wtorek, 3 czerwca 2008

Odechciało jej się!

*Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K *
Jak się nie chce, to gorzej jakby się nie mogło. Takie powiedzenie funkcjonowało kiedyś i miało ukazywać beznbadzieję lenistwa. Lubimy się lenić i mając do wyboru ciężką pracę oraz opowiadanie o niej, większość wybierze to drugie.

Tak też postępuje niekwestionowany „hiperpracuś” w rządzie Donalda Tuska, pani Julia Pitera. Właściwie to o „palmę pierszeństwa” w pozorwaniu pracy może nawet konkurować z Panem Premierem, ale w medialnym show wokół własnej zaharowanej osoby znacznie Go prześciga.
Pan Tusk raczej nie kryje zamiłowania do wypoczynku. Tu pojedzie – tam pojedzie, przymierzy czapkę, przepchnie pociąg, wąchnie grzyba, kopnie piłkę – napracować się, nie napracuje, za to cały czas się uśmiecha. Znaczy się, wypoczynek sprawia mu przyjemność większą niż praca, przy której Go nie widać, a i efektów jej brak.

Minister Julia Pitera to co innego. Ona wkłada mnóstwo pracy w tworzenie pozorów, że ma tej pracy mnóstwo.
Narobiła się kobicina niemało przy raporcie nt. nieprawidłowości w CBA – noce zarywała, nagroziła się palcem różnym politykom, aż ich pot zimny oblewał. O mało całego Centralnego Biura Śledczego nie rozbiła opowiadaniami, co też w tym raporcie strasznego się znajdzie! Samochód nawet jej spalili źli ludzie, wiedząc zapewne, że w bagażniku gromadzi tajne dokumenty i haki na CBA. Nic jednak nie powstrzymało Julii Pitery przed opublikowaniem.... krótkiej notatki służbowej dla Premiera Tuska! Notatki, z której nic nie wynikało, a którą to zapewne Pani Minister rano, w trakcie drogi do pracy tramwajem (samochód jej spalili) na kolanie napisała.
W każdym razie zamiast dymisji szefa CBA, wielki bąk Pani Mister i pochwała za dobrze wykonywaną pracę dla Mariusza Kamińskiego.

Co przeszkodziło Pani Minister w spełnieniu swoich zapowiedzi, nie trudno zgadnąć. O tym na wstępie. Natomiast sama zainteresowana, po nabraniu sporej dawki wody w usta zamilkła. Dopiero po kilku dniach tę wodę przełknęła i raczej do tematu już nie wracała.

Dziś dowiadujemy się, że kolejny raport tworzony z mozołem przez Panią Piterę nie ujrzy światła dziennego. Nie dowiemy się za co płacili kartami kredytowymi ministrowie w poprzednim rządzie i do jakich to nieprawidłowości finansowych się posuwali.

Nie dowiemy się, bo Pani Minister odechciało się chcieć! Podobno, jak sama twierdzi „raport” jest gotowy, lecz jego obraz jest tak żałosny i straszny, że nieludzkim było by komukolwiek go pokazywać. Może się zdarzyć że ów „raport” (zakładając, że takowy w ogóle istnieje) będzie służył jedynie ścisłemu kierownictwu Platformy, w celu straszenia niegrzecznego potomstwa (w miejsce bicia), lub zamiast sztampowych i nędznych dreszczowców na długie jesienne wieczory.
Istnieje jeszcze cień szansy, że koledzy partyjni przekonają Panią minister aby jednak upubliczniła „raport”. W końcu długie miesiące opowiadania o nim w mediach, znów grożenie palcem, straszenie – i nic!?

Myślę jednak, że i tym razem może skończyć się, na kilku kartkach napisanych w czasie tramwajowej podróży do pracy (no może już w nowym samochodzie).

P.S. Krążył kiedyś (jeszcze w PRL) taki oto dowcip:
Przyjeżdża dziennikarz na budowę i widzi, że robotnicy „zasuwają” z pustymi taczkami od jednej strony placu budowy na drugi, w tempie przeokropnym.
Zatrzymuje, więc jednego i pyta: Dlaczego wozicie puste taczki w tę i z powrotem?
A na to robotnik: Bo jest taki zapierdol, że człowiek nie zdąży załadować!

To tak a propos działań Pani Minister.

PANI MINISTER TOCZY!