smudę.

Pieprzą „gwiazdy TVN” niemiłosiernie, aż dym leci i dłubią „w temacie” niczym patykiem w zaschniętej kupie na polu.

„Że to brzydko, że to naziści, że to bydlaki, że to rewizjoniści, że to negacjoniści.

Wtórują im niezbyt rozgarnięci przedstawiciele narodu wybranego, tacy jak dyrektor jakiegoś tam Instytutu Jad Waszem - Szalet (czy też Szalew), który nazwał kradzież „"atakiem na pamięć o Holokauście i eskalację ze strony tych elementów, które chciałyby powrotu do ciemnych czasów".

Wesoły chłop. Nie wie kto, ale tak na wszelki wypadek twierdzi, że to musieli być naziści J) Inni inteligentni inaczej uważają, że „To wstrętny czyn, który ma charakter profanacji. Ten gest świadczy po raz kolejny o wrogości i przemocy wobec Żydów :) - mówił Izraelski wicepremier i minister ds. rozwoju regionalnego Silwan Szalom.

- To może być jedynie czyn osoby obłąkanej. Mamy całkowite zaufanie do polskich władz, że znajdą sprawcę - powiedział rzecznik prasowy izraelskiego MSZ Jigal Palmor.

Skoro dywagacje posunięte są tak daleko i mnożą się hipotezy, pozwalam sobie dołożyć dwie, również prawdopodobne.

Pierwsza: napis ukradły władze Izraela, aby powiesić go nad którymś z domów spokojnej starości, w którym trzyma się staruszków ocalałych z holocaustu. Jest to bardzo prawdopodobne, szczególnie dla osób, które widziały film o traktowaniu w rodzimym Izraelu ocalałych z zagłady Żydów (przymierają z głodu nie mających za co żyć, bo władze są tak zajęte przedsiębiorstwem holocaust, że zapominają o ludziach). Mogą też umieścić go nad którymś z obozów dla Palestyńczyków.

Druga: napis ukradł Mahmud Ahmadineżad – prezydent Iranu. Paskudna postać, wróg Izraela. Okoliczni mieszkańcy widzieli gościa w jasnej kurteczce i trzydniowym zarostem, jak kupował w pobliskim sklepie „metalowym” śrubak i drabinę. To daje do myślenia.

Oczywiście „kurnik wirusa głupoty” czyli „GW” również pozwoli sobie na nieziemskie bajdy. Jak przystało na organ polskich eurokomunistów, „GW” chcąc być bardziej ideoloeuropejska od samego Schulza czy innego tam Cohn-Bandyta strzeliła sobie przypadkiem w stopę.

We wstępniaku napisała o „byłym nazistowskim obozie koncentracyjnym

Auschwitz”.

Dla współczesnych nie jest to dobry przekaz. Mogą pomyśleć sobie o obozie Izraelskim. Wszak nazizm jest obecnie w Izraelu w modzie...

Mordowanie Palestyńczyków, odpowiedzialność zbiorowa, akty terroru itp.

Ale, ale... Zapewne chodziło o „niemiecki obóz zagłady” co w imieniu tych czterech „nieumiałków” którzy pisali ten epokowy materiał w GW, prostuję.

Tu nie można pozwolić sobie na niedomówienia. Sprawa dotyka szczebli najwyższych.

Nawet Pan Premier Tusk rozmawiał na ten temat z prezydentem Izraela Shimonem Peresem, „bo oni także - co oczywiste - zauważyli to skandaliczne i żenujące zdarzenie”.

Monitorują obóz? Byli tam?

Czyżby Tusk jako pierwszy (drugi po mnie) podejrzewał o coś Izraelczyków i próbował całą sprawę załatwić „po cichu”?

środa, 16 grudnia 2009

Adam i spóła (fotokomiks)

Z ręką na sercu przyznaję – zapomniałem!


Zapomniałem o ważnym wydarzeniu, o wydarzeniu które każdy obywatel winien świętować i czcić.


Dnia 17. października br. swoje 63 urodziny obchodził Adam Michnik.


Dziś, z poślizgiem trzymiesięcznym wraz z przeprosinami dedykuję mu album-komiks składający się z ważnych fotografii uwieczniających jego społeczno-pożyteczną pracę.


Z góry przepraszam czytelników i oglądaczy za nieco wulgarny język w chmurkach, ale dla oddania nastroju skorzystałem z tak lubianych przez Adama Michnika terminów knajackich.

Sto lat!

wtorek, 15 grudnia 2009

Biały proszek i wirus głupoty

Czy wirus głupoty musi lęgnąć się w Agorze?

Najwyraźniej tak.

Kolejna inteligentna inaczej na łamach „GW” udowadnia tę tezę.

Magdalena Żakowska, bo o niej mowa, prywatnie żona Jacka Żakowskiego przekonuje, że z tym Piesiewiczem to wszystko jest O.K.

Brał, bo brał ale wolno mu bo nie walczył w senacie z narkotykami czyli postępował uczciwie. Co innego gdyby otwarcie występował przeciw ćpaniu... wtedy byłby oszustem.

Brał i przebierał się w sukienki, bo od 10 lat żyje w separacji z żoną – to może. No, gdyby tylko nie był w separacji, to byłoby to nie fair... a tak kiecka na siebie i do przodu.

Brał, bo lubi brać, a narkotyki spadały mu z zaprzyjaźnionej chmury na niebie i wcale nie były od dealera z jakiejś mafii.

Brał bo taką miał fantazję i wcale nie jest to podwójne życie Piesiewicza, bo (jak chyba uważa Żakowska) brał wszędzie i codziennie, tak jak wszędzie i codziennie chadzał w damskich fatałaszkach – nie miał się czego wstydzić, bo jest to normalne. Było to jego oficjalne i jedyne, pojedyncze zycie.

Brał i... jest uczciwym i porządnym człowiekiem. Bo wszyscy uczciwi ludzie biorą, a najwyraźniej tylko (zdaniem Żakowskiej) ciućmy i pierdoły nie biorą.



Dość tych głupot!

Podobne farmazony mogą zrodzić się w głowie albo dziennikareczki na dorobku, pragnącej za wszelką cenę zaistnieć poprzez oryginalne czyli głupie poglądy, albo osoby, która podobnie jak Piesiewicz „wciąga” lekarstwa nosem, albo kogoś na bakier z psychiką.

Jest jeszce jedna możliwość... wpływ męża na młodą żonę.

Żakowska najwyraźniej nie zrozumiała czym jest demokracja, czym jest społeczny mandat do sprawowania godności Senatora RP, czym jest przyzwoitość i trzymanie się własnych zasad.

Być może w „GW” takie normy nie obowiązują, to i młodzi adepci sztuki dziennikarskie nie mają gdzie i od kogo ich uczyć się.

A rodzinny dom? Też nie daje wzorców?


Chowana bez zasad Żakowska nie będzie zatem w stanie zrozumieć, że osoba wciągająca kokainę, nie jest człowiekiem godnym zaufania, z dwóch przynajmniej powodów.

Po pierwsze jest nieobliczalna, czyli jako uzależniony narkoman podlega stanom „głodu narkotykowego” oraz nieprzewidywalności czasu i miejsca „robienia sobie dobrze”.

Któż w takiej sytuacji zagwarantuje, że „wciągacz” w czasie debat senackich był „czysty” i całkiem świadomy swych decyzji politycznych?

Po drugie, jak to wielokrotnie bywa zażywając narkotyki nie tylko uzależnia się od nich, ale także od ich dostarczycieli. Czy w takiej sytuacji może być od uznawany za niezależnego i trwającego przy swoich poglądach? Człowiek – narkoman to zły człowiek. Narkotyki podważają autorytet każdego sięgającego po nie.


Tak, Pani Żakowska – senatorem RP winien być człowiek krystalicznie czysty! Póki co, nie ma obowiązku startowania w wyborach parlamentarnych. Kto nie czuje się na siłach, niech dalej pisze scenariusze, kładzie asfalt czy też prowadzi kiosk warzywny...


Wyborcy mają CAŁKOWITE prawo do poznania prawdy o tych, którzy ich reprezentują.

Nie wyobrażam sobie inaczej. Jeśli komuś to nie pasuje i ma coś do ukrycie, niech zostanie np. redaktorem naczelnym „GW” i szczelnie trzyma własną intymność w kasie pancernej otoczonej oddziałem prawników.


Ja, o swoim kandydacie chcę wiedzieć wszystko.

Czy nie ćpa, czy nie chla, czy nie jest pederastą, czy nie jest złodziejem, czy nie prostytuuje się politycznie, czy nie kłamie, czy nie leje żony....

Teraz wiem, że na Piesiewicza bym nie zagłosował.


P.S> Właściwie wpis ten, nie jest po to aby potępić „wypadki” nieszczęsnego senatora Piesiewicza. Jako wyborca tylko w jeden sposób mogę się wypowiedzieć w sprawie. Nie oddając na te osobę swojego głosu.

Co innego jednak jest ważne. A to, że Pan Piesiewicz uważa wyborców (obywateli) za idiotów. Baje o lekarstwie wciąganym nosem są w granicach wiarygodności dla młodzieży do lat 6. Później, czyli 7-9 lat to już z przymrużeniem oka.

Trochę mnie to nawet rozbawiło, przy ogólnym gniewie i pomyślałem sobie zaraz o kierowcy, który zatrzymany do kontroli drogowej w wydychanym powietrzu miał 2 promile alkoholu, a tłumaczył się że pił przed chwilą oranżadę z butelki, a ona mogła być przeterminowana czyli sfermentowana (stąd alkohol).


Kończę już, bo czas na leki (niestety dopadła mnie grypa).

Może sobie polopirynkę nosem wciągnę, albo inny efferalgan ...?

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Mądrości starego Kazia

Wciąż gorące dyskusje budzi sprawa senatora Piesiewicza.

Lista obrońców zasłużonego adwokata i scenarzysty powiększa się.

Dołączył do nich niestrudzony Kazimierz Kuc (zwany nie wiadomo dlaczego Kutzem).

Pan reżyser, jak na niego przystało ma swoje prawdy i tylko w nie wierzy, bo są jego.

I już!

Do zaskakujących prawd udało się dojść Panu Kazimierzowi na antenie nieocenionego TVN-u.



Coś jednak w tym musi być, gdyż udało nam się wykonać zdjęcia trzech atrakcyjnych tajemniczych kobiet, wychodzących z budynku senatu RP po spotkaniu klubu PO. Kim są i co tam robiły?