Lis odkrył pożyczkę zaciągniętą przez Kaczyńskiego.
Wprawdzie to Krzymowski, na zlecenie paltformersów popełnił tekst w
organie syfiLIStyków - Newsweku, ale pierś do orderu wypnie i tak Lis.
Bo to wszystkie machlojki PiSu własnie Lis zawsze wywącha.
Wszelkie obyczajowe i finansowe afery szóstym
zmysłem Lis wykrywa - a modlitwa jedna: „Jak powiedział jeden z bliskich
współpracowników... jak powiedziała osoba zbliżona do władz PiS... jak
poinformował nas wysoko postawiony członek kierownictwa PiS.... Amen.“
Taka moda na lisusostwo prasowe i anonimformacje medialne.
A propos, kiedyś usłyszałem od jednego
z dziennikarzy szmatławych (z poprzedniej epoki ustrojowej), bardzo
ciekawą opowieść o nagłym przypływie gotówki na koncie Tomasza, Lisem
zwanego.
Otóż późniejszy teść onego me(n)diamana, patrzący
łaskawym okiem na romans jego córki z gwiazdą mediów, udzielił mu
pokaźnej pożyczki na (powiedzmy) rozbudowę domu.
Jako, że umowa była na
gębę a teść zmarł, pożyczki nie trzeba już spłacać i w ten to sposób
konto syna „najuczciwszego człowieka z Zielonej Góry“ powiększyło się o
znaczną kwotę. Nieopodatkowaną.
Trzeba wiedzieć od kogo się pożycza. Zainteresować się człowiekiem, popytać o zdrowie.... Zapobiegliwym fortuna sprzyja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz