Rodzina, ach rodzina.... wiadomo z rodziną raźniej i
bezpieczniej.
Niektórzy też twierdzą, że rodzina, to rzecz święta... i
zapewne mają rację.
Dlatego najłatwiej urazić kogoś bijąc w rodzinę i
opowiadając kłamstwa (nie mogące być zweryfikowane) o jego rodzicach.
Taki oto model kreatywnego dziennikarstwa opracował Tomasz
Lis i konsekwentnie lansuje go w prowadzonym przez siebie tygodniku Newsweek.
Oczywiście, że piszę o materiale poświęconym Rajmundowi
Kaczyńskiemu, zamieszczonym w jednym z ostatnich numerów schodzącego na
psy periodyku.
W nim to niejaki Cezary Łazarewicz (czołowy funkcjonariusz
„lisowej propagandy“) – absolwent Zespołu Szkół Morskich w Darłowie, opisuje w
formie rewelacji tajemnice rodzinne Kaczyńskich, ich wypowiedzi, dyskusje
oczywiście z naciskiem na słowa wypowiadane przez ojca braci Kaczyńskich.
Skąd to Łazarewicz wszystko wie?
A, od anonimowych osób!
Jednym słowem pojechał „goebbelsik“ po bandzie, bo tyle ma
to z wiarygodnością wspólnego, co historia Królewny Śnieżki i historia
władców Polski.
Napracował się „popychel“ sporo, co trzeba mu przyznać.
Pewnie po nocach wymyślał historie i podpisywał „znajony rodziny“... „kolega z lat
młodości“.... „członek rodziny“... itp.
Fane nawet takie dziennkarstwo, bo nie wymaga zbyt wielkiego
wysiłku, ślęczenia nad dokumentmi, szukania świadków.
Ot, po prostu siadasz i piszesz! I to w dodatku, tylko to,
co jest ci na rękę.
Nawet mi się to spodobało, toteż z nadzieją publikacji
w Newsweeku zaprezentuję taki oto tekst:
Najuczciwszy
z Polaków. Ojciec geniusza
Dlaczego o ojcu Tomasza Lisa publicznie nic nie wiadomo?
Sam redaktor naczelny Newsweeka ogranicza się do ogólnego
określenia swojego ojca jako „najuczciwszego z Polaków“ nie podając żadnych szczegółów.
Czym wielkim i istotnym w pamięci syna oraz rodziny zapisał
się ów „najuczciwszy z Polaków‘? Czym zasłużył na taki tytuł?
Dlaczego nie dane było nam czytelnikom poznać zasług
Lisa-seniora?
Niestety, nie zadbali o to ani syn ani najbliższa
rodzina, bo i zapewne nie chcieli zadbać.
Może mający odmienne od większości
uczciwych ludzi mniemanie o uczciwości redaktor Tomasz Lis , po prostu przesadził
i najzwyklej w świecie fantazjował?
Trochę światła na osobę „najuczciwszego
z Polaków“ rzuciły rozmowy z ludźmi, którzy z rodziną Lisów
znali się od dawna.
Spytaliśmy jaki był ów „nzP“
(najuczciwszy z Polaków)
- Matka Tomka sugerowała nam, że nie
był to ten wymarzony książe z bajki, na którego czekała całe życie, ale raczej
przypadkowe małżeństwo –
wspomina jedna z przyjaciółek.
O ojcu Tomasza Lisa, koleżanki żony wiedziały
wtedy bardzo niewiele. Że był wojskowym, że służył w Śląskim Okręgu Wojskowym i
że nie zrobił wielkiej kariery.
- Czuć było, że matka Tomka nie
przepada za nim, więc tego drażliwego tematu się raczej nie poruszało – mówi
przyjaciółka.
Mieszkający od wielu lat w RPA Tadeusz Odchodek, pamięta
„nzP“ jeszcze z czasów początków służby w LWP.
- To był sumienny i oddany idei socjalizmu oficer. Pamiętam,
że w 1968 roku, gdy do jednostki przyszedł rozkaz udania się do Czechosłowacji,
zgłosił się na ochotnika, zostawiając dwuletniego Tomka z samą tylko matką.
Został dowócą czołgu i zasłynał z bohetrskiego forsowania barykad na
ulicach Pragi – mówi pan Tadeusz.
Nie jest to chyba zgodne z prawdą, bo faktycznie „nzP“
nie zostawił samej tylko żony z małym dzieciem. Byli blisko niej też
dziadkowie Tomasza czyli rodzice ojca.
- Mieliśmy niezły ubaw – wspomina szkolny kolega Tomasza Lisa.
Ten jego dziadek, to był śmieszny człowiek. Mówiło się wtedy w Zielonej Górze,
że służył w Armii Czerwonej i że wlaczył z „polskimi faszystami z AK“. Gdy
Tomek miał 8 lat, dziadek zupełnie zwariował. Zamówił u krawca przy rynku mały
mundurek żołnierza radzieckiego i przy różnych
uroczystościach kazał chłopakowi się w niego przebierać oraz maszerować. Sam
zaś na stołku odbierał te defilady.
Właściwie to Tomek zbytnio nie protestował, podobało mu się
to a i ojciec był zadowolony, bo gdy do Zielonej Góry przyjeżdżali rewizorzy
z Moskwy, to prowadzał Tomka w tym uniformie do jednostki i kazał śpiewać „wstawaj strana narodnaja...“ –
dodaje.
Dziś Tomasz Lis nie wraca do tamtej sytuacji, ba nawet
milczy na ten temat.
Nie ulega watpliwości, że wychowywany był w wojskowym
rygorze i według wojskowego modelu kedeckiego. Za dobre uczynki nagroda, za złe
– kara.
Co było nagrodą nie wiadomo, natomiast kary serwowane przez
ojca bywały bardzo wymyślne.
Jeden z jego dawnych kolegów dziennikarzy opowiedział
kiedyś taką historię.
- W czasie gdy odbywaliśmy słynny „protest klatkowy“
(zamkanie się w klatce w geście solidarności z dziennikarzem Andrzejem
Markiem – skazanym za pomówienia) Tomek panicznie bał się wejść do środka.
Zwierzył mi się, że to wspomnienie z dzieciństwa nie daje mu tego zrobić.
Że widzi ciągle ojca zamykającego go w komórce za drobne wykroczenia. Gdy
wreszcie udało nam się go wepchnąć do środka, smiał się panicznie i trząsł...
„NzP“ do konca życia nie miał najlepszego zdania o synu i
jego dziennkarskim talencie.
Jak mówi sąsiad Lisów, mieszkający na tym samym osiedlu w
Zielonej Górze, gdy Lis-senior widział Tomasza w telewizji mawiał – „Co dzisiaj
ten matołek znów spieprzy?! O, tak unosi się na krześle, bo pewnie bąki
puszcza... i nie umie skupić się na prowadzeniu programu“.
Na ślubie Tomasza i Kingi, stary Lis nie krył swojego
niezadowolenia – wspomina jeden z gości weselnych.
- Zamiast wziąć sobie jakąś dorodną blondynę, to takie
coś... taką małpiatkę bez życiorysu przygruchał... – burczał pod nosem. Nie
akceptował tego związku, bo żona Tomasza nie posiadała stosownego lewicowego
rodowodu.
Jak mówi jeden z członków rodziny żony, senior-Lis
z ulgą przyjął rozstanie Tomasza i Kingi a wręcz zachwycony był nową kochanką
(a później żoną syna) – Hanną.
- To jest odpowiednia partia dla Cibie! – mówił.
Dobra, duża blondyna i z dobrej komunistycznej rodziny,
towarzyszy Kedajów! – chwalił syna.
Już począwszy od lat osiemdziesiątych Lis-senior począł
niedomagać. Wpadał w dziwne stany i okresowo w nich trwał.
Jak podaje jego były towarzysz broni, pułkownik R. – wpadał
na absurdalne pomysły i starał się je ralizować.
- Pamiętam, że w czerwcu 1989 roku zgłosił się do konkursu
na Festiwalu Piosenki Radzieckiej! Chciał śpiewać „Katiuszę“ i nawet opracował
układ choreograficzny.
Na szczęście, po interwencji burmistrza miasta, został
wycofany z konkursu. Podobno jego taniec zawierał elementy obsceniczne.
Na koniec pytamy o to w jakim stopniu senior-Lis pomógł
synowi w karierze.
Pułkownik R. lekko się usmiecha i po chwili odpowiada –
Proszę pamiętać, że w czasie gdy Tomek startował w konkursie na prezentera TVP,
szefem ŚOW był gen. Szumski. Panowie wiedzą, kto to był... On dobrze znał
starego Lisa, jeszcze z 1968 roku. A wtedy wystarczył jeden jego telefon
do Drawicza, który był na naszym garnuszku (Andrzej Drawicz – ówczesny prezes
Komitetu d/s Radia i Telewizji – rejestrowany w SB jako TW Kowalski i TW Zbigniew).
Teraz sami sobie odpowiedzcie....
Tyle na razie o „najuczciwszym z Polaków“. Może
wreszcie i redaktor Lis zabierze głos na temat własnego ojca.
Niech skrzętnie ukrywana reszta faktów z życiorysu ojca
wielkiego „rodzinnego lustratora Kaczyńskich“ zamknięta w wielkim sejfie,
oklejonym bandrolą z napisem „Uwaga! Nie otwierać – najuczciwszy
z Polaków“ ujrzy światło dzienne.
To wręcz obowiązek syna wobec wielkiego ojca!
4 komentarze:
Szumski dokoła lis
czy to jawa, czy sen?
Co ci przypomina, co ci przypomina
widok znajomy ten?
Pozdrówka :)
Yarroku, a ja dodam coś z łaciny:
Omine tentor bolis tumanore!
Pozdrawiam!
Rzepka ->
:)))
Tak właściwie, to też trzeba popatrzeć na tatusia Cezarego Łazarewicza. Mówią, że to ..... też ciekawy człowiek!:)
Pozrówko!!!
-> Pelargonia
Rabidi vulpes olet - pozdrawiam serdecznie!!!
Prześlij komentarz