poniedziałek, 3 października 2011

Kiepscy „głosują na lepszych”

Nie było mnie tydzień w kraju.
Żadnych informacji, njusów czy nawet strzępów wiadomości.
Nic, zupełnie nic nie docierało do mnie z Polski.
Liczyłem, że kampania wyborcza zaskoczy mnie czymś po powrocie.
Z przykrością stwierdziłem jednak, że ostatnie cztery lata zarówno rządząca partia jak też reżimowa telewizja oraz prasa przespały i leżały na przysłowiowych „worach” zamiast uczyć się.
Nudy i stare, stosowane już cztery lata temu ubeckie i głupkowate metody znów wracają na ostatni tydzień przed godziną X.
Wtedy, w 2007 roku napuszczanie na PiS i podgrzewanie atmosfery histerii poparte wymyśloną przez wyjątkowego quasi-matoła akcją „idź na wybory – zmień Polskę” część Polaków bez szemrania kupiła.
Kupiła i teraz pluje sobie w brodę, że pozwoliła zmarnować cztery lata ze swojego życia i życia kraju.
Dziś już nikt „taniego kitu” nie kupi, o czym wiedzą ludzie a niezbyt inteligentne media z przewodnią siłą narodu po społu –nie.

I znowu to samo lub w stylu tym samym...

Przyjeżdżam i czytam hipernjusa, że (jak i cztery lata temu) „znany aktor poparł PO”.
Któż to zacz ten znany aktor?
To znów, jak cztery lata temu, odgrywający Ferdka Kiepskiego, niezbyt lotny mózgowo Grabowski (uosobienie tegoż Kiepskiego), który zadeklarował, że „głosuje na lepszych”!
Chyba, by nie było mu smutno i nie czuł się samotnie, do Kiepskiego dołączył też dawny „komitet Komorowskiego” z Wajdą, Hollandową i jakimś Karolakiem (też podobno aktorem).
Szczyty intelektualnego bon-tonu osiąga wczoraj rano czerwony na gębie jak sztandar Budionnego „Maniuś” Kociniak (kiedyś, zanim przepił życie - też aktor), który bredzi coś w stylu „jak zbierzemy się w kupę, to tak wam damy w dupę...”.

Premier już nie jeździ, tylko biega.
Żeby choć po piwo, czy też flaszkę...
Nie, biega by mu rosły słupki.
Za nim zapierniczają dziennikarze, ochroniarze i kamerzyście z technicznymi.
Ubaw na dziesięć fajerek.
Nawet wywiad w trakcie biegu jedna panienka z Tuskiem prowadzi.
-„Powiedzą, że to przedwyborcza propaganda, ale ci co mnie znają, to wiedzą, że ja tak zawsze...” – glindzi premier i sapie w trakcie biegu do mikrofonu.

Inna znów propagandzistka, kobitka od niedoleczenia Polaków i mordowania służby zdrowia plecie, że „Tusk ma moc, nie boi się nikogo poza Bogiem”. Nie wyjaśnia tylko o jakiego to Boga chodzi, bo premier religijnym bywa rzadko - tylko raz na cztery lata (przed wyborami).
Czytałem kiedyś, że Jana Krzysztofa Bieleckiego nazywali z Kongresie Liberalno Demokratycznym – „Bogiem”. To może o niego chodzi?

Michnik w gruźliczo-patetycznym uniesieniu wystosowuje apele do Polaków, by „ratować Polskę!” – nie głosować na PiS. Przypomina w tym „wolność wiodącą lud na barykady” tylko bez cycka na wierzchu, bo klatkę jako gruźlik ma już zapadniętą.

Pierwszy „ogólnopolski dureń” Wojewódzki jako emerytowany młodzian agituje wśród nastolatków, by wspierali FJN (Front Jedności Niedouczonych - PO) i bełkocze coś o podsłuchach, odwetach i dyktafonach za czasów rządu PiS. Teraz ma tych podsłuchów w kraju dwa razy tyle, ale Wojewódzkiemu nie należy dziwić się, że nie wie o tym, bo to raczej przypadek kliniczny.

Całe szczęście, że ludzie poznali się już na metodach, którymi robi z nich idiotów „elyta III Rp”. Przecież dwa razy na ten sam bajer myślący człowiek nie daje się nabrać.
Czy „oni” mają „nas” za idiotów?!
Nie wystarczą lotne i chwytliwe hasła wypowiadane przez cudotwórcę i jego medialną świtę.
Czyny. Czyny i dokonania są wizytówką władzy.
Chwilowo sukcesów brak, a „tuski” proszą o kolejne cztery lata zaufania społecznego.
Jeżeli tym razem obywatele nie powiedzą „won”, znów cztery lata, jak w ...., a na koniec kadencji premier, niczym słynny gospodarz Anioł (z Alternatywy 4) stanie i powie: „...no, robili my,... budowali.... prr, ja już nic nie wiem. No, nie wiem...”

Kiepski w PO, Paździoch do Palikota – jako symbole ich kampanii!