czwartek, 10 grudnia 2009

„Strofy dla Ciebie Unio Europejska”

Najbardziej postępowa i europejska telewizja w Polsce, z okazji wejścia w życie Traktatu Lizbońskiego, wyemitowała wspaniały artystyczny obraz pt. „Strofy dla Ciebie Unio Europejska”. Nie warto długo rozpisywać się nad wspaniałym dziełem, reżyserowanym przez najwybitniejszego reżysera, członka Platformy Obywatelskiej.

To trzeba koniecznie zobaczyć!

wtorek, 8 grudnia 2009

„Dzień Świra” albo „Dzień Michnika”.

W dzisiejszej prasie „Dzień Świra” czy jak kto woli „Dzień Michnika”.

Najsłynniejszy gruźlik III RP był dziś przesłuchiwany na okoliczność sprawy wytoczonej mu przez Janusza Kobylańskiego w związku z pomówieniami zamieszczonymi na łamach „GW”.

Aż miło czyta się relacje z zachowania Michnika oraz to co mówił i w jaki sposób to mówił.

Istnieje grupa ludzi całkowicie niereformowalnych. Takich, dla których świat się zatrzymał dwadzieścia lat temu. Takich, którzy nadal wierzą, że są ponad prawem i że są KIMŚ. Takich, którzy mają przekonanie o swojej wielkości i tego że posiadają wielkie zasługi dające im ponadobywatelskie przywileje.

Miło się czyta o Michniku.

Jego karykaturalne zachowanie, słowotok bez cienia sensu oraz pokrętne i absurdalne racje można wyczytać dziś w relacjach z przesłuchania zamieszczonych i w Onecie i w GW i w Dzienniku... i jeszcze w przynajmniej pięciu innych mediach.

Nieszczęsny Michnik nic a nic nie zrozumiał z transformacji ustrojowych oraz nic a nic nie zmądrzał przez ostatnie dwadzieścia lat.

Nadal uważa, że posiada wielkie zasługi dla Polski, że my obywatele jesteśmy mu coś winni i że składanie mu hołdu dziękczynnego jest obowiązkiem każdego dobrego obywatela w tym również sądu.

Nieszczęsny Michnik.

Nie jest to z całą pewnością wina zaawansowanej gruźlicy, ale zupełnie inna choroba.

Urojenia każą mu wierzyć w wykreowany przez peerelowskie władze mit „niezłomnego opozycjonisty” i „wroga ludowej władzy” faktycznie posiadającego specjalną koncesję na działalność pseudoopozycyjną.

Naprawdę Michnik nie dokonał niczego dobrego dla Polski.

W jego życiorysie nie ma NIC pozytywnego.

Od czasów młodości do dziś jako motto postępowania winny ostro niczym neon świecić nad nim słynne już słowa Zbigniewa Herberta: „manipulator, kłamca, szalbierz oraz człowiek złej woli”.

Dziecko komunistycznych szkodników i brat sądowego mordercy zakochany w „ludziach honoru” od Jaruzelskiego i Kiszczaka rozpaczliwie udaje człowieka z zasługami dla ojczyzny.

Haniebne i śmieszne.

Taki Michnik ściera się z Januszem Kobylańskim. Z braku sensownych argumentów wywija wyświechtanymi idiotyzmami o antysemityzmie i żydożerstwie Kobylańskiego.

Tani populizm i przekonanie o głupocie współobywateli każe mu używać bzdur jako broni przeciw tradycji, polskości i przeciw prawu do własnego (innego niż Michnik) światopoglądu.

Na szczęście, póki nie ma konstytucyjnego obowiązku kochania Michnika, a także innych jego żydokomunistycznych towarzyszy, można śmiać się i kpić z podłości charakteru największego NIKOGO III RP.

Panie Januszu, powodzenia w walce ze złogami.

piątek, 4 grudnia 2009

Nie wnosić gnoju!

„Bardzo proszę nie wnosić nam tu gnoju - czyli opinii ludzi z BLOGPRESS. Nie ma w tym ani krzty prawdy, ale to norma...”
(Maryla)

Bydlak wyjdzie z bydlaka, cham z chama a prostak z prostaka. Zawsze.
Tak samo zawsze wyjdzie szydło z worka oraz prymityw z Maryli.

Czający się w zakamarkach głowiny owej blogerki, siermiężny gomułkowski styl myślenia, od czasu do czasu dotyka kozacka fantazja i hula po przestrzennej i pustej czaszce, gdzie według nauki anatomii, u większości homo sapiens winny znajdować się półkule mózgowe.
Niestety tylko u większości.

„Wesoła Marylka” (zwana też CtrlC/CtrlV), właścicielka praw do Marylandu czyli portalu Blogmedia24 za punkt honoru postawiła sobie zostanie kimś na miarę Stefana Niesiołowskiego, czyli agresywnym owadem kąsającym wszystkich „co nie z nami” w imię podtrzymania w swoim środowisku kultu własnej osoby.

Podobieństwo stylu rozumowania do toku myślenia wicemarszałka sejmu jest uderzające i nawet skłania do dywagacji o wzajemnych koligacjach rodzinnych obojga.
W każdym razie „gomułą trącą” tak samo.

Znając już nieco poziom intelektualny owego „Monstrum Marylnego” osobiście nie poczułem się wcale dotknięty komentarzem zacytowanym na wstępie.
Powstał on jako reakcja na wpis jednego z blogerów BM24, który przytoczył słowa naszego kolegi z Blogpress, dotyczące „bratania się” blogerskich portali „od prawa do lewa”.
Mimo, że jestem „Człowiekiem z Blogpress” i zacytowane słowa winny mnie obrazić, z łatwością powstrzymałem się, a w/w cytat wzbudził co najwyżej uśmiech.
Obrażanie się czy demonstrowanie złości wobec napisanych słów (oraz ich nieszczęsnej autorki) byłoby jak pretensje do Zulusa, że w towarzystwie dłubie w nosie bądź do sowieckiego kałmuka, ze nie myje nóg.

Nie można mieć pretensji do blogerki Maryli, gdyż właśnie...nie można.
Przetłumaczenie ludziom prostym, a nierzadko prostakom zasad dobrego tonu i wychowania (nie mówiąc o minimum dyplomatycznego talentu) mija się z celem i skutkuje niczym bicie głową w mur – bólem i zmęczeniem.

Często właśnie tylko uśmiech pobłażania jest najlepszym sposobem na skwitowanie celnego strzału w stopę autorki „Złotej myśli w głupocie nabytej/wrodzonej”

Ja to wiem.
Poznałem już te osobę i posiadłem stosowne zdanie o niej na podstawie własnych doświadczeń. Natomiast duża rzesza blogerów, których teksty agregują się na Blogpressie oraz na Blogmedia24 może tego jeszcze nie wiedzieć.

Czy mogą oni poczuć się urażeni?
Chyba tak.
Są przecież zarówno „ludźmi z Blogmedia24” jak i „ludźmi z Blogpress”.
A tu w stosownym wpisie – komentarzu, wyjaśniono im w sposób bezpośredni, że mają wiele wspólnego z odchodami czyli uryną, co jest według autorki (jak mniemam) czymś paskudnym. Również ich opinie mówiąc wprost są „osraństwem”.

Gratulując trafności użytego porównania, jednocześnie składam wyrazy uznania za postępy w „niesiołoizacji” własnej osoby.
„Mów mi wuju!” – zakrzyknął natenczas do blogeki Niesiołowski Stefan.

wtorek, 24 listopada 2009

Karnawałowy hit grupy Fleejtooh Mad

Mamy karnawałowy hit!

Znana i lubiana grupa Fleejtooh Mad z nieocenionym frontmanem Vladem McVampirem nagrała bardzo popularny niegdyś hit grupy Fleetwood Mac - „Tusk”.

Miłe połączono z pożytecznym.

Sławiąc imię Pana Premiera, jednocześnie oddajmy się wspaniałym rytmom w zbliżającym się karnawale.

Tusk, Tusk, Tusk!


poniedziałek, 23 listopada 2009

Europejski Kongres Zdrowia (EHC) docenił naszego parlamentarzystę!

Wicemarszałek sejmu RP Stefan Niesiołowski został bohaterem wyprodukowanego przez EHC (European Health Congres) instruktażowego filmu traktującego o schorzeniach psychicznych.
Nasz parlamentarzysta wystąpił w pierwszym odcinku medycznego serialu pt. "Schizofrenia".
Prowadzący cykl programów Dr Donald Tashkin z Uniwersytetu w Newark, zauroczony osobą Niesiołowskiego i jego wręcz "podręcznikowo" przebiegającą chorobą, postanowił swój wykład o schizofrenii oprzeć właśnie na przykładzie marszałka sejmu.

Gratulujemy!

środa, 18 listopada 2009

Osobiste sukcesy Pana Premiera (wpis z okazji Jubileuszu).

Rządowa prasa oraz telewizja rozpływa się nad sukcesami rządu. Wszystko z okazji drugiej rocznicy objęcia władzy przez „przewodnią siłę narodu”. Wyliczając zasługi ministrów oraz szeregowych członków PO, nie można pominąć osoby Pana Premiera, który w tym dwuleciu odnotował wiele osobistych sukcesów, jak przystało na głowę organu wykonawczego.
Zatem Pan Premier:




wtorek, 17 listopada 2009

Bilans dwóch lat rządów Tuska czyli teoria głoszona przez Bożydara Iwanowa

Śmiechu co nie mara dostarczył mi dzisiejszy „Przegląd Sportowy".
Chodzi o felieton niejakiego Bożydara Iwanowa, na co dzień gwiazdy redakcji sportowej „Polsatu".
Ów "opowiadacz sportowy" uraczył czytelników śmiałą i odważną teorią, że (jak zatytułował zresztą swój felieton) - Uczą tylko porażki.

Chodziło oczywiście o Franciszka Smudę i jego "orłów" oraz o ich występ w meczu z Rumunami.
Iwanow pisze; -„Porażka z Rumunią nie zasmuciła Franciszka Smudy. I słusznie. Wygrana mogłaby zaciemnić obraz. (...) Ktoś mądry powiedział, że zwycięstwa niczego nie uczą, dają co najwyżej poczucie próżności. Pozytywy możemy wyciągać tylko z porażek".

Pomyślałem sobie zaraz po przeczytaniu, że jest wysoce prawdopodobne, że to ktoś z „dworu Donalda Tuska" wymyślił taką pokrętną teorię z okazji obchodzonego właśnie jubileuszu , a Iwanow tylko dostosował ją na swój użytek do piłkarskich, polskich realiów.
Mogło oczywiście też być na odwrót, ale wtedy Pan Premier winien z miejsca zatrudnić Bożydara Iwanowa w swojej ekipie PRowo-propagandowej.
Nawet kosztem mało kreatywnego Sławka Nowaka.
Gdzież mu tam do Iwanowa...

Takiej radości porażki i odwrócenia kota ogonem nie obserwowałem już od dawna.
Ale co ja piszę, to nie kota odwracanie, a całego dinozaura.
Ostatnio takie historie przechodziły w „Trybunie Ludu:" i to też tylko do okresu „środkowego Gierka".

Nie zdziwię się wcale, gdy jutro któryś z platformowych blogerów (Palikot, czy inny Karpiniuk) w twórczym szale opisze dwa lata władzy platformowej, przekonując że: -„Porażka rządu nie zasmuciła Donalda Tuska. I słusznie. Sukcesy mogłyby zaciemnić obraz. (...) Ktoś mądry powiedział, że zwycięstwa niczego nie uczą, dają co najwyżej poczucie próżności. Pozytywy możemy wyciągać tylko z porażek".

I tak sobie teraz te pozytywy wyciągają.