Uśpiony uśmiech politowania budzi we mnie każde wystąpienie tzw. „wicemarszałka sejmu” Niesiołowskiego. Gość ma w sobie coś takiego, że jak powie, to „po bandzie” i „od czapy”. Smutne i nudne życie profesora od owadów w pełni ubarwia mu działalność polityczna, z czego jak widać jest w pełni zadowolony i puchnie w pysze do granic.
Ze względu na wiek można było by złożyć jego zachowanie na karb choroby starczej oraz dużo wybaczyć. Jednak ci, co obserwują Stefana N. od dawna, wiedzą że to nie dolegliwości i przypadłości wieku starczego kierują jego zachowaniem – to kieruje nimi osobiście, w pełni świadomy i trzeźwy Stefan Niesiołowski.
Należy on do gatunku ludzi, którzy cały swój przegrany życiorys próbują co jakiś czas pisać na nowo, wklejając swoją zupełnie nieważną i nieistotną osobę w nowe środowiska i wydarzenia (przy tym styl bycia i postępowania zawsze pozostaje bez zmian, niezależnie od aktualnej partyjnej przynależności).
Skąd się biorą takie typy? Po prostu życie je tworzy. Dla nieudaczników i nieumiałków skakać po scenie politycznej i głośno krzyczeć, to jedyna droga do małego sukcesu. Można zatem, (jak widać) doczekać się nawet fotela wicemarszałka sejmu lub miana „twarzy PO” w programie telewizyjnym.
Nie zmienia to jednak faktu, że dla większości taka osoba jest i pozostanie na zawsze kimś w rodzaju „zagrodowego głupka - wesołka”.
Stefan Niesiołowski próbował niegdyś wysadzić pomnik Lenina. Nie wysadził, a komunizm jego wsadził, do więzienia. Jako człowiek towarzyski, zadbał aby w miejscu odosobnienia przebywali też znajomi i najbliżsi, toteż „sypnął” już na pierwszym przesłuchaniu kolegów i osobistą narzeczoną. Taki jest Stefan N. – koleżeński i rodzinny!
Właściwie niewysadzony pomnik wodza rewolucji, to... pomnik działalności Niesiołowskiego w podziemiu i niejako, po dzień dzisiejszy symbol jego możliwości. Nawet dziś specjalista od owadów, porywa się na postaci większe i będące poza jego zasięgiem. Niczym mała muszka plujka krąży nad „dużymi” i bzyczy natrętnie.
Aktualnie Niesiołowski bzyczy nad Prezydentem. W „michnikowym” TOK FM dał upust swoim przemyśleniom i stwierdził, że to Lech Kaczyński podpuścił uczestników obchodów „Sierpnia ‘80” do buczenia na Borusewicza. A buczała sama żulia. W tym czasie inteligenci protestowali (Adamowicz) stali w osłupieniu (Borusewicz), latali samolotem (Mazowiecki) lub „klykali w internecie” (Wałęsa).
Tak to mała muszka plujka, zamiast siedzieć cicho w swojej kupie (na kupie?) znajomych i cieszyć się z tego co ma, znów ingeruje w świat, którego nie rozumie i który jest za wielki dla niej. Wlatuje za szkło powiększające (sic!) i w ten sposób próbuje powiększyć swoją postać aby być na równi z innymi. Nie dostrzega tylko, że wystarczy jedno celne pacnięcie łapką na muchy.
P.S. Na marginesie. Dzisiejszy wicemarszałek sejmu, w wyborach parlamentarnych w swoim okręgu wyborczym (Zielona Góra) zdobył 69.385 głosów.
Lech Kaczyński w drugiej turze wyborów prezydenckich zebrał 8.257.468 głosów.
Oczywiście co innego wybory parlamentarne lokalne i ogólnokrajowe prezydenckie. Służę więc innymi danymi, bardziej porównywalnymi.
W 2002 roku Lech Kaczyński ubiegający się o urząd Prezydenta Stolicy, zgromadził 1.202.507 głosów.
„Z czym do ludzi” Panie Niesiołowski?!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz