W wielu publikowanych życiorysach Bronisława Komorowskiego i jego martyrologicznych przejść z czasów młodości, daje się wyczuwać woń lipy. Lipą zalatuje zwłaszcza jego kombatanctwo, które przebija ze spotów wyborczych.
Młody człowiek, potencjalny wyborca PO z łatwością daje się nabierać na ładne, zgrabne zdania i dorabiane fakty z życia marszałka płynące z propagandowych filmów. Nie to, że całość jest zafałszowana i zmyślona. Istotnie Komorowski gdzieś tam działał, ulotki roznosił, siedział tydzień w więzieniu, był internowany oraz zatrzymany przez milicję....
Fałszem jest natomiast nadawanie mu statusu bohatera i postaci ważnej w okresie tworzenia się i działalności ruchu „Solidarność”. W istocie Komorowski był jednym w wielu, w dodatku o zasługach minimalnych oraz mało istotnych.
To czym chwali się w swoich wyborczych spotach Komorowski, to grubo naciągana historia, a to co opowiada mediom, to już szczyty fikcyjnej bufonady. Począwszy od udziału w zamieszkach 1968 roku, w których to ponoć, jako 15 letni chłopiec brał czynny udział, przez „opozycyjną działalność” pierwszej Solidarności aż do okrągłego stołu, to półprawdy i półzmyślenia, a jak każdy wie każda półprawda jest zwyczajnym.... fałszem.
Bronisław Maria Komorowski nigdy nie był postacią istotną w hierarchii opozycji niepodległościowej. Działacz przyklejony do Solidarności, na wniosek „doradców” z kręgu Geremka był istotnie aresztowany i otrzymał wyrok dwóch miesięcy więzienia za kolportowanie ulotek. Przesiedział dwa tygodnie. Najważniejszym jednak momentem w życiu było internowania, którym to komunistyczna władza zasłużyła sobie u Komorowskiego na dozgonną wdzięczność. Nikt chyba, nawet po wielu latach nie jest w stanie powiedzieć dlaczego i po co go internowano. Dzięki jednak wpisaniu go na listę i zamknięciu w ośrodku odosobnienia, Komorowski urósł do rangi jednego z symboli, czym się teraz szczyci. W takich sytuacja słynny już Pawlak (ale ten od „Nie ma mocnych”) mawiał: „usłyszała żaba, że konie kują i sama nogi podstawia”...
Drugim istotnym elementem wyborczych spotów jest rodzinna historia Komorowskich. I tu także, moim zdaniem sprawy są wielce naciągane. Niejasne pochodzenie oraz postać Sczykunowa/Szczykunowicza który w rodzinnej historii przeplata się, burzy piękny obraz rodu Komorowskich herbu Korczak. Aby dowiedzieć się kim był ów Szczykunow czy Sczykunowicz wystarczy wpisać hasło w wyszukiwarkę i pojawią się wyjaśnienia. Nie jest to wymysł ostatnich dni. Już kilka lat temu czytałem o niesnaskach w familii Komorowski i nawet o ostentacyjnej odmowie podawania ręki tej gałęzi rodu przez resztą hrabiostwa.
Najbardziej jednak Pan Komorowski „dał do pieca” w wywiadach radiowych, gdzie opowiadał o swoim zmarłym ojcu i przedstawiał go jako zatwardziałego antykomunistę i człowieka AK.
Istotnie Zygmunt Komorowski był żołnierzem AK, lecz postanowił wstąpić do LWP, gdzie dosłużył się stopnia oficerskiego i antykomunistą już nie był. To tych prostych faktów, Bronisław Komorowski dołożył mit o ojcu, który walczył wraz z „Łupszką”, został schwytany, cudem uniknął śmierci i został wcielony do armii Berlinga.
„Taki kit to u nas kupuje Mioduch....” jak powiedział dzielny inspektor Ryba w filmie „Kiler”. Jest tylko jedna możliwość, by żołnierz Łupaszki został oficerem LWP. Jaka? Wiadomo!
Dodatkowego smaczku dodaje fakt, że Zygmunt Komorowski był profesorem, dyplomatą i oficerem LWP a przede wszystkim – arystokratą! Nie znane mi są przypadki gdy komunistyczna władza eksponowała na stanowiskach ważnych osoby niepewne ideologiczne. Owszem arystokraci firmowali działania PRLowskich władz, choćby Radziwiłł wspomagał Bieruta a Jaruzelski całą komuną od Lenino do Okrągłego Stołu, lecz były to wyjątkowo mętne i sprzedajne typy. W związku z powyższym nie muszę chyba wysnuwać wniosku odnoście Zygmunta Komorowskiego...
Bronisław Maria Komorowski, podobnie jak cała jego historia oraz historia jego rodziny to wielki plastikowy, sztuczny balon nadmuchany fałszem i picem.
Zwróćmy na to uwagę 20.VI - stojąc przy urnie wyborczej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz