sobota, 9 maja 2009

Szczur wawelski

Pan Premier, stosujący dobrą i sprawdzoną metodę Bruce’a Lee z filmu „Wejście Smoka” a polegającą na „walce bez walki” – przeniósł uroczystości zwycięstwa nad komunizmem z Gdańska do Krakowa. Konkretnie na Wawel.

Wszystko po to aby nie dać grupie „Solidarności” ze Stoczni Gdańskiej możliwości zademonstrowania swego niezadowolenia z polityki gospodarczej naszych rządzących.
Po cholerę zaproszeni goście, na przykład piąty sekretarz ambasady Kostaryki, czy też artysta estradowy z zespołu Kombi mają oglądać demonstrujących robotników?
Po diabli mają przypadkowo sztachnąć się dymem ze spalonych opon albo zobaczyć, że te wszystkie zenitowe notowania rządu graniczące z absurdem, to jedna wielka kwitnąca lipa i bobińszczyzna.

Naradził się Pan Premier z najtęższymi umysłami w PO i postanowił – damy czadu na Wawelu!
Zaprosimy sobie Wałęsę , Borusewicza i resztę pokornych od koncesjonowanej opozycji. Dopełnimy „zasłużonymi w walce o wolność i demokrację (wersja beta, model platformas)” w rodzaju Nitrasa, Karpiniuka czy też innego Grasia i będzie klawo i z przytupem.
Nad całą imprezą unosił się będzie niczym balon, sam Lech Wałęsa, który po raz kolejny opowie zapewne, jak to sam w pojedynkę obalił cały światowy komunizm i wymyślił demokrację, czym wprowadzi w ekstazę zebranych gości.
Będzie rzadko uroczo. A szkoda, że bez „Solidarności” .

Oficjalnie wybór Krakowa nie ma nic wspólnego z obawami o własną skórę czy też strachem Pana Premiera przed demonstrującymi robotnikami. Na konferencji prasowej Tusk wystrzelił z Grasia, że niczego się nie boi, a Kraków wybrał bo go lubi.
Słuszne to i polityczne tłumaczenie.

Od pamiętnej daty 4.VI.1989 roku minęło już dwadzieścia lat. Dorosło jedno pokolenie, odeszło też jedno. Edukowana dziś młodzież, dzięki konsekwentnej polityce zakłamywania historii gotowa jest uwierzyć, że to sam Wałęsa przy pomocy śrubaka i Tuska obalił komunę a Nitras z Karpiniukiem i Adamowiczem z gołymi torsami wiedli lud na barykady i lali komunę aż furczało. Okrągły stół był porozumieniem postępowych sił niepodległościowych, a Michnik z ferajną na „Gazecie Wyborczej” przynieśli nam wolność.

Zanim więc Pan Premier wyjedzie do Krakowa i zamknie się ze świtą na Wawelu oraz otoczy kordonem policji, warto przypomnieć, że tak też kończył swoje „panowanie” jego wielki poprzednik Edward Gierek. Również nie chciał widzieć, rzeczy niewygodnych, również otaczał się klakierami o prymitywnym rozumku, również widział „warchołów” i „chuliganów” oraz „ekstremistów, którzy biją milicję”.
Jako, że historia lubi zataczać krąg – polityczny łomot tuż, tuż...

P.S> Teraz z innej beczki...
Jak zawsze, nasz wódz Donald pomyślał też o najmłodszych. Specjalnie z okazji imprezy partyjnej w Krakowie, Pan Premier dokonał transkrypcji bajki o smoku wawelskim.
Tym razem w krótkim swoim dziele „Szczur wawelski” zawarł wątek osobisty (odniósł się do zarzutów braku odwagi i ucieczki z imprezą z Gdańska do Krakowa).
Czytajcie milusińcsy baje Pana Premiera. Może Grimm to on nie jest, ale skąd miał, na Boga czerpać wzorce? Całe dnie na podwórku.