Cykl materiałów
poświęconych pedofilii w kościele wydaje się być miodem lanym na serce szefa
Newsweeka. Dlaczego?
Odpowiedzią mogą być zdrowotne
problemy Tomasza Lisa. Jednym słowem jest jak w powiedzeniu o „psie ogrodnika“.
Tomasz Lis nie lubi księży. Może z wyjatkiem jednego,
ks. Sowy, nie toleruje „czarnych“, gdyż każdy ksiądz, w jego mniemaniu to
pedofil. Taka sytuacja budzi niechęć
dziennikarza i powoduje stres wynikający z... zazdrości.
Nie, nie chodzi akurat o seks uprawiany z dziećmi lecz
uprawiany seks w ogóle.
Według informacji pozyskanych od przyjaciół domu Lisów, w
małżeństwie onych nie dzieje się najlepiej. Wskazują na to, co raz rzadsze
wizyty dziennikarza w łożnicy małżonki i niechęć do wspólnych weekendowych
wyjazdów plenerowych.
Jak twierdzi przyjaciółka domu Lisów, piękna pani Lis
zwierzyła się, iż zakupiła nawet małżonkowi stosowne preparaty znanej firmy
Pfizer, lecz mimo wielkich oczekiwań, nie dokonują one cudu. Martwi to oboje i
powoduje stres przeradzający się często w agresje.
Redaktor Tomasz nie toleruje nikogo, kto ma udane pożycie
intymne i przy każdej okazji manifestuje to wybuchając nerwowo.
Zazdrość jest silniejsza niż zdrowy rozsądek.
Jak przekazał wieloletni przyjaciel Tomasza Lisa, małżonka
jego w ostatnich dniach postawiła mu ultimatum dotyczące poprawy stanu zdrowia
i dostosowania męskości pana Tomasza, do wymogów i wyobrażeń żony.
Sytuacja taka doprowadziła do radykalnych kroków podjetych
przez szefa Newsweeka.
W zeszłym tygodniu redaktor Lis zamknął się w jednej
z prywatnych warszawskich klinik i podjał poważną kurację lekową,
polegającą na dozowaniu preparatu leczniczego poprzez kroplówkę. Anonimowy
lekarz z tejże kliniki, nie jest jednak dobrej myśli.
- Na 50 takich przypadków kuracji, w 3 przyniosło
to umiarkowane efekty. W przypadku Pana Tomasza póki co, nie zanotowano
poprawy... choć samopoczucie u niego jakby lepsze.
Trudno przewidzieć,
jakie metody medyczne podejmie jeszcze pan redaktor, lecz nie ulega wątpliwości,
że takie z pewnością się pojawią. Odstawiona od łoża Pani Lis, tym razem
(jak twierdzi przyjaciółka domu) nie odpuści i doprowadzi sprawę do końca.
Oznacza to albo „sprawną kitę“ albo rozwód.
Tak to się zatem oberredaktor zmaga z własnymi słabiościami,
przekuwając w pracy zawodowej swoje
ułomności w propagandową robotę. Łączy zatem własne nieszczęście ze szcześciem
lewackiej tłuszczy.
Pedoflia księży, pedofilia w kościele... A gdy się nudno już
robi, to stosunki płciowe w pracy... Wszystko czego redaktor Lis nie
doświadcza.
Pięć jedynek w Newsweeku, cztery programy w TV a wszystko
przez miękką kitę.
Pozostaje chyba już tylko Harry z Tybetu albo Donald
Tusk, który leczy wszystko.
Hanna Lis podaje mężowi specyfik medyczny (Viagra)
Tomasz Lis w prywatnej klinice medycznej, w trakcie kuracji kroplówką.
Koszulka sfotografowana w letniej rezydencji Lisów. Hanna Lis przygotowała T-Shirt aby dokuczyć mężowi z racji jego impotencji.
3 komentarze:
Czcigodny Yarroku
A czy lis Syfilis nie mógłby sobie kity owijać kartkami ze swojego szmatławca? Przecież ten brukowiec wszystko wyolbrzymia.
Pozdrawiam serdecznie.
-> Stary Niedźwiedź
Pomysł jest przedni. Może też np. Krzymowski albo inny Cieśla potrzymać mu kitę. To oni wyolbrzymiają każdy dotknięty problem :)
Pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Yarroku,
Sądzę, że moje podejrzenie o skłonności homoseksualne Lisa Zwisa okazało się słuszne. Jedynym ratunkiem dla Hanny L, jest teraz oblkejenie sobie pośladków czarnym włosiem, aby Tomkowi przypominały wypięte zalotnie dupsko Bęgowskiego i maseczkę z wizerunkiem twarzy Biedronia, na wypadek jakby Tomusiowi zachciało się zaatakować Hankę od frontu.
Pozdrawiam skonfudowan nieco.
Prześlij komentarz