środa, 18 grudnia 2013

Podwójne standardy w „polskich mediach“

-->
Kie­ru­ją­cy nis­sa­nem po­trą­cił na pa­sach Wi­tol­da Ja­błoń­skie­go, członka Platformy Obywatelskiej i by­łe­go wi­ce­mar­szał­ka woj. za­chod­nio­po­mor­skie­go.
- Brą­zo­wy nis­san po­trą­cił mnie na pa­sach przy Ró­żan­ce - na­pi­sał ten na swoim pro­fi­lu na Fa­ce­bo­oku.
- Ja cię gnoju od­naj­dę i spio­rę po mor­dzie - dodał.
Uspokajam, nic sie działaczowi PO nie stało. Nie ucierpiał.
Chodzi bardziej o fakt użycia słów, będących groźbami karalnymi.
Jak to już dziwnie u nas bywa, sprawą Jabłońskiego zajęła sie tylko lokalna, szczecińska prasa, natomiast groźbami pobicia, wobec byłego męża swojej przyjaciółki – wypowiedzianymi przez posła PiS Tomasza Kaczmarka – całe „niezależne, polskie“ meda.
Ciekawe teraz, czy Platforma Obywatelska podąża za standardami ustalonymi przez nią samą i tak chętnie narzucanymi innym przez jej tuby propagandowe.
Czy zawiesi w prawach członka PO Witolda Jabłońskiego?
Co na to „Gazeta Wyborcza“ i TVN?
Póki co - cicho.


---- dodano 19.XII -----

Przytoczony powyżej przypadek "boksera" Jabłońskiego nie jest w szeregach PO czymś niezwykłym.
Co zatem zrobić, skoro zły przykład idzie z góry?
Zły?
Nie, - okropny przykład!
Czym jest sprawa Jabłońskiego i groźba jakiegoś tam "prania po mordzie" wobec groźby zabójstwa, która to padła z ust samego premiera Tuska!
Przypomnijmy: "Jako premier polskiego rządu muszę wypowiadać się w sposób wyważony, ale wczoraj... chciałem zabić" (sędziego Howarda Webba, po meczu Austra-Polska, 12.VI.2008 - dop. autora).
Tusk do dziś się nie zawiesił ani nie odwołał z urzędu.

Radziszewska - uczennica Dzierżyńskiego


Mam wrażenie, że na prominentne stanowiska z ramienia PO powoływani są ludzie o ograniczonym światopoglądzie oraz inteligencji.
Ot, w myśl dawnego powiedzenia, że „prawdziwy dobry towarzysz służy partii na każdym odcinku – nie tam gdzie czuje się mocno, ale tam gdzie partia go postawi...“.
A że partia wyjatkowo kaleka i kulawa intelektualnie, to efektem tego są ludzie sadzani  przez nią na politycznych stołkach.
Wczoraj popis dała niejaka Elżbieta Radziszewska, lekarz medycyny o specjalności związanej z chorobami wewnętrznymi, ustwiona w sejmie przez Tuska na stanowisku przewodniczącej Komisji Służb Specjalnych.
Jeszcze chwile o pani Radziszewskiej, gdyż jest to dość ciekawa osoba.
Promowana niegdyś na stanowisko Ministra Zdrowia, nie miała tego szczęścia, gdyż w owym okresie nic nie wyszło z koalicji PO-PiS.  Mówiono wtedy, że może gdy PO wygra wybory, to Radziszewską Tusk doceni.
Nie docenił. Platforma wybory wygrała ale ministrem została ukochana premiera – Ewa Kopacz (znana również jako Ewa Kłamacz). Później przyszły znów wybory i wygrana PO, ale Radziszewskiej ponownie Tusk nie docenił. Wolał zakupionego niedawno z SLD Arłukowicza. Nic w tym dziwnego, nowe zabawki zawsze bardziej cieszą niż stare i wysłużone. W międzyczasie Radziszewska, tak na otarcie łez została Sekretarzem Stanu w kancelarii Premiera (nikt nie wie za co odpowiedzialnym) oraz pełnomocnikiem rządu do spraw równego traktowania.
O ile trudno wymienić jej sukcesy w kancelarii, to na stanowisku PRd/sRT zanotowała sukces niebywałay, - za jej czasów partia rządząca wszystkich nas równo traktowała, czyli jak idiotów i podludzi.
Jednym słowem - robotę Radziszewska miała dobrą i mało stresującą.
Niestety, w obecnej kadencji władzy tuskowej, nie udało się jej utrzymać tej dobrej posady, gdyż w kolejce czekała inna „specjalistka“ taka bardziej od pederastów i dewiacji.
Jedyny chyba vacat pozostawał jeszcze tylko na stanowiskach w strukturach sejmowych. Tam też Radziszewska została ulokowana. Robi teraz to na czym się nie zna (czyli nic się nie zmieniło) – przewodniczy Komisji d/s Służb Specjalnych.

Własnie wczoraj, w związku z prowokacją platformową, dotyczącą rzekomego przekazania do tłumaczenia na język rosyjski raportu o działaniach WSI, jeszcze przed upublicznieniem go - pani Radziszewska zapytana przez dziennikarzy o posiadane dowody w tej sprawie odparła z rozbrajającą szczerością:
- Nie mamy dowodów potwierdzających.... ale zaprzeczających też nie mamy!
O co więc zamieszanie? Po co cała sprawa?

Zastanawia czy sama to Radziszewska wymyśliła czy jakiś inny inteligent z otoczenia premiera. Oczywiście, jak mawiał towarysz Dzierżyński nie ma ludzi niewinnych. Nie ważne czy pobił czy jego pobito – ważne, że brał udzia w pobiciu!  Rozumowanie Radziszewskiej jest dość niebezpiecne, bo idąc tą drogą możemy dojść do gabinetu samego premiera i określić go jako na przykład... pedofila!
A jakby ktoś pytał o dowody, to zacytujemy „klasyczkę“ Radziszewską:
- Nie mamy dowodów potwierdzających.... ale zaprzeczających też nie mamy!