czwartek, 25 czerwca 2009

Mały Poczet Bolkowszczyzny!

Jest mi niezmiernie miło poinformować, że jest już dostępny, długo oczekiwany „Mały Poczet Bolkowszczyzny”.

Wreszcie można będzie dowiedzieć się, kto jest kim w dynastii panujących nam Bolkowików. Zapraszam do lektury i życzę miłych chwil z najwybitniejszym rodem III RP.


środa, 24 czerwca 2009

Dajcie mi przeciwnika, bo.... mi rośnie!

Janusz Palikot twierdzi, że znalazł się w tragicznej sytuacji. Sondaże mu rosną.

A skoro rosną, to przewiduje, że spotka go los podobny Rokicie, Marcinkiewiczowi i reszcie niegdyś bardzo elokwentnych szokerów.

Janusz Palikot woli atakować, niż leżeć na wysokich słupkach zaufania społecznego i dłubać w nosie. To człowiek czynu.

Pomiędzy chlaniem alkoholu na ulicach i organizowaniem happeningów, ma nadzieje zrobić jeszcze coś dobrego dla ukochanej partii i drogich towarzyszy, dlatego teraz bezczynny łzy leje i w tragedii swojej z rozpaczy się zanosi.

Odeszła od niego inwencja. Spakowała pomysły i wyprowadziła się do swojej matki.
Matka nazywa się Rozsądek i mieszka bardzo daleko od rodzinnego Biłgoraja.
Teraz Janusz pozostał sam w „czterech pustych ścianach” własnej inteligencji.

Dlatego też apeluje: - (...) pomyślałem, że może wy, Blogowicze – szczególnie ci z PiS – coś doradzicie? Z kim walczyć w kraju pelargonii i malwy, z kim się bić, o jaką sprawę? Czekam i błagam – ratujcie Palikota! Co zrobić, żeby przegrać? Czyli wygrać (...)

Zaniepokojony wysoce ciężką sytuacją pana posła, aby nadać jego życiu sens istnienia i wartości, proponuję kilka postaci, które warte są potyczki.
Właściwie daleko nie trzeba było szukać.
Pospiesznie w formie tabelki przedstawiam propozycję kandydatów na sparingpartnerów z uwzględnieniem „o co bić się”:





















To tak na dobry początek. Jak już Pan Poseł wygra turniej, dostarczę następnych nazwisk.

-------------------------------------------------------
A tu, bonusik:

poniedziałek, 22 czerwca 2009

Rety, antysemici mnie biją!

Gazeta Wyborcza ma nowego „świętego”. Został nim Rafał Maszkowski, od piętnastu lat entuzjasta Radia Maryja, wsłuchany co dzień w audycje radia Ojca Tadeusza.

A tak całkiem serio, Rafał Maszkowski, który bez wazeliny próbuje dostać się w zakamarki przychylności ojca redaktora Adama M. dzień w dzień monitoruje i nagrywa wszystkie audycje Radia Maryja i co jakiś czas donosi do prokuratury na rzekome nieprawidłowości na antenie.

Jak by tego było mało, Maszkowski postanowił w końcu też zbrojnie wystąpić przeciw RM.
Wydrukował sobie ulotki z jakimiś odezwami i udał się do Częstochowy na Ogólnopolską Pielgrzymkę Młodzieży Radia Maryja.
Aby nie trwać tam w samotności zabrał ze sobą kilku dziennikarzy BBC.

Biedny, nieustraszony bojownik stanął na uboczu pod Jasną Górą i dalej rozdawać ulotki.
To, że środowisko żydokomunistyczne nie jest mile widziane w oazie polskiego katolicyzmu wie każdy.
Stając tam Maszkowski zapewne też o tym wiedział.
Skończyło się to tak, jak jedynie mogło się skończyć. Prowokator został wyzwany i ponoć pobity. Zniszczono mu także mikrofon, dzięki któremu miał rejestrować dla BBC wypowiedzi czytających jego ulotki.
Ot, taki ubecki sposób, jeszcze z lat osiemdziesiątych.
Wstawić informatora-prowokatora i czekać aż spuszczą mu łomot. Później pisze się o bandytyzmie i łobuzerstwie.
Tak też ma się z mocodawcami Maszkowskiego.

Zaraz po incydencie „Gazeta Wyborcza” odtrąbiła: „Biją naszych!”, a absolwenci Wyższej Szkoły Dziennikarstwa Kreacyjnego im. Adama z Agory: Dorota Steinhagen i Marcin Kowalski zlinczowali prasowo o. Piotra Andrukiewicza, który próbując usunąć prowokatora, szarpał się z nim.
Całą sprawę bada policja.

Głupia, oj głupia ta policja. Ona bada, a „GW” już wie jak, co i dlaczego zdarzyło się pod Jasną Górą.
Biedny „święty” Maszkowski został bez powodu napadnięty i pobity brutalnie. Doznał też utraty czy też zniszczenia majątku własnego, bądź wypożyczonego na kwotę zapewne kilku milionów.
Potworność i zdziczenie.
Szczęście, że kara śmierci jest w Polsce zniesiona, bo właściwie to jedynie odpowiednia forma ukarania o. Andrukiewicza (oczywiście wg. Agory).
Szczęście też, że nie stało się to pół wieku temu, gdy nad bezpieczeństwem publicznym pieczę mięli przodkowie i powinowaci dzisiejszych „demokratów” z Agory.
Już taki Stefan Michnik „zatańczył” by z niepokornym zakonnikiem...

Pod Jasną Górą stało się jak jedynie mogło się stać. Podstawiony prowokator, mówiąc wprost dostał łomot, i reszta spotkania upłynęła w skupieniu i właściwej dla pielgrzymki atmosferze.
I bardzo dobrze.
Tak właściwie na moje oko, Maszkowskiego powinien, prócz lekarzy pogotowia zbadać też lekarz psychiatra. Nie może być wolnym od psychicznych schorzeń osobnik, który daje się dobrowolnie namówić do żydokomunistycznej agitacji pod Jasną Górą.
Samobójców się przecież leczy.
Tego też życzę Panu Łukaszowi Maszkowskiemu.


P.S> Jak widać podstawowa zasada „Nie idź tam, gdzie Cię nie proszą” obca jest „Rodzinie Agora”.
Przynajmniej w sytuacji jeżeli „wizytatorem” jest członek tej rodziny.
W przypadku odwrotnym. „GW” potrafi wszystko sprawnie wytłumaczyć.
Tak choćby jak po ekscesach na Uniwersytecie w Poznaniu (w styczniu), gdzie rozwścieczony chuligan z Izraela podczas uroczystości wręczania medalu „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata” zaatakował młodych anarchistów. Nie spodobał mu się napis na transparencie „Dość rzezi w Gazie”.
Wtedy „GW” pisała: „Podczas uroczystości wręczania medalu Sprawiedliwy wśród Narodów Świata doszło do AWANTURY WYWOŁANEJ przez ALTERGLOBALISTÓW”
Jak w takim razie powinien wyglądać tytuł w jutrzejszej „GW” (oczywiście gdyby pewne zasady i standardy stosowane były równo dla wszystkich)?
Może tak: „Podczas Ogólnopolskiej Pielgrzymki Młodzieży Radia Maryja na Jasną Górę doszło do AWANTURY WYWOŁANEJ przez ŁUKASZA MASZKOWSKIEGO”
Tyle w temacie.

piątek, 19 czerwca 2009

Kierunek: Parlament Europejski!

Premier Donald Tusk nie ustąpił.
W rozmowie z Silvio Berlusconim postawił twardo na swojego kandydata, profesora Jerzego Buzka i nie dał się omamić wpływowemu premierowi Włoch.
Mówią, że Pan Buzek jest już o jeden krok od fotela Przewodniczącego PE.
Nie ulega wątpliwości, że Pan Premier i Pan Były Premier zmierzają wspólnie w kierunku kolejnego wielkiego sukcesu Platformy Obywatelskiej.

wtorek, 16 czerwca 2009

Nasz Prezydent - nasz Przewodniczący. A ja Premier!

Schetyna Grzegorz działacz PO, pracujący obecnie jako wicepremier rządu, raczył błysnąć intelektem i wymyślił, że Tusk Donald, jak tylko zostanie prezydentem to ostentacyjnie ma zachować przywództwo w partii.

Wielka jest miłość Schetyny do Donalda i dbałość o jego interesy, ale tym razem to trochę przesadził. Tak zazwyczaj już jest, że gdy się chce piec dwie pieczenie przy jednym ogniu, to zazwyczaj jedna się przypali a druga do ogniska wpadnie.

I tak było tym razem. Swoją paplaniną Schetyna spowodował ogólny rejwach w platformie. Dał sygnał, że to on jest tym drugim, i że nie odpuści innym pretendentom do fotela premiera RP po Tusku.
Zdaniem Schetyny, to on nosił, nosi i będzie nosił kapcie za Donaldem.
Natychmiast dały się słyszeć głosy z zakamarków platformy, że wypowiedź jest niefortunna, że nie wiadomo o co chodzi...itp. itd.
Wielu poczuło się zagrożonymi, wielu jednak na coś liczyło....

Pierwszy ostro zareagował Palikot, niechętny wybitnie Schetynie a drugi spolegliwy Komorowski, pseudonim Inteligent Serwis (nie, nie chodzi o słynną brytyjską agencję wywiadowczą, lecz raczej o stan intelektualny mogący wskazywać na chwilowo serwisowaną inteligencję Pana marszałka).

Mocno nagrabił sobie tą wypowiedzią Schetyna, no bo ja się Palikot wkurzy i przestanie płacić na kolegów, a Komorowskiemu nie wystarczy szczątków pozostałej inteligencji by tłumaczyć słowa wicepremiera, może się zdarzyć, że nawet Niesiołowskim Grzesio będzie poszczutym przez zazdrosnych o przywileje dworzan Donalda Tuska.
A wtedy to już koniec.

Wychodzi na to, że oddanie tak dużej władzy w PO (oraz obecnym rządzie) Grzegorzowi Schetynie było niczym wręczenie małpie laski dynamitu.
Będąc nawet Ministrem Spraw Wewnętrznych i Administracji trzeba mieć choć odrobinę zdrowego rozumu.
Ale... to się przecież cieszyć należy!

---------------------------------------------------
A na koniec quiz-zagadka
Który z Panów, siedzących w rządowych ławach Sejmu RP to znany i lubiany wicepremier Grzegorz Schetyna?

Pytanie nie jest łatwe, ale wielbiciele Pana Grzesia nie powinni mieć problemów ze skazaniem właściwej osoby, mimo że żadna z osób (dla utrudnienia) nie posiada dynamitu.

wtorek, 9 czerwca 2009

„Kapłani miłości” w akcji

Pobicie aktorki występującej w spocie wyborczym PiS wprowadza do polskiego życia politycznego nowe normy. Są to normy i zwyczaje dobrze znane głównie z zamierzchłych czasów, a występujące jeszcze sporadycznie na świecie, lecz głównie daleko od Europy.
Na naszym kontynencie tego typu praktyki są stosowane może jedynie na Białorusi i w Rosji.
Tak więc, zaczerpnięte stamtąd wzorce wprowadza do polityki krajowej jedynie słuszna władza Donalda Tuska.
Nie ma sensu rozpisywanie się nad samym zdarzeniem. Ot, zorganizowana grupa napadła aktorkę, naubliżała od „PiSowski k...” i dotkliwie pobiła.

Całe wydarzenie miało miejsce jeszcze przed wyborami do PE, lecz władza zadbała, aby ta informacja nie przeciekła do prasy przed niedzielą, gdyż mogło to obniżyć poparcie dla PO.
Nawet tak bystrzy dziennikarze jak Sekielski, Morozowski czy inny tam robocop z TVN – Kuźniar nie wyłowili takiego newsa. Zadziwiające.

To, że Kurski czy Mularczyk puścili bąka od razu urasta do rangi megasensacji i „hotshota” w tefauenie, polityczny rozbój zaś jest pomijany.
Młodszym wiekiem czytelnikom przypomnę, że takie metody działania środków masowego przekazu dotyczyły nie tylko hitlerowskich Niemiec czy sowieckiej-stalinowskiej Rosji, czego mogli się uczyć z podręczników.

Dwadzieścia lat temu polityczne (ubeckie) ramię ówczesnej władzy, na miesiąc przed rozpoczęciem obrad Okrągłego Stołu zamordowało dwóch kapłanów: Ks. Suchowolca i Ks. Niedzielaka.
Był to wkład ówczesnej władzy w proces normalizacji i demokratyzacji w kraju.
Gest przyjaźni i dobrych intencji ze strony Kiszczaka i Jaruzelskiego.
Również jak obecnie, z podaniem tej informacji, telewizja czekała kilka dni. Aby nie drażnić społeczeństwa zapatrzonego w Okrągły Stół – niegdyś, aby nie obniżać poparcia PO – dziś.
(Nawet próba uczczenia minutą ciszy zmarłych duchownych – poddana przez mec. Siłę-Nowickiego została wycięta z transmisji obrad.)

Wszystko wskazuje, że obecna władza albo kompletnie nie panuje nad tym co się dzieje w kraju i własnych szeregach albo... niech każdy sobie dopowie.
Niezależnie od tego kto nasłał bandziorów, dlaczego i po co, nie ulega wątpliwości, że i tak winę ponosi Platforma Obywatelska.
Wulgarno-agresywny język Palikota, Niesiołowskiego, „piana z gęby” Bartoszewskiego, idiotyczne słowa Schetyny i całej reszty – to źródło i ochocze przyzwolenie na działania chuligańskie bądź takie, na krawędzi przestępstwa.

Może jacyś prymusi platformiani zbyt dosłownie zrozumieli słowa Radosława Sikorskiego o „dożynaniu watach”? Jeżeli tak, to i tak szczęśliwie się to skończyło do aktorki.
W każdym razie Tobie też dziękujemy Mr. Applebaum!

A gdzie polityka miłości? Gdzie dbałość , o to aby żyło się lepiej – wszystkim?
A no w d...ie, czyli tam gdzie obecna władza ma obywateli.
Bojówki za ulice, pała, strach, knebel i jedyna słuszna droga – ta którą podąża Tusk z hałastrą.
Próbkę „kultury” i niejako uwerturę do bandyckich wybryków dali zwolennicy PO jeszcze w trakcie krajowych wyborów parlamentarnych. Zaproszona na debatę Kaczyński-Tusk hołota platformerska buczała i wydzierała się zwierzęco.
Wtedy był to tylko „wybryk” przez niektórych (tych co durniejszych) nazwany reakcją obywatelską, dziś jest to już bandyctwo polityczne.

Skoro tego typu akcje zostały już w imię „polityki miłości” wprowadzone do obyczajów społeczno-politycznych w kraju, nie pozostaje nic innego jak bronić się.
W końcu każdego, kto ośmieli się być przeciw jedynej słusznej władzy może spotkać akt miłości, ze strony aktywnych zwolenników PO.
Zatem aby nie dać się „zacałować na śmierć” przez grupę czatujących w bramie „miłośników” warto by było pomyśleć nad metodami obrony.
Dotyczy to też blogerów krytykujących Tuska.
W końcu jak pokazał „Dziennik” nie jest trudno namierzyć, a dalej przekazać gdzie trzeba dane adresowe niepokornej/niepokornego.

W nawiązaniu do przypadającej właśnie rocznicy historycznego telewizyjnego występu Pani Szczepkowskiej i wiekopomnych jej słów „Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm” warto dziś, po dwudziestu latach od tego wydarzenia pokusić się o podobne oświadczenie, tym razem o treści „Proszę Państwa, 6 czerwca 2009 roku rozpoczął się w Polsce polityczny zamordyzm”.

Koniec sezonu ochronnego na Lisy?

Pupil i pieszczoch prezesury publicznej telewizji, niejaki Lis Tomasz znów zaplusował.
Zaplusował i zasłużył na premię. Dokopał PiSowi i obśmiał Kaczora niemiłosiernie, a stało się to w cyklicznym programie „Tomasz Lis na Żywo”.

Otóż aby było wesoło i „antypisowsko” w sondzie, będącej stałym punktem programu zadał telewidzom pytanie „Czy J. Kaczyński miał rację mówiąc, że Z. Ziobro powinien uczyć się języków?”. Forma pytania skonstruowana została tak, aby cokolwiek wypadło, było powodem do śmiechu i nabijania się z PiS.

Mimo, że Lis zaprosił nawet do studia notorycznego „bezjęzykowca” Olejniczaka, wolał pytać widzów w sodzie o nieobecnego Ziobrę. Mimo, że miał w studio antyiteligentną Rózię Thun, której dla odmiany język polski jest najsłabszą stroną (jak to mówią: ona włada polskim jak, Olejniczak angielskim) wolał walić w PiS.
Tak bardziej programowo. Bogu (Adamowi M.) świeczkę i diabłu (Piotrowi F.) ogarek.

W związku z powyższym wesoło było i radośnie.
Oczywiście, wiadomo, że polityk jest zwierzyną łowną i nie posiada nawet okresu ochronnego, dlatego każdy kto chce, może jeździć po nim jak po łysej kobyle.
Ale, ale... dotyczy to również artystów oraz ludzi zwanych „celebrytami”, czyli Pana Lisa też!
Ciekawym było by, gdyby Tomasz Lis zaczął nabijać się publicznie również z siebie.
Akurat w jego wypadku prawo do intymności i zachowania prywatności minęło bezpowrotnie z momentem publicznego manifestowania czy jak kto woli reklamowania ostentacyjnie wsparcia swojej drugiej połowy słynnym „Haniu jestem z Ciebie dumny” na podkoszulce w czasie meczu piłkarskiego.

Z czego akurat Lis był tak dumny, pozostanie jego słodką tajemnicą. Może był dumny z tego, że małżonka była łaskawa wylecieć z pracy w telewizji, może z tego, że podczas pracy strzelała focha za fochem... Może. Mniejsza z tym...

W związku z powyższym, skoro minął już sezon ochronny na Lisy, może uda się oddać salwę?
Ot choćby w formie takiej oto sondy w następnym programie „Tomasz Lis na Żywo”.
Obywatele, chwytajcie już za telefony...

poniedziałek, 8 czerwca 2009

Katarzyna Wiśniewska – antywulgarolog i pomysłodawczyni „Europarlkametu PiS”

Przeglądając informacje i materiały prasowe dotyczące wyborów „Eurokołchoz 2009” uwagę moją zwróciła seria artykułów z Gazety Wyborczej, dotyczących „agitacji” na antenie Radia Maryja.

Zdecydowanie prym w kreowaniu prawdy o RM (jak zawsze w GW) wiodła w nich niejaka Katarzyna Wiśniewska.
Pani Wiśniewska, to młoda, niebrzydka kobieta, będąca obecnie w Gazecie następczynią nieodżałowanego bojownika o ustalenie rabinatu w Kościele Katolickim, ubeckiego informatora ks. Michała Czajkowskiego.
Widać wiekowy Turnau już nie taki i siłę ognia ma mniejszą, toteż prężna i rzutka Wiśniewski przybywa z odsieczą i wytacza działa.

Jak przystało na wrażliwą, delikatną kobietę Wiśniewska czuje się obrażona i poruszona językiem prof. Jerzego Roberta Nowaka.
Że język ją porusza nie dziwota, wszak to kobieta młoda. Najbardziej jednak poruszają ją treści. Treści zawarte w cyklu materiałów pod wspólnym tytułem „Euroleksykon”.
Według Wiśniewskiej Nowak obraża!
Śmie obrażać tych, którzy są dla Wiśniewskiej kimś. Postaciami z bajki o „Adasiu, jego czerwonej ferajnie oraz okolicznym gminie”, postaciami kultowymi.
„(...) Jerzego Buzka (jedynkę PO na Śląsku) nazwał "niedołęgą i partaczem". Róża Thun (jedynka PO w okręgu małopolskim i świętokrzyskim) według Nowaka "bije wszelkie rekordy proeuropejskiego fanatyzmu", a intelekt "nie jest jej mocną stroną". Danucie Hübner (otwiera listę PO w Warszawie) zarzucił "brak zrozumienia elementarnych polskich interesów narodowych" itd. Wielu kandydatów PO i Lewicy Nowak wyzywa od potomków ubeków i zdrajców Polski.(...)” – pisze Wiśniewska i się oburza.

Wyjątkowej wrażliwości jest Katarzyna Wiśniewska. W dzisiejszych czasach to diament i skarb największy mieć taką wrażliwą duszę. W kraju, gdzie na co dzień niejaki Niesiołowski (będący chwilowo marszałkiem sejmu) pluje wyzwiskami na wszystkich dookoła, z wyjątkiem towarzyszy partyjnych, gdzie niejaki Bartoszewski (szef rady nadzorczej LOT i minister od „czegośtam” u Tuska) wyzywa i w furii sączy jad na politycznych wrogów, gdzie niejaka Senyszyn z radosną miną myszki miki drwi i obraża przeciwników, gdzie niejaki Palikot biega po konferencjach ze sztucznym penisem (pewnie z powodu braku własnego-prawdziwego) i klnie na wizji oraz miesza z błotem politycznych wrogów, gdzie w końcu jej szef, niejaki Michnik w wypowiedziach używa wulgaryzmów – aż chce się zadać pytanie - „gdzie się taka Wiśniewska uchowała?!”

A w „Gazecie Wyborczej” się uchowała. Wata w uszy, klapy na oczy i hajda!
Uchowała i ukształtowała dziennikarsko, choć niestety posiada jeszcze duże braki z wiedzy ogólnej i warsztatowej. Nie, żebym się czepiał, ale tylko nieśmiało pragnę zwrócić uwagę na pewien fragment jej materiału: „(...) agituje za kandydatami do europarlamentu PiS (...) – tak pisze o J.R. Nowaku.

Przemiłą Pani Wiśniewską albo dopadła chwilowa niemoc dziennikarska (z utratą świadomości realiów geopolitycznych), albo poczuła przeogromną moc Prawa i Sprawiedliwości. „Prorok, cy ze co?”.

Europarlament PiS – to brzmi imponująco, lecz póki co mamy do czynienia ze zwykłym europarlamentem – wielopartyjnym i zwykłymi kandydatami PiS.
Najprawdopodobniej jeszcze w trakcie w/w zaćmienia, urokliwej Pani Wiśniewskiej umknęło, że w trakcie kampanii wyborczej do PE, Radio Maryja popierało głównie kandydatów Prawicy Rzeczpospolitej i Libertas a dopiero w dalszej kolejności Prawa i Sprawiedliwości (więc PiS nie miał wyłączności).

Odnosząc się do cytowanego powyżej fragmentu z „okropnymi wyzwiskami”, tymi co tak okropnie poruszyły Wiśniewską, to chyba każdy rozsądny człowiek (nawet nie będący fanem RM) musi przyznać, że w istocie: szef zamierzchłego rządu AWS, Buzek - to wyjątkowy partacz i niedołęga, Róża Thun – to osoba o chorej osobowości (wystarczy posłuchać i popatrzeć na nią) a Danuta Huebener – to istotnie bardziej unijna dygnitarz w Polsce, niż Polka na urzędzie unijnym. Co w tych określeniach jest wyzwiskiem?
Co jest wyzwiskiem w przypomnieniu np. Adamowi Gierkowi i Danucie Huebner, że ich rodzic był komunistycznym urzędasem czy ubekiem?
Nic, lecz najwyraźniej Katarzyna Wiśniewska musi tak pisać, bo taka jest linia ideologiczna GW. Tak Ojciec Redaktor kazali i tak mo być!

A gdyby tylko miła Pani Redaktor wyjęła na moment watę z ucha i odchyliła jedną chociaż klapkę z oka w trakcie pobytu w rodzimej redakcji, może zawstydziła by się tych kwiecistych dyrdymałów, którymi raczyła czytelników. Może zobaczyła by inną rzeczywistość, nie tą z balkonu w Agorze.
„Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga” – pisał wieszcz.
Parafrazując: „Tam sięgaj Katarzyno, gdzie wzrok Adama Michnika nie sięga” – tak będzie współcześniej a i więcej można zobaczyć.

P.S. Nie mogłem odmówić sobie wykonania brakującej karty Wikipedii z nazwiskiem wielce zasłużonej Pani Redaktor. Brak jej nazwiska w popularnej encyklopedii było wielkim przeoczeniem, a nie opisanie tak znaczącego dzieła jakim jest stworzenie pisowskiego europarlamentaryzmu po prostu zaniedbaniem.Pani Katarzyno specjalnie dla Pani...

piątek, 5 czerwca 2009

Startuje Gazeta Wyborcza Network

Nadejszłą wiekopomna chwiła... jak powiedział Kazimierz Pawlak.
Nadejszła, gdyż jak podają zaprzyjaźnione karaluchy, „Rodzina Agora” uruchamia własną telewizję.
Wreszcie niedoinformowany widz będzie mógł poznać prawdę i ubawić się do łez.
Dlaczego właśnie Agora?
A dlatego, że nie ma w kraju bardziej rzetelnych dziennikarzy i fachowców, znających całą prawdę, tylko prawdę i gówno prawdę.
Nowa telewizja mieści się przy ulicy Czerskiej, nazywa się GWN (tak, tak, skojarzenie jak najbardziej właściwe J - gdyby wstawić „Ó” i „O” odzwierciedlało by to poziom projektu ) i jest prężnie rozwijającą się stacją, póki co bazującą na pomysłach braterskiej i bardziej doświadczonej stacji TVN.
Gazeta Wyborcza Network posiada logo i piękne studio z niemniej pięknymi gwiazdami w środku.
Pomysły na hity programu GWN są póki co, zapożyczone od starszego brata z TVN, ale zapewne GWN wkrótce dorobi się własnych, oryginalnych programów.
-----------------------------------------------------------------
Miło mi przedstawić program telewizyjny GWN, na niedzielę 7. czerwca 2009 roku.

05:35 Uwaga!
Program prezentujący aktualne stanowisko, jakie wyznawcy Ojca Redaktora powinni zajmować w sprawach politycznych w naszym kraju.

05:55 MamGo ByleZaDupy
Magazyn reklamowy wydawnictwa Agora prezentujący artykuły i urządzenia do poprawy kondycji dla dorosłych.

08:00 Majka w ogrodzie
Program wspomnieniowy o byłym (1985-90) red. Naczelnym „Trybuny Ludu” - Tow. Jerzym Majce i jego hobby, czyli wyrywaniu chwastów w ogrodzie.

08:30 Gej dobry GWN
Program prowadzony na żywo, poświęcony taniej rozrywce, półkulturze agorskiej, pederastii oraz ...ubecji.



















10:55 Rahela (serial komediowy)
Nie jest olśniewającą pięknością. Ma na nosie pryszcz, w zębach dziury. Ubiera się bez ładu, składu i w zdecydowanie babcinym stylu. Czy jest dziwaczką? Nie! Jest kobietą biznesu i przyjaciółką najwybitniejszej postaci w polskim dziennikarstwie.

















13:35 Piotr Stasiński – A paszoł! (program rozrywkowy)
Czym ten showman nad showmanami może zaskoczyć w pierwszym sezonie programu?



















15:35 Rozmowy o tyłku (talk show)
Nikt inny nie potrafi słuchać tak jak Piotr Pacewicz. Do tej pory swoje historie opowiedziało mu ponad dwadzieścia tysięcy gejów i lesbijek! To były zarówno zwierzenia smutne, jak i zabawne, poważne jak i lekkie.



















17:50 Sędzia Stefan Ozjasowicz Michnik (serial fab.-dok.)
Sędzia Stefan Michnik oraz występujący w serialu adwokaci i prokuratorzy to prawdziwi, czynni niegdyś zawodowo pracownicy stalinowskiego wymiaru sprawiedliwości. Równie autentyczne są sprawy, nad którymi pracują.



















19:00 Fuckty
Aktualne wiadomości z kraju i ze świata. Najbardziej wiarygodne ze wszystkich, bo przedstawiane i komentowane przez samego Ojca Redaktora.


















19:35 Pogoda
Codzienny serwis informacyjny. Dziś Dominika Wielowieyska pogoda z Kalukinem i Lizutem.

20:00 Tomcio Z.Norki
(talk show)
Siłą programu Tomcia jest oczywiście sam prowadzący. By jego gwiazda jaśniała pełnym blaskiem, nie potrzebuje gości. Nawet, gdy są to ludzie z pierwszych i ostatnich stron gazet.



















22:45 Tora Myk
Oni czyli groźny duet Blumsztajn i Gebert. Znowu będą dociekać sedna antysemityzmu, pytać, podpuszczać, insynuować, wyciągać, przypierać do ściany. Skuteczni i bezkompromisowi, a czasemi beznadziejni.



















23:20 Nie mam talentu! (program rozrywkowy)
Program podbił serca Polaków. W show „Nie Mam Talentu!” uczestnicy z całej Polski prezentowali swoje umiejętności, aby zostać dziennikarzami „GW”.
Najmniej utalentowani otrzymali stypendia „Agory” a nawet stanowisko Z-cy red. Nacz.



















01:45 Uwaga!
Program prezentujący aktualne stanowisko, jakie wyznawcy Ojca Redaktora powinni zajmować w sprawach politycznych w naszym kraju.

02:05 Nocne granie

Dziś redaktor Gadomski zademonstruje jak grać w pchełki i mariaszka

03:25 Nic straconego
Redaktor Turnau, pokaże jak doświadczony mohel daje sobie radę z trudnym problemem obrzezania w wieku podeszłym.

czwartek, 4 czerwca 2009

Dzieła "wybrane" Adama Michnika

Z najlepszymi życzeniami powodzenia w wybieraniu, dla miiłośników wybieractwa na całym świecie.

wtorek, 2 czerwca 2009

Zagraniczny Węglarczyk o „Dzienniku”

Znany snob i kabotyn „gazetowyborczy” Bartosz Węglarczyk pożegnał na swoim blogu „Dziennik”.
Jak przystało na klasycznego bufona nadął się jak balon i skreślił kilka słów, że mu nie żal i że „Dziennik” i tak nie wnosił nic do dziennikarstwa itp. itd.

Skąd akurat Węglarczyk wie, że „Dziennik” nie wnosił nic do dziennikarstwa trudno ustalić.
Mam niezwykle krytyczny stosunek do „Dziennika”, ale i tak w porównaniu do „GW” dziennik był uosobieniem pluralizmu i stałego równego poziomu dziennikarskiego. To mniej więcej tak jak porównać niegdysiejsze „Słowo Powszechne” do „Trybuny Ludu”.

Węglarczyk tego nie łapie. Węglarczykowi wydaje się, że na świecie jest tylko jedna dobra i słuszna gazeta, ta „Wyborcza”!
I niech sobie Węglarczyk dalej tak uważa, w niczym to nie przeszkadza i nie stanowi powodów do zmartwień i zastanowienia.
Bo też kim jest Węglarczyk?
Wiele osób twierdzi, że nikim.
Sam Węglarczyk oraz jego kilku kolegów z Gazety Wyborczej, twierdzą, że jest Węglarczyk kimś.
Sam zainteresowany na swoim blogu napisał, że jest „Szefem działu zagranicznego Gazety Wyborczej”.

Według mnie oznacza to tylko tyle, że tenże dział oraz Bartosz Węglarczyk zajmują się sprawami tutejszymi czyli polskimi (dla porównania Dział Krajowy ma przejąć Eli Barbur i pisać w „Gazecie Wyborczej”, jak dotychczas o sprawach krajowych).

Zatem jako „Zagranicznik” udziela się Węglarczyk za granicą intensywnie.
Robi za inteligenta w TVN, w co drugą niedzielę rano, w czym pomaga mu nad wyraz, urodziwa oryginalną urodą laleczki Chunky - Kinga Rusin.
Wykonuje też Weglarczyk „przeglad prasy” (oczywiście w TVN). Nie jest to trudne zajęcie, gdyż za dużo się nie naczyta, bo nie musi. „GW”, „Przekrój” „Polityla” i chwatit.


Jednym słowem chałtura niczym disco-polo z playbacku w remizie.
Nieszczęśliwie skończyła mu się sztandarowa, jak najbardziej wysoce poważna jego audycja „Świat według Węglarczyka” na Superstacji. Nawet sympatycy komuny z tego kanału wymiękli wobec poziomu Węglarczyka. Prawdopodobnie zbyt przypominało to „Świat według Kiepskich”.

Warto jeszcze wrócić na chwilę do blogu szefa działu zagranicznego „GW”.
Jako obcokrajowiec, nawypisywał tam kilka obcojęzycznych zwrotów, aby podkreślić swoją „światowość”. Zwroty te są napisane w języku angielskim, nie zaś w rodzimym języku Węglarczyka. Ma to, jak mniemam zwrócić uwagę na to, że „mistrz” był kilka lat korespondentem „wyborczej” w stanach zjednoczonych i liznął języka angielskiego.
Należy się liczyć, że niebawem Węglarczyk zacznie na blogu pisać po rusku. Też był tam korespondentem.

Czy aby wiarygodnie brzmią słowa aż takiej frontalnej krytyki w ustach zagranicznego dziennikarza?


P.S. poniżej próbka tego co dla odmiany Węglarczyk wnosi do dziennikarstwa.
http://www.irak.pl/BartoszWeglarczyk.htm

Wizyta w Punkcie Quizowo-Handlowym - opowiadanie ze wstępem.

Panująca nam litościwie, rządząca kolalicja PO-PSL dba o zdrowie rodaków.
Cudownie naprawiona i doprowadzona do porządku po latach bałaganu spowodowanego przez PiS Służba Zdrowia kwitnie i wreszcie służy obywatelom.
Pani Minister Ewa Kopacz triumfuje i jest przez wdzięcznych Polaków noszona na rękach, codziennie między 14.00 a 14.30 (niestety tak krótko, gdyż bardzo aktywnie pracuje nad jeszcze lepszymi rozwiązaniami w lecznictwie).
Jakby tego było mało, rząd po podniesieniu jakości usług zajmujących się skutkami chorób, teraz zajmie się ich zapobieganiem.
Do laski marszałkowskiej trafił rządowy projekt ustawy o zapobieganiu chorobom tytoniowym i walki z tym zgubnym nałogiem.
Strzeżcie się nikotynowcy, rząd nie da wam popalić!
Nie dość, że nie będzie wolno palić właściwie po za własnym mieszkaniem, to jeszcze na dodatek, mogą być problemy z kupnem, gdyż obowiązywać ma zakaz wystawiania papierosów oraz informowania o sprzedaży wyrobów tytoniowych.
Sprzedawca już teraz nie będzie mógł pochwalić się dostępnym asortymentem, teraz palący będą musieli trafiać w ulubione gatunki, pod warunkiem, że trafią w ogóle do punktu sprzedaży papierosów.
Szczególną aktywnością w walce z paleniem tytoniu wykazuje się wybitna postać sceny ludowej Pan Poseł Aleksander Sopliński – szef podkomisji zdrowia publicznego.
Te wszystkie proponowane przepisy mają jego zdaniem (...) „chronić osoby niepalące przed biernym paleniem”. Zawiłe to i pokrętne, gdyż przez wystawienie na witrynie kioskowej paczki papierosów, żaden niepalący się nie nawdycha dymu, ale rozumiem, że tok myślenia posła szybuje dalej i wyraźnie „obok” tematu, co w przypadku członków jego partii nie jest rzadkie.
Przepisy powyższe mają wejść w życie od przyszłego roku.

Aż strach pomyśleć, co by się mogło zdarzyć, gdyby ta koalicja „panowała nam” jeszcze kilka lat.
Tyle niezdrowych produktów znajduje się na rynku...
Ale, ... chociaż.... pomyślmy.

W kraju nadal rządzi Platforma Obywatelska z jej liderem Donaldem Tuskiem.

Wyobraźmy sobie punkt quizo-handlowy, dawniej nazywany sklepem w roku 2014.

Punkt znajduje się na powierzchni około 30 m2, nie ma w nim nic, z wyjątkiem wielkiej lady za którą stoi pracownik.

Jest godzina 8.00, centrum Warszawy. Do punktu wchodzi obywatel zakupo-zgadywacz (dawniej nazywany klientem) i podchodzi do quizo-oferenta (dawnej sprzedawcy).



Zakupo-zgadywacz: Dzień dobry Panu.

Quizo-oferent: Dzień dobry, czym mogę służyć?

Z-z: Czy kupię u Pana papierosy?

Q-o: Ciiiiiiiiii......., cichooooo! Chce mnie Pan do więzienia wsadzić?! Nie daj boże usłyszy to jakiś niepalący, biernie się tym napali i wezwie policję tytoniową. Jeszcze mi koncesję zabiorą.

Z-z: No, dobrze. Przepraszam Pana. Zapomniałem. Ale czy dostanę to co przed chwilą powiedzialem?

Q-o: Powiem Panu w sekrecie, dostanie Pan! Podać?

Z-z: Tak poproszę, ale jakie Pan ma gatunki?

Q-o: Ja nie wiem, skąd Pan się wziąłeś?! Panie, Pan to naprawdę chcesz mnie do pierdla wsadzić. Jak ja mogę na głos powiedzieć Panu jakie mam gatunki tego co Pan powiedziałeś?
A jeżeli to ktoś usłyszy? Panie, to już wtedy po mnie!

Z-z: Jak to? Dlaczego?

Q-o: Jak dziecko, jak dziecko... Słyszał Pan o zakazie informowania o produktach tytoniowych? Co? No, właśnie!

Z-z: To co ja mam teraz zrobić?...

Q-o: ... losować! Zdać się na ślepy los. Sięgnę pod ladę, zamieszam i wyciągnę jedną paczkę.
A powiem Panu, że losuję dobrze. Wczoraj na ten przykład wylosowałem klientowi Marl.... upsssssss, ale mnie Pan zakręcił! Oj, narobił bym sobie kłopotów.

Z-z: No, dobrze. Tylko widzi Pan ja nie palę wszystkiego jak leci... Na przykład nie lubię mentolowych....

Q-o: Panie, ja to Pana wyproszę! Znów Pan zaczyna. To co Pan teraz powiedział kojarzy się jednoznacznie z tym co Pan wcześniej powiedział. Zaklinam Pana opanuj Pan język...

Z-z: No dobrze, nie Pan losuje. Trudno...

Q-o: ... nie będzie Pan żałował, postaram się.... O, mam! Jeszcze tylko opakuję „to” w czarną folię i już Panu podaję... Proszę bardzo...

Z-z: Dziękuję Panu. No dobrze, teraz mogę zobaczyć co to jest...

Q-o: Człowieku!!!! Co ty robisz! Nie zdejmuj folii. Nieszczęśniku, dlaczego akurat nawiedziłeś mój punkt? Czy chcesz mnie pognębić? Chcesz żebym resztę swoich młodych lat w wiezieniu spędził...? Kto Cię tu skierował, czy to jest prowokacja? Czy jest Pan urzędnikiem posła Soplińskiego?

Z-z: Bardzo przepraszam, bardzo... Nie, nie jestem nasłany... Ja po prostu lubię pal... „to robić” z tym co tu mi Pan wylosował.

Q-o: Ja przez Pana osiwieję... A trzeba było pójść do roboty w aptece. Był by święty spokój...

Z-z: Proszę Pana. Halo, proszę Pana, czy ja dostanę u Pana zapalniczkę? Dobrze powiedziałem? To nie jest karalne?

Q-o: Na szczęście nie. Ale musi mi Pan napisać oświadczenie, że pytając o urządzenie wytwarzające ogień i używając terminu „zapalniczka” miał Pan celu zakup tego na potrzeby kuchenno-grillowe.

Z-z: Z całą przyjemnością, już podpisuję.

Q-o: Tu, tu, proszę się podpisać. A oto ten przedmiot. Jest Pański.

Z-z: Wie Pan ja mam jeszcze do Pan taką sprawę....

Q-o: Słucham, Śmiało, proszę tylko ważyć słowa.

Z-z: Czy ja może przypadkiem, akurat... dostanę u Pana.... baleron.

Q-o: No, nie!!! A prosiłem... waż Pan słowa.... jak krew w piach...

Z-z: ..to tego też nie wolno mówić?

Q-o: A jak ma być wolno? Czy Pan wiesz że tłuszcze są szkodliwe? Czy wiesz Pan ile taki baleron posiada tłuszczu? Od tego się tyje, otłuszcza się człowiek! Mówi to Panu coś?
Oj, dobrze, że nikt nas nie słyszy, miał bym za swoje....
-
Z-z: ... no to może jajka?

Q-o: Matko kochana.... on nic nie rozumie. Wszyscy święci zabierzcie go z mojego sklepu... Dlaczego tak mnie doświadczasz Panie... Ja tylko chcę spokojnie prowadzić punkt quizo-handlowy... ja się do polityki i zdrowia nie mieszam...
-
Z-z: ...to i tego też się nie mówi?

Q-o: Nieszczęsny mój kacie, pomyśl człowieku, to co mówiłeś, te owalne małe przedmioty to bomba cholesterolowa! Śmierć z skorupce!

Z-z: To co ja mam jeść...? Głodny jestem. Jak sobie ten, teges... z tym co Pan mi sprzedał, to robię się głodny...

Q-o: Tego to ja nie wiem... Mamy demokrację i wolność, każdy decyduje o tym czym ma się żywić.

Z-z: Ech..., mam jeszcze trochę chleba w domu, to może...

Q-o: Proszę, powiedź mi człowiecze, że miałeś na myśli chleb czarny albo dietetyczny? Proszę!

Z-z: Tak, oczywiście – dietetyczny. To może sobie tu u Pana do niego masła kupię....

Q-o: Ja zwariuję! Pan to jesteś jakiś potencjalny przestępca. Pan cały czas balansujesz na granicy prawa. Oj, wróżę Panu przejście na ciemną stronę mocy... To co Pan powiedział to śmierć w kostce! Tfu, tłuszcz zwierzęcy!

Z-z: A sól mogę kupić? To sobie przynajmniej chleb solą posypię...

Q-o: Proszę wyjść! Wyjść, bo wezwę policję spożywczą! Już oni z Panem zrobią porządek. Wywrotowiec! Sól-biała śmierć!!! Do szkoły Pan nie chodziałeś?

Z-z: Wtedy, gdy ja chodziłem do szkoły, wolno było kupować i używać toto...

Q-o: W złych czasach Pan chodził do szkoły...

Z-z: No dobrze, to ja sobie pójdę już... ale niech mi Pan powie, czym Pan tu właściwie jeszcze handluje?
-
Q-o: Panie, rozmawiamy już dobre pół godziny i jeszcze Pan nic nie zrozumiał...
Jak ja mogę powiedzieć Panu, co ja sprzedaję kiedy jest zakaz informowania o produktach szkodliwych dla zdrowia? No już prościej nie mogę Panu tego wytłumaczyć.
O, popatrz Pan tam jest apteka, a tam znów sprzedaż eksperymentalna ekologicznej marchwi i buraka z unii europejskiej – idź Pan tam to sobie popatrzysz na produkty i nie będziesz Pan musiał zadręczać sprzedawcę pytaniami: „a czy jest to..., a czy jest to...”

Z-z: Nie lubię buraków i marchwi... To co mam z głodu umrzeć?

Q-o: To też jest jakieś wyjście. Wiesz Pan, podobno najbardziej nie zdrowie jest życie.

Stawiają na Polskę!

Ofensywa Platformy Obywatelskiej nabiera rozmachu.
Kandydaci na europosłów spotykają się ze swoimi sympatykami i roztaczają przed nimi perspektywy nieopisanego dobrobytu i wizje wartkich potoków mlekiem i miodem płynących poprzez nasz kraj.
Oczywiście wszystko to, po wygranych przez PO wyborach.
Postaw na PO - postaw na Polskę!


poniedziałek, 1 czerwca 2009

Plakat rocznicowy – dar dla Premiera.

Wielkimi krokami zbliża się rocznica 4. czerwca 1989 roku.
W Krakowie, dokąd Pan Tusk raczył przenieść polityczną część obchodów, pracę przy organizacji imprezy rocznicowej „ino furcą”.
W związku z tym i ja, jako skromny bloger zapragnąłem dołożyć małą cegiełkę do tak wielkiej uroczystości.
Co mógłbym zrobić dla bohaterskiego Premiera i jego gabinetu?
Plakat!
Plakat zachęcający wszystkich ludzi „dobrej (u)woli” do wsparcia Rządu.
W tak trudnych dniach, gdy stoczniowcy gdańscy za wszelką cenę pragnęli udaremnić piękną i bogatą imprezę kulturalno-oświatową, jaką jest polityczna cześć obchodów rocznicy 4. czerwca i Pan Tusk musiał (niczym niegdyś król Jan Kazimierz) umykać na południe Polski, niech ten plakat zachęci wszystkich do wsparcia rządu i powiedzenia wichrzycielom i kołtunom stanowczego NIE!