Każdy sowiecki przywódca musiał mieć swoją „wojenkę”. Począwszy od Włodzimierza Lenina a kończąc na Dimitriju Miedwiediewie, miarą wielkości szefa państwa było pokazanie, że trzeba się z hordami niezwykle agresywnej sowieckiej dziczy bardzo liczyć i bać się jej – bo jest nieobliczalna.
O ile nie dziwiło nic w okresie panowania wszechwładnych pierwszych sekretarzy KC KPZR, bo w większości byli to ludzie prymitywni, na poziomie średnio inteligentnego troglodyty, to już po pozornej transformacji ZSRS w Państwo Rosyjskie, co bardziej optymistycznie nastawieni obserwatorzy liczyli na zmiany. Liczyli i przeliczyli się. Zarówno Jelcyn jak i jego następca Putin, okazali się godnymi spadkobiercami tradycji stalinowsko-leninowskiej myśli barbarzyńskiej. Wybór padł na Czeczenię, gdzie od 1994, z małymi przerwami trwa wojna i gdzie sowieci systematycznie „dostają baty” od partyzantki niepodległościowej.
Nowy, namaszczony przez byłego sowieckiego szpiega i prezydenta Putina władca Rosji Miedwiediew, nie mógł być gorszy od poprzedników. Zaledwie po trzech miesiącach od przejęcia władzy postanowił rozpętać „swoją wojenkę” i napadł na Gruzję. Właściwie „zasługa” Miedwiediewa w wyborze celu oraz przygotowania hord do najazdu jest znikoma. O wszystko zadbał już wcześniej były prezydent „szpion” Putin sterujący z „tylniego fotela” kukłą obecnego prezydenta. Takie praktyki nie powinny nikogo dziwić, gdyż od niepamiętnych czasów, w sowieckim państwie nikt dobrowolnie (czyli w demokratyczny sposób) władzy jeszcze nie oddał. Wprawdzie postęp jakiś jest, nikt dziś nie ćwiartuje i wdeptuje w dywan władców, czy też „dodusza” umierającego pierwszego sekretarza. Mimo to praktyki sowieckiej władzy nadal bliższe są Afryki Środkowej niż Europy.
U Polaków, agresja na niepodległą Gruzję winna wzbudzać wyjątkowy gniew i sprzeciw. Sytuacja w której doszło do agresji przypomina bandycki napad hitlerowskich Niemiec na Polskę w 1939 roku. Prowokacje, obrona mniejszości narodowej itp. Widocznie Putin z Miedwiediewem odrobili lekcje z Adolfa Hitlera i III Rzeszy oraz postanowili iść drogą wytyczoną przez byłego sojusznika rosyjskich komunistów.
Analizując najnowszą historię bandyckiego ZSRS oraz Rosji można dojść do śmiałego i nieco szokującego wniosku, że dla współczesnego świata (oraz oczywiście dla Polski) było by lepiej gdyby udał się nakreślony niegdyś przez pana H., plan zepchnięcia azjato-sowietów za Ural. Oszczędziło by to wielu bezpośrednich nieszczęść cywilizowanym państwom wschodniej Europy oraz pośrednio całemu światu. Można oczywiście żałować kultury Rosyjskiej zamkniętej we wspaniałej literaturze i muzyce. Płakać po Dostojewskim, Czajkowskim czy Strawińskim. Można, lecz należy zdać sobie sprawę z tego, że dzisiejsza Rosja jako sprywatyzowany ZSRS to zupełnie inny kraj i przede wszystkim inni ludzie, niestety bliżsi kulturze aborygenów.
Trudno w tym przypadku mieć pretensje do zwykłego szarego rosyjskiego obywatela. Nie on jest winien, że z epoki monarchii absolutnej w okresie caratu, przeszedł w okres komunizmu absolutnego (w przypadku Rosji to jest to samo - tylko inna nazwa) będąc jednocześnie w nieustannym zamroczeniu alkoholowym przez te 90 lat. Dziś nieco przetrzeźwiał (tylko nieco!) i nie wie o co chodzi! Ale cywilizowany świat niestety uciekł daleko.
Zadziwia, że zachwycona takim stanem rzeczy jest „współczesna europka” czyli Unia Europejska. Hołubi jak tylko może sowietów, traktując ich prawdopodobnie jako „freaka” czy też lokalnego sympatycznego dziwoląga. Celują w tym nastawione szczególnie rusofilsko Francja i Niemcy, być może dlatego, że bezpośrednio nie doświadczyły „uroków rosyjskiego komunizmu”.
Dla odmiany, najbardziej antysowiecko prezentują się kraje, gdzie władza „ludowa” pokazała cały swój urok, czyli: Polska, Litwa, Estonia, Czechy czy też właśnie Gruzja.
Z dzikim i bezwzględnym agresorem należy walczyć w sposób, jaki najbardziej będzie dla niego odczuwalny i jaki do niego najdobitniej dotrze. Znaczy to, że metoda musi być adekwatna do jego poziomu i możliwie najbardziej szokująca. Najlepsza jest partzantka, walka z ukrycia tam gdzie się tego nie spodziewają – w miejscach oddalonych od rejonów operacji wojskowych. Niech płonie sowiecki moloch. Tego Gruzinom serdecznie życzę!
P.S> Wczoraj nt. ostrej wypowiedzi Prezydenta Polski głos dał Niesiołowski. Jak przystało na tchórzliwego, miękkiego platformersa zarzucił Lechowi Kaczyńskiemu ostre słowa skierowane w kierunku Rosji. W siwej główce „muchołapa Stefana” nie mieści się, że można mieć jakieś idee i poglądy. Mierzenie wszystkich swoją miarą, ma takie właśnie konsekwencje, że zatraca się osobowość i staje niewolnikiem poprawności. Ale cóż wymagać od faceta, który już na pierwszym przesłuchaniu przez UB sypie wszystkich współpracowników, łącznie z osobistą narzeczoną i bratem.
Zazdrość postawy?
poniedziałek, 11 sierpnia 2008
środa, 6 sierpnia 2008
Cudny – cud!
Oczekując na wielką lawinę ogromnej masy cudów, zapowiadanych przez Pana Premiera, zupełnie nie zauważono małego, lokalnego cudu, którego na gruncie domowym dokonał Donald Tusk.
Właściwie to nie jestem w posiadaniu żadnych dowodów potwierdzających cudotwórczość Premiera, lecz nie chcąc być posądzany o złą wolę oraz nazwany „niewiernym Tomaszem” składam ten dokonany mały, nadprzyrodzony szczegół w przygotowaną już od dawna, przez „uzdrowiciela kraju” walizkę z cudami. Ale o co chodzi?
Otóż zapewne zachęcony praktykami wicepremiera Pawlaka, polegającymi na uprzednim dopieszczeniu własnej rodziny, a później po takim to teście dopiero reszty społeczeństwa, Pan Premier działalność cudotwórczą rozpoczął od własnej córki!
Ale po kolei. Dziś jadąc tramwajem spoglądam, przez ramię na strony „koloroplotkowego” wydawnictwa dla niewiast (które akurat przeglądała otyła pani) i widzę tytuł „Kasia TUSK i Staś CUDNY”!
Najwyraźniej obie te postaci mają się ku sobie, bo na zdjęciu uśmiechają się zalotnie i przytulają. Gratuluję i trzymam kciuki, jednak przez głowę natychmiast przemknęła mi myśl, że dotychczas jedyne, co pokrewne z zapowiadanymi cudami, to brzmienie nazwiska sympatii córki Pana Premiera – CUDny. W każdym razie, to może tak na dobry początek.
Mając na względzie nieliczną familię Premiera (wiadomo rodzina najpierw), możemy, my obywatele być pewni, że już niedługo, zaraz po żonie i synu, też dostąpimy łaski jakiegoś małego osobistego cudu. Szczególnie dedykuję to samotnym. Może też będzie to jakiś „Cudny Cud”, bo na cuda gospodarcze i polityczne w kraju jednak nie ma co liczyć.
Właściwie to nie jestem w posiadaniu żadnych dowodów potwierdzających cudotwórczość Premiera, lecz nie chcąc być posądzany o złą wolę oraz nazwany „niewiernym Tomaszem” składam ten dokonany mały, nadprzyrodzony szczegół w przygotowaną już od dawna, przez „uzdrowiciela kraju” walizkę z cudami. Ale o co chodzi?
Otóż zapewne zachęcony praktykami wicepremiera Pawlaka, polegającymi na uprzednim dopieszczeniu własnej rodziny, a później po takim to teście dopiero reszty społeczeństwa, Pan Premier działalność cudotwórczą rozpoczął od własnej córki!
Ale po kolei. Dziś jadąc tramwajem spoglądam, przez ramię na strony „koloroplotkowego” wydawnictwa dla niewiast (które akurat przeglądała otyła pani) i widzę tytuł „Kasia TUSK i Staś CUDNY”!
Najwyraźniej obie te postaci mają się ku sobie, bo na zdjęciu uśmiechają się zalotnie i przytulają. Gratuluję i trzymam kciuki, jednak przez głowę natychmiast przemknęła mi myśl, że dotychczas jedyne, co pokrewne z zapowiadanymi cudami, to brzmienie nazwiska sympatii córki Pana Premiera – CUDny. W każdym razie, to może tak na dobry początek.
Mając na względzie nieliczną familię Premiera (wiadomo rodzina najpierw), możemy, my obywatele być pewni, że już niedługo, zaraz po żonie i synu, też dostąpimy łaski jakiegoś małego osobistego cudu. Szczególnie dedykuję to samotnym. Może też będzie to jakiś „Cudny Cud”, bo na cuda gospodarcze i polityczne w kraju jednak nie ma co liczyć.
piątek, 1 sierpnia 2008
PAI - najnowsze wieści z obozu rządzącgo

Ciekawa i potrzebna inicjatywa Ewy Kopacz
Sezon urlopowy w pełni. Obywatele naszego kraju gremialnie udają się do domów wczasowych w słynnych kurortach naładować akumulatory i zaczerpnąć rozkoszy zorganizowanego wypoczynku. Również na Wiejskiej posłowie wybierają się na zasłużony urlop. Nie próżnuje tylko rząd. Gabinet Donalda Tuska pracuje w pocie czoła na wiekopomnymi rozwiązaniami, a wszystko dla naszego umęczonego niesnaskami kraju i jego obywateli. Na wysokości zadania stanęła, jak zwykle uczynna Minister Ewa Kopacz. Obiecała kolegom z URM specjalny specyfik hamujący nadpotliwość i gazę do ocierania czoła.

Tak trzymać... to znaczy tak ocierać! (PAD – Paltformowa Agencja Dezinformacyjna)
Kulisy odejścia podsekretarza stanu w Ministerstwie Finansów Stanisława Gomułki.

Będzie syto

„Cieplejszy” wizerunek Wicemarszałka

Kazimierz Kutz w jury "Filmowego Festwalu PO"

Szacowne ciało kolegialne (w skład którego wchodzili, prócz przewodzącego pracom jury - Kazimierza Kutza: POreżyser Sławomir Nowak, POaktorka Beata Sawicka oraz POfilozor Chlebowski) wyłoniło najlepsze filmy. Pierwszą nagrodę otrzymał młody, dobrze zapowiadający się absolwent Wydziału Reżyserii Akademii Filmowej im. Św. Mariusza – Grzegorz Miecugow, za obraz „Контактные Стекло (Kontaktnyje stekło). Niestety Festiwal zakończył się niemiłym akcentem. Mający wygłosić odczyt, przewodniczący jury – Kazimierz Kutz długo milczał zakrywając ręką usta, a następnie zszedł z mównicy i odjechał taksówką. Wtajemniczeni twierdzą, że było to spowodowane problemami Senatora z mową, gdyż jak sam wielokrotnie podkreślał „na kinematografii zjadł zęby”.
Reszta uroczystości upłynęła w miłej i serdecznej atmosferze. (PAD – Paltformowa Agencja Dezinformacyjna)
Jest już Przebój Lata 2008!

„Premier – Błyskawica” nie dał nam szans.

Subskrybuj:
Posty (Atom)