Boleściwie nam panująca Platforma Obywatelska idąc za wzorami wytyczonymi niegdyś przez zaprawionych w bojach z opozycją fachowców z III Rzeszy, stara się budować swoją platformową rzeszę od podstaw, naukowo z książką od historii w ręku.
W ostatnich dniach mięliśmy kilka takich próbek usilnego kopiowania wydarzeń rodem z III Rzeszy i przenoszenia ich na rodzimy grunt.
Tak jak niegdyś, osławiony Herman Goering – szef Reichstagu powtarzał głosowania do upadłego, czyli do momentu gdy efekt ich był zadawalający, tak samo Bronisław „mniejszy” Komorowski zachował się przy głosowaniu w sprawie zmniejszenia subwencji dla partii politycznych. Wprawdzie na ten sam projekt głosowano tylko dwa razy, ale istniało realne prawdopodobieństwo, że gdyby tym drugim razem się nie powiodło, to.... i tak do upadłego.
Stanowi to dobry prognostyk, przy uchwalaniu kolejnych ustaw. Można pójść jeszcze dalej, mianowicie na salę obrad wpuścić jednostki specjalne i zagrozić, że posłowie nie wyjdą z sali, dopóki nie uchwalą. Ale, po co ja podpowiadam. Pewnie na takie rozwiązanie platforma jeszcze już wpadła. Ale cóż, wielu z prominentnych polityków tej partii jest jeszcze na dorobku i niczego konkretnego nie dokonała bo niewiele jeszcze umie. Choćby przywoływana tu postać marszałka Komorowskiego wypada blado przy wspomnianym Hermanie Goeringu. Przypomnę, że Goering był zaprawionym w bojach, znakomitym pilotem, odznaczonym Żelaznym Krzyżem - bohaterem I wojny światowej. Marszałek Komorowski jest również zaprawionym w bojach, w czasie tygodniowego aresztowania za rzucanie ulotek antypaństwowych. Istnieje wszak jedna różnica, Goering coś umiał – Komorowski nic!
Stanowi to dobry prognostyk, przy uchwalaniu kolejnych ustaw. Można pójść jeszcze dalej, mianowicie na salę obrad wpuścić jednostki specjalne i zagrozić, że posłowie nie wyjdą z sali, dopóki nie uchwalą. Ale, po co ja podpowiadam. Pewnie na takie rozwiązanie platforma jeszcze już wpadła. Ale cóż, wielu z prominentnych polityków tej partii jest jeszcze na dorobku i niczego konkretnego nie dokonała bo niewiele jeszcze umie. Choćby przywoływana tu postać marszałka Komorowskiego wypada blado przy wspomnianym Hermanie Goeringu. Przypomnę, że Goering był zaprawionym w bojach, znakomitym pilotem, odznaczonym Żelaznym Krzyżem - bohaterem I wojny światowej. Marszałek Komorowski jest również zaprawionym w bojach, w czasie tygodniowego aresztowania za rzucanie ulotek antypaństwowych. Istnieje wszak jedna różnica, Goering coś umiał – Komorowski nic!
Nieuniknione porównanie z III Rzeszą nasuwa też opętańczy wręcz kult Lecha Wałęsy. Nieuchronnie nasuwa on porównanie z czcią oddawaną niegdyś Fuehrerowi. Każde odstępstwo od normy jego traktowania ustalonej z resztą przez samego woda karane było z najwyższą surowością. Przewiduję nawet wprowadzenie w Platformie Obywatelskiej pozdrowienia „Chwała Wałęsię” i wydania drukiem zakazu badania życiorysu wodza. Dostępny będzie tylko jeden – oficjalny i przez niego akceptowany.
W tym miejscu muszę przyznać, że jestem w kropce, bo postać Lecha Wałęsy również znakomicie pasuje jako obiekt najwyższego kultu religijnego, wokół którego można zbudować własną religię, jak to miało miejsce w III Rzeszy. Mogło by to być takie swoiste krajowe Gottgläubigkeit wyprodukowane przez Platformę Obywatelską.
Jako żywo, również próby likwidacji IPN, bądź „przemalowanie” go na własną modłę postępuje w sposób „książkowy”. Za wzór całego przedsięwzięcia zapewne posłużyła przebiegła sztuczka zastosowana niegdyś w celu likwidacji antyhitlerowskiej opozycji. Jak pamiętamy hitlerowcy sami podpalili Reichstag (bądź wykorzystali fakt podpalenia go przez niezrównoważonego psychicznie osobnika – do dziś nie wiadomo jaka było faktycznie) by oskarżyć o to opozycję i mieć pretekst do rozprawy z niepokornymi wobec Fuehrera. Dziś w platformlandzie takim punktem zapalnym i sygnałem do rozprawy z IPN jest Zyzak i jego książka. Choć Instytut z wydaniem w/w książki nie ma nic wspólnego, jak dziś powiedział Grzegorz Schetyna – „przepełniło to czarę goryczy”. Ale co? Iście nordyckie poczucie humoru!
I jeszcze kilka słów o szanownym koalicjancie. Pan marszałek Kalinowski był łaskaw dziś w TVN naświetlić sposób postępowania swoich posłów przy głosowaniach. To taki łatwy do zapamiętania mechanizm: „Patrzymy na rękę Chlebowskiego i naciskamy ten sam guzik, co on”. Sposób również znany i przerabiany w epoce Rzeszy numer trzy. (Ale do diabła, chłopy szanujcie się!)
Tak oto zmierzamy nieuchronnie po równi pochyłej do kotła w którym swój bigos przygotowała Platforma Obywatelska, a nakarmi nim wszystkich.
Czy hasła wyborcze prezentowane przed wyborami przez liderów PO i dzisiejsza rzeczywistość nie nasuwa analogii z latami trzydziestymi ubiegłego stulecia w Niemczech?
Zlikwidujemy bezrobocie – będzie raj, wracajcie obywatele z zagranicy!
Nowe przestrzenie życiowe – druga Irlandia
I nawet ta współpraca z komunistami przy niszczeniu polskiej racji stanu – wypisz, wymaluj Ribbetrop-Mołotow.
Czekając na wielką wojnę platformersów z „czerwonymi” oraz spektakularny i definitywny upadek Rzeszy Tuska - kończę.
P.S. Zastanawiałem długo się jak „podłączyć” pod całą sprawę fakt uhonorowania Stefana Niesiołowskiego tytułem wicemarszałka sejmu. Tu, jak widać władze PO sięgnęły do wzorców rzymskich. Tak, przypomina mi to słynny fakt nadania własnemu rozbrykanemu rumakowi tytułu senatora przez cesarza Kaligulę. Z tą tylko różnicą, że koń był jednak trochę inteligentniejszy i nie leczył się psychiatrycznie.
A tak na marginesie, to Tusk jak wspomniany powyżej Kaligula posiada też w Senacie swojego Kuca. Kazimierza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz