Oczekując na wielką lawinę ogromnej masy cudów, zapowiadanych przez Pana Premiera, zupełnie nie zauważono małego, lokalnego cudu, którego na gruncie domowym dokonał Donald Tusk.
Właściwie to nie jestem w posiadaniu żadnych dowodów potwierdzających cudotwórczość Premiera, lecz nie chcąc być posądzany o złą wolę oraz nazwany „niewiernym Tomaszem” składam ten dokonany mały, nadprzyrodzony szczegół w przygotowaną już od dawna, przez „uzdrowiciela kraju” walizkę z cudami. Ale o co chodzi?
Otóż zapewne zachęcony praktykami wicepremiera Pawlaka, polegającymi na uprzednim dopieszczeniu własnej rodziny, a później po takim to teście dopiero reszty społeczeństwa, Pan Premier działalność cudotwórczą rozpoczął od własnej córki!
Ale po kolei. Dziś jadąc tramwajem spoglądam, przez ramię na strony „koloroplotkowego” wydawnictwa dla niewiast (które akurat przeglądała otyła pani) i widzę tytuł „Kasia TUSK i Staś CUDNY”!
Najwyraźniej obie te postaci mają się ku sobie, bo na zdjęciu uśmiechają się zalotnie i przytulają. Gratuluję i trzymam kciuki, jednak przez głowę natychmiast przemknęła mi myśl, że dotychczas jedyne, co pokrewne z zapowiadanymi cudami, to brzmienie nazwiska sympatii córki Pana Premiera – CUDny. W każdym razie, to może tak na dobry początek.
Mając na względzie nieliczną familię Premiera (wiadomo rodzina najpierw), możemy, my obywatele być pewni, że już niedługo, zaraz po żonie i synu, też dostąpimy łaski jakiegoś małego osobistego cudu. Szczególnie dedykuję to samotnym. Może też będzie to jakiś „Cudny Cud”, bo na cuda gospodarcze i polityczne w kraju jednak nie ma co liczyć.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz