A ja znam jednego Ryśka, który fajny nie jest.
To nawet nie Rysiek, tylko Rychol, bo masą mógł by równać się trzem a nawet czterem zwykłym, normalnym Ryśkom.
Jest to wielce zasłużony dla „polskiej lewicy” Rychol i mimo (tak na oko) 120-140 kg żywej wagi zwinny i gibki jest niczym tchórzofretka czy inna łasica.
I w piłę charatnie i podbiegnie i figury najróżniejsze przed kamerą odstawi. Słowem skrzyżowanie Leszka Blanika z elektrowozem EU07.
Jak wspomniałem już Rychol posiada nieopisane zasługi dla „polskiej lewicy”. Na czerwonych kartach wielkiej księgi polskiego komunizmu, Rychol pierwszy raz zapisał się już w 1978 roku, gdy w wieku 21 lat wstąpił do PZPR.
Data ukończenie studiów prawniczych, zbiegła się z okresem burzy solidarnościowej, natomiast aplikację sądową Rychol odbywał w latach 1981-83 czyli w czasie licznych procesów i sądów kapturowych na działaczach niepodległościowych.
Pewnie utwardziło to wielkiego Rychola.
Za jakieś bliżej dziś niewiadome zasługi dla „lewicy” z PZPR, bohater nasz w 1985 roku wyjechał „na staż” do Zurichu w Szwajcarii. Tylko, rzecz jasna zbiegiem okoliczności, tamże właśnie od 1983 roku przebywał niejaki Piotr Filipczyński vel. Peter Vogel, zwany „kasjerem lewicy”.
W 1987 roku Rychol „poszedł na swoje” czyli otworzył praktykę adwokacką.
Już za „demokracji” Rychol piastował masę ważnych funkcji państwowych, zawsze z nadania dawnych towarzyszy, łącznie z sekretarzowaniem w kancelarii magistra Kwasniewskiego, pracującego jako Prezydent RP.
Szczyt kariery Rychola przypada na okres od 2 maja 2004 do 31 października 2005, kiedy to zatrudniony został na etacie ministra spraw wewnętrznych i administracji w rządzie Marka Belki.
Wprawdzie próbował rejterować już w maju 2005 (na skutek doniesie o powiązaniach oficerów KG Policji z mafią) lecz towarzysze odrzucili jego dymisję.
Trwał więc Rychol na stanowisku i zyskał nawet przydomek „Betonowego Rycha”, a nie potrafiły go poruszyć nawet łzy i prośby rodziny Olewinków, która wielokrotnie zwracała się do Rychola o pomoc w uporządkowaniu śledztwa dotyczącego porwania Krzysztofa Olewnika.
Jak mówią Rychol Olewników olał.
Więcej zasług na eksponowanym stanowisku nie zanotował.
Odszedł wraz z czerwoną hałastrą Marka Belki po przegranych wyborach parlamentarnych w 2005 roku.
W grudniu 2007 roku w Rycholu coś tąpnęło i zmiękł nagle oraz skruszał, gdyż poruszył go los wyrzuconej niegdyś (przez kolegów Rychola) z klubu parlamentarnego SLD posłanki Blidy, która raczyła się zastrzelić, by nie odpowiadać za malwersacje w Polskim Towarzystwie Węglowym.
Tak nagle Rychol pokochał wyrzuconą dawną koleżankę, że żyć bez jej postaci nie mógł, toteż został szefem powołanej uchwałą Sejmu z 19 grudnia 2007 - komisji śledczej do zbadania okoliczności śmierci Barbary Blidy.
Funkcjonująca na zasadzie fajnej i wesołej ferajny komisja jest tłem dla oratorskich popisów Rychola, który wreszcie znalazł swoje miejsce w życiu.
Przez zaprzyjaźnionych nazywany „pornogrubasem” i „kartoflem z omastą” Rychol dziś po latach wiernej służby dla „pezetpeerowskiej lewicy” znajduje się niestety na równi pochyłej.
Nowe kierownictwo SLD pod wodzowską ręką Napieralskiego Grzegorza, jakoś nie doceniło zasług Rychola i pozbawiło go miejsca w Zarządzie Krajowym Sojuszu.
Łaska czerwonych na pstrym koniu jeździ – jak mawiają.
Dziś pozostaje Rycholowi tylko prowadzić umoralniające pogawędki i uczyć przykładnego oraz uczciwego życia innych, co czyni np. w cotygodniowym programie TVN „Kawa na Ławę” .
Tam też Rychol wytyka ludzkie słabości, błędy i braki w moralnym wyedukowaniu.
Sam się już najprawdopodobniej moralnie wyedukował, po słynnej sprawie o pomówienie i skazaniu go w procesie karnym (z powództwa Jacka Żalka).
Rzecz jasna Rychol nie poszedł wtedy siedzieć, ani nie poniósł konsekwencji, bowiem ten stróż moralności (u innych), który tak piał z oburzenia odnośnie ułaskawienia Adama S. przez Prezydenta Kaczyńskiego,... sam został rzutem na taśmę ułaskawiony przez swojego było szefa Aleksandra Kwaśniewskiego w listopadzie 2005 roku.
Nie jest fajny ten Rysiek....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz