środa, 16 grudnia 2009

Adam i spóła (fotokomiks)

Z ręką na sercu przyznaję – zapomniałem!


Zapomniałem o ważnym wydarzeniu, o wydarzeniu które każdy obywatel winien świętować i czcić.


Dnia 17. października br. swoje 63 urodziny obchodził Adam Michnik.


Dziś, z poślizgiem trzymiesięcznym wraz z przeprosinami dedykuję mu album-komiks składający się z ważnych fotografii uwieczniających jego społeczno-pożyteczną pracę.


Z góry przepraszam czytelników i oglądaczy za nieco wulgarny język w chmurkach, ale dla oddania nastroju skorzystałem z tak lubianych przez Adama Michnika terminów knajackich.

Sto lat!

wtorek, 15 grudnia 2009

Biały proszek i wirus głupoty

Czy wirus głupoty musi lęgnąć się w Agorze?

Najwyraźniej tak.

Kolejna inteligentna inaczej na łamach „GW” udowadnia tę tezę.

Magdalena Żakowska, bo o niej mowa, prywatnie żona Jacka Żakowskiego przekonuje, że z tym Piesiewiczem to wszystko jest O.K.

Brał, bo brał ale wolno mu bo nie walczył w senacie z narkotykami czyli postępował uczciwie. Co innego gdyby otwarcie występował przeciw ćpaniu... wtedy byłby oszustem.

Brał i przebierał się w sukienki, bo od 10 lat żyje w separacji z żoną – to może. No, gdyby tylko nie był w separacji, to byłoby to nie fair... a tak kiecka na siebie i do przodu.

Brał, bo lubi brać, a narkotyki spadały mu z zaprzyjaźnionej chmury na niebie i wcale nie były od dealera z jakiejś mafii.

Brał bo taką miał fantazję i wcale nie jest to podwójne życie Piesiewicza, bo (jak chyba uważa Żakowska) brał wszędzie i codziennie, tak jak wszędzie i codziennie chadzał w damskich fatałaszkach – nie miał się czego wstydzić, bo jest to normalne. Było to jego oficjalne i jedyne, pojedyncze zycie.

Brał i... jest uczciwym i porządnym człowiekiem. Bo wszyscy uczciwi ludzie biorą, a najwyraźniej tylko (zdaniem Żakowskiej) ciućmy i pierdoły nie biorą.



Dość tych głupot!

Podobne farmazony mogą zrodzić się w głowie albo dziennikareczki na dorobku, pragnącej za wszelką cenę zaistnieć poprzez oryginalne czyli głupie poglądy, albo osoby, która podobnie jak Piesiewicz „wciąga” lekarstwa nosem, albo kogoś na bakier z psychiką.

Jest jeszce jedna możliwość... wpływ męża na młodą żonę.

Żakowska najwyraźniej nie zrozumiała czym jest demokracja, czym jest społeczny mandat do sprawowania godności Senatora RP, czym jest przyzwoitość i trzymanie się własnych zasad.

Być może w „GW” takie normy nie obowiązują, to i młodzi adepci sztuki dziennikarskie nie mają gdzie i od kogo ich uczyć się.

A rodzinny dom? Też nie daje wzorców?


Chowana bez zasad Żakowska nie będzie zatem w stanie zrozumieć, że osoba wciągająca kokainę, nie jest człowiekiem godnym zaufania, z dwóch przynajmniej powodów.

Po pierwsze jest nieobliczalna, czyli jako uzależniony narkoman podlega stanom „głodu narkotykowego” oraz nieprzewidywalności czasu i miejsca „robienia sobie dobrze”.

Któż w takiej sytuacji zagwarantuje, że „wciągacz” w czasie debat senackich był „czysty” i całkiem świadomy swych decyzji politycznych?

Po drugie, jak to wielokrotnie bywa zażywając narkotyki nie tylko uzależnia się od nich, ale także od ich dostarczycieli. Czy w takiej sytuacji może być od uznawany za niezależnego i trwającego przy swoich poglądach? Człowiek – narkoman to zły człowiek. Narkotyki podważają autorytet każdego sięgającego po nie.


Tak, Pani Żakowska – senatorem RP winien być człowiek krystalicznie czysty! Póki co, nie ma obowiązku startowania w wyborach parlamentarnych. Kto nie czuje się na siłach, niech dalej pisze scenariusze, kładzie asfalt czy też prowadzi kiosk warzywny...


Wyborcy mają CAŁKOWITE prawo do poznania prawdy o tych, którzy ich reprezentują.

Nie wyobrażam sobie inaczej. Jeśli komuś to nie pasuje i ma coś do ukrycie, niech zostanie np. redaktorem naczelnym „GW” i szczelnie trzyma własną intymność w kasie pancernej otoczonej oddziałem prawników.


Ja, o swoim kandydacie chcę wiedzieć wszystko.

Czy nie ćpa, czy nie chla, czy nie jest pederastą, czy nie jest złodziejem, czy nie prostytuuje się politycznie, czy nie kłamie, czy nie leje żony....

Teraz wiem, że na Piesiewicza bym nie zagłosował.


P.S> Właściwie wpis ten, nie jest po to aby potępić „wypadki” nieszczęsnego senatora Piesiewicza. Jako wyborca tylko w jeden sposób mogę się wypowiedzieć w sprawie. Nie oddając na te osobę swojego głosu.

Co innego jednak jest ważne. A to, że Pan Piesiewicz uważa wyborców (obywateli) za idiotów. Baje o lekarstwie wciąganym nosem są w granicach wiarygodności dla młodzieży do lat 6. Później, czyli 7-9 lat to już z przymrużeniem oka.

Trochę mnie to nawet rozbawiło, przy ogólnym gniewie i pomyślałem sobie zaraz o kierowcy, który zatrzymany do kontroli drogowej w wydychanym powietrzu miał 2 promile alkoholu, a tłumaczył się że pił przed chwilą oranżadę z butelki, a ona mogła być przeterminowana czyli sfermentowana (stąd alkohol).


Kończę już, bo czas na leki (niestety dopadła mnie grypa).

Może sobie polopirynkę nosem wciągnę, albo inny efferalgan ...?

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Mądrości starego Kazia

Wciąż gorące dyskusje budzi sprawa senatora Piesiewicza.

Lista obrońców zasłużonego adwokata i scenarzysty powiększa się.

Dołączył do nich niestrudzony Kazimierz Kuc (zwany nie wiadomo dlaczego Kutzem).

Pan reżyser, jak na niego przystało ma swoje prawdy i tylko w nie wierzy, bo są jego.

I już!

Do zaskakujących prawd udało się dojść Panu Kazimierzowi na antenie nieocenionego TVN-u.



Coś jednak w tym musi być, gdyż udało nam się wykonać zdjęcia trzech atrakcyjnych tajemniczych kobiet, wychodzących z budynku senatu RP po spotkaniu klubu PO. Kim są i co tam robiły?

piątek, 11 grudnia 2009

Wszystko dla mojego - Sylwka Zubrzyckiego!

Prasa podała, że Hanna Gronkiewicz-Waltz pracująca obecnie na stanowisku Prezydenta Warszawy utopiła 900 000 zł publicznych pieniędzy. Miała gest i tyle.

Ale od początku...

W lipcu br. w celu dokonania czystek w KDT zatrudniła Agencję Ochrony byłego ubeka Zubrzyckiego, która to za jej aprobatą pobiła w sposób bandycki kupców broniących się przed napaścią w hali. Zresztą nie tylko kupców, bo bandyci z naszywkami „Agencja Ochrony Zubrzycki” gazowali wszystkich równo jak leci, nie wyłączając dziennikarzy i osób postronnych.


Tak się to HGW spodobało i dało jej frajdę, że zapałała miłością do tegoż ubeka i wynajęła go ponownie, tym razem do ochrony zdewastowanej przez jego ludzi resztek hali.


„Taniocha niebywała za ochronę” zaoferowana przez firmę Zubrzycki okazała się kwotą 1 000 000 zł.

Jako wybitny finansista, bankowiec itd. itp. Pani Gronkiewicz –Waltz skalkulowała zapewne wszystko i wydało jej się opłacalne, tym bardziej, że Halę KDT właśnie udało się sprzedać za całe 100 000 zł!

Suma-sumarum łatwo wyliczyć, że odliczając koszt sprzedaży hali, miasto stołeczne ma „w plecy” 900 000 zł.


Cóż to dla kobitki „z gestem”. Teraz wiadomo za co Pani Prezydent raczyła swoich współpracowników hojnymi nagrodami. Każdy mierzy według swojej miary i na swój wzór.

Wychodzi na to, że to podatnicy zapłacą za fantazję HGW, bo o załatwieniu honorowym raczej mowy być nie może. Myślę, że Pani Gronkiewicz-Waltz nie odda kaski, którą utopiła na skutek własnego dyletanctwa. Będzie udawała „Niemca” i nadal bawiła się świetnie za nasze pieniądze.

O ile było to tylko dyletanctwo, a nie.... (!)

W każdym razie Zubrzcki ze swoją dziczą będzie już niedługo ochraniał imprezę sylwestrową w Stolicy. Na życzenie Pani Prezydent.

HGW ma gest!


P.S> Licząc jednak na skrawki honoru Pani Prezydent pozwoliłem sobie wykonać zestawienie spłaty zadłużenia Pani Gronkiewicz-Waltz wobec m.st. Warszawy.

Licząc, że z kwoty 12.000 zł, jakie to zarabia w Ratuszu, należy zostawić jej 2.000 zł „na życie”, pozostałą kwotę można traktować jako ratę miesięczną.

I tak, 10.000 zł miesięcznie ustala termin spłat na 90 miesięcy.

Pisząc bardziej obrazowo, gdyby Pani Prezydent rozpoczęła spłatę długu w stycznia 2010 roku, całkowicie zakończyła by go w czerwcu 2017 roku.





... chyba, że tak trafna inwestycja wzbudzi zainteresowanie w kręgach medycznych ...


czwartek, 10 grudnia 2009

„Strofy dla Ciebie Unio Europejska”

Najbardziej postępowa i europejska telewizja w Polsce, z okazji wejścia w życie Traktatu Lizbońskiego, wyemitowała wspaniały artystyczny obraz pt. „Strofy dla Ciebie Unio Europejska”. Nie warto długo rozpisywać się nad wspaniałym dziełem, reżyserowanym przez najwybitniejszego reżysera, członka Platformy Obywatelskiej.

To trzeba koniecznie zobaczyć!

wtorek, 8 grudnia 2009

„Dzień Świra” albo „Dzień Michnika”.

W dzisiejszej prasie „Dzień Świra” czy jak kto woli „Dzień Michnika”.

Najsłynniejszy gruźlik III RP był dziś przesłuchiwany na okoliczność sprawy wytoczonej mu przez Janusza Kobylańskiego w związku z pomówieniami zamieszczonymi na łamach „GW”.

Aż miło czyta się relacje z zachowania Michnika oraz to co mówił i w jaki sposób to mówił.

Istnieje grupa ludzi całkowicie niereformowalnych. Takich, dla których świat się zatrzymał dwadzieścia lat temu. Takich, którzy nadal wierzą, że są ponad prawem i że są KIMŚ. Takich, którzy mają przekonanie o swojej wielkości i tego że posiadają wielkie zasługi dające im ponadobywatelskie przywileje.

Miło się czyta o Michniku.

Jego karykaturalne zachowanie, słowotok bez cienia sensu oraz pokrętne i absurdalne racje można wyczytać dziś w relacjach z przesłuchania zamieszczonych i w Onecie i w GW i w Dzienniku... i jeszcze w przynajmniej pięciu innych mediach.

Nieszczęsny Michnik nic a nic nie zrozumiał z transformacji ustrojowych oraz nic a nic nie zmądrzał przez ostatnie dwadzieścia lat.

Nadal uważa, że posiada wielkie zasługi dla Polski, że my obywatele jesteśmy mu coś winni i że składanie mu hołdu dziękczynnego jest obowiązkiem każdego dobrego obywatela w tym również sądu.

Nieszczęsny Michnik.

Nie jest to z całą pewnością wina zaawansowanej gruźlicy, ale zupełnie inna choroba.

Urojenia każą mu wierzyć w wykreowany przez peerelowskie władze mit „niezłomnego opozycjonisty” i „wroga ludowej władzy” faktycznie posiadającego specjalną koncesję na działalność pseudoopozycyjną.

Naprawdę Michnik nie dokonał niczego dobrego dla Polski.

W jego życiorysie nie ma NIC pozytywnego.

Od czasów młodości do dziś jako motto postępowania winny ostro niczym neon świecić nad nim słynne już słowa Zbigniewa Herberta: „manipulator, kłamca, szalbierz oraz człowiek złej woli”.

Dziecko komunistycznych szkodników i brat sądowego mordercy zakochany w „ludziach honoru” od Jaruzelskiego i Kiszczaka rozpaczliwie udaje człowieka z zasługami dla ojczyzny.

Haniebne i śmieszne.

Taki Michnik ściera się z Januszem Kobylańskim. Z braku sensownych argumentów wywija wyświechtanymi idiotyzmami o antysemityzmie i żydożerstwie Kobylańskiego.

Tani populizm i przekonanie o głupocie współobywateli każe mu używać bzdur jako broni przeciw tradycji, polskości i przeciw prawu do własnego (innego niż Michnik) światopoglądu.

Na szczęście, póki nie ma konstytucyjnego obowiązku kochania Michnika, a także innych jego żydokomunistycznych towarzyszy, można śmiać się i kpić z podłości charakteru największego NIKOGO III RP.

Panie Januszu, powodzenia w walce ze złogami.

piątek, 4 grudnia 2009

Nie wnosić gnoju!

„Bardzo proszę nie wnosić nam tu gnoju - czyli opinii ludzi z BLOGPRESS. Nie ma w tym ani krzty prawdy, ale to norma...”
(Maryla)

Bydlak wyjdzie z bydlaka, cham z chama a prostak z prostaka. Zawsze.
Tak samo zawsze wyjdzie szydło z worka oraz prymityw z Maryli.

Czający się w zakamarkach głowiny owej blogerki, siermiężny gomułkowski styl myślenia, od czasu do czasu dotyka kozacka fantazja i hula po przestrzennej i pustej czaszce, gdzie według nauki anatomii, u większości homo sapiens winny znajdować się półkule mózgowe.
Niestety tylko u większości.

„Wesoła Marylka” (zwana też CtrlC/CtrlV), właścicielka praw do Marylandu czyli portalu Blogmedia24 za punkt honoru postawiła sobie zostanie kimś na miarę Stefana Niesiołowskiego, czyli agresywnym owadem kąsającym wszystkich „co nie z nami” w imię podtrzymania w swoim środowisku kultu własnej osoby.

Podobieństwo stylu rozumowania do toku myślenia wicemarszałka sejmu jest uderzające i nawet skłania do dywagacji o wzajemnych koligacjach rodzinnych obojga.
W każdym razie „gomułą trącą” tak samo.

Znając już nieco poziom intelektualny owego „Monstrum Marylnego” osobiście nie poczułem się wcale dotknięty komentarzem zacytowanym na wstępie.
Powstał on jako reakcja na wpis jednego z blogerów BM24, który przytoczył słowa naszego kolegi z Blogpress, dotyczące „bratania się” blogerskich portali „od prawa do lewa”.
Mimo, że jestem „Człowiekiem z Blogpress” i zacytowane słowa winny mnie obrazić, z łatwością powstrzymałem się, a w/w cytat wzbudził co najwyżej uśmiech.
Obrażanie się czy demonstrowanie złości wobec napisanych słów (oraz ich nieszczęsnej autorki) byłoby jak pretensje do Zulusa, że w towarzystwie dłubie w nosie bądź do sowieckiego kałmuka, ze nie myje nóg.

Nie można mieć pretensji do blogerki Maryli, gdyż właśnie...nie można.
Przetłumaczenie ludziom prostym, a nierzadko prostakom zasad dobrego tonu i wychowania (nie mówiąc o minimum dyplomatycznego talentu) mija się z celem i skutkuje niczym bicie głową w mur – bólem i zmęczeniem.

Często właśnie tylko uśmiech pobłażania jest najlepszym sposobem na skwitowanie celnego strzału w stopę autorki „Złotej myśli w głupocie nabytej/wrodzonej”

Ja to wiem.
Poznałem już te osobę i posiadłem stosowne zdanie o niej na podstawie własnych doświadczeń. Natomiast duża rzesza blogerów, których teksty agregują się na Blogpressie oraz na Blogmedia24 może tego jeszcze nie wiedzieć.

Czy mogą oni poczuć się urażeni?
Chyba tak.
Są przecież zarówno „ludźmi z Blogmedia24” jak i „ludźmi z Blogpress”.
A tu w stosownym wpisie – komentarzu, wyjaśniono im w sposób bezpośredni, że mają wiele wspólnego z odchodami czyli uryną, co jest według autorki (jak mniemam) czymś paskudnym. Również ich opinie mówiąc wprost są „osraństwem”.

Gratulując trafności użytego porównania, jednocześnie składam wyrazy uznania za postępy w „niesiołoizacji” własnej osoby.
„Mów mi wuju!” – zakrzyknął natenczas do blogeki Niesiołowski Stefan.