czwartek, 26 lutego 2009

Piknik z Wałęsą (krótkie opowiadanie plenerowe)























Staliśmy z Heniem w tłumie gapiów i oczekiwaliśmy na rozpoczęcie spektaklu. Imprezy na otwartym powietrzu mają swój urok i niewątpliwie duże plusy. W każdej chwili można napić się piwa, zjeść kiełbaskę czy kupić balona albo właśnie jak my teraz, obejrzeć spektakl „Teatru Mędrca Europy”, tu na tzw. powietrzu.

Oj, chodził kiedyś człowiek do teatru. W dobrym towarzystwie się poobracał, na kreacje popatrzył, schodami w górę, schodami w dół spacerował, sakrum teatralnego tknął – istna kultura i wyższy towarzyski bajer to był.

A tu, też bajer tylko innego rozmiaru.

Dzięki takiej właśnie jak ta, plenerowej imprezie kulturalnej czyli pikniku, władza nasza postanowiła wyjść do ludzi i w sposób prosty i bezpośredni dać im to czego oczekują – prawdy o Lechu Wałęsie. Nie będzie Cenckiewicz czy też inny Kaczyński pluł nam w twarz i Wałęsę nam germanił.... tfu, tumanił. Wiadomo, że największy elektryk tumanić potrafi się sam i pomocy niczyjej nie potrzebuje.

Niczyjej pomocy nie potrzebowała też władza, aby zorganizować ten imponujący piknik ze spektaklem teatralnym w finale. Wszędzie powiewały flagi Platformy Obywatelskiej i bratniego PSL oraz Polmosu Lublin.

Początkowo Heniek był niechętny.

- Zakąsimy po kiełbasce, kupimy balona z Wałęsą i idziemy do domu.

- Zaczekaj Heniu, popatrzymy trochę na spektakl. Kultura rozumiesz potrzebna. Ciekawe będzie! – przekonywałem.

- A co będą wystawiali?

- Będzie o Wałęsie, o jego życiu, walce, jak go torturowali i mordowali...

- ... eee, przecież On żyje – przerwał Henio.

- No tak, ale dla dobra legendy tu w tym spektaklu go mordują – odparłem.

- Ale co to ma wspólnego z rzeczywistością? – Henio był wyraźnie zniesmaczony.

- Oj, Heniu tu jest młodzież, ona się uczy. Co to za bohater, co żyje? Kościuszko żyje? Nie! Piłsudski żyje? Nie! Nawet Geremek nie żyje! Widzisz. Poza tym to tylko taka fikcja literacka, rozumiesz?

- Słabo, ale niech tam. Kto będzie występował?

Wyciągnąłem z kieszeni złożony na cztery program imprezy i pospiesznie podążając wzrokiem za wskazującym palcem począłem krążyć po kartce w poszukiwaniu informacji.

- Zaraz, zaraz.... O , jest! ... „Teatr Mędrca Europy ma zaszczyt.... dalej... w reżyserii Kazimierza Kutza... dalej.... pod tytułem „Co było potem, gdy znalazłem się za płotem”. O, widzisz Heniu „Co było potem...”!

- Ale kto występuje?! Będą jakieś gwiazdy?

- Tak, na pewno! Poczekaj....

W tym momencie spostrzegłem, że nie stoimy już, jak początkowo w niewielkiej grupie gapiów. Znajdowaliśmy się teraz w środku sporego tłumu wielbicieli teatru i historii Lecha Wałęsy. A cały czas widzów przybywało. Przybywało głównie młodzieży i mężczyzn w średnim wieku, zmęczonych już nieco degustacją jaką zafundował im lubelski Polmos.

Akurat koło nas stanęło dwóch młodych degustatorów, intelektualistów – liberałów. Od razu ich poznaliśmy, gdyż z miejsca w kulturalny sposób wyrazili swoją niechęć do PiSu.

- Jeb...ne pisiory takiej balangi za fri nie robiły – nie „Czarny”?

- Ku..a , chłopie gorzała za friko, wurstu się napakujesz ....

Tu osobnikowi nazwanemu „Czarnym” lekko się odbiło kiełbasą mieszaną z „Gorzką Żołądkową” lecz najwyraźniej wszystko przebijała nuta musztardy.

- Te, „Pajac” a po kiego my tu stoimy – „Czarnemu” znów się odbiło.

- Będą wystawiać coś.... sztukę taką będą odgrywać o Wałęsie.

- O kim?

- O Wałęsie, no wiesz, ten co piszą, że komunizm sam obalił i wypędził ruskich i wymyślił demokrację...

- Aaaaa, ku...a taki batnman i Rambo – wiem, co go teraz te pisiory gnoją, że kablował, czy coś?

- Tak. A kolo jest wporzo – nawija jak ten, jak mu tam... Kononowicz, a nie bułkę, przez bibułkę... jak pisiory piep...one...

- Ty „Pajac” a widziałeś Wałęsę?

- Gdzie? „Pajac” rozejrzał się dookoła.

- Nie teraz. Tak w ogóle czy widziałeś?

- Mooowa! A ze pięćdziesiąt razy widziałem. Ale on nie żyje. Zabiły go pisiory – „Pajac” wyraźnie się wzruszył.

- Pier...lisz, on jest nieśmiertelny przecież. Ku...wa chłopie latać potrafi i nap...dala z karata.

- A jednak go pisiory zabiły – „Pajac” miał łzy w oczach.

Sam nie wiem dlaczego, postanowiłem nagle wtrącić się w dyskusję między młodymi.

- Panowie, Wałęsa żyje...

- Słyszysz „Pajac”, Pan mówi, że żyje...a ty mażesz się jak laska jakaś...

- Gówno tam żyje – „Pajac” nie dawał za wygraną – nie słuchaj pisiora... Wałęsa jest zamordowany, a Ty (tu zwrócił się do mnie) jak się będziesz wp...lał do dostaniesz w kaczy dziób!

Zamilkłem i dla bezpieczeństwa zamieniłem się z Heniem miejscami. Na wypadek gdyby mnie znów podkusiło wtrącić swoje trzy grosze do dyskusji młodych.

Tymczasem spektakl rozpoczął się, a tłum zamilkł.

Na scenę wyszedł reżyser spektaklu Pan Kazimierz Kutz i zaczął od słów „Dziś nap...olę wam o Lechu Wałęsie”... Publiczność przywitała go oklaskami.

Podczas gdy Kutz ciągnął swą opowieść o kontaktach z Wielkim Elektrykiem, swoją dyskusję ciągnęli również „Czarny” i „Pajac”.

- Ty, ku..wa to jest Wałęsa, ten tam na scenie?

- Nie Wałęsa przecież nie żyje – z oczu „Pajaca” znów popłynęły łzy.

- Ale czy to jest ten co przedstawia tu Wałęsę?

- Nie. Wałęsa miał dwa metry, był napakowany i nosił czarny dres...

- Adidasa?

- No. I miał płaszcz jak batman i pekaesy...

- Co ty pie...olisz, on chyba wąsy miał?!....

W tym momencie „Czarny” urwał i palcem wskazał przed siebie.

- Te, zobacz – Wałesa!

Na scenę wszedł wysoki, ubrany w czarny dres, barczysty osobnik z obsługi technicznej i wyniósł krzesło z którego właśnie podniósł się reżyser spektaklu.

Część wprowadzająca zakończyła się.

Posypała się lawina braw i Kazimierz Kutrz zniknął ze sceny. Wszyscy zamarli w oczekiwaniu na spektakl. Prawie wszyscy.

„Czarny” i „Pajac” kontynuowali dyskusję.

- No i ku...wa poszedł sobie Wałęsa.

- Poszedł? A nie poleciał? Waałęęęsa Ruuulez!!!! – głośno wykrzyczał „Czarny”

Tłum podchwycił. Spontanicznie rozpoczęto skandowanie „Wałęsa rulez, Wałęsa rulez...”

Wśród okrzyków i braw na scenie pojawił się pierwszy aktor.

Miał przyklejone siwe wąsy, w ustach fajkę a do kurtki roboczej przyczepiony znaczek z Matką Boską. Szturchnąłem Henia.

- Zobacz... Wałęsa!

Najwyraźniej mój głos usłyszał „Pajac”.

- Te pisior, ku..a mówiłem Ci - gęba na kłódkę! Gdzie ty masz tu Wałęsę. Wałęsa wyszedł, a poza tym ... Wałęsa nie żyje – „Pajac” znów się rozpłakał.

„Czarny” przytulił go po ojcowsku.

- Zobacz k...wa, co narobiłeś! – zwrócił się do mnie. Ty się lepiej nie odzywaj, milcz i czekaj na Wałęsę. Może jeszcze wyjdzie!?

Tymczasem na scenie, bohaterski wąsaty osobnik przeskakiwał właśnie przez płot. Za wyczyn otrzymał gorące brawa od zgromadzonej publiczności. Hałas wyraźnie pobudził płaczącego „Pajaca”.

- Co, co jest? Wałęsa przyszedł?!

- Nie, jakiś krasnalud pryknął przez płot... - wyjaśnił „Czarny”

Teraz na scenie odważny elektryk toczył walkę na śrubokręty z pięcioma zomowcami.

Zainteresowało to „Czarnego”.

- Eee, Zorro, było sobie antenę z beemki odkręcić, dłuższego wytrycha byś miał... – „Czarny” zaśmiał się charchotliwie.

Stojący dookoła widzowie zmierzyli go wzrokiem tak, że zamilkł i mocniej przytulił płaczącego „Pajaca”

Na deskach właśnie okrutni żołdacy od Jaruzelskiego znęcali się nad zakutym w kajdany przywódcą „Solidarności”. W oddali widniała łódka rybacka i połamana wędka. Z miejsca poznaliśmy z Heniem, że to epizod z internowania w Arłamowie.

- Oj, nacierpiał się Lechu, nacierpiał – wzruszył się Henio

- Patrz nawet Wałęsie wędkę połamali – dodałem

Mogłem już przewidzieć, że na słowo „Wałęsa” włączy się radar w głowie „Pajaca” i z miejsca, nieubłaganie mnie namierzy.

- Co Wałęsie?. Co zrobili Wałęsie? Te pisior, wyszedł już Wałęsa? - zwrócił się do mnie „Pajac”, zapłakany i wtulony w dresową kurtkę „Czarnego”

- No, wie Pan Panie „Pajac” mówiłem tylko do kolegi, że w Arłamowie połamali Wałęsie wędkę – odparłem grzecznie.

- Co? To po kiego pojechał do tego Wmarłamowa? Miał być tu! Występować. Jakby nie jechał to by mu nie połamali i nie zabili go.

Przysłuchujący się dotychczas z niewielkim skupieniem naszej rozmowie „Czarny”, nagle szeroko otworzył oczy. Najwyraźniej mu coś zaświtało pod ogolonym na łyso sklepieniem.

- Te „Pajac” dawaj kaniołkę – zrobim ściepę na wędkę dla Wałęsy. Jak się dowie, że mamy dla niego szmalec na kija i żyłkę, to może wyjdzie...

- ... nie wyjdzie!... - załamanym głosem przerwał mu„Pajac”. Wałęsa przecież nie żyje! – ledwo zdążył dokończyć, bo zatoczył się gromkim szlochem.

W tym czasie „Czarny” przemierzał już rzędy z czapką bejsbolówką i podtykając ją każdemu napotkanemu pod nos wykrzykiwał „Społeczna ściepa na kija i żyłkę dla Lecha – nie chować, nie pazernić, tylko kobsać obficie”!

Publiczność w jednym momencie całą swoją uwagę skupiła na działaniach „Czarnego” i kompletnie nie śledziła już wypadków na deskach teatru. Co znamienitsi widzowie wciskali do czapki nawet pięćdziesięcio i stuzłotówki. Z tłumu zachęconego akcją „Czarnego” co raz to dało się słyszeć nowe inicjatywy, w rodzaju: „to na haczyki dla Wałęsy”, „to na spławik” „to na robaki...”

„Czarny” triumfował.

Tymczasem na deskach, właśnie Kaczyńscy mordowali Wałęsę. Odbywało się to w wyjątkowo perfidny sposób, mianowicie duszono go teczkami a bohater krzyczał „nie otake Polske walczyłem” i umierał przy dźwiękach podniosłej pieśni „Biełyje rozy”.

Wielka szkoda, że tej wzruszającej sceny nikt prócz zapłakanego „Pajaca” nie widział. Wszyscy poza nim zajęci byli społeczną zbiórką i podniosłym nastrojem wielkiej i zaszczytnej inicjatywy.

W pewnym momencie rozochocony „Czarny” wskoczył na scenę i pochyliwszy się nad niezwykle przekonująco konającym w konwulsjach odtwórcą roli Wałęsy wypalił:

- Te krasnalud, sypniesz cosik na kija i żyłkę dla Wałęsy? Nie sęp dziadek...

\

Aktor pogrzebał w kieszeni i wrzucił jakieś drobniaki, wbijając w „Czarnego” zdziwiony wzrok. „Czarny” zeskoczył na widownię i w asyście Henia oraz młodego, pryszczatego widza z drugiego rzędu rozpoczęli komisyjne liczenie gotówki.

W międzyczasie spektakl już się zakończył i aktorzy oraz autor i reżyser wspaniałego dzieła sterczeli zdezorientowani na scenie czekając na brawa. Nikt prócz zapłakanego „Pajaca” nie klaskał. Nikt nie zauważył, że spektakl już się skończył.

- Dwa tysiące pięćset trzydzieści jeden złotych, k...wa, ponad dwa tysiące złotych....! - krzyczał wymachując czapką „Czarny”.

- Imponujący wynik - dodał Henio, a pryszczaty młodzieniec z drugiego rzędu rzucił:

- Tak się bawi, tak się bawi STO-LI-CA!

- K...wa Panowie, idziem dać szmal dla Wałęsy – „Czarny” złapał Henia za ramie i pociągnął za sobą w kierunki schodów na scenę.

- Te z machą w grochy – zwrócił się do pryszczatego z drugiego rzędu - idziesz z nami.

Cała trójka weszła na deski i stanęła obok aktorów i reżysera tuż przy mikrofonie.

- Chcieliśmy tu zebraną kasę dać dla Pana Wałęsy, żeby sobie wędkę kupił i żyłkę i haczyki i spławiki...

- ..i robaki,... i podrywkę, ... i ochotkę, ...i błyski... padały ze wszystkich stron widowni pojedyncze okrzyki.

- ... tak jest, niech sobie to wszystko kupi – łagodnie zakończył „Czarny”

- A wy, to znaczy ty krasnalud i ty srebrny mikrus (tu zwrócił się do reżysera) dajcie mu kaskę i niech jeszcze tu do nas wyjdzie. No szybciorem konusy.

„Czarny” podał zaskoczonym artystom plastikową reklamówkę z zebranymi pieniędzmi i gwałtownym ruchem ręki wskazał im aby odeszli. Grupa artystów czym prędzej zniknęła za kotarą.

- Ku...wa Panowie, niech żyje Wałęsa – zaintonował szczęśliwy pomysłodawca zbiórki.

- ...Wałęsa nie żyje – dało się słyszeć cichy, łkający głos z widowni. To „Pajac” czujnie zareagował na słowo „Wałęsa”, po czym kontynuował oddawanie się nieskrywanej rozpaczy

- Ku..wa Panowie, idziem na miejsca – zarządził i cała trójka: Henio, Pryszczaty i On zeszli na widownię.

Tłum się gotował. Jedni twierdzili, że Wałęsa nie wychodzi, bo pojechał kupić wędkę, inni że tak się wzruszył, że moc mu w nogach odjęło, jeszcze inni, że po prostu wziął forsę i pojechał do domu.

Wszystkie te hipotezy, oczywiście potwierdzali wiarygodni świadkowie. I tak np. tleniona blondyna z łysawym brunetem twierdziła, że właśnie dzwonił do niej szwagier od którego przed chwilą na Allegro Wałęsa zakupił wędkę z kompletem haczyków, a ubrany w nienagannie skrojony garnitur, młody wąsaty jegomość twierdził, że właśnie przed chwilą jego przyjaciel, lekarz z pogotowia ratunkowego został wezwany do Wałęsy, aby postawić go na nogi. Zgromadzeni przekrzykiwali się już dłuższą chwilę, a czas płynął.

- Ciszaaaaa kuuuuu...wa , Wałęsa wyszedł! – ryknął nagle jak ranny łoś „Czarny”

- Gdzie, gdzie...? - reagował tłum

- A tam, ku...wa, ślepe jesteście ?! – wrzasnął „Czarny” i wskazał palcem na wynoszącego ze sceny rekwizyty, wysokiego, „napakowanego” łysego osobnika w czarnym dresie

- Wałęsa... kup... se...wędkę! – wykrzyczał „Czarny”

Osiłek spojrzał na niego i znacząco popukał się palcem w czoło. „Czarny” zbaraniał.

- Co ku..wa pukasz palcem? Wędkę se kup. Słyszysz?

Niestety osiłek nie słyszał, bo zdążył już zniknąć za kotarą wraz z dwoma krzesłami i stertą teczek. Tłum się nadal gotował, nie świadom ogromnej pomyłki. Tylko „Czarny” stał jak by go wmurowało w ziemię.

- Ku..wa Wałęsa spi...olił! Wziął kasę i spi...olił! – powtarzał pod nosem.

Pomimo, że słowa wypowiadane były cicho, nie umknęły nastawionemu na odbiór tylko wybranych, konkretnych wyrazów, bystremu uchu zapłakanego „Pajaca”.

- Wałęsa przecież nie żyje! – wycedził zalany łzami – mówiłem Ci od początku!

W głowie „Czarnego” zrodził się nagle okrutny scenariusz wydarzeń.

- Luuudzieeeee, krasnaludy podpierd...liły kasę dla Wałęsy! Granda!

Tłum wdarł się na scenę, a następnie wpadł za kotarę. Niestety ani aktorów, ani reżysera, ani też nikogo z obsługi już nie było.

- Cała kasa została podp...olona! Wałęsa nie żyje, a oni zabrali jego pieniądze! Luuudzie, łapać złodziei - to na pewno pisiory!

„Czarny” miotał się po scenie, kopał w deski i marszczył skórę na głowie w garściach, zapewne w tym momencie żałując, że nie posiada tam owłosienia.

Tłum milkł z minuty na minutę. Już tylko gdzieniegdzie dało się słyszeć pojedyncze głosy: „Granda”, „Złodziejstwo”, „Oszuści” itp. Ludzie kierowali się w stronę wyjścia.

Również i my z Heniem podążyliśmy za grupą.

Nasz wspólny pech, Henia i mój nie był by pełnym pechem, gdyby nie ponowne spotkanie i wspólny marsz do wyjścia wraz z „Czarnym” i „Pajacem”. Szli tuż za nami.

Obaj łkali i ocierali rękawami oczy oraz nosy. Każdy z innego powodu.

Gdy mijaliśmy piwny barek, Henio złapał mnie za rękaw i pokazał palcem umęczonego złocistym trunkiem oraz zapewne innym wyskokowym napojem osiłka, smacznie śpiącego z głową wtuloną w popielniczkę na pełnym rozlanego piwa stole.

- Patrz, to ten gość w czarnym dresie, który nosił krzesła...

- Tak, to on. Biedak tak się napracował i nadźwigał, że ze zmęczenia skonał... wtrąciłem niby dowcipnie.

Mój dowcip najwyraźniej dotarł do idącego dwa kroki z tyłu „Pajaca” i zaintrygował go.

- Kto niby skonał, gdzie.... te „Czarny” ktoś tu skonał.... – zwrócił się do czerwonego z płaczu i złości przyjaciela.

- O ty ku..wa, Waaałęsaaa tam... leży! – „Czarnemu” odjęło mowę. Niestety i on dostrzegł pijanego w belę osiłka.

- Dawaj „Pajac” lecim do Wałęsy – „Czarny” ciągnął kolegę za rękaw dresu i gnał w stronę piwnego barku, pokonując niskie krzewy i plotek

Obaj stanęli nad upojonym do nieprzytomności młodzieńcem i zaczęli go lekko trącać.

- Te Wałęsa wstawaj. Panie Wałęsa, Pan wstanie... Pooobudka!

Niestety, spożyta ilość alkoholu okazała się wprost proporcjonalna do mocy snu osiłka. Nie reagował na nic.

- Ty „Czarny” mówiłem ci ku..wa , że Wałęsa nie żyje – „Pajac” znów zaniósł się płaczem.

- Noooo. Wychodzi na to, że nie żyje. Pisiory go otruli browarem, miałeś rację, szacun „Pajac” – „Czarny” zasalutował do wytartej bejsbolówki.

- Zaraz, zaraz, „Pajac” masz komórę?

- Mam, a po kiego pytasz?

- Dawaj ku..wa, „Pajac” zrobisz mi zdjęcie z Wałęsą.

„Czarny” uniósł bezwładną głowę osiłka i przysunął ją do swojej uśmiechniętej twarzy.

- No dawaj, ... rób!

Nawet błysk flesza z aparatu zamontowanego w komórce nie zmącił błogiego snu pijanego.

Panowie jeszcze raz powtórzyli manewr, z tą różnicą, że tym razem to zapłakany „Pajac” przyklejał się do twarzy upojonego, a „Czarny” fotografował.

- Niech ci ziemia lekką będzie, spoczywaj w spokoju, gites koleś byłeś. Idziemy „Pajac”!

- ... ku..wa wędkę ci połamali i pieniądze podp....lili krasnaludy-pisiory jeb..ne – „Pajac ryczał jak bóbr głaszcząc twarz osiłka.

- "Pajac” idziemy – „Czarny” mocnej pociągnął kolegę i obaj znowu wbili się w tłum.

Więcej ich już nie widzieliśmy, co dla nas z Heniem wcale nie stanowiło powodu do zmartwienia. Do domów dotarliśmy jeszcze przed północą.

Nazajutrz koło jedenastej wpadł Henio. Pogawędziliśmy o tym i owym, ale głównym tematem były wydarzenia wczorajszego dnia. Żartowaliśmy z „Czarnego” i „Pajaca” z upitego do nieprzytomności „Wałęsy w dresie” i z całej komicznej sytuacji.

Miłą dyskusję przerwał nam znajomy głos dochodzący z radioodbiornika. Henio podbiegł i potencjometrem zwiększył siłę głosu.

- ...wczoraj otrzymałem od Narodu pieniądze, w zbiórce zebrane dla mnie , bo to mnie się należy, bo to ja takom koncepcje miałem, żeby komunizm obalyć, a nie Kaczyńskie, bo co to one robili, nikim byli i to tylko ja sam zasługi miałem, bohaterem jestem i pieniądze jak mi dajom teraz, to widać kto walczył i pluralizm robił i demokracje tworzył....

- To Wałęsa, poznaję po precyzji wypowiedzi – cicho stwierdził Henio.

Tymczasem z radia dalej wartko płynął strumień mądrości:

- ... a pieniądze to ja wezne i pewnie znów udupie w jakiś społecznych sprawach, coś może w rodzaju książki napiszę, albo powieść. Mojom historię wam napiszę, że to ja obalyłem i Jaruzelskiego i Kiszczaka i teraz Kaczyńskich. A jak zostanie coś, to se wędkę kupię i na ryby pojadę...he he...

A jednak krasnaludy okazały się w porządku, wypełniły swoją misję – prawie jednocześnie pomyśleliśmy to samo. I Henio i ja. Jacy szczęśliwi muszą być teraz „Czarny” i „Pajac”


Jak tylko będzie okazja, to znów pójdziemy z Heniem na jakiś „Piknik z Wałęsą”.

1 komentarz:

Unknown pisze...

Dobre! Kiedy piknik z Tuskiem?