Wybory tuż tuż, a w platformie kicha. Kicha na całego i do tego stopnia, że zdenerwowało to samego wodza-premiera Tuska i zmusiło do postawienia do pionu całego sztabu wyborczego.
Dostało się Nowakowi z przyległościami oraz samemu „Charyzmatycznemu Bronisławowi” – za bezczynność i brak pomysłu na politykę kampanijną. Po prawdzie nikt z PO nie był przygotowany na spokój i milczenie Jarosława Kaczyńskiego, stąd popłoch i działania po omacku.
Działania te mogą budzić śmiech i pukanie się z pobłażaniem w czoło, bo wzorowanie były (bardzo spontanicznie) na modelu używanym niegdyś przez „Samoobronę” - pleciemy co ślina przyniesie na język i plujemy na kogo się da. Dodatkowo min. Nowak wprowadził nowy element do skostniałego wzorca – pretensje o to czego obiekt ataku nie robi. Na tej podstawie głównym do tej pory zarzutem było to, że Kaczyński siedzi cicho, nie pokazuje się a jeżeli coś powie, to w wyważonej tonacji i ze spokojem.
Stanowi to podstawę do niesłychanego wprost gniewu i agresji ze strony PO, co najwyraźniej oznacza, że wszystkim „platformersom” nerwy strzelają jak przysłowiowe postronki. Miło się to ogląda i z niebywałą wręcz radością, bo bezcenne jest oglądanie „elyt” jak się miotają i piana im z „pyska” cieknie.
Gdyby nie wszechmocny Donald Tusk, który pewnie już opracowuje strategię działania na najbliższe tygodnie, najpewniej dalej trwały by akcje „pozorowane” prze pospolite ruszenie.
A akcje te stanowiły też swoisty przykład na brak najmniejszych zasad moralnych i przysłowiowego poczucia przyzwoitości. Kto bowiem najgłośniej „pyszczy”?
Najgłośniej krzyczą członkowie „biznesowego” skrzydła PO, czyli grupa tzw. „cinkciarzy”, niejednokrotnie sama będąca na bakier prawem czy też obyczajowością.
Taki np. Grzegorz Schetyna, kumpel „Rycha” (tego od spotkań na cmentarzu ze Zbychem i Mirem), odwołany „za karę” z urzędu Min. Spraw Wewnętrznych, wątpi w szczerość i prawdziwość słów Jarosława Kaczyńskiego, skierowanych do Rosjan oraz oficjalnie potępia go za to, że ten ... jest spokojny i wyważony.
Wtóruje mu niezrównany Janusz Palikot, który dla odmiany na swoim blogu bredzi coś o rychłej koalicji Kaczyńskiego z SLD. Oczywiście w Palikocie wzbudza to obrzydzenie, porównywalne z tym które kazało mu nakładać niegdyś koszulkę z nadrukiem „jestem z SLD”.
Z tzw. skrzydła „geriatrycznego” swoje dołożył wierny Kuc (Kutz) , którego wystąpienie w TVN przeszło już do klasyki chamstwa i zbydlęcienie. To ten sam Kuc, który niegdyś bawił się na jublach z komunistycznymi vipami , odbierał od nich cenne nagrody i w nosie miał wszelką moralność, a dziś umoralnia innych. Pomaga mu Bartoszewski, bredzący coś od nekreofilii (mając na myśli, ponoć stosunek Jarosława Kaczyńskiego do zmarłego brata) ale jego już tylko rozumieją lekarze-specjaliści.
Tak wygląda prawdziwa twarz elit politycznych Platformy.
Najzabawniejsze jest to, że sam kandydat na prezydenta „Charyzmatyczny Bronisław” milczy i czeka aby pokierowano go po właściwych torach. Sam nie bardzo wie, co się dzieje wokoło i co czynić...
Niestety kandydat PO pasuje do urzędu prezydenckiego, jak Miś Puchatek na szefa NATO. Widać to gołym okiem, że gość czuje się podle gdy sytuacja wymaga działania i kreatywnego myślenia. Dlatego psikusik Tuska, czyli desygnowanie Komorowskiego na kandydata do urzędu prezydenckiego, boli Komorowskiego niemiłosiernie, a polityka wyborcza kontrkandydata Kaczyńskiego rozstraja mu nerwy. Niby działa, jeździ po Polsce i próbuje udzielać się, ale robi to bez wiary i przekonania, co tłumaczy dalej niechęć do wszelkich propozycji odbycia debat z innymi kandydatami.
Jedynie co wymyślił i wyartykułował kandydat Komorowski , to powielony apel do PiS, aby ci zaniechali wykorzystywania tragedii smoleńskiej w kampanii wyborczej. Jedno jedyne i do tego kiepsko wykoncypowane, tym bardziej że to właśnie Komorowski sprytnie i bez skrupułów jako pierwszy wykorzystał tę tragedię i zastępując prezydenta np. podpisał „ustawę o IPN”.
Co wymyśli Tusk na razie nie wiadomo. Jest możliwe, że nie wymyśli nic, ale może zamknie „twarz” krzykaczom i „cinciarzom” a doprowadzi do dyskusji merytorycznej na poziomie. Choć na to za bardzo by nie liczył...
W każdym razie na takiej furmance wyborczej daleko się nie zajedzie, bo koń wyjątkowo marny a woźnica zamiast panować nad całością wsadził mu lejce w pysk i pozwolił samemu się prowadzić. A koń jaki jest każdy widzi...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz