Podniosła atmosfera rocznicy rozpoczęcia obrad „Okrągłego Stołu” udzieliła się chyba wszystkim. Najbardziej, bo już od rana czcili ten dzień ci, którzy zebrali się w sejmie aby poglindzić i strzelić setkę z dawno nie widzianymi kolegami z „walki”.
Miło było popatrzeć i posłuchać tzw. „koncesjonowanej opozycji” kadzącej swoim dobroczyńcom i na odwrót. Przypominało to trochę stary góralski zwyczaj picia wódki: ja piję do Ciebie, ty pijesz do Niego, a On do mnie – a później wszyscy jesteśmy narąbani i rzygamy wspólnie.
Prawdopodobnie, to właśnie ta setka czy dwie, czyli wyskokowe alkohole spowodowały, że Frasyniuk postulował o wystawienie pomnika Jaruzelskiemu z Wałęsą (chyba na rękach), Michnik cytował „Gazetę Polską”, Mazowiecki opowiadał o słuszności grubej kreski, mimo że jeszcze niedawno tłumaczył, że został źle zrozumiany i to wcale nie chodziło o „grubą kreskę”, a reszta „czerwonych stolarzy” plotło pomniejsze baje.
Swoim zwyczajem, już pod wieczór wypowiedział się sam Wałęsa, który prawdopodobnie przesadził z napojami wyskokowymi i stwierdził, że „komuniści chcieli, by opozycja udławiła się władzą” czym zakłócił tak piękny rocznicowy dzień i popsuł nastrój sielanki. (Jacy komuniści? Przecież to była pre-socjaldemokracja!)
Na ekranach telewizorów przez cały dzień pojawiały się dawno nie widziane postaci bankrutów politycznych takich jak: Mazowiecki, Frasyniuk, Michnik, Reykowski, Kwaśniewki, Ciosek, Jaruzelski, Miller, Samsonowicz itd. itp.
Szczególnie sympatycznie, że operatorzy często zawieszali szklane oko kamery na „ojcu chrzestnym” całej imprezy czyli na profesorze Samsonomiczu.
Tak, gdyby nie Henryk Samsonowicz losy wielu z uczestników jublu potoczyły by się zapewne inaczej. To powołana przez niego 12 kwietnia 1990 roku tzw. „Komisja Michnika”, która w składzie Kroll, Holzer, Ajnenkiel i nieoceniony Michnik wdarła się heroicznie do archiwów MSW i wyprostowała życiorysy najbardziej zaufanych i dobrych towarzyszy walki z „komuną”. Warto przypomnieć, że „komisja” działała od 12 kwietnia do 27 czerwca 1990 roku, a jedynym efektem jej prac było stwierdzenie „o niekompletności akt”
Nigdzie nie rejestrowano jakie teczki były przeglądane i co z nimi robiono. Np. ile z nich wynoszono oraz czy w ogóle je oddano... itp.
Taką to komisję powołał Henryk Samosnowicz – ówczesny Minister Edukacji Narodowej (!!!) Po prawdzie, równie dobrze taką komisję mógłby powołać Minister Sportu albo Przemysłu Ciężkiego (był kiedyś taki) lub nawet Dyrektor Departamentu Śrutu, Drutu i Parasoli Giętych.
Faktem jest, że chłopaki robotę wykonali dobrze a dodatkowo, jako ciało powołane przez szefa MEN sprawdzili wszystkie błędy ortograficzne, interpunkcyjne oraz stylistyczne. Oczywiście w tym co po ich wizycie pozostało na miejscu.
Dziś ta komisja nazywana jest przez niewtajemniczonych „Chujwipoco” , a przez wtajemniczonych „KażdyTWwipoco”.
Właśnie dzięki temu ciału, dzisiejsze imprezy rocznicowe wyglądały tak pięknie i bratersko. Lansowany dla plebsu mit twardej, szlachetnej opozycji i dobrej komuny ocalał.
Duża buźka, jak dwadzieścia lat temu.
Panowie, zdrowie Samsonowicza!
Szkoda tylko, że nie mógł być obecny „główny architekt przemian” i „twórca Solidarności” - Bronisław „Drogi” Geremek.
Szkoda, że nie mógł wpaść "na jednego" za zdrowie wszystkich obecnych.
Niestety...
Już wcześniej wpadł na jednego..... w Ducato.
P.S. Przy całej tej imprezie „koncesjonowanych” zapomniano tylko o „Wielkiej Idei Solidarności”. Jakoś nie dotarła na bankiety.
Z ostaniej chwili...
Stoi w Warszawie zapomniany pomnik jakiegoś ALowskiego partzanta. Jak by tylko Władek F. chciał, to...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz