Podali, że Koparka zmajstrowała swój
rząd.
Tak całkiem serio, to wiadomo, że nie
Koparka, tylko Tusk go zmajstrował, bo „pazerna baba z Radomia“
zmajstrować, to nawet porządnego zabiegu botoksu nie potrafi, co widać na
licznych fotografiach, a co dopiero rząd...
Zatem Tusk zmajstrował Koparce rząd i uciekł
do Brukseli, zaostać nowym Van Rompuyem, bo u nas to już był tylko tym, co się
z Rompuyem brzydko rymuje.
W myśl powiedzenia: “po nas choćby potop“
wstawił jej do gabinetu Schetynę – a niech sie z nim teraz użera.
Tusk nie lubił się ze Schetyną użerać, bo
towarzysz Grzegorz, to raczej nie jest typem myśliciela (co nad wyraz jasno
prezentuje jego oblicze) i nie można mu intelektualnie dokuczyć. Co najwyżej można było z nim futbolówkę
pokopać i ogrywając go w ten sposób upokożyć. Ale to nie sprawiało Tuskowi
takiej przyjemności.
Odstawił Schetyną do konta i nawet mu we
Wrocławiu Jacka „Heil Hitler“ Protasiewicza po złości poparł.
Zaczęli już nawet w PO mówić, że Van Tuskuy
już taki jest, że lubi ludzi wykańczać i nad nimi pastwić się (Rokita,
Płażyński, Olechowski, Chlebowski, Gilowska...) toteż, teraz przed wyjazdem na
saksy odkurzył Schetynę i dał go Koparce w prezencie, by sobie go wzięła a
ludzie by gęby zamknęli.
Nakazał mianować Schetynę Minstrem Spraw
Zagranicznych, bo Grzegorz lubi jeździć za granicę i lubi tam załatwiać różne
sprawy.
Tego, który był do tej pory takim ministrem,
Van Tuskuy nakazał usadzić w fotelu Marszałka Sejmu. Bo to niby większy
zaszczyt.
Będzie teraz Sikorek stukał laską w podłogę i
patrzył na posłów z góry. To akurat
towarzysz Radosław lubi bardzo, bo w domu, to żona patrzy na niego z góry
a i laską też nie pozwala mu w podłogę (ani w nic innego!) stukać.
Tak ogólnie traktując, to Van Tuskuy
powyciągał różne stare i zużyte POkemony i dał je Koparce do zabawy. Ta sobie
je poustawiała, jak jej sie podobało i będzie teraz nas nimi męczyć.
A oto i one:
Tomasz Siemoniak – pozostał
na stanowisku szefa MON, dodatkowo został,wicepremierem. Siemoniak, to taki
wynalazek Tuska. Facet w młodości bawił się żołnierzykami i sklejał modele
samolotów – znaczy wojskowy fachowiec.
Janusz Piechociński –
„nietykalny“, bo koalicjant. Został
wicepremierem oraz Ministrem Gospodarki, bo tak chciał. Gdyby chciał, to nawet
zostałby, dla trwania koalicji (czytaj trwania ryja w korycie) ministrem
zdrowia albo sprawiedliwości... Dobrze, że nie chiciał...
Grzegorz Schetyna - Minister
Spraw Zagranicznych – o nim już było. Kumpel Sobiesiaka i jednorękich bandytów.
Cezary Grabarczyk - Minister Sprawiedliwości!
Dobry fachowiec – w latach 2007-2011, jako szef ministerstwa infrastruktury
rozłożył do reszty PKP, tak że jego następca Sławomir „Tik-Tak“ Nowak nic już
nie musiał robić. Znczy, że Grabarczyk, to pracowity i dobry kolega. Teraz ma
nadzieję rozłozyć resztki sprawiedliwości.
Joanna Kluzik-Rostkowska – pozostała
w Ministerstwie Edukacji Narodowej, bo ujęła Koparkę innowacyjnością własnej
polszczyzny pisanej. Z racji stosowania innych reguł ortografii (podobnie
jak p. Komorowski) uważana za kandydatkę PO na urząd prezydencki. Oczywiścei
kiedy ten urząd się p. Komorowskiemu znudzi.
Małgorzata Omilanowska - Minister
Kultury. Dłubek ksiażkowy i wykształcony Nikt. Chyba aż tak bardzo nie będzie
przeszkadzała. Osoba od wręczania medali i dyplomów kupionym przez PO artystom.
Lena Kolarska-Bobińska - pozostała
Ministrem Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Nic dziwnego, notowania PO w badaniach
CBOS zwykują a i według Instytutu Sparw Publicznych, pod rządami „peło“
wszystko w kraju idzie w dobrym kierunku. Zasłużyła na nagrodę, za wychowanie
lojalnych następców.
Władysław Kosiniak-Kamysz -
Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Został - bo musiał. To resort
koalicjanta, a tu PSL rozdaje karty. Mało w „peezelu“ kadr z wyższym
wykształceniem, więc Kośniak-Kamysz musiał zostać.
Marek Sawicki – też
został! Ministerstwo Rolnictwa, to jego drugi dom. I tak tam się też czuje! Gdzie
nie popatrzy – rodzina. Od dyrektora gabinetu, do kierowcy.
Włodzimierz Karpiński – również
został. Minister Skarbu Państwa,
człowiek, który życie odda za platformę, bo ze zwykłego kręciśrubki w Polfie
tarchomińskiej, PO uczyniła go ministrem.
Andrzej Biernat - Ministerstwo Sportu i Turystyki – zasłużenie
został, bo się zasłużył. Nie finansował koncertów Madonny i nie szastał kasą –
jak jego poprzedniczka. Tak, jakby go nie było. Jedyny ślad obecności Biernata,
to jego nazwisko pod prasowymi nekrologami zmarłych sportowców.
Maciej Grabowski – kolejny
ślad po Tusku. Też został z poprzedniej ekipy. Minister Środowiska. Facet
był kiedyś oficerem pokładowym w PLO i to chyba dzieki temu wypłyna na szerokie
wody. Nie należy do PO, ale ta go rekomendowała na ministerialny stołek. Tki
współczesny TW.
Bartosz Arłukowicz – Ulubieniec
Koparki. Ta zostawiła go w Ministerstwie Zdrowia, by się nad nim pastwić i w
ten sposób dowartościować. A wszystko za nasze pieniądze.
Teresa Piotrowska – Nówka,
nie śmigana - Minister Spraw Wewnętrznych. Dawna „paksówka – reifówka“. To tyle
o niej. Może jeszcze tylko to, że przez kilka lat pracowała jako nauczyciel
religii. I to właściwie wystarczyła, bu powierzyć jej nadzór nad policją, strżą
graniczną i BOR.
Andrzej Halicki - Nowiutki Minister Administracji i Cyfryzacji! Będzie
nas cyfryzował i administrował nami. Być może ze społeczenstwem pójdzie mu
lepiej, jak z własnym synem, który nie tak dawno został złapany
z czymś, co się popala oraz z czymś, co się wącha. Wsponinając wiele
wystąpień pana ministra, ma się wrażenie, ze syn nie zażywał owych specyfików
sam. To dobry syn! Będzie przynajmniej w
ministerstwie wesoło.
Mateusz Szczurek -
Ministerstwo Finansów. Został! Może i dobrze, bo ów Szczurek rąbał nas jednak
mniej niż Vincio Rostowski. Gdyby nie daj Boże tamten miał wrócić...
Maria Wasiak – Pani od
pociągów. Ale nie z racji
fizjonomii, tylko dotychczasowych zajęć. Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju –
to jej nowa działka u Koparki. Kobieta przez wiele lat zajmowała się koleją, co
jak widać efektów nie przyniosło, bo kolej jaka jest, każdy widzi. Teraz
przejmie schedę po geniuszach takich jak Grabarczyk i Nowak, Bieńkowska, co
stawia ją w komfortowej sytuacji, bo nic robić nie będzie musiała. W tym
wypadku posłużę się angielskim wojskowym określeniem: SNAFU (Situation
Normal: All Fucked Up).
1 komentarz:
Kolejna parada dziwadeł i tyle...
Prześlij komentarz