piątek, 30 maja 2014

Ostatni gest Jaruzelskiego.


Aż miło popatrzeć było na uroczystość pogrzebową Tow. Wojciecha Jaruzelskiego na warszawskich powązkach. 
Tyle zacnych i pięknych postaci z epoki PRL już chyba nigdy nie uda się zgromadzić razem.
Bo i większej “osobistości” epoki minionej już nie przyjdzie nam nigdy grzebać.
Własnie wymarła ostatna.
Został wprawdzie jeszcze Kiszczak, ale to już mniejszy kaliber.
Zlecieli się  zatem towarzysze (broni?, konfidencji?) jak przysłowiowe muchy do ekskrementu.
Zielono było i podniośle, niczym na dawniejszych wiecach, ku czci armii sowieckiej, brakło tylko gromkiego “urraaaaa…”
Siwizna, łysość i sztandarowa czerwień gąb dominowała. 
Barwy nie dziwiły, przecie, to sami ci co od Lenina do Berlinga… albo jakoś inaczej.
Nawet na wózku inwalidzkim dojechał kombatant Jerzy Urbach, Urbanem zwany.
Zleciał się też Pan Prezydent Komorowski w trzech osobach, który mowę nawet stosowną “palnął”. Zagaiał także magister Kwasniewski, który do swojego przemówienia wplótł niespodziewanie element humorystyczny (nie wiem do końca, czy w takich okolicznościach wypadało). 
Nazwał on już spopielonego denata “Patriotą najwyższej próby…” (mi jakoś bardziej pasowało “k…wa pierwszej wody”, ale to rzecz gustu). 
Było to na tyle szokujące, że pewnie sam adresat tych słów, gdyby nie był uprzednio już spalony, to  spalił by się ze wstydu niechybnie.
Poza tym wszystko było tak piękne i dostojne, że aż łza się w oku kręciła zanim wypadła. 
Udany pogrzeb był.
Choć, jak dla mnie, brakowało tylko jakiegoś występu artystycznego.
Ja pomyślałem sobie o Emilianie Kamińskim i jego słynnej pieśni o generale.
Ale cóż organizatorzy nie zadballi…

Na dobrą sprawę, zawiódł tylko… sam Jaruzelski.
Ostatnie namaszczenie, msza w Katedrze Polowej, ksiądz na uroczystości….
A to numer “czerwonym gębom” wykręcił spawacz!
“Takiego wała towarzysze…” – własnie taki był ostatni gest Jaruzelskiego!
I takiego go zapamiętamy!

wtorek, 27 maja 2014

Opowiadania o Putinie: O TYM, JAK PUTIN PRZEKONAŁ DO SIEBIE WDOWĘ



O TYM, JAK PUTIN PRZEKONAŁ DO SIEBIE WDOWĘ


 Pewnego razu o uszy prezydenta Putina obiło się, że pod Moskwą mieszka starsza kobieta, wdowa po żołnierzu, która to nie ma o prezydencie najlepszego zdania.
Przykro się Władimirowi Władimirowiczowi zrobiło i smutno wielce, bo człowiek był to dobry i uczuciowy.
- Pojadę do niej – powiada – zobaczę w czym rzecz, bo być tak w kraju nie może, że ktoś jest niezadowolony.
Musicie wiedzieć, że towarzysz prezydent Putin szczególnie mocno zabiegał o to, by w kraju wszyscy obywatele byli szczęśliwi i radośni. Osobiście, na przykład rozdawał biednym ruble na ulicy oraz kupował ubogim dzieciom cukierki pochodzące z moskiewskiej fabryki „Putinnyje Konfiety“. Często też widywano go, jak przeprowadza niedołężne satruszki przez jezdnię czy też dokarmia łabędzie.
Nie minął dzień cały, a Putin zawitał do chałupki wdowy.
Zapukał miękko i lekko do drzwi.
- Kto zacz? – spytała wdowa.
- Otwórzcie towarzyszko, ja w kwestii waszych sympatii – powiedział Putin
- Czy wy z milicji? – odparła wdowa. – Ja już kije dostałam za wrogość do władzy.
- A czart broń, ja prywatnie... w kwestii waszego zdania odnośnie mojej osoby – powiada – tak, co byście mnie polubili obywatelko.
Wdowa uchyliła drzwi i ręką wskazała gościowi drogę wgłąb chaty.
Wiedzieć trzeba, że Putin był świetnym psychologiem. Od razu poznał, że sprawy idą w dobrym kierunku, skoro kobieta zaprosiła go do środka chatynki.
Gospodymi sama siadła na lepce a gościowi wskazała krzesło przy stole.
- W czym rzecz, obywatelu Putin? – spytała po chwili.
- Czy ja jestem nieładny? – zagaił towarzysz prezydent.  A może brzydko pachnę? – dopytywał...
- Nie, ładny żeście Władimirze Władimirowiczu i nawet przyjemnie krajową perfumą waniacie – rzuciła wdowa.
- To czemu wasze zdanie o mnie nie jest najlepsze? – zaskakująco wypalił Putin. - No, mówcie jak na KGB, jak na spowiedzi!
Kobieta westchnęła głęboko i po chwili stanowczym głosem wyrzuciła z siebie:
- Bo to wy, towarzyszu Putin, ropętaliście wojnę w Czeczenii, gdzie posłaliście mojego męża i tam go zabili... tak na prawdę  - to wy go towarzyszu Putin zabiliście!
Władimir Władimirowicz zmarszczył oblicze. Oznaczało to, że zadumał się.
Ponieważ był człowiekiem nad wyraz inteligentnym i nieprzyzwoicie mądrym przez dłuższą chwilę trwał w zadumie, po czym zbliżył się do kobiety i objął ją za szyję po ojcowsku.
- Czy to oznacza, że trwać będziecie dalej w nienajlepszym zdaniu o mnie?
- Tak to oznacza – potwierdziała kobieta.
- A dzieci u was są? – zagadnął z innej beczki Putin, ciekaw od zawsze ludzkich spraw.
- Jest syn, wojskowy – za czołgistę z poboru...
... a to, wy mnie babo od teraz już bardzo polubicie i nadto dobre zdanie będziecie mieli o mnie – dokończył. Bo inaczej, to tam gdzie mąż wasz głowę położył i syn wasz wyląduje!
- No to jak? Przekonałem was do siebie – powiedzcie i to głośno – nie wstydźcie się, no gadajcie...
- Tak – wykrztusiła wdowa.
W ten to sposób, dobrocią i persfazją Władimir Władimirowicz Putin przekonał do siebie wdowę.

piątek, 23 maja 2014

Lis na tropie (trupie?)

Lis odkrył pożyczkę zaciągniętą przez Kaczyńskiego. 
Wprawdzie to Krzymowski, na zlecenie paltformersów popełnił tekst w organie syfiLIStyków - Newsweku, ale pierś do orderu wypnie i tak Lis. Bo to wszystkie machlojki PiSu własnie Lis zawsze wywącha.
Wszelkie obyczajowe i finansowe afery szóstym zmysłem Lis wykrywa - a modlitwa jedna: „Jak powiedział jeden z bliskich współpracowników... jak powiedziała osoba zbliżona do władz PiS... jak poinformował nas wysoko postawiony członek kierownictwa PiS.... Amen.“
Taka moda na lisusostwo prasowe i anonimformacje medialne.
A propos, kiedyś usłyszałem od jednego z dziennikarzy szmatławych (z poprzedniej epoki ustrojowej), bardzo ciekawą opowieść o nagłym przypływie gotówki na koncie Tomasza, Lisem zwanego.
Otóż późniejszy teść onego me(n)diamana, patrzący łaskawym okiem na romans jego córki z gwiazdą mediów, udzielił mu pokaźnej pożyczki na (powiedzmy) rozbudowę domu. 
Jako, że umowa była na gębę a teść zmarł, pożyczki nie trzeba już spłacać i w ten to sposób konto syna „najuczciwszego człowieka z Zielonej Góry“ powiększyło się o znaczną kwotę. Nieopodatkowaną.
Trzeba wiedzieć od kogo się pożycza. Zainteresować się człowiekiem, popytać o zdrowie.... Zapobiegliwym fortuna sprzyja.

środa, 21 maja 2014

Kropka nad “i“ (jak idiotka)

Krótko.
Dziś do autorskiego programu, Monika Olejnik zaprosiła Kazimierę Szczukę oraz Przemysława Wiplera.
Szczukę zaprosiła, bo wypada w końcu lewaków docenić a Wiplera zaprosiła aby mieć na kogo napadać i kogo obrażać.
Zdanie swoje na temat Moniki Olejnik posiadam i nic tego nie zmieni, a po dzisiejszym programie jeszcze bardziej utwierdziłem się w przekonaniu, że Monika Olejnik, to głup, beztalencie, prymityw i cham skończony.
Nie jestem wielbicielem ani posła Wiplera ani tym bardziej Kongresu Nowej Prawicy, bo uważam, że to wyjątkowi szkodnicy, ale to co wyprawia Monia „esbekówna“, nie ma nic z dziennikarstwem wspólnego.
Nie ma też nic wspólnego z dobrym wychowaniem, kulturą czyli tzw. kindersztubą - ją się wynosi z rodzinnego domu.
Olejnik nie wyniosła, bo wynieść nie mogła.
Bo skąd? Z domu siermiężnego, pezetperowskiego gliniarza-esbeka?
Bardziej potworne niż chamstwo na wizji i prymityw prowadzącej, jest to że ktoś taką Olejnik zatrudnia i daje jej własny program.
I to ten ktoś, przynajmniej w połowie ponosi winę za to, co „esbecka córcia“ wyprawia.
Bo jak to mówią, swój swojego wspiera.

A co jest w tym najśmieszniejsze - takie chamstwo i brak kultury w reżimowej TV, tylko napędza „korwinistom“ elektorat. 
Sumując, wyszło na to, że Olejnik jest idiotką do kwadratu!


czwartek, 15 maja 2014

Opowiadania o Putinie: - PUTIN I CHULIGANI

-->
   PUTIN I CHULIGANI

Zdażyło się, że pewnego razu Władimir Putin przyjechał do Stanów Zjednoczonych.
Nie, nie z własnej potrzeby czy ciekawości ale dla przeprowadzenia ważnych negocjacji  państwowych z tamtejszymi imperialistami.
Cały dzień pracował ciężko, aż wieczorem przyszedł jego wierny przyjaciel – premier Miedwiediew i mówi:
- Drogi Władimirze Władimirowiczu, dla dobra waszego oraz całego naszego społeczeństwa, pozwólcie zaprosić siebie na spacer wieczorny. Siedzicie nad dokumentami pół dnia, drugie pół z imperialistycznymi dygnitarzami, a dla zdrowia i wypoczynki – powiada – nic!  
- A wiedzieć musicie, że zdrowie wasze jest dobrem całego rosyjskiego narodu.

- Słusznie mówicie – powiedział Putin, który o zdrowiu i wypoczynku wiedział bardzo dużo, gdyz stosownych podręczników przestudiował całą masę i nawet z najwybitniejszymi profesorami w kwestii relaksu się niejednokrotnie spierał.
- Idźmy zatem na spacer, gdyż wieczór jest piękny i sprzyja relaksacji.
Gdy wyszli na ulicę, zrazu Władimir Władimirowicz nakazał Miedwiediewowi przy ścianach za sobą podążać jeden za drugim.
- Drogi towarzyszu Putin, dlaczego tak gęsiego się poruszamy? – spytał Miedwiediew
- Otóż,  tu w Ameryce zwyczaje gangsterskie i imperialistyczne wszech i wobec panują – powiada Putin – niebezpiecznie jest tak środkiem drogi maszerować. Wy dobry człowiek jesteście Dmitriju Anatoljewiczu i prawy, toteż nie wiecie, że w świecie   imperialistycznym zło na ulicach i rozbój panują.
Idą zatem obaj pod murem i szerwoko rozglądają się wokoło.
Imperialistyczni przestępcy tylko łypia oczami na nich, lecz żaden z nich nawet nie podchodzi bliżej. Czy to mężczyzna, czy kobieta czy nawet dziecko-gangster wszyscy obchodzą ich z daleka. Patrzą tylko dziko na nich, zapewne wstydząc się wielce, że tak ich Putin przechytrzył.
- Drogi Dmitriju Anatoljewiczu, wy człowiek młody i zapewne nie wiecie do czego imperialistyczna zgnilizna prowadzi – rzecze prezydent. Otóż, wyobraźcie sobie, że tu, w tym złym z natury świecie, nawet w biały dzien i to przy świetle kamer napady rozbójnicze mają miejsce.

- Być nie może – strwożył się Miedwiediew – toż, to u nas w sojuzie nie jest możliwe!
Idą tak dalej, a tu nagle Putin jedną ręką przyciska Miedwiediewa do ściany a drugą wskazuje na grupę ludzi w świetle reflektorów.
- Oto, do czego zgnilizna i brak nabytej kultury prowadzą – rzecze.
W istocie, w oświetlonym zaułku ulicy trzech wyrostków o twarzach przestępców pastwi się w najlepsze nad leżącym pokrwawionym obywatelem.
Jako, że Władimir Władimirowicz Putin, od najmłodszych lat był wyjatkowo wrawżliwym człowiekiem, a i sztuki walki oraz umiejętność strzelania opanował do perfekcji, wyjął za pasa sporej wielkośći nagana i  paf, paf... położył śmiertelnie dwoma strzałami trzech rzezimierzków! Zamieszanie wtenczas zrobiło się niemałe.
Dmitrij Anatoljewicz aż podskoczył z zachwytu, a obywatel prezydent na to powiada:
- Teraz obywatele chuligani macie za swoje. To będzie dla was nauczka, by nie napadać na innych obywateli...
W ten to sposób Władimir Władimirowicz Putin ukarał chuliganów i nauczył ich dobrego zachowania.
Na drugi dzień w prasie lokalnej ponownie pojawiło się ogłoszenie o castingu do roli statystów-gangsterów w nowej  hollywoodzkiej superprodukcji.

niedziela, 11 maja 2014

Opowiadania o Putinie: - JAK PUTIN LWA OSWOIŁ


 JAK PUTIN LWA OSWOIŁ


Otóż pewnego razu siedział sobie Putin w pokoju i oglądał imperialistyczną telewizję. 
Nie, nie po to aby czerpać wzorce, ale po to by wiedzieć jak źle jest tam, gdzie władza jego jeszcze nie dotarła.
Siedzi sobie zatem Władimir Władimirowicz i patrzy, a tu przyrodniczy program akurat imperialiści nadają. Dzikie zwierzęta za kratami pokazują czyli tak zwany ogród zoologiczny, w którym imperialistyczne rodziny dla rozrywki przechadzają się i drażnią tym zamkniętą w klatkach zwierzynę.
- Nie jest to dobrze, że człowiek tak brzydko zachowuje się w stosunku do innych – powiedział Putin. Powinno się oswajać, a nie zamykać za kratami – dodał.
Niestety, imperialiści nie wiedzieli tego, co wiedział o właściwym postępowaniu ze stworzeniami Putin.
Dlatego też, szczególnie osobniki takie jak tygrysy, pantery i lwy otoczone były tam wyjatkowo grubymi kratami.
- Tak nie powinno być – pomyślał Władimir Władimirowicz.
Czym prędzej przeczytał całą literaturę dotyczącą drapieżników, a że uczył się znakomicie i błyskawicznie, posiadł prędko właściwą wiedzę.
Aby utrwalić nabyte pospiesznie mądrości, chodził na długie spacery, gdyż dobrze wiedział, iż przechadzki są zdrowe i właściwe ku dotlenianiu mózgu, co wpływa dobrze na mądrość.
Imperialiści tego nie wiedzieli.
Po tygodniu wezwał Putin swojego rzecznika prasowego i w te słowa do niego powiada:
- Drogi Dmitriju Siergiejewiczu, poprosiłem was tu, bo przyszła pora abym zrobił coś dobrego dla ludzkości oraz świata dzikich stworzeń.
- Tak jest towarzyszu Putin, jak mogę wam pomóc w tym wielkim dziele? – spytał rzecznik Pieskow
- Musicie sprowadzić mi lwa, a ja go oswoję i pokażę wszystkim jak powinno się postępować ze stworzeniami.
Pieskow wiedział, że Putin nie zna strachu i że niczego się nie boi. Wiedział też, że w walce o dobro społeczne nie uznaje kompromisu.
- Oczywiście towarzyszu Putin, jutro przybędzie do was lew – powiedział rzecznik.
Nazajutrz z samego rana, gdy już Władimir Władimirowicz uporał się ze sprawami państwa oraz zjadł sniadanie, przyszedł do jego gabinetu rzecznik Pieskow i powiedział:
- Wedle waszego życzenia, przyprowadziłem do was lwa.

- Wprowadźcie proszę – odpowiedział Putin.
Po chwili do gabinetu towarzysza Prezydenta Federacji wprowadzono skromnego człowieka.
- To jest obywatel Lew Leonidowicz Katuszkin, dyrektor moskiewskiego zakładu mleczarskiego – powiedział Pieskow.
Katuszkin padł na kolana. Ująwszy dłoń Putina uniósł ją nieco i ucałował.
- Lwie Leonidowiczu, jak widzę jesteście swój człowiek, zatem eksperyment z oswojeniem uważam za udany – uśmiechnął się do niego Putin.
W ten to właśnie sposób Włodzimierz Władimirowicz Putin oswoił lwa.


środa, 7 maja 2014

Luźne przemyślenia z okazji 8. maja


Mówią, że ósmego, a według sowietów dziewiątego maja, zakończyła się II Wojna Światowa. 
Oficjalnie trwała od 1 września 1939 roku, do 8 maja 1945 (w Europie).
W konflikt zaangażowane były wszystkie kraje Europy i prawie wszyskie reszty świata.  Nawet jeżeli ktoś deklarował neutralność, nie pozostawał bierny wobec działań wojskowych, wywiadowczych itp.
U nas było to tak.
Pierwszego września 1939 roku Hitler napadł na Polskę od zachodu.
Już dwa tygodnie później bohaterska armia sowiecka napadła również na Polskę, tyle że od wschodu.
Z tego to powodu zbrodnie popełniane na żołnierzach polskich oraz cywilnej ludności uległy zdwukrotnieniu, gdyż sowiecka maszyna zagłady nie ustępowała tej hitlerowskiej.
Okupanci zgodnie podzielili się zagarniętymi terenami i ochodczo przystąpili do eksterminacji ludności. O ile niemcy mordowali wszystkich – jak leci, bolszewicy zajęli się inteligencją, kadrą naukową i szarżą oficerską.
W czerwcu 1941 niemcy zaatakowali ruskich, bo mieli już dość sowieckiej miłości.
Hitler swoim atakiem uprzedził Stalina o kilka tygodni i to on jako pierwszy przekroczył ruską granicę w okupowanej Polsce, a nie odwrotnie.
Podobno tego właśnie Stalin nie mógł Adolfowi wybaczyć najbardziej. To trochę jak z małżeństwem, gdzie dumna kobieta mówi do przyjaciółki po odejściu do kochanki jej męża: to prawda, że chciałam się z nim rozstać – ale to ja z nim a nie przedtem on ze mną.
Od tego momentu bolszewicy tłukli się z hitlerowcami aż miło.
Jak mówi stare przysłowie: niedaleko jest od miłości, do nienawiści.
Zabawne, że do walki zarówno ideologicznej, jak i zbrojnej obie strony wykorzystywały też rodaków swoich wrogów. I tak ruscy własowcy tłukli bolszewików a niemieccy komuniści  szerzyli dywersję w armii hitlera.
Obaj okupanci mieli też ochotę na włączenie w swoje szeregi  Polaków.
Udało się to tylko ruskim.
W końcu ruscy bolszewicy dotarli do Berlina, gdzie hitlerowcy skapitulowali.
Rzecz jasna poddanie niemiec nie było wyłączną zasługą sowietów, lecz przede wszystkim działania całej koalicji antyhitlerowskiej – Anglii I USA.
Akt kapitulacji podpisano 8. Maja 1945 roku, natomiast ruscy trochę zapili i przyjechali na imprezę dopiero 9. Maja.
Stąd rozbieżność w datach.
Tak więc ludzie cywilizowani z zachodniej europy obchodzą rocznicę upadku hitleryzmu niemieckiego własnie 8. Maja. Pijactwo i sowieci: 9.
Epilog wydarzeń zbrojnych 1939-45 zakończył się w Norymberdze, gdzie na ławie oskarżonych o ludobójstwo zasiedli niemcy a oskarżali ich inni ludobójcy - ruscy.
A gdyby tylko losy wojny potoczyły się  trochę inaczej – zbrodniarze sowieccy i hitlerowscy zaminienili by się miejscami.  Pewnie też by wisieli, bo mieli za co.
Mogło być to dla nas z pożytkiem, gdyż nie musielibyśmy  oglądać ruskich zbrodniarzy na pomnikach I wysłuchiwać o ich bohaterstwie.
Mimo, że dla Europy oraz sowiecko-ruskiej dziczy to w maju  1945 roku zakończyła się wojna, dla wielu napadniętch przez ruskich bolszewików państw, ta wojna trwała nadal.
My w Polsce zakończyliśmy ją w 1989 roku….. choć I tak nie całkiem.

To tyle tych “luźnych” przemyśleń z okazji zbliżającej się rocznicy 8. Maja. 

Pan Premier śpiewa na dobranoc...

Rozśpiewał nam się premier, oj rozśpiewał... kolejny hit po "Hey Jude" w wykonaniu Pana Donalda Tuska.


niedziela, 4 maja 2014

Prawdziwy spot wyborczy Armanda Ryfifińskiego - Dewiacja + Twoje Ruchanie.

Ale się porobiło :))) Partie planktonowe prześcigają się w wymyślnych spotach wyborczych i prą do przodu. Biedny Twój Ruch ożeniony z kwaśniewską Europą Plus jakoś nie potrafi sobie poradzić na rynku pijarowym... Postanowiłem pomóc i "podrasować" trochę klip wyborczy jednego z liderów partii, niejakiego Armanda Ryfińskiego. Człowiek to ciekawy i godny pomocy, gdyż niepełnosprawny intelektualnie.
Ot, choćby taki spot, który stworzył - nuda i beznadzieja.... Dlatego ja mu pomogłem.
Popatrzcie na dobry i właściwy spot, zgodny z linią partii ich ideologią!
Armand - en avant!