Otóż idę ja sobie pewnego razu Alejami Ujazdowskimi, a tu nagle od strony Urzędu Rady Ministrów dobiegać mnie poczęły jakieś dziwne krzyki.
Podszedłem bliżej.
Z okien kancelarii Premiera na pierwszym piętrze, dało się teraz słyszeć bardzo wyraźnie tak znajome nam Polakom: „Sto lat... sto lat...“
„Impreza“ – pomyślałem.
Akurat z budynku URMu wyszedł krokiem sprężystym, wyprostowany jak struna młody oficer BORu.
„Zapewne Pan Premier ma imieniny... albo urodziny...“ – zagadnąłem.
„Nic z tych rzeczy. Własnie odbywa się posiedzenie rządu i ustalają wiek emerytalny...“ – odparł „borowik“ i odmaszerował.
6 komentarzy:
:)))))))
Yarroku, ja bym w takiej sytuacji pożyczyła stu lat temu oficerowi.
Pozdrawiam!
:)))
Oni rozmawiali o limicie wieka. Od trumny.
Pozdrawiam
Pelargonia -
100 lat... służby!
Pozdrawiam :)
Rzepka -
A tak dobrze żarło i zdechło...
Tylko już Muchy nad truchłem się kręcą...
Pozdro!
Czcigodny Yarroku
A ja bym wolał żeby był to najniższy wyrok w procesie gangu Siuśka.
Pozdrawiam serdecznie.
Stary Niedźwiedź -
:)) za moich młodych lat, po słowach "100 lat" dodawano "ciężkich robót w kamieniołomach" lub życzono "sto sześć lat!" a na pytanie "dlaczego 106?" - odpowiadano: bo to średnia wieku życia osła!
Pozdrawiam serdecznie!
Prześlij komentarz